Miłość, etykieta i rodzinne negocjacje. Randki w XIX wieku

Kino, kolacja przy świecach, ewentualnie kawa – to typowy scenariusz pierwszej randki. Dawniej młodzi nie mieli takiej możliwości! Ich spotkania były ciągle kontrolowane przez rodzinę dziewczyny, na dodatek podlegały sztywnym regułom etykiety. A wykazanie się ich znajomością i manierami było jednym z kluczowych kryteriów wyboru partnera. Poza pieniędzmi, oczywiście. Teraz to wydaje się nam do pomyślenia. Jak wyglądały randki w XIX wieku?
Z tego artykułu dowiesz się:
Zanim oficjalnie zaczniesz się „starać”
Pod koniec XIX wieku dziewczęta miały już więcej do powiedzenia w kwestii wybrania sobie męża niż w wiekach wcześniejszych. Raczej nie zdarzały się sytuacje, że zostawały narzeczonymi jako małe dzieci, miały też – teoretycznie – prawo odmówić swojej ręki konkurentowi. Jednak tak naprawdę prawie wszystko rozgrywało się między kawalerem a ojcem panny.
Dziewczęta uznawano za gotowe do małżeństwa, kiedy kończyły edukację. Najczęściej miały wtedy 16-18 lat. Wkraczały na salony i przedstawiano im kawalerów. One jednak nie mogły zrobić żadnego ruchu – wszelka inicjatywa należała do mężczyzn. Młody kawaler, który stwierdził, że jest gotowy do założenia rodziny, zaczynał bywać w salonach i na balach, by wypatrzeć odpowiednią kandydatkę na żonę. Panny jedynie czekały, aż taki „starający się” się pojawi.
Początkowy etap nie zakładał wcale spotkań ani rozmów z wybraną panną. Zaczynało się od prób nawiązania relacji z jej rodziną – krótkich wizyt, spotkań z braćmi czy ojcem panny, a przede wszystkim – zbierania informacji o kondycji majątkowej obu rodzin, zamiarów kawalera i tak dalej. Dopiero potem mężczyzna prosił ojca lub opiekuna panny, czy może zacząć się o nią starać. Jeśli dostał zgodę – mógł uderzać w konkury.

Poznanie potencjalnego małżonka
Oczywiście konkury, czyli to XIX-wieczne randkowanie, miało na celu tylko i wyłącznie zorientować się, czy para może wziąć ślub. Zalecano, by ten okres „przednarzeczeński” nie trwał długo i faktycznie, najczęściej było to tylko kilka tygodni lub miesięcy. W tym czasie młodzi próbowali się jak najlepiej poznać, spędzając ze sobą czas. Oczywiście pod kuratelą rodziców lub rodziny dziewczyny.
Baronowa Staffe w książce „Zwyczaje towarzyskie” z 1989 roku pisała: „Czasem – a powinnoby tak być zawsze – młoda panienka, choćby najlepiej usposobiona dla swego wielbiciela, pragnie jednakże poznać go lepiej, zanim da ostateczną odpowiedź temu, który pragnie zapewnić jej szczęście w przyszłości. W takim razie zaprasza się go do domu przy każdej sposobności, ale jeszcze nie na stopie poufałej”.
Spotkania więc najczęściej odbywały się w domu panny. Czasami młodzi wybierali się na spacer, do kawiarni. Widywali się także na przyjęciach i balach, udawali się w większej grupie do teatru albo na przejażdżki czy różnego rodzaju pikniki. W czasie spotkań w domu młody człowiek mógł podarować swojej wybrance czekoladki lub kwiaty. Panna nie powinna się jednak odwdzięczać. Jak pisał Mieczysław Rościszewski w „Pani domu. Skarbiec porad praktycznych dla Polek wszelkich stanów”: „Młoda panna nie robi podarunków młodemu człowiekowi, nie daje mu nigdy poznać, że go kocha i że chciałaby wyjść za niego za mąż – przeciwnie, wobec niego powinna się zachować jak najpowściągliwiej, dla ukrycia rzeczywistych uczuć”.
Romantyzm i pieniądze
Cała relacja młodych w dużej mierze opierała się na grze słów i tajemniczych symboli. Trzeba uważać na mowę kwiatów, sposób witania się ojca i matki ze starającym, miejsce przy stole, to ile czasu panna spędzi w salonie podczas pierwszej wizyty młodzieńca. Właściwie aż do decydującego momentu – oświadczyn – nic nie jest pewne i zachowanie powinno być bardzo powściągliwe.
Jeśli młody człowiek dojdzie do wniosku, że chce się ożenić z ową panną, powinien poprosić jej ojca lub opiekuna o rękę wybranki. Wtedy też powinien opowiedzieć jasno o swoich planach, zamiarach i przede wszystkim – pieniądzach. Oraz dowiedzieć się, jak wygląda posag panny. To bardzo ważny element całych negocjacji. Dopiero wtedy może pójść na spotkanie z dziewczyną, paść na kolanach i prosić o jej rękę.
W dobrym tonie było zwlekanie z odpowiedzią. Panna zostawiała młodzieńca w niepewności przez jakiś czas, rozmawiała z matką, przyjaciółkami i ojcem. To właśnie ten ostatni najczęściej przekazywał młodzieńcowi pozytywną odpowiedź. Jeśli była negatywna – powinna to zrobić osobiście panna. W takim wypadku oboje znów mogli rozglądać się za dobrym kandydatem. I wszystko, cały proces randkowania zaczynał się od nowa.
Źródło:
https://czasemancypantek.pl/w-salonie/etykieta/121-konkury?fbclid=IwY2xjawIZcHFleHRuA2FlbQIxMAABHSOqnQT8YqTZJeK6slC46wgsHA1cepYU6ptUDga1exx7PIdvMqrDCPEdgA_aem_J1V78EvkCcPCEFmNNPAuDg