„Nie myj się przed moim przyjazdem” – oto najbardziej pikantne listy królewskie w historii

Choć Jan III Sobieski zapisał się w zbiorowej pamięci głównie jako triumfator spod Wiednia, w prywatnej korespondencji jawi się zupełnie inaczej. Jako czuły kochanek, zaskakująco współczesny w emocjach i bezpruderyjny w słowach. Jego listy do Marysieńki - Marii Kazimiery - pełne są czułości, namiętności, żartów i bardzo sugestywnych opisów cielesnych pragnień. Oto barokowa historia miłości, której nie powstydziłaby się żadna współczesna powieść obyczajowa.
- „Całuję milion razy”
- Astrea, Celadon i pomarańcze, czyli jak kochankowie pisali szyfrem
- Namiętność w stodole i zapach bez mydła
- Miłość i polityka na jednej kartce
- Bez filtra, bez dystansu – jak pisał zakochany król
- Bibliografia
„Całuję milion razy”
Jan Sobieski był człowiekiem pełnym pasji - nie tylko na polu bitwy, ale i w uczuciach. W jego listach do Marysieńki roi się od barokowych hiperboli, czułych określeń i intensywnych wyznań, które na dzisiejszego czytelnika mogą działać niczym dobra literatura erotyczna. „Całuję milion milionów razy muszeczkę i wszystkie śliczności dobrodziejki mojej” - pisał nie tylko z tęsknoty, ale z wyraźnym podtekstem erotycznym. Takie zwroty były charakterystyczne dla epoki, ale Sobieski posługiwał się nimi z autentyczną emocjonalną szczerością. W jego słowach nie czuć teatralności - raczej nagłą, nieposkromioną potrzebę bliskości.
Szczególnie uderzają opisy stanu emocjonalnego, w jakim znajdował się podczas rozłąki z Marysieńką. Skarżył się na brak apetytu, bezsenność, zmęczenie, bóle serca - wszystko to przypomina współczesne opisy zakochanych cierpiących z powodu oddalenia. Ale w tym wszystkim było coś jeszcze: fizyczna, natrętna tęsknota, której nie umiał okiełznać. To była miłość bez hamulców, miłość totalna, w której nie było miejsca na półśrodki. I choć dziś takie listy mogłyby trafić na czarną listę wrażliwego algorytmu, w XVII wieku były świadectwem najczystszych intencji serca - i ciała.
Astrea, Celadon i pomarańcze, czyli jak kochankowie pisali szyfrem
W świecie, gdzie relacje miłosne często musiały być skrywane za zasłoną konwenansów, listy Jana i Marysieńki są fascynującym przykładem miłosnego szyfru. Zanim Maria Kazimiera została żoną Sobieskiego, była zamężna z Janem Zamoyskim. Romans musiał więc być ukrywany, a korespondencja zaszyfrowana zarówno dosłownie, jak i literacko. Ukochani przybrali literackie imiona: Sobieski pisał jako Celadon, Marysieńka - jako Astrea. Pochodziły one z modnej wówczas powieści pasterskiej „Astrea” Honoré d’Urfégo, francuskiego romansu, który stał się niemal kultowy na europejskich dworach. Ich relacja, przelana na papier, była więc nie tylko szczera, ale i świadomie stylizowana - co dodaje jej dzisiaj jeszcze większego uroku.
Lista pseudonimów i kodów, których używali, mogłaby zająć osobną stronę. Miłość opisywana była jako „pomarańcze”, zdrowie jako „odór”, same listy nazywano „konfiturowym liścikiem”. Często też ukrywano lokalizacje, osoby trzecie i bieżące wydarzenia za literackimi metaforami, jak „Boisko” (dwór), „Ptaki Morskie” (rodzice Marysieńki) czy „Zielona Pani” (królowa). Ta gra językowa nie tylko chroniła ich prywatność, ale też nadawała ich relacji wyjątkowej głębi. Miłość stawała się nie tylko przeżyciem, ale i sztuką - czymś, co trzeba umieć nie tylko poczuć, ale i pięknie opisać.

Namiętność w stodole i zapach bez mydła
Miłość Sobieskiego była nie tylko wzniosła i literacka. Była też zaskakująco cielesna i bezpośrednia - nawet jak na standardy barokowe. Jeden z najbardziej znanych fragmentów listów wspomina wspólne noce w stodołach, które dla pary zakochanych były miejscem wyjątkowo intensywnych spotkań. „Pierwsza owa szczęśliwa pod Czerskiem stodoła, gdzie ledwie nie konano…” - wspominał z rozrzewnieniem, dodając, że nawet „dnia wytrwać nie możono”, tak silne były emocje i namiętność. Opisy te są śmiałe, pełne uczuć i fizycznego wspomnienia, pokazujące, że dla Sobieskiego erotyzm był integralną częścią miłości, a nie jej dodatkiem.
Nie brakuje w listach odniesień do zapachów i dotyku. W jednej z wiadomości prosi Marysieńkę, by... nie myła się przez kilka dni przed jego przyjazdem, ponieważ uwielbia jej naturalny zapach. To może dziś wywoływać uśmiech, ale w rzeczywistości świadczy o głębokim przywiązaniu do fizyczności ukochanej. Sobieski nie idealizował Marysieńki w sensie platonicznym - jego miłość była namacalna, zmysłowa, intensywna. Nie wahał się opisać, jak tęskni za jej ciałem, jak pragnie dotyku i bliskości. I robił to z taką szczerością, że trudno nie poczuć, jak bardzo był zakochany.
Miłość i polityka na jednej kartce
Choć listy pełne są miłosnych uniesień, stanowią także wyjątkowe źródło wiedzy o codziennym życiu polskiego szlachcica i wodza w XVII wieku. Sobieski opisywał w nich nie tylko swoje uczucia, ale i sytuację wojskową, kampanie, decyzje polityczne, problemy finansowe czy układy z magnaterią. To dzięki tej korespondencji wiemy więcej o realiach ówczesnych konfliktów z Turcją, o stosunkach z Francją i sytuacji wewnętrznej Rzeczypospolitej. Jego emocje przeplatają się z relacjami z pola bitwy - to pokazuje, że życie osobiste i publiczne nie były wówczas rozdzielone, a władca mógł być jednocześnie czułym mężem i bezwzględnym dowódcą.
Marysieńka nie była jedynie bierną odbiorczynią tych relacji. W listach widać, że interesowała się polityką, sytuacją kraju i decyzjami swojego ukochanego. Pytała, radziła, wspierała. Ich relacja była pełna partnerstwa - przynajmniej na poziomie emocjonalnym i intelektualnym. To także ciekawa lekcja na temat roli kobiet w epoce baroku - nawet jeśli formalnie nie miały władzy, potrafiły mieć ogromny wpływ poprzez emocjonalną i symboliczną obecność u boku mężczyzny.
Bez filtra, bez dystansu – jak pisał zakochany król
Listy Sobieskiego są fascynującym przykładem barokowego stylu epistolograficznego - czyli sztuki pisania listów. To, co wyróżnia je na tle innych dokumentów z epoki, to niezwykła lekkość języka, bezpośredniość i emocjonalna szczerość. Władca nie wahał się mówić o swoich słabościach, potrzebach, pragnieniach. Nie udawał niedostępnego monarchę. W jego listach czuć człowieka - ciepłego, zakochanego, czasem zazdrosnego, czasem niecierpliwego. To właśnie dlatego ta korespondencja wciąż porusza - jest zaskakująco aktualna w formie i treści.
Jednocześnie nie brakuje tam śladów literackiej konwencji - eufemizmów, metafor, symboli. W listach spotykają się dwie warstwy - wyznanie i stylizacja, prywatność i teatr. I choć mogłoby się wydawać, że to tylko barokowa przesada, w rzeczywistości pokazuje to, jak ważną rolę pełnił język w budowaniu relacji i utrzymywaniu bliskości na odległość. Każde zdanie, każde słowo było przemyślane, a jednocześnie płynęło prosto z serca. Dlatego dziś te listy pozostają bezcennym świadectwem ludzkiej intymności - niezależnie od epoki.
Bibliografia
- Kosmalska W., Konwencja epistolograficzna i bezpośredniość wyrazu w listach Jana III Sobieskiego do Marysieńki, "Racjonalia” nr 7/2017.
- Maciejewska I., Erotyka jako temat wyznań w barokowym liście miłosnym. Próby przełamywania tabu, "Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej" nr 18/2012.
- Sobieski J., Listy do Marysieńki, red. L. Kukulski, Warszawa 1970.
- Stomma L., Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości, Warszawa 2002.
- https://wilanow-palac.pl/pasaz-wiedzy/astrea-i-celadon-czyli-listy-jana-sobieskiego-i-marysienki