Serce nie sługa - mężczyźni w życiu Maryli Rodowicz
Opublikowano: 12.11.2024 r., 15:51
Maryla Rodowicz to żywa legenda, niekwestionowana ikona polskiej estrady. Jej kariera trwa od kilku dekad. Energia, charyzma, nieco ekscentryczności i dziesiątki przebojów, jak „Małgośka” czy „Niech żyje bal” sprawiły, że Maryla pozostaje jedną z najważniejszych polskich artystek. Jej największe hity to te ze słowami Agnieszki Osieckiej, z którą łączyła ją wieloletnia przyjaźń. Obie panie były kochliwe. Jedna o uczuciach pisała, druga – śpiewała. Maryla miała słabość do mężczyzn, także do zajętych. Nie bała się kontrowersji, skandali, komplikacji. Była gotowa na romantyczne przygody i życiowe wyzwania. Cóż, serce nie sługa.
Życie uczuciowe Maryli Rodowicz to materiał na książkę lub film. Nie było nudno. Bywało za to burzliwie. Niektórymi romansami artystki żyła cała Polska.
Będąc studentką AWF, Maryla nawiązała krótką, ale pamiętną relację z muzykiem Grzegorzem Pietrzykiem. Czar szybko prysł, a dziewczyna zwróciła uwagę na czeskiego muzyka i producenta Františka Janečka. Eks nie dawał za wygraną. Gdy Maryla spędzała Wielkanoc w górach z nowym ukochanym i swoją mamą, między zakochanymi w Maryli mężczyznami doszło do (kolejnej już) scysji. Przyszła gwiazda zdecydowała się na przeprowadzkę do Pragi, ale życie w Czechosłowacji, nawet z Františkiem u boku, nie było tak słodkie, jak sobie wyobrażała. Zakończyła więc związek i wróciła do Polski. W Pradze zostawiła Fiata, magnetofon, większość rzeczy. Jej majątek mieścił się w dwóch walizkach. Była gotowa na podbój estrady i kolejne podboje miłosne.
Po powrocie do kraju Rodowicz miała przelotny romans z fotografem Krzysztofem Gierałtowskim. Potem było znacznie ciekawiej. Jednym z najgłośniejszych romansów Maryli był ten z Danielem Olbrychskim, wówczas mężem Moniki Dzienisiewicz. Piosenkarka wspominała, że „to była miłość od pierwszego wejrzenia”. Olbrychski nie chciał rozwodu z orzekaniem o winie, nie zostawił więc żony dla Maryli – nawet gdy ta zaszła w ciążę. Piosenkarka poroniła, a kochankowie zdecydowali zakończyć trzyletni związek. Jakiś czas później Olbrychski jednak zdobył się na odwagę, by odejść od Moniki i poślubił Zuzannę Łapicką. Maryla szukała szczęścia gdzie indziej.
Artystce wpadł w oko rajdowiec Andrzej Jaroszewicz, syn Piotra Jaroszewicza - działacza komunistycznego i ówczesnego premiera. Ta relacja, delikatnie mówiąc, wzbudzała kontrowersje. Nie chodziło wyłącznie o kwestie polityczne. Wybranek Rodowicz był żonaty i to rozżarzyło opinię publiczną. Maryla jednak postanowiła iść za głosem serca i nie słuchać głosów krytyki.
Kraków-Warszawa
Związek Maryli Rodowicz z Krzysztofem Jasińskim, założycielem krakowskiego Teatru STU, to wielowątkowa i znacznie dłuższa opowieść. Poznali się, gdy Jasiński przygotowywał spektakl „Szalona lokomotywa”. Urzekał charyzmą. Piosenkarce wydawał się tajemniczy i atrakcyjny. Tych dwoje połączyło uczucie rozkwitające w romantycznym Krakowie. Maryla słyszała o apodyktycznej osobowości ukochanego, doszły ją słuchy, że to „pożeracz serc”. Nie zniechęciła się. Obrączka na palcu? Nieistotny szczegół.
Artystka mieszkała w Warszawie i ze stolicą była związana zawodowo. Jasiński od 1966 roku prowadził Teatr STU, jego miejsce było w Krakowie. Początkowo zakochani akceptowali odległość, która z czasem okazała się problematyczna.
W 1979 roku na świat przyszło dziecko pary. Narodziny syna, Jaśka, początkowo zbliżyły jego rodziców, zwłaszcza że Jasiński postanowił odejść od żony. Maryla, sama z niemowlakiem w warszawskim mieszkaniu, przeżywała kryzys. Krzysztof wciąż mieszkał w Krakowie. Nie była to idylla, o jakiej marzą zakochane kobiety. Mało tego, podczas gdy on spełniał się artystycznie, ona myślała, że to koniec kariery i utknie w pieluchach. Olga Lipińska wyciągnęła Marylę z domu.
Rodowicz zamieszkała na pewien czas u Krzysztofa, ale nie czuła się tam najlepiej. Nawet krakowskie powietrze jej przeszkadzało. W 1982 roku urodziła córkę, Kasię. Wydawało się, że rodzina jest pełna i szczęśliwa. A jednak Maryla nie wytrzymała w Krakowie i wróciła do stolicy. Związek z Jasińskim trwał siedem lat, a rozstanie było trudne. Podobnie jak życie samotnej matki dwójki małych dzieci.
Maryla Rodowicz i Krzysztof Jasiński żyją w przyjaźni. Piosenkarka odwiedza byłego partnera w jego domu na Mazurach. Może liczyć na jego wsparcie psychiczne w trudnych momentach. Krzysztof od wielu lat jest mężem Beaty Rybotyckiej. Natomiast dla Maryli życie przygotowało inne niespodzianki.
Miał być raj
Agnieszka Osiecka postanowiła zabawić się w swatkę. W swoich działaniach była całkiem skuteczna. To ona poznała Marylę z Andrzejem Dużyńskim i zachęciła do rozwinięcia znajomości. Wkrótce została (wraz z Sewerynem Krajewskim) świadkiem na ślubie Maryli i Andrzeja. Małżeństwo trwało 30 lat. W 1987 roku pojawił się syn, Jędrek. Dużyński dawał żonie poczucie bezpieczeństwa. Wydawali się świetnie dobraną i szczęśliwą parą.
Miał być happy end, a nie wyszło. Po trzech dekadach media rozpisywały się o trudnym, długim rozwodzie, który został sfinalizowany w 2021 roku. Dla Maryli było to gorzkie doświadczenie. Wprost mówiła o swoich uczuciach, nie udając silnej i niewzruszonej.
Matka Polka?
Maryla Rodowicz miała burzliwe życie uczuciowe, pełne ekscytacji, ale i rozczarowań. Trochę normalności, trochę skandali. Macierzyństwo nie wydawało jej się szczególnie interesujące i nie było życiowym celem. Zmieniło się to wraz z narodzinami pierwszego syna, Jana. „Rozkręciłam się po pierwszym dziecku” – wyznała. Gdy poczuła się pewniej jako matka, z radością powitała córkę i zasmakowała w macierzyństwie.
Owszem, bycie samotną matką okazało się nie lada wyzwaniem, ale jakimś cudem udało się pogodzić wychowywanie dzieci i karierę. Gdy urodził się Jędrek – owoc związku z Andrzejem Dużyńskim – Maryla namawiała męża na drugie dziecko.
Dziś dzieci Maryli Rodowicz są dorosłe. Artystka jest dumna z całej trójki. Nie dziesiątki szlagierów, nie sukcesy na estradzie, ale właśnie macierzyństwo Maryla uznaje za „największe szczęście, jakie ją w życiu spotkało”.