Epidemia, która zamknęła miasto. Za zlamanie zasad groziło więzienie
15 lipca 1963 roku we Wrocławiu wybuchła epidemia czarnej ospy. Chociaż początkowo lekarze nie potrafili postawić poprawnej diagnozy, choroba nie rozprzestrzeniła się na resztę kraju, i już we wrześniu epidemia została zduszona w zarodku. Był to ostatni przypadek tej śmiertelnej choroby w Polsce.
Z tego artykułu dowiesz się:
Ostatnie ognisko czarnej ospy w Polsce
Źródłem wirusa był powracający z Indii oficer SB Bonifacy Jedynak. Wrócił z podróży pod koniec maja 1963 roku, mając dreszcze, gorączkę i wysypkę przypominającą trądzik. Ospa prawdziwa, zwana także czarną ospą w przeszłości dziesiątkowała całe miasta, a jej epidemie obejmowały dużą część Europy. Jednak bardzo dawno nie występowała w Polsce i uważano, że już nie powróci. To dlatego lekarze nie potrafili jej zdiagnozować.
Początkowo uważano, że Jedynak ma malarię, później wysypkę charakterystyczną dla czarnej ospy błędnie przypisywano ospie wietrznej, co opóźniło podjęcie odpowiednich działań.
Kolejną osobą chorą na ospę prawdziwą była salowa sprzątająca salę Jedynaka. Zachorowała i ona, i jej córka, która była pierwszą śmiertelną ofiarą tej epidemii. Choroba szybko przeniosła się na kolejne osoby, w tym lekarza i syna salowej, ale lekarze dalej uważali, że jest to szkarlatyna albo ospa wietrzna. Dopiero kolejna ofiara – czterolatek, który przeszedł ospę wietrzną, wzbudził podejrzenia lekarzy. W sumie zachorowało 99 osób, z których 7 zmarło.
Dramatyczne początki i organizacja walki z epidemią
Stan epidemii w mieście został ogłoszony półtora miesiąca po pojawieniu się pacjenta zero. Służby przystąpiły do radykalnych działań, by zahamować rozprzestrzenianie się wirusa.
W momencie wybuchu epidemii władze i służba zdrowia musiały zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem organizacyjnym. Szpitale stawały się ogniskami choroby, co wymagało ich zamknięcia i przekształcenia w ośrodki leczenia wyłącznie dla osób zakażonych czarną ospą. Jak wspominała dr Alicja Surowiec, już w pierwszych dniach epidemii skierowano ją do pałacyku w Szczodrem, gdzie tworzono szpital dla chorych.
"Tam zastałam tylko jedną pielęgniarkę i jedną salową. Ze sobą zabrałam dwie pielęgniarki i dwie salowe" – relacjonowała. W kolejnych dniach liczba pacjentów wzrosła tak gwałtownie, że konieczne było ustawienie wojskowych namiotów w ogrodzie szpitalnym.
Odcięte miasto
Władze miasta we współpracy z ministerstwem zdrowia wprowadziły rygorystyczne środki: kwarantannę, izolację osób podejrzanych o zakażenie, obowiązkowe szczepienia oraz wysokie kary za niestosowanie się do przepisów. Za odmowę szczepienia groziło 3 miesiące więzienia lub grzywna w wysokości 4 średnich pensji. Wrocław został odcięty od świata, do miasta mogły wjeżdżać tylko osoby zaszczepione, które miały przy sobie odpowiednie dokumenty.
Ulice Wrocławia patrolowała milicja, a szpitale były pilnie strzeżone, by nikt niepowołany nie miał dostępu do zakażonych. Izolowano chorych i tych, którzy mieli z nimi kontakt, a nazwiska osób, które się nie podporządkowały, były podawane do publicznej wiadomości.
Na wielką skalę ruszyła fala szczepień. W pierwszych dniach wykonano je u 200 tys. osób, a w ciągu trwania całej pandemii zaszczepiono 98% Wrocławia. Mieszkańcy sami się zgłaszali – obawiano się kar, a zaświadczenia o szczepieniu były potrzebne, by móc jeździć komunikacją miejską. Blokada Wrocławia została odwołana 19 września 1963 roku.