Gerald i Betty Fordowie – polityka owszem, ale miłość przede wszystkim.

W lutym 1948 roku Gerald Ford, wówczas prawnik z Grand Rapids, powiedział Betty Bloomer, z którą się spotykał: „Chciałbym się z tobą ożenić, ale nie możemy się pobrać przed następną jesienią i nie mogę ci powiedzieć dlaczego”. Te tajemnicze słowa zapoczątkowały partnerstwo, które trwało prawie sześćdziesiąt lat. Fundamentami relacji były miłość i wzajemny podziw, ale Geralda i Betty Fordów łączyła także polityczna więź. Wspierali się i nawzajem motywowali przez ćwierć wieku na Kapitolu oraz podczas 895 dni w Białym Domu, gdy byli Pierwszą Parą. Jemu, prezydentowi Stanów Zjednoczonych, w ogóle nie przeszkadzało, że chwilami był w cieniu swojej wyjątkowo niezależnej, odważnej żony.
Z tego artykułu dowiesz się:
Jerry i Betty
Betty Bloomer i Gerald Ford poznali się przez wspólnych znajomych w sierpniu 1947 roku. Ich pierwsze spotkanie miało miejsce w barze Scottie's w centrum Grand Rapids w Michigan. Ona czekała na sfinalizowanie rozwodu z pierwszym mężem, Williamem G. Warrenem. Była ładna, inteligentna, interesująca. Gerald Ford, przez przyjaciół zwany „Jerrym”, był przystojnym i charyzmatycznym prawnikiem. Niedawno zakończył służbę w marynarce wojennej i planował kandydować do Kongresu. Zaiskrzyło. Spotykali się w tajemnicy, aż do zaręczyn w lutym 1948 roku.
Mimo napiętego harmonogramu Jerry zawsze dbał, by jego dziewczyna – później narzeczona - czuła się najważniejsza. Nie była zachwycona jego politycznymi aspiracjami, ale stwierdziła, że bycie żoną kongresmena to nie koniec świata. Nie przypuszczała zapewne, że na tym się nie skończy...
Pobrali się 15 października 1948 roku, kilka tygodni przed listopadowymi wyborami. Ford obawiał się, że konserwatywni wyborcy mogliby nie zaakceptować jego małżeństwa z byłą tancerką, a na dodatek – rozwódką. Odniósł jednak zwycięstwo (rozpoczął pierwszą z trzynastu kadencji!) i wprowadził ukochaną kobietę do trudnego świata polityki.

(Za) blisko Waszyngtonu
Początek małżeństwa Fordów zbiegł się w czasie z początkiem kariery politycznej Jerry’ego. Betty robiła dobrą minę do złej gry. Już podczas pierwszej kampanii zrozumiała, jak wielkie stało przed nią wyzwanie. Nawet na ślub Ford przybył spóźniony, z butami ubłoconymi po spotkaniu z farmerami. Betty zażartowała, że gdyby musiała czekać dłużej, uciekłaby z drużbą. Poczucie humoru nie raz pomagało jej przetrwać najtrudniejsze momenty. A takich w życiu żony kongresmena nie brakowało.
Para doczekała się czwórki dzieci: Mike'a, Jacka, Steve'a i Susan. Gdy Ford pracował w soboty, co zdarzało się aż zbyt często, rodzina towarzyszyła mu w biurze – Betty czytała, a dzieci bawiły się w Statuary Hall na Kapitolu (gdzie w maju 2011 roku odsłonięto nowy pomnik Geralda Forda).
W 1965 roku, gdy Ford został liderem mniejszości w Izbie Reprezentantów, przybyło mu obowiązków. Przez dwieście dni w roku był w podróży, a Betty stała się polityczną słomianą wdową. Sam Ford przyznał: „Dla dzieci była nie tylko matką, ale pod wieloma względami także ojcem”. Zachowywała jednak spokój, pomagało jej poczucie humoru. Gdy pewnego ranka obudziła się i zobaczyła męża leżącego obok niej, zapytała: „Co ty tu robisz?”.

1600 Pennsylvania Avenue
10 października 1973 roku wiceprezydent Spiro Agnew podał się do dymisji z powodu zarzutów o nieopłacenie podatku dochodowego. Prezydent Richard Nixon musiał obsadzić wakat swojego zastępcy. Zasugerowano mi, że idealnym kandydatem byłby Gerald Ford, znany z uczciwości i bezkonfliktowej współpracy z Kongresem. Ford został nominowany przez Nixona 12 października 1973 roku. Po szczegółowym sprawdzeniu przez FBI, został zatwierdzony przez obie izby Kongresu: Senat zagłosował za jego kandydaturą 27 listopada (92-3), a Izba Reprezentantów 6 grudnia (387-35) i jeszcze tego samego dnia Jerry objął urząd wiceprezydenta. Cóż na to Betty? Mogło być znacznie gorzej – co, gdyby został prezydentem?
Konsekwencją opisywanej na łamach „The Washington Post” afery Watergate i związanego z nią kryzysu konstytucyjnego była dymisja prezydenta Richarda Nixona w sierpniu 1974 roku. 9 sierpnia Gerald Ford został prezydentem. Był jedynym człowiekiem na tym stanowisku, który nie został wybrany ani na prezydenta, ani na wiceprezydenta w wyborach powszechnych. W swoim przemówieniu inauguracyjnym, złożył hołd Betty, mówiąc: „Nie jestem dłużny żadnemu mężczyźnie, a tylko jednej kobiecie - mojej ukochanej żonie – gdy podejmuję się tego trudnego zadania”.
Osobowość Betty pomogła zdefiniować nową administrację. Ford dążył do stworzenia „otwartego” Białego Domu, co było dobrze widziane po wszystkich sekretnych aferach Nixona. Często udzielał wywiadów i zapraszał członków Kongresu z obu partii do Gabinetu Owalnego. Betty miała w tym swój udział. Dowiedziawszy się, że personel Białego Domu otrzymał od Patty Nixon instrukcje, by zachowywać się cicho i niepozornie, zachęciła pracowników do do swobodnej rozmowy z Pierwszą Rodziną. Atmosfera wprowadzona przez Fordów była znakomita. Widząc kamerdynera gawędzącego z Jerrym o golfie, Betty ucieszyła się.
W połowie lat 70. wysoka inflacja spędzała Amerykanom sen z powiek, a jej zmniejszenie stało się jednym z głównych celów Geralda Forda - i jego godnym uwagi dziedzictwem - jako prezydenta. Betty jako pierwsza dama dbała o to, by choinka w Białym Domu była prosta, „bez świecidełek i bez cekinów”. Prosiła szefa kuchni o przygotowanie prostych posiłków, takich jak zapiekanki z tuńczyka. Nie szalała w butikach i nie wydawała fortuny na nową garderobę. Jednak będąc gospodynią organizowanych w Białym Domu bankietów, nie zapominała o politycznym znaczeniu tych wydarzeń. Żona sekretarza stanu Henry'ego Kissingera mówiła: „Betty potrafi stworzyć atmosferę ciepła i relaksu bez utraty należytej powagi - a to trudna do osiągnięcia równowaga”.
Gdy gratulowano Betty „awansu” jej męża, początkowo mówiła, że „kondolencje byłyby bardziej na miejscu”. Odnalazła się jednak jako pierwsza dama. Spędzała z Jerrym więcej czasu niż w czasach, gdy był kongresmenem. Czuła się potrzebna, a spotkania z Amerykanami dawały jej dużą satysfakcję. „Ci ludzie wiedzieli, że niczym się od nich nie różnię, po prostu los postawił mnie w takiej sytuacji” - mówiła.
W 1975 roku napływ emigrantów z Wietnamu Południowego wywołał falę protestów, które Fordowie uznali za „haniebne i nieamerykańskie”. Aby zademonstrować humanitarną postawę, Betty odwiedziła ośrodek dla uchodźców w Kalifornii. Gerald cenił instynkt polityczny swojej żony, jednak nie zawsze zgadzał się z nią w stu procentach, a nawet jeśli on gotów był w jakiejś kwestii ustąpić (nie bez powodu Betty rozpoczynała dyskusję, gdy już zasypiał i na wiele się zgadzał, by po prostu móc zasnąć), Partia Republikańska często z Pierwszą Damą wojowała. Betty miała liberalne poglądy w wielu kwestiach społecznych. Wspierając poprawkę o równych prawach kobiet (ERA), kontrolę broni i prawo do aborcji. Podczas wywiadu w programie „60 Minutes” w 1975 roku skomentowała legalizujące aborcję orzeczenie Sądu Najwyższego z 1973 roku jako „wspaniałą decyzję”, co wywołało oburzenie konserwatystów. Zaczęła się obawiać, że jej odwaga może zaszkodzić Jerry’emu podczas walki o drugą, tym razem pełną kadencję. I rzeczywiście, w 1976 roku Gerald Ford przegrał z kandydatem Demokratów, Jimmym Carterem, a na nową gwiazdę Republikanów wyrastał bardziej zachowawczy Ronald Reagan. Choć przegrana miała gorzki smak, Jerry wcale nie uważał, że to koniec świata. Jako prezydent nie był ani szczególnie kontrowersyjny (choć niektórzy wytykają mu zbyt łagodne potraktowanie Nixona), ani nie miał na koncie wielu zasług. Natomiast Betty w czasie jego prezydentury była drugą najlepiej ocenianą Pierwszą Damą od czasu Eleonory Roosevelt – a to nie lada wyczyn. Do dziś w podobnych zestawieniach Betty Ford zajmuje wysokie pozycje.
Po opuszczeniu Białego Domu w styczniu 1977 roku Fordowie zamieszkali w słonecznej Kalifornii. Gerald pisał książki i prowadził gościnne wykłady na uczelniach. Z czasem połączyła go serdeczna przyjaźń z... Jimmym Carterem. Betty natomiast miała swoją misję i już będąc z dala od Waszyngtonu dokonała naprawdę wiele.
Interesują Cię biografie Pierwszych Dam?

Na dobre i na złe
Będąc opoką swojego męża, Betty Ford prowadziła własne walki. W 1964 roku doznała naciągnięcia nerwu po lewej stronie szyi, co doprowadziło do dwutygodniowej hospitalizacji. Stan ten spowodował skurcze mięśni i neuropatię. Betty zażywała silne leki przeciwbólowe, od których dość szybko się uzależniła. Zdarzało się, że brała 20 tabletek dziennie, a zgodą lekarza (!) popijała je alkoholem. Ciągoty do alkoholu stopniowo zmieniały się w poważny problem. W 1978 roku, po rodzinnej interwencji, zgłosiła się na odwyk.
We wrześniu 1974 roku, tuż po tym, jak Gerald Ford został prezydentem, u Betty zdiagnozowano raka piersi. 28 września przeszła radykalną mastektomię. Mąż był przy niej przez cały czas, odkładając na bok prezydenckie obowiązki. Czuł dumę, gdy Betty opowiadała o swojej chorobie. Jej odwaga i otwartość wpłynęły na zwiększenie świadomości Amerykanek na temat nowotworu i zachęciły kobiety do zgłaszania się na mammografię – zjawisko to opisywano jako „Betty Ford blip”.
Pokonawszy raka i uzależnienia, Betty miała siłę, by zmieniać świat. Jerry wspierał ją na każdym kroku, niezmiennie podziwiając determinację i energię ukochanej kobiety. W 1982 roku była Pierwsza Dama założyła Betty Ford Center – ośrodek leczenia uzależnień. Pomoc znalazło tam wielu Amerykanów, w tym wielkie sławy jak Elizabety Taylor czy Liza Minnelli. W czasie kryzysu HIV/AIDS, gdy Nancy i Ronald Reaganowie milczeli, Betty i Gerald Ford zabierali głos. Zawsze razem, nie tylko patrząc sobie w oczy, ale też spoglądając w tym samym kierunku.
Gerald Ford zmarł 26 grudnia 2006 roku. Betty dołączyła do niego 8 lipca 2011 roku.

Źródła:
- https://www.damosfera.pl/betty-ford-nigdy-nie-wiesz-na-co-cie-stac-dopoki-nie-musisz-tego-zrobic/
- https://www.historynewsnetwork.org/article/the-partnership-of-betty-and-gerald-ford
- https://www.fordlibrarymuseum.gov/the-fords/betty-ford/biography