Wyposażenie husarza kosztowało majątek. Mamy dokładny koszt... w kg srebra

Husaria – skrzydlata legenda polskich pól bitewnych, symbol odwagi, niezłomności i szlacheckiego splendoru. Choć dziś fascynuje nas jej wizerunek pełen przepychu i chwały, to za tym blaskiem kryły się nie tylko mordercze boje, lecz także poważne koszty finansowe, które musiał ponieść każdy, kto chciał wstąpić w szeregi tej elitarnej formacji. Ile trzeba było wydać, aby zostać husarzem? Czy opłacało się to ryzyko? I kto naprawdę mógł sobie na to pozwolić?
- Marzenia i rzeczywistość
- Olbrzymie wydatki
- Żołd i dodatki
- Kosztowne rumaki
- Husarskie skrzydła
- Luksusowa inwestycja
- Więcej niż armia
Marzenia i rzeczywistość
Nie ma wątpliwości, że husaria była jednym z najważniejszych symboli potęgi Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jej błyszczące zbroje, rozłożyste skrzydła i szarże, które zapisały się w annałach historii, zapierały dech w piersiach. Każdy młody szlachcic marzył o tym, by stać się częścią tej wyjątkowej formacji, nie tylko ze względu na prestiż, ale również na poczucie przynależności do elity narodu i udział w najważniejszych bitwach swojej epoki.
Jednak już na początku drogi okazywało się, że marzenia to jedno, a rzeczywistość – drugie. Wejście do husarii nie było proste i tanie. To był swego rodzaju „klub VIP” wojskowej rzeczywistości XVII wieku, gdzie na pierwszym miejscu stała zasobność portfela. Wstąpienie do tej formacji wymagało bowiem ogromnego nakładu własnych środków – trzeba było wyposażyć się kompleksowo: od konia, przez zbroję, broń, aż po zaplecze logistyczne. Bez solidnego majątku szanse na husarską karierę były minimalne, a próby zaistnienia bez odpowiednich funduszy mogły skończyć się bankructwem lub kompromitacją.
Olbrzymie wydatki
Koszty związane z zostaniem husarzem w XVII wieku przyprawiają dziś o zawrót głowy. Warto pamiętać, że w tamtych czasach pieniądze miały zupełnie inną wartość, a transakcje finansowe wiązały się z rzeczywistą, namacalną wartością srebra. Szacuje się, że całkowity koszt wyposażenia jednego husarza mógł wynieść od 1000 do nawet 4400 złotych polskich. W przeliczeniu na srebro było to od około 10 do 48 kilogramów czystego kruszcu – ogromne pieniądze, które dla przeciętnego ziemianina oznaczały inwestycję rzędu kilku, a nawet kilkunastu lat pracy.
W praktyce oznaczało to konieczność zakupu kilku koni, ponieważ husarz nie jeździł na jednym rumaku – potrzebował konia bojowego, zapasowego i dodatkowego, który przewoziłby ekwipunek. Do tego dochodziła zbroja, często wykonana na indywidualne zamówienie, szabla – nieraz zdobiona drogocennymi kamieniami i złotem – kopia, pancerz, hełm, futra i wiele innych akcesoriów. Wszystko musiało nie tylko wyglądać dostojnie, ale też spełniać funkcje bojowe. Do tego należy doliczyć zatrudnienie prywatnego pocztowego, czeladzi i woźnicy, którzy byli niezbędni do sprawnego funkcjonowania husarskiej chorągwi.
Przeczytaj również: Husaria - daty, uzbrojenie, konie, chorągwie, taktyki, najważniejsze bitwy.
Żołd i dodatki
Mimo że koszty wstąpienia do husarii były gigantyczne, nie można było liczyć na szybki zwrot inwestycji. Żołd husarza wynosił zwykle od 15 do 50 złotych kwartalnie, co dawało od 60 do około 200 złotych rocznie. W przeliczeniu na srebro – to mniej więcej od 1 do 1,5 kilograma czystego kruszcu. W praktyce oznaczało to, że zarobki husarza ledwie pokrywały ułamek poniesionych kosztów.
Dodatkowo żołd bywał wypłacany z opóźnieniem – niekiedy nawet po dwóch latach od zakończenia kampanii. Do tego dochodziły dodatki, takie jak "hiberna", czyli ekwiwalent za utrzymanie zimą, "contentacje" wypłacane przez dowódców oraz "donatywy" za szczególne zasługi na polu walki. Te premie potrafiły nieco podreperować budżet, ale były nieprzewidywalne i nie gwarantowały stabilności finansowej.

Kosztowne rumaki
Konie były sercem i duszą husarii. Bez dobrego rumaka nawet najdzielniejszy husarz pozostawał bezbronny. Jednak zakup i utrzymanie koni to temat na osobny rozdział tej historii. Najtańsze konie – tzw. szkapy ze Żmudzi – kosztowały około 120 złotych, ale nikt nie chciał się nimi chwalić na polu bitwy. Husaria stawiała na konie arabskie lub tzw. „turki” – zwierzęta niezwykle wytrzymałe, szybkie i zwinne, sprowadzane z Bliskiego Wschodu i utrzymywane na kosztownej diecie.
Cena za takiego rumaka sięgała nawet 2500 złotych – czyli mniej więcej tyle, ile kosztował cały ziemski majątek średnio zamożnego szlachcica. Co więcej, trzeba było mieć przynajmniej kilka koni – jeden do walki, drugi zapasowy, trzeci do transportu ekwipunku, a czasem jeszcze więcej. Do tego dochodziły koszty utrzymania, leczenia i specjalistycznego treningu.
Husarskie skrzydła
Ikoniczne skrzydła husarskie – często kojarzone ze straszącym przeciwnika zjawiskiem na polu bitwy – nie były obowiązkowym elementem wyposażenia, ale z pewnością podkreślały status i wyjątkowość husarza podczas defilad. Niektórzy traktowali je jako ekstrawagancki dodatek na szczególne okazje czy ceremonie.
Te ozdobne elementy były wykonywane z piór orlich lub sępich, mocowanych na zbroi lub siodle i kosztowały niemało. W czasach, gdy każdy szczegół ubioru i ekwipunku świadczył o pozycji społecznej i zasobności, skrzydła stawały się swego rodzaju znakiem rozpoznawczym elity.
Luksusowa inwestycja
Bycie husarzem było nie tylko wyzwaniem wojskowym, lecz także ogromnym wyzwaniem finansowym. Wydatki związane z koniem, zbroją, bronią, ekwipunkiem oraz utrzymaniem całej drużyny pochłaniały majątek, którego większość polskiej szlachty po prostu nie posiadała. Dlatego też husaria pozostawała formacją zarezerwowaną dla średnio i bardzo zamożnych przedstawicieli stanu szlacheckiego.
Jedynie oni mogli sobie pozwolić na tak kosztowną karierę, licząc na zdobycie sławy, pozycji i korzyści politycznych. Dla tych, którzy nie mieli środków, pozostawała nadzieja na awans dzięki wybitnym zasługom lub wsparciu potężnych protektorów. Jednak dla wielu husarska przygoda kończyła się bolesnym rachunkiem i powrotem do domu z długami oraz połamanymi kopiami.
Więcej niż armia
Z perspektywy czasu, może się wydawać, że inwestowanie tak wielkich środków w karierę wojskową było wręcz szaleństwem. Ale w XVII-wiecznej Polsce bycie husarzem to było coś więcej niż tylko służba wojskowa – to był sposób na życie, manifestacja statusu i symbol nieustającej walki o honor. W tej epoce lepiej było ginąć walcząc na końskim grzbiecie w szlacheckim mundurze niż żyć w ubóstwie bez historii do opowiedzenia.
Dlatego husaria do dziś pozostaje ikoną nie tylko odwagi i sprawności bojowej, ale także wyrafinowanego stylu życia, który niósł ze sobą ryzyko wielkich strat finansowych, lecz dawał dostęp do świata elity, w którym honor i pieniądze były ze sobą nierozerwalnie splecione.
Źródła:
- Cichowski J., Szulczyński A., Husaria, Warszawa 1981.
- Sikora R., Fenomen husarii, Warszawa 2003.
- Sikora R., Husaria. Duma polskiego oręża, Kraków 2019.
- Wimmer J., Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku, Warszawa 1965.