Kochał ją całe życie, a mimo to cały czas zdradzał. Małżeństwo Tuwima

Pokochali się od pierwszego wejrzenia. I chociaż wydawało się, że dzieliło ich wszystko – od pochodzenia, po temperament, przeżyli ze sobą wiele cudownych lat, kiedy rozdzieliła ich śmierć poety. A mimo to Tuwim nie stronił od romansów. Niektóre z nich były skandaliczne.
Z tego artykułu dowiesz się:
Siedem lat oczekiwania
Julian Tuwim zakochał się w Stefani Marchwównie w wieku 17 lat – wystarczyło jedno spojrzenie na łódzkiej Piotrkowskiej. Od tamtej pory wiedział, że to ta jedyna. „Miłość od pierwszego wejrzenia to oszczędność czasu” – żartował po latach. Choć uczucie buchnęło jak ogień, droga do ślubu trwała aż siedem lat, podczas których poeta starał się oczarować dziewczynę. Spotykali się na wakacjach w Inowłodzu, miejscowości położonej w okolicy Tomaszowa. W wierszu „Przy okrągłym stole” Tuwim po latach pisał: „a może byśmy tak Najmilsza/wpadli na dzień do Tomaszowa?”.
Pragnął oczarować ukochaną swoimi wierszami i listami. Sam nie czuł się zbyt pewnie, miał ogromne kompleksy – szczególnie z powodu „myszki”, czyli dużego znamienia na twarzy. Podobno jego matka uważała, że to znamię to urok i próbowała je bezskutecznie wybawić różnymi sposobami, także stosując czary. Tuwim nie czuł się akceptowany, do końca życia był pełen lęków, neuroz i niepewności. Mimo to Stefania – piękna, dystyngowana, o urodzie porcelanowej lalki – oddała mu serce. Pobrali się w 1919 roku. „Byłem niczym. A ty – cudowna, kwitnąca, oddałaś mi swoje życie” – pisał poeta w jednym z listów do żony.
Więcej o skandalach i romansach polskich pisarzy przeczytasz tutaj.
On – ogień, ona - woda
Ich relacja była pełna kontrastów. On: błyskotliwy, emocjonalny, dusza warszawskich salonów. Ona: milcząca, nieprzenikniona, nieco chłodna – według niektórych wręcz „zasznurowana”. I choć wydawali się z innych światów, trwali ze sobą przez wiele, wiele lat.
Tuwim pisał do niej: „najmilsza Stefusiu, Stefulinko, Stefeczko przepiękna, Fifciu moja!”, a w wierszach oddawał jej hołd: „Ave Stefania, gratiae plena!”. Dla niej uczył się, pisał, żył. A jednak, jak mówił: „wierność to coś jak swędzenie z zakazem drapania” – i pojawiały się plotki o romansach po obu stronach.
Mimo pozorów ideału, ich związek był pełen wyzwań. Tuwim zmagał się z agorafobią, depresją, uzależnieniem od alkoholu. Stefania trwała przy nim, zarządzała ich życiem, była jego opoką. A on – choć narzekał na jej rozrzutność – wszystko jej wybaczał.

Emigracja w czasie wojny
Wojna rzuciła ich w świat. Przez Rumunię, Paryż, Brazylię aż po USA – przemieszczali się, tułali, przeżywali. Stefania – jak zawsze opanowana – trzymała ich wspólny świat w ryzach. To w czasie emigracji Tuwim odzyskał literacką siłę, pisząc m.in. „Kwiaty polskie”.
Po powrocie do Polski zamieszkali w willi w Aninie. Choć poeta nic już wielkiego nie napisał, jako para nadal trwali w swoim rytmie. Adoptowali dziewczynkę – Ewę, którą pokochali jak własne dziecko. Tuwim zmarł w Zakopanem w 1953 roku. Ostatnie zdanie, które zapisał, miało w sobie i żart, i ślad lęku: „Dla oszczędności polecam zgaście światłość wiekuistą, gdyby mi miała kiedyś zaświecić”. Stefania przeżyła go o 40 lat.
Źródła
- Urbanek M., Tuwim. Wylękniony bluźnierca, Iskry, Warszawa 2011
- Piątkowska M., Żony poetów, Świat Książki, Warszawa 2015.
- https://culture.pl/pl/tworca/julian-tuwim