Pokazywano ją nago w klatce i traktowano jak eksponat. Przejmujący los "Hotentockiej Wenus"

Saartjie Baartman miała talent muzyczny, mówiła trzema językami, pochodziła z najstarszego ludu południowej Afryki. A mimo to przez lata nie widziano w niej człowieka, lecz egzotyczną atrakcję. Jej historia to przejmujący symbol kolonialnego okrucieństwa i kobiecego ciała wystawionego na sprzedaż.
Żywa atrakcja
Na świat przyszła około 1789 roku w pobliżu rzeki Gamtoos, w dzisiejszej Republice Południowej Afryki. Pochodziła z ludu Khoikhoi – jednej z najstarszych społeczności Afryki, o bogatej kulturze i głębokim związku z naturą. Jej imię brzmiało Sawtche, ale europejscy właściciele szybko je zmienili na „Saartjie”, co w języku niderlandzkim jest zdrobnieniem od Sarah – mała Sara.
Sawtche od dzieciństwa była niewolnicą na farmie Burów. W czasach, gdy Afryka była eksploatowana jak surowiec, a ludzkie życie wyceniano jak towar, jej ciało szybko stało się „walutą” – dosłownie wymieniono ją za tytoń i alkohol. Dlaczego? Bo jej nietypowa budowa ciała, zwłaszcza bardzo wydatne pośladki, wzbudziła chorobliwe zainteresowanie Europejczyków, którzy postanowili uczynić z niej „osobliwość” wystawianą ku uciesze białej publiczności.
W zamian za chwilę pozornego bezpieczeństwa, została oddana pod „opiekę” Hendricka Caesara, który niebawem, wspólnie z brytyjskim chirurgiem Aleksandrem Dunlopem, zobaczył w niej żywą atrakcję – egzotyczną, niezrozumiałą dla europejskiego oka i potencjalnie dochodową.
Przeczytaj również: Zapomniane ofiary. Jak Niemcy chcieli być potęgą kolonialną.
W cyrkowej klatce
W 1810 roku, mając około 21 lat, Saartjie trafiła do Londynu. Tam rozpoczęła się jej „kariera” jako żywa wystawa. Pokazywano ją w cyrkowych klatkach, zmuszano do tańca, pozwalano widzom ją dotykać – wszystko to w świetle jupiterów, za odpowiednią opłatą. Jej ciało, zwłaszcza przerost pośladków (zjawisko znane jako steatopygia), wzbudzało zdziwienie, ale i obrzydliwą fascynację. Właśnie wtedy przylgnęło do niej określenie „Hotentocka Wenus” – pseudonim, który miał sugerować zarówno „dzikość”, jak i seksualność. Dla Europejczyków była czymś pomiędzy kuriozum a obiektem erotycznym.
Choć oficjalnie mówiono, że występuje dobrowolnie, sprawa trafiła do sądu – Towarzystwo Afrykańskie oskarżyło jej opiekunów o łamanie praw przeciwko handlowi niewolnikami. W odpowiedzi Saartjie stanęła w ich obronie, prawdopodobnie zmuszona lub zmanipulowana. Trybunał umorzył sprawę, a ona pozostała na łasce swoich „pracodawców”. Po kilku miesiącach występów w Londynie, trafiła do północnej Anglii, a następnie do Irlandii. Szybko jednak zaczęła tracić zainteresowanie publiczności – nawet najbardziej rasistowska rozrywka w końcu się nudzi. Jej los miał jednak dopiero się pogorszyć.
Festiwal upokorzeń
Gdy brytyjska publiczność przestała się ekscytować jej obecnością, Saartjie trafiła do Francji, gdzie wciąż legalny był handel niewolnikami. Tam jej życie stało się jeszcze bardziej brutalne i upokarzające. Była nie tylko wystawiana w jarmarcznych budach i szynkach, gdzie za opłatą można było ją oglądać i dotykać, ale również zmuszana do występów podczas tzw. „belles soirées” – prywatnych pokazów dla francuskiej arystokracji, w których granica między prezentacją a wykorzystywaniem seksualnym praktycznie nie istniała.
Z czasem popadła w uzależnienie od alkoholu, straciła zdrowie i resztki niezależności. Mieszkała w nędzy, na obrzeżach paryskiego świata. A jednak jej ciało nadal wzbudzało zainteresowanie – tym razem nie gawiedzi, lecz naukowców, którzy chcieli uczynić z niej przykład „naukowy” i „antropologiczny dowód” na różnice rasowe.

Bezduszna nauka
W marcu 1815 roku Saartjie została poddana badaniom przez wybitnych naukowców francuskich, w tym słynnego anatomistę Georges’a Cuviera. Przez trzy dni była mierzona, szkicowana i analizowana – naga, bezbronnie wystawiona na spojrzenia „uczonych” mężczyzn, którzy porównywali jej budowę do samic małp i wyciągali pseudonaukowe wnioski o „niższości ras”. Odmówiła jedynie jednego – pokazania swoich genitaliów. Ten akt oporu doprowadził Cuviera do wściekłości. Ale nawet śmierć nie zakończyła jej upokorzenia.
Zmarła pod koniec grudnia 1815 roku. Miała zaledwie 26 lat. Oficjalną przyczyną była choroba zapalna, prawdopodobnie kiła lub ospa, choć mówi się też o zapaleniu płuc. Jej ciało natychmiast trafiło w ręce naukowców. Cuvier zlecił wykonanie odlewu całej sylwetki, a następnie zakonserwował jej mózg, genitalia i odbyt w słoikach z formaliną. Szkielet zrekonstruowano i w 1817 roku zaprezentowano publicznie jako obiekt badań „rasowych”. Przez dziesięciolecia jej ciało było częścią ekspozycji Muzeum Człowieka w Paryżu – traktowane jak przedmiot, nie jak istota ludzka.
Na łono ojczyzny
Dopiero w XX wieku historia Saartjie zaczęła być opowiadana na nowo – tym razem z perspektywy ofiary kolonializmu i rasizmu. W latach 90. XX wieku, po upadku apartheidu, Republika Południowej Afryki rozpoczęła starania o zwrot jej szczątków. Kluczowym momentem był wiersz A Poem for Sarah Baartman, napisany przez południowoafrykańską poetkę Dianę Ferrus. Ten pełen czułości i bólu utwór poruszył zarówno serca zwykłych obywateli, jak i decydentów politycznych.
Francja długo opierała się żądaniom – twierdząc, że ciało Baartman należy do „dziedzictwa naukowego”. Dopiero specjalna ustawa z 2002 roku umożliwiła zwrot zwłok. W maju tego samego roku szczątki Saartjie wróciły do RPA, a 9 sierpnia – w Narodowy Dzień Kobiet – odbył się jej symboliczny pogrzeb. Pochowano ją zgodnie z tradycją ludu Khoikhoi, na wzgórzu nieopodal wioski Hankey, z której pochodziła. Była to nie tylko ceremonia pogrzebowa, ale też akt przywrócenia godności.
Ku przestrodze
Dziś Saartjie Baartman jest symbolem. Dla kobiet – przypomnieniem, jak często ich ciała były kontrolowane, oceniane i uprzedmiotawiane. Dla Afrykańczyków – znakiem walki o tożsamość, pamięć i sprawiedliwość historyczną. Dla świata – przestrogą przed traktowaniem innych ludzi jako narzędzi do zaspokajania ciekawości czy budowania naukowej kariery.
Jej historia inspiruje artystów, poetki i aktywistki na całym świecie. Choć przez wieki była pozbawiona głosu, dziś przemawia donośniej niż kiedykolwiek. Saartjie Baartman – kobieta, którą zredukowano do ciała – wróciła jako duch oporu, siły i pamięci. I choć nie możemy cofnąć tego, co ją spotkało, możemy mówić o niej głośno, by nigdy więcej żadna kobieta nie stała się „atrakcją” zamiast osobą.
Źródła:
- https://rcin.org.pl/Content/48072/PDF/WA248_65352_P-I-2524_wieczorkiewicz-hotentoc.pdf
- https://www.britannica.com/biography/Sarah-Baartman
- https://www.national-geographic.pl/historia/saartjie-baartman-czyli-hotentocka-wenus-byla-gwiazda-ludzkiego-zoo-jej-tragedia-stala-sie-symbolem-240131122647/
- https://www.theguardian.com/education/2002/feb/21/internationaleducationnews.highereducation