Kobiety w centrum świata. Dlaczego jesień na wsi należała właśnie do nich?

Jesień kojarzy nam się dziś z kubkiem gorącej herbaty, kocem i serialem, który wciąga na długie wieczory. Ale jeszcze nie tak dawno temu, w wiejskich gospodarstwach naszych babć i prababć, była to pora największego ruchu – i to dosłownie. Kiedy plony wypełniały sady i pola, trzeba było działać. Nie było miejsca na rozleniwienie, ale też nie brakowało wspólnoty, zabawy i duchowej refleksji. Wyrusz w podróż po barwnej, choć często błotnistej i mglistej jesieni na tradycyjnej polskiej wsi.
- Zamiast koca – kopce ziemniaków i beczki z kapustą
- Kobieca robota i magia długich wieczorów
- „Woła wrzesień, że już jesień”
- Gdy mgła siada na polach – pora na wróżby i zadumę
- Pogoda prawdę Ci powie
- Zima za rogiem
- Bibliografia
Zamiast koca – kopce ziemniaków i beczki z kapustą
Choć przyroda jesienią zamiera, na dawnej wsi dopiero wtedy życie nabierało tempa. Wrzesień i październik to kulminacja prac rolnych – trzeba było zebrać wszystko, co urosło przez lato. Do spiżarni trafiały jabłka, śliwki, gruszki, marchew i cebula, a całe rodziny wyruszały na wykopki. Pomagali sąsiedzi, dzieci, dziadkowie – nikt nie stał z boku. Praca była ciężka, ale towarzyszyła jej radość i poczucie sensu. Nawet zmęczenie smakowało inaczej, gdy kończyło się pieczeniem ziemniaków w popiele.
Równolegle z pracą na polach, trwały gorączkowe przygotowania w domach. Kiszenie kapusty, suszenie grzybów, smażenie powideł – to wszystko działo się w atmosferze zbiorowej wspólnoty. Kiszenie kapusty nie mogło obyć się bez żartów, śmiechu i… deptania jej bosymi stopami w beczkach. A to przecież dopiero początek długiego sezonu jesiennych domowych rytuałów.
Kobieca robota i magia długich wieczorów
Jesienne wieczory nie były nudne. Wręcz przeciwnie – domy wypełniały się rozmowami, śpiewem i... pierzem. Darcie pierza (znane też jako „pierzaki” lub „skubaczki”) było nie tylko praktyczną koniecznością – z pierza szyto potem kołdry, poduszki i beciki – ale i okazją do spotkań. Kobiety zbierały się razem, darły, przędły, haftowały, a przy okazji wymieniały wieści i plotki. Często towarzyszyły temu opowieści o duchach, stare legendy i... wróżby miłosne.
Właśnie jesienią młode dziewczęta szykowały swoje wiano. Pod czujnym okiem matek i ciotek szyły, haftowały, przędły nici i tkały płótna. Wszystko, co miało przydać się po ślubie, powstawało właśnie teraz. Jesień była zatem czasem, w którym kobiety przejmowały domową przestrzeń – nie tylko fizycznie, ale i symbolicznie. Ich praca i energia spajały całą społeczność.
Przeczytaj również: Staropolskie zioła, które działały lepiej niż Tinder – poznaj sekrety prababek!
„Woła wrzesień, że już jesień”
Mimo ogromu pracy, jesień to także czas zabaw. Wrzesień i październik były tradycyjnie okresem, kiedy odbywało się najwięcej wesel. Dlaczego? Bo spiżarnie były pełne, pogoda jeszcze nie zniechęcała do podróży, a rola – chwilowo – nie wymagała tylu zabiegów. Huczne biesiady rozbrzmiewały muzyką i śmiechem, często przez kilka dni. Było co jeść, czym częstować i z czego się cieszyć.
Ale nawet codzienne prace miały w sobie elementy święta. Wspólne wykopki czy szatkowanie kapusty stawały się okazją do integracji całych wsi. Spotykano się, pomagano sobie nawzajem, a praca przebiegała szybciej i lżej.

Gdy mgła siada na polach – pora na wróżby i zadumę
Jesień niosła też ze sobą czas refleksji i duchowego wyciszenia. Końcówka października i listopad to okres wspominania zmarłych. Uroczystości Wszystkich Świętych i Zaduszek były obchodzone z wielkim szacunkiem i spokojem. Wierzono, że dusze zmarłych wracają na ziemię – zapalano więc świece, modlono się i wspominano tych, którzy odeszli.
Ale listopad miał też swoją lżejszą stronę – pełną magii i wróżb. Podczas Katarzynek (25 listopada) i Andrzejek (29 listopada) młode dziewczęta próbowały dowiedzieć się, jak potoczy się ich przyszłość. Lano wosk, zaglądano pod poduszkę, przysłuchiwano się szczekaniu psów. Trudno dziś w to uwierzyć, ale te wróżby traktowano całkiem poważnie.
Pogoda prawdę Ci powie
Dla wiejskich gospodarzy jesień była także czasem bacznej obserwacji przyrody. To wtedy padały prognozy zimy – na podstawie mgieł, przymrozków czy zachowania ptaków. Stąd wiele przysłów, które dziś mogą się wydawać poetyckimi ciekawostkami, miały kiedyś bardzo praktyczne znaczenie. „Gdy jesień zamglona, zima zaśnieżona” – to nie była metafora, ale wskazówka. Albo: „Październik ze śniegiem przybieży, na wiosnę długo śnieg na polach leży”.
Obserwacje natury i przekazy pokoleniowe tworzyły kalendarz życia codziennego. Święto Matki Boskiej Siewnej (8 września) było momentem, kiedy kończono siew zbóż ozimych. Wcześniej gospodarz musiał poświęcić pług i pola, by zapewnić sobie urodzaj w przyszłym roku. Rytuały, wiara i praktyka codziennego życia łączyły się w spójny system, którego dziś już prawie nie znamy.
Zima za rogiem
Kiedy kończyły się wykopki, a pola pustoszały, życie stopniowo przenosiło się do domów. Zaczynał się czas adwentu, a wraz z nim przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Trzeba było wybielić ściany, wymłócić zboże, uszyć nowe koszule, naprawić buty. Choć praca nadal trwała, to miała już zupełnie inny charakter – bardziej spokojny, wewnętrzny, przygotowujący nie tylko dom, ale i serce na to, co nadchodziło.
Jesień była więc czymś więcej, niż tylko porą roku. Była zamknięciem cyklu i jednocześnie preludium do nowego początku. Pełna barw, smaków, zapachów i emocji – nie tylko tych związanych z pracą, ale i z byciem razem. Może więc warto, pijąc dziś herbatę pod kocem, przypomnieć sobie o tych, którzy właśnie o tej porze roku śmiali się przy pierzu, kisili kapustę i wróżyli miłość z kształtu wosku?
Bibliografia
- Ogrodowska B., Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2007.
- https://nikidw.edu.pl/wola-wrzesien-ze-juz-jesien-zwyczaje-jesienne-w-tradycyjnym-gospodarstwie/
- https://www.polskieradio.pl/8/478/Artykul/1538430,Jesien-na-wsi-czas-dostrzegania-innych-ludzi