Kalina Jędrusik rozbroiła podrywacza jednym zdaniem. Sala oniemiała

Nie było paparazzich, ale byli szatniarze, którzy decydowali o tym, kto zasługuje na wejście. Nie było Instagrama, ale artystów znano z imienia, nazwiska i liczby wypitych „kolejek”. PRL-owskie życie towarzyskie to nie tylko festiwale i estrady, ale też legendarne knajpy i... posterunki milicji. Jak naprawdę bawili się celebryci epoki Polski Ludowej i dlaczego czasem lepiej było ich nie spotkać na żywo?
- „Kameralna” – mekka artystów
- Legendarni pijacy
- Epickie imprezy w SPATiF-ie
- „Takich cycków jak ja, to nie masz”
- Wszyscy do „Ścieku”
- Opole, Sopot, Zielona Góra
- PRL bez filtrów
- Bibliografia
„Kameralna” – mekka artystów
Na mapie Warszawy lat 50. i 60. istniało miejsce niemal mityczne. Trzy knajpy w jednym budynku – śniadaniowa, obiadowa i nocna. Mowa oczywiście o restauracji „Kameralnej”, miejscu, w którym można było spędzić cały dzień, nie wychodząc na zewnątrz. A że śniadaniem bywał tam koniak z ogórkiem kiszonym – nikt się specjalnie nie dziwił.
Nie każdy jednak miał prawo wejścia. O tym decydował legendarny pan Miecio, szatniarz-selekcjoner, który jednym spojrzeniem oceniał, czy ktoś jest wystarczająco znany lub zamożny. Nie spełniasz warunków? Szukaj szczęścia gdzie indziej. Co ciekawe, brak odpowiedniego stroju nie był problemem – pan Miecio wypożyczał marynarki i krawaty za drobną opłatą. Prawdziwi bywalcy, jak Marek Hłasko, trzymali swoje imprezowe zestawy w szatni na stałe.
Legendarni pijacy
Nie sposób mówić o życiu artystycznym PRL bez wspomnienia dwóch ikon – Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza. Byli nie tylko utalentowanymi aktorami, ale też stałymi bywalcami warszawskich knajp, burd i pijackich anegdot. Himilsbach potrafił dla żartu przyprowadzić do lokalu cygańską orkiestrę, a jak trzeba było, to wdawał się w bójki. Wtedy wkraczał pan Miecio – wyrzucał delikwenta z siłą, która ponoć rozkwasiła niejedną twarz o mur naprzeciwko.
Jeśli jednak Himilsbach nie mógł wejść do środka (a zdarzało się, że miał zakaz wstępu), jego lojalny przyjaciel Maklakiewicz robił zrzutkę z kolegami i wynosił mu pieniądze na alkohol. Bo jeśli już nie można było pić z artystami – to chociaż obok. Czasami Himilsbach lądował pod płaszczami w szatni, gdy szatniarz miał dobry humor. Bo przecież nie chodziło o wódkę – chodziło o dobre towarzystwo.
Epickie imprezy w SPATiF-ie
Po upadku świetności „Kameralnej” prym wiódł SPATiF – klub artystów teatru i filmu, który z instytucji kulturalnej szybko stał się klubem towarzyskim z prawdziwego zdarzenia. To tutaj Jerzy Hoffman wybrał Olbrychskiego do roli w Panu Wołodyjowskim, a scenariusze powstawały przy kieliszku, nie przy maszynie do pisania.
Atmosfera? Na granicy absurdu i poezji. Kiedy Jan Himilsbach wtoczył się do Spatifu i zagrzmiał: „Inteligencja wypierdalać!”, zapanowała cisza, którą przerwał tylko Gustaw Holoubek – arystokrata ducha – rzucając z dykcją godną Teatru Narodowego: „Nie wiem jak państwo, ale ja wypierdalam”. To był SPATiF – teatr i kabaret w jednym, grany na żywo, bez prób.

„Takich cycków jak ja, to nie masz”
PRL miał swoje kobiece ikony, a Kalina Jędrusik była jedną z nich. Zmysłowa, charyzmatyczna i bezczelnie szczera. Gdy zobaczyła w SPATiF-ie jak Tadeusz Pluciński – znany z tego, że nie odpuszczał żadnej kobiecie – podrywa kolejną dziewczynę, postanowiła interweniować.
Podeszła, pogładziła dziewczynę po głowie i z rozbrajającą szczerością rzuciła: „Ładna jesteś, ale takich cycków jak ja to nie masz”. Po czym rozpięła bluzkę i… udowodniła, że nie kłamała. Była nie tylko gwiazdą, ale też kobietą, która nie pozwalała mężczyznom dominować sceny. Nawet tej knajpianej.
Przeczytaj również: Otwarte małżeństwo i przyjacielska relacja, czyli życie miłosne Kaliny Jędrusik w czasach PRL-u.
Wszyscy do „Ścieku”
Choć PRL-owscy celebryci byli popularni, ich życie nie przypominało dzisiejszych realiów znanych z Instagrama. Samochód? Owszem – ale często był to Trabant, jakim jeździł Olbrychski. Zagraniczny trunek? Tak – ale pamiątką była pusta butelka, bo jej widok robił większe wrażenie niż zawartość.
Maryla Rodowicz wspominała, że po wypiciu Coca-Coli (rzadkość w PRL!) przez tydzień nalewała do niej herbatę i chodziła z nią na próby – „dla lansu”. Anna Jantar robiła to samo. A jak już wszystkie lokale się zamykały – towarzystwo udało się do knajpy zwanej potocznie Ściekiem (klubu filmowca).
Opole, Sopot, Zielona Góra
W PRL-u nikt nie robił kariery całkowicie niezależnie od władzy. Wyjazd do USA? Tylko za zgodą partii. Występ w Opolu czy Sopocie? Często okupiony wcześniejszym „pokłonem” w Zielonej Górze na Festiwalu Piosenki Radzieckiej. Każdy musiał się trochę nagiąć.
Ale artyści potrafili się odgryźć. Gdy Zbigniew Wodecki został zaproszony na „radziecki” festiwal, poprosił znajomego lekarza o założenie gipsu na zdrowy kciuk. Oficjalna wersja: nie może grać na skrzypcach. Władza: „To zaśpiewaj coś”. Wodecki: „Mam tylko jeden numer – amerykański”. I tak zamiast wystąpić, usiadł na widowni, a partia została ograna w swoim własnym teatrze.
PRL bez filtrów
Choć dziś wspomnienia o życiu artystycznym PRL-u bywają podkoloryzowane, prawda jest taka, że był to świat skrajności. Pomiędzy kiepską wódką a wybitną poezją, między polewaczką a afiszem, istniał świat ludzi, którzy potrafili łączyć ogromny talent ze skandalicznymi zachowaniami. Czasem robili to ku uciesze tłumów, czasem ku rozpaczy milicji.
Dziś wiele z tych postaci przeszło do legendy – nie tylko jako artyści, ale jako postacie z anegdot, które z równą mocą śmieszą i wzruszają. To trochę jak z PRL-em – im dalej od niego jesteśmy, tym bardziej przypomina film, którego nikt nie wyreżyserował. Ale za to wszyscy do niego chcą wracać.
Bibliografia
- Koper S., PRL Po godzinach. Celebryci, luksusy, obyczaje, Warszawa 2022.
- Koper S., Życie towarzyskie elit PRL, Warszawa 2014.
- https://encyklopediateatru.pl/artykuly/235731/spatif-w-warszawie-bohema-ktora-wziela-sie-z-biedy
- https://www.kameralnarestauracja.pl/pl/historia
- https://www.onet.pl/styl-zycia/oludziach/knajpy-w-prl-maklakiewicz-aktorzy-prl-jak-umarl-maklakiewicz-rejs-piwowski/9mec9m4,30bc1058
- https://www.polskieradio.pl/10/5566/artykul/3018064,spatif-kolorowe-i-barwne-centrum-stolicy-w-prl