Śmiali się z niej w trakcie koncertu. Ona myślała, że to owacje

Gdy inne primadonny dbały o każdy dźwięk, ona z niezwykłą pewnością siebie mijała większość z nich. A jednak to właśnie Florence Foster Jenkins - amerykańska dziedziczka o wielkim sercu i jeszcze większej charyzmie - zdobyła rozgłos, o jakim wiele utalentowanych śpiewaczek mogło tylko marzyć. Jej historia to nie żart, lecz opowieść o kobiecie, która przez całe życie odmawiała ustawienia się w szeregu. I właśnie dlatego stała się legendą.
- Narodziny gwiazdy
- Fałszywy śpiew, prawdziwe emocje
- Królowa piór, cekinów i (niezamierzonej) komedii
- Carnegie Hall: triumf i klęska
- „Boska Florence”, której nie da się zapomnieć
- Bibliografia
Narodziny gwiazdy
Florence Foster Jenkins dorastała w zamożnej rodzinie, w której muzyka była czymś naturalnym, ale kariera artystyczna - już niekoniecznie. Jako dziewczynka szybko zakochała się w fortepianie i występowała na lokalnych uroczystościach, a nawet w Białym Domu. Marzyła o studiach wokalnych w Europie, lecz jej ojciec uznał pomysł za młodzieńczą fanaberię nastolatki. Ten brak wsparcia paradoksalnie tylko ją wzmocnił. Kilka lat później, po nieudanym małżeństwie i rozczarowaniach życiowych, Florence zrozumiała, że jeśli chce realizować swoje ambicje, będzie musiała znaleźć na to własną drogę.
Los dał jej tę szansę dopiero po śmierci ojca, kiedy odziedziczyła znaczny majątek. Stała się wtedy niezależna finansowo i mogła swobodnie wejść w świat nowojorskiej socjety. Nie była dziewczyną z aspiracjami - była kobietą z jasno zdefiniowanym planem. Zainwestowała w lekcje śpiewu, otoczyła się artystycznym środowiskiem i zaczęła organizować prywatne koncerty, w których sama grała główną rolę. Motywowała ją nie tylko pasja, ale i przekonanie, że marzeń nie porzuca się tylko dlatego, że ktoś kiedyś w nas nie uwierzył.
Fałszywy śpiew, prawdziwe emocje
Gdy Jenkins stanęła pierwszy raz przed słuchaczami, stało się jasne, że technicznie nie ma nic wspólnego z wybitnymi sopranistkami swoich czasów. Jej śpiew nie trzymał ani tonacji, ani rytmu, a głos łamał się w najmniej odpowiednich momentach. Każda próba zaśpiewania koloraturowej arii była dla niej jak spacer po linie - tylko że lina nie istniała. Akompaniatorzy ratowali sytuację, zmieniając tempo według jej intuicyjnych, zupełnie nieprzewidywalnych decyzji.
A jednak artystka nie czuła za grosz żenady. Była w tym odwaga i pewna rodzaj niezamierzonego uroku. Florence śpiewała z takim oddaniem, jakby nic nie mogło zachwiać jej pewnością, że brzmi wspaniale. Publiczność czasem chichotała, czasem jawnie się śmiała, ale ona brała to za oznakę zachwytu albo - jak lubiła powtarzać - „profesjonalną zazdrość”. To właśnie szczerość i kompletny brak dystansu sprawiły, że Jenkins stała się fenomenem. Jej koncerty nie były już tylko wydarzeniem muzycznym - były spektaklem, którego nikt wcześniej nie widział.
Przeczytaj również: Okaleczony, by śpiewać. Jak Farinelli zapłacił za boski głos własną męskością.
Królowa piór, cekinów i (niezamierzonej) komedii
Florence tworzyła scenę na własnych zasadach. Wymyślne stroje dekorowała piórami, brokatem i kwiatami, tworząc kostiumy bardziej teatralne niż te, które noszono na prawdziwych operowych scenach. Publiczność uwielbiała, gdy na bis wykonywała hiszpańską piosenkę „Clavelitos”, rzucając w widownię goździkami z wiklinowego kosza. Z czasem rzucała nie tylko kwiatami, ale i koszem, a nawet kastanietami, jeśli zabrakło jej rekwizytów. Jej pianista, Cosmé McMoon, cierpliwie zbierał wszystko z podłogi, przygotowując florystyczny arsenał do kolejnego bisu.
W tym teatralnym przepychu nie było wyrachowania - była szczera radość. Jenkins czerpała z występów energię, której brakowało jej w życiu prywatnym. Dzięki własnemu stowarzyszeniu Verdi Club mogła organizować koncerty na swoich warunkach, zapraszając wyłącznie osoby, które ją wspierały lub przynajmniej…nie zamierzały jej zawstydzać. Właściwie stworzyła sobie bezpieczną przestrzeń, w której mogła być artystką, jaką chciała być. Nawet jeśli śpiewać nie potrafiła - potrafiła dawać ludziom prawdziwe emocje.

Carnegie Hall: triumf i klęska
W 1944 roku, w wieku 76 lat, Jenkins zdecydowała się na to, czego domagała się od niej publiczność od lat: występ w słynnej Carnegie Hall. Koncert stał się sensacją. Bilety rozeszły się w kilka godzin, a kolejka przed wejściem ciągnęła się aż na ulicę. Na widowni zasiedli znani kompozytorzy, aktorzy, muzycy - wszyscy chcieli zobaczyć gwiazdę, która potrafiła zgromadzić tłumy, mimo że śpiewała gorzej, niż ktokolwiek inny.
Występ był niezapomniany, pełen energii i niezamierzonego komizmu. Jednak po raz pierwszy w karierze Jenkins nie miała kontroli nad tym, kto zasiada na widowni. Następnego dnia ukazały się recenzje, z których żadna nie pozostawiła złudzeń: krytycy byli bezlitośni. Dla Florence, która wierzyła w swój talent przez całe życie, musiał to być bolesny cios. Kilka dni później doznała ataku serca, a miesiąc później zmarła. Jej ostatni koncert był jednocześnie jej największym triumfem - i jej osobistą tragedią.
„Boska Florence”, której nie da się zapomnieć
Dziś Jenkins jest ikoną kultury popularnej, symbolem niezamierzonego artyzmu i dowodem na to, że pasja może zwyciężyć każde ograniczenie. Jej historia nie jest jedynie historią śmieszności i braku samokrytycyzmu: jest przypomnieniem, że marzenia nie muszą być doskonałe, aby miały wartość same w sobie. W świecie, w którym nieustannie ocenia się kobiety - ich wygląd, głos, wybory - Florence miała odwagę robić to, co kochała, nie prosząc nikogo o pozwolenie.
Jej życie pokazuje też coś jeszcze: że czasem warto odłożyć na bok perfekcję i zaufać własnej radości tworzenia. Jenkins nie była (łagodnie rzecz ujmując) wielką śpiewaczką, ale była wielką osobowością. I może właśnie dlatego zapamiętano ją lepiej niż wiele ówczesnych gwiazd opery. To opowieść o kobiecie, która - choć śpiewała źle - miała odwagę śpiewać głośno.
Bibliografia
- Martin N., Rees J., Florence Foster Jenkins: The biography that inspired the critically-acclaimed film, Nowy Jork 2016.
- https://www.carnegiehall.org/Explore/Articles/2020/07/09/Remembering-Florence-Foster-Jenkins
- https://www.newyorker.com/magazine/2016/08/22/florence-foster-jenkins-and-morris-from-america-reviews
- https://www.polskieradio.pl/8/3669/artykul/1655869,za-co-kochamy-najgorsza-spiewaczke-swiata