Z fabryk samochodów do fabryk narkotyków – brutalna metamorfoza Detroit

Detroit – niegdyś symbol postępu, innowacji i amerykańskiego snu, dziś kojarzone z opuszczonymi fabrykami i wyludnionymi dzielnicami. Jak stolica motoryzacji przeszła drogę od metropolii przyszłości do miasta widma? Jak miasto Forda, Chryslera i General Motors, mogło paść ofiarą przemysłowej monokultury? I dlaczego nie może się podnieść po upadku?
Gdzieś, między jeziorami
Historia Detroit rozpoczęła się 24 lipca 1701 roku, gdy francuski odkrywca Antoine de la Mothe Cadillac założył Fort Pontchartrain du Détroit – strategiczny punkt handlowy nad rzeką o tej samej nazwie. Nazwa „détroit" po francusku oznacza „cieśninę” i doskonale opisywało to geograficzne położenie osady wciśniętej między jeziora Erie i Huron. Przez kolejne półtora wieku Detroit pozostawało niewielkim miastem handlowym, przechodząc z rąk francuskich w brytyjskie, by w 1796 roku ostatecznie stać się częścią młodych Stanów Zjednoczonych.
Prawdziwy przełom nastąpił w XIX wieku. Detroit, dzięki położeniu nad Wielkimi Jeziorami, stało się istotnym węzłem transportowym. W 1825 roku Kanał Erie połączył miasto z Nowym Jorkiem i Atlantykiem. To otworzyło nowe możliwości handlowe. Detroit rozwijało się jako centrum produkcji statków, pieców, wagonów kolejowych i cygar. W połowie XIX wieku było także ważnym przystankiem dla Underground Railroad – tajnej sieci pomagającej uciekającym niewolnikom w dotarciu do Kanady.
Pod koniec stulecia Detroit liczyło już ponad 285 000 mieszkańców. Lokalną społeczność tworzyli przede wszystkim imigranci europejscy – głównie przybysze z Niemiec oraz Irlandii. Druga fala imigracyjna to Polacy, Włosi, Grecy i Belgowie. Przemysł kwitł (za sprawą Polaków – przede wszystkim przemysł browarniczy), ale nikt jeszcze nie spodziewał się, że to właśnie tam powstanie epicentrum rewolucji motoryzacyjnej.
Złoty wiek
To, co najlepsze w historii Detroit, zaczęło się w 1903 roku, gdy Henry Ford założył Ford Motor Company. Jednak dopiero wprowadzenie w 1913 roku taśmy montażowej w fabryce Highland Park zmieniło wszystko. Model T, produkowany w systemie linii montażowej, zrewolucjonizował świat amerykańskiej motoryzacji. Ford udowodnił, że samochód (wówczas częściej używano słowa „automobil”) nie musi być luksusem dla bogatych – może stać się dostępny dla przeciętnego zjadacza chleba.
Co więcej, Ford wprowadził w 1914 roku całkiem atrakcyjną dniówkę – pięć dolarów za osiem godzin pracy. Było to dwukrotnie więcej, niż wynosiła ówczesna średnia krajowa. Zakładając, że roczny Model T kosztował 260 dolarów, pracownik fabryki mógł go kupić za gotówkę po 2 miesiącach pracy.
Tysiące ludzi przybywały do Detroit niczym do ziemi obiecanej, w poszukiwaniu dobrobytu. Miasto znów stało się magnesem dla imigrantów z Europy, a później dla Afroamerykanów z Południa, uciekających przed segregacją rasową i biedą Południa. W okresie Wielkiej Migracji (1910-1970) populacja czarnoskórych mieszkańców Detroit wzrosła z 6000 do ponad 660 000.
Lata 20. XX wieku to złota era. Detroit nazywano „Paryżem Zachodu” – powstawały wspaniałe wieżowce w stylu Art Deco, teatry i hotele. Fisher Building, Guardian Building, Fox Theatre – to prawdziwe perły architektury, zachwycające do dziś. Miasto rozrastało się w zawrotnym tempie. Do Forda dołączyły kolejne potęgi – General Motors założone przez Williama C. Duranta w 1908 roku i parę lat później działające już pełną parą, oraz Chrysler Corporation założona przez Waltera Chryslera w roku 1925. „Wielka Trójka” motoryzacji kontrolowała nie tylko Detroit, ale kształtowała całą amerykańską gospodarkę.
II wojna światowa przyniosła kolejny boom. Detroit stało się „Arsenałem Demokracji”, produkując czołgi, bombowce i amunicję. Fabryki pracowały na trzy zmiany, a miasto osiągnęło szczyt swojej świetności. W 1950 roku Detroit było czwartym pod względem wielkości miastem Ameryki z populacją 1,85 miliona mieszkańców. Co piąty Amerykanin pracował w przemyśle motoryzacyjnym lub branżach z nim powiązanych. Robotnik w fabryce samochodowej mógł kupić dom, utrzymać rodzinę i wysłać dzieci na studia. To wręcz definicja „American dream” – amerykańskiego snu o prosperity.

Miasto widmo
Przez kilka dekad miasto omal nie zachłysnęło się własnym sukcesem. Nikt nie myślał, że Detroit mogłoby upaść. A jednak.
Pierwsze symptomy nadchodzącego upadku pojawiły się już w latach 50. Białe rodziny z klasy średniej masowo opuszczały Detroit, wybierając rozrastające się przedmieścia. Zjawisko „white flight” nasiliło się po zamieszkach rasowych w 1943 roku i osiągnęło apogeum po serii incydentów z 1967 roku, kiedy przez pięć dni miasto płonęło. Zginęły wówczas 43 osoby, tysiące zostały rannych, a całe dzielnice zostały zrujnowane.
Napięcia rasowe były tylko częścią problemu. Prawdziwym zabójcą okazała się monokulturowa zależność od jednej branży. Kiedy w latach 70. kryzys naftowy uderzył w przemysł motoryzacyjny, Detroit nie miało planu awaryjnego. Japońskie samochody – mniejsze, tańsze i bardziej ekonomiczne – podbiły amerykański rynek. „Wielka Trójka” traciła kolejne punkty procentowe udziału w rynku. Fabryki zamykały się jedna po drugiej, zostawiając tysiące ludzi bez pracy.
Automatyzacja produkcji dodatkowo zmniejszyła zapotrzebowanie na pracowników. W 1950 roku w Detroit pracowało w branży motoryzacyjnej 220 000 osób. Dwadzieścia lat później – o ponad połowę mniej, a deindustrializacja postępowała. Miasto wpadło w spiralę: spadek zatrudnienia oznaczał mniejsze wpływy z podatków, co prowadziło do cięć w usługach publicznych, co z kolei skłaniało kolejnych mieszkańców do ucieczki. Poziom przestępczości rósł – w latach 80. i 90. Detroit regularnie zajmowało czołowe miejsca w rankingach najbardziej niebezpiecznych miast Ameryki.
Ostateczny cios przyszedł w 2008 roku podczas kryzysu finansowego. General Motors i Chrysler stanęły na krawędzi bankructwa i przetrwały tylko dzięki federalnemu wsparciu. Sytuacja finansowa miasta była, delikatnie mówiąc, dramatyczna. 18 lipca 2013 roku Detroit ogłosiło upadłość. Spośród wszystkich amerykańskich miast-bankrutów, było największe. Ale czy można było cokolwiek zrobić, gdy dług wynosił 18-20 miliardów dolarów? Z 1,85 miliona mieszkańców w 1950 roku, do 2010 roku pozostało ledwie 713 000.
Stan Michigan w ogóle nie ma ostatnio dobrej passy. Kryzys dotknął miasto Flint, znane z fabryk General Motors, swoje problemy ma Dearborn, późniejsza siedziba Ford Motor Company.
Jednak to upadek Detroit jest zjawiskiem najbardziej przejmującym. Krajobraz miasta to ponure memento. Monumentalna stacja kolejowa Michigan Central – kiedyś symbol postępu i wielkich nadziei dla przyjezdnych, dziś ruina. Packard Plant – rozległy kompleks fabryczny rozciągający się na ponad pół kilometra, kompletnie opuszczony. Całe dzielnice wyglądają jak po apokalipsie – domy porosłe chwastami, z wybitymi oknami i zapadniętymi dachami. Z około 380 000 budynków w mieście, ponad 78 000 stoi pustych. Dopełnieniem ponurego pejzażu są obozowiska bezdomnych.
Ostatnie lata przynoszą delikatne oznaki odrodzenia. W centrum pojawiają się hipsterskie kawiarnie, jak Anthology Coffee. Detroit Artists Market oferuje bliskie spotkania ze sztuką. Fox Theatre jeszcze istnieje. Młodych przedsiębiorców przyciągają do miasta niskie ceny nieruchomości. Ford kupił i odrestaurował Michigan Central Station, planując stworzyć tam centrum innowacji. Dan Gilbert, miliarder z Quicken Loans, zainwestował miliardy w rewitalizację śródmieścia.
Jednak rewitalizacja i gentryfikacja dotyczą głównie centrum. A poza Midtown? Tam nie ma kawy, sztuki, kultury. „W Detroit właściwie nie ma już kin, no więc k***a… Ludzie podpalają najbliższy pusty dom i zasiadają na swojej pieprzonej werandzie. Piją najtańszego sikacza, rozpalają grilla i się cieszą, bo to świetna, k***a, rozrywka” – czytamy w relacji znanego reportera, Charlie'ego LeDuffa. Większość dzielnic wciąż tonie w beznadziei. Prawie 40% mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa. Wielu nie ma siły wyrwać się ze swoich ruder – łatwiej sięgnąć po fentanyl.
Historia Detroit przypomina, że żadne miasto, nawet to, które wydaje się niezniszczalne, nie jest odporne na konsekwencje napięć społecznych, zaniedbań urbanistycznych, korupcji czy stawiania wszystkiego na jedną industrialną kartę.
Jak nazwisko „Rockefeller” stało się synonimem bogactwa? Poznaj historię.
Źródła
- https://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_of_Metro_Detroit
- https://en.wikipedia.org/wiki/History_of_Detroit
- https://en.wikipedia.org/wiki/Demographic_history_of_Detroit
- https://en.wikipedia.org/wiki/Ethnic_groups_in_Metro_Detroit
- https://s.wayne.edu/eld/digital-stories/germantown-and-greektown/
- https://www.michigandaily.com/uncategorized/detroits-immigration/
- https://depts.washington.edu/moving1/Michigan.shtml
- https://histmag.org/Detroit-jak-bankrutowal-symbol-amerykanskiego-przemyslu-22738