Głód, który wracał co roku. O tej porze chłopi błagali o cud

W historii polskiej wsi niewiele pojęć budziło tyle emocji i grozy, co „przednówek”. Nie był to po prostu moment przejściowy między zimą a wiosną, lecz prawdziwa próba przetrwania – czas, gdy wiejskie spiżarnie świeciły pustkami, ziemia nie dawała jeszcze plonów, a ludzie z desperacją sięgali po wszystko, co dało się zjeść. Dziś, w dobie nadmiaru i marnowania żywności, trudno wyobrazić sobie, że nasi przodkowie nieraz dosłownie walczyli o przeżycie!
Z tego artykułu dowiesz się:
Słowo, które wzbudza strach
„Przednówek” oznaczał okres od wyczerpania zapasów zimowych do momentu, gdy z pól i łąk zaczynały napływać pierwsze płody rolne – najczęściej dopiero w maju lub czerwcu. Historycy wskazują, że choć termin ten pojawia się w wielu regionach Polski, jego znaczenie wszędzie pozostawało niezmienne: to czas głodu i niepewności. Zaczynał się niekiedy już w styczniu, a kończył dopiero wraz z pierwszymi zbiorami ziemniaków lub zielonych warzyw. W niektórych latach przednówek ciągnął się przez cztery, a nawet pięć miesięcy.
W dokumentach i relacjach z XIX wieku znajdziemy szereg przysłów, które unaoczniają, jak bardzo chłopi bali się tego okresu: „Na świętego Marka nie ma co włożyć do garnka”, „Gdy zakwitnie głóg – największy głód”. Przednówek był nie tylko realnym problemem fizjologicznym, ale także zjawiskiem kulturowym, obecnym w zbiorowej wyobraźni wiejskich społeczności.
Trudy życia codziennego
W warunkach polskiej wsi XIX i początków XX wieku – zwłaszcza wśród małorolnych i bezrolnych – życie na przednówku przybierało formę egzystencjalnego minimum. Rodziny zmuszone były dzielić resztki zgromadzonych zapasów – suszone ziemniaki, kiszoną kapustę, mąkę żytnio-otrębową – na mikroskopijne porcje, byle tylko wystarczyło „do pierwszego szczawiu”.
Dzieci jadły zaledwie jeden posiłek dziennie, a dorośli pracowali o pustych żołądkach. O omdleniach z głodu w polu nie tylko pisano, ale i mówiono w opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Według etnografów, przednówek był nie tyle okresem sezonowej biedy, co „corocznym nawrotem głodu”. Co ciekawe, nawet właściciele kilkuhektarowych gospodarstw, uważanych za średniozamożne, nie zawsze byli w stanie zgromadzić wystarczające zapasy na zimę i przednówek. Wszystko zależało od urodzaju, pogody, a czasem także od szczęścia.
Gdy nie było już co jeść…
Dieta przednówkowa była surowa, monotonna i – z dzisiejszego punktu widzenia – skrajnie uboga. Podstawą żywienia stawały się tzw. „rośliny głodowe” – dzikie zioła, chwasty, liście i korzenie, które nie nadawały się do jedzenia w żadnych innych okolicznościach. Gospodynie zbierały lebiodę (komosę białą), pokrzywy, szczaw, taszniki, liście buraka czy gorczycę polną. Komosę gotowano z kaszą na zupę przypominającą szpinak. Szczaw, dzięki swojemu kwaśnemu smakowi, był wykorzystywany do przygotowywania polewek, które miały zastępować pełnowartościowe posiłki.
Kiedy zabrakło nawet podstawowych składników, chłopi sięgali po dodatki zupełnie nieprzystosowane do spożycia: mielono korę drzew, suszone obierki ziemniaków, igliwie sosnowe, żołędzie czy kłącza perzu. Z tych „proszków” wypiekano placki, które bardziej przypominały gliniane krążki niż pieczywo. W sytuacjach skrajnych w jadłospisie pojawiały się zupy z samej osolonej wody z natką pietruszki, a dzieci żuły glinę, żeby oszukać głód.
Na terenach podmokłych czy nadrzecznych chłopi ratowali się rybami – łowionymi przetakiem, oprawianymi, suszonymi i solonymi. Szczupaki, które „jadano jak chleb”, stawały się jedynym źródłem białka w tym martwym sezonie.
Pierwsze ofiary przednówka
Najbardziej dotkliwie skutki przednówka odczuwały dzieci i osoby starsze. Ci pierwsi potrzebowali najwięcej składników odżywczych, by rosnąć i się rozwijać – a dostawali najmniej. Ci drudzy – starzy, schorowani, często już nieproduktywni w oczach rodziny – byli zwyczajnie pomijani w przydzielaniu skąpych porcji.
Dzieci z obrzękniętymi nogami, blade, z wyraźnymi oznakami niedożywienia, trafiały czasem do wiejskich szkół, gdzie nauczyciele alarmowali o skali problemu. Ale cóż można było zrobić, gdy problem nie dotyczył pojedynczej rodziny, tylko niemal całej wsi? „To nie była bieda – to był powszechny stan rzeczy”, podsumowała jedna z autorek wystawy w sierpeckim muzeum.
Wiosenne odrodzenie
Pierwszym zwiastunem końca przednówka były dzikie rośliny – pokrzywy, lebioda, mniszek, szczaw. Ich pojawienie się na miedzach i przy płotach dosłownie ratowało życie. Wiosną pojawiały się także „pierwsze mleczne zupy” – gotowane z zieleniny i rozwodnionego mleka, zwanego „serwatką”. Czasem dodawano do nich kilka ziaren kaszy lub resztki mąki. Chłopki warzyły też tzw. „białe polewki”, czyli zupy z żuru, z dodatkiem śmietany, kiedy była pod ręką.
W połowie maja rozpoczynały się prace polowe na dobre, co oznaczało, że niedługo miały nadejść pierwsze warzywa, młode ziemniaki, nowalijki. I choć był to czas wytężonej pracy, to jednak nadzieja powracała – gospodarz widział już kres tej żywieniowej golgoty.
Na ratunek
Nie każdy chciał lub potrafił godzić się z cierpieniem. Przednówek był często impulsem do migracji zarobkowych. Gdy głód stawał się nie do zniesienia, chłopi ruszali „za chlebem” – do miast, do Prus, do Ameryki. Szczególnie dotyczyło to regionów wschodnich i południowo-wschodnich – Galicji, Lubelszczyzny, Polesia – gdzie warunki życia były najtrudniejsze.
W najbardziej dramatycznych przypadkach przed głodem ratowały chłopskie sieci wsparcia. Parafie rozdawały „jałmużnę postną” – chleb, kapustę, zupę żuru – fundowaną przez lokalnych bogatszych gospodarzy. Bywało, że proboszcz na kazaniu apelował o dzielenie się jedzeniem z tymi, którzy „nie mają ani ziarnka w worku”.
Właśnie wtedy w społecznościach wiejskich budziła się solidarność – sąsiad dawał sąsiadowi garść mąki, worek ziemniaków albo kilka suszonych śliwek.
Ale nie wszędzie tak było. Zdarzały się i odwrotne przypadki – kradzieże, donosy, zakopywanie resztek zapasów, byle tylko ukryć je przed sąsiadem. Bo choć przednówek łączył wszystkich w nędzy, to zarazem wystawiał na próbę elementarne wartości chrześcijańskie i ludzkie.
Źródła
- Miodunka P., Kryzysy żywnościowe i klęski głodu. Zapomniane karty historii chłopów [https://wszystkoconajwazniejsze.pl/piotr-miodunka-kryzysy-zywnosciowe-i-kleski-glodu-zapomniane-karty-historii-chlopow/].
-https://mwmskansen.pl/pozywienie-na-przednowku/