Rok, w którym wyschła Tamiza. Katastrofa, która zabiła 30 tysięcy ludzi

Londyn XIX wieku był dynamicznie rozwijającym się miastem, jednak jego wzrost gospodarczy i demograficzny miał poważne konsekwencje. W mieście istniał system kanalizacji, który wszystkie brudy odprowadzał wprost do Tamizy. To było przyczyną nawracających epidemii cholery, ale to nie zaalarmowało rządzących do zmian. Dopiero 1858 rok, kiedy cały Londyn pogrążył się w chmurze palącego, toksycznego smrodu, był impulsem do zmian.
Z tego artykułu dowiesz się:
Londyn tonie w ściekach
Już od wieków Tamiza pełniła funkcję naturalnego ścieku dla miasta, ale wraz z rozwojem przemysłu i wzrostem liczby mieszkańców sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. W 1801 roku Londyn zamieszkiwało ponad milion osób, a pięćdziesiąt lat później liczba ta wzrosła do niemal trzech milionów.
Tamiza przyjmowała nie tylko odpady z licznych zakładów przemysłowych – papierni, farbiarni, garbarni czy warzelni – ale także ekskrementy mieszkańców. System kanalizacyjny nie był w stanie poradzić sobie z tak ogromną ilością zanieczyszczeń, zwłaszcza że wielu właścicieli domów nielegalnie podłączało swoje szamba do miejskich kanałów. Władze uważały, że rozwodnione ścieki nie stanowią zagrożenia, jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała te założenia.
Czytaj także: Rok, w którym nie było lata. Anomalie pogodowe w 1816
Gdy upał odsłonił prawdę
Lato 1858 roku przyniosło wyjątkowo wysokie temperatury, które doprowadziły do gwałtownego obniżenia poziomu wody w Tamizie. W połowie czerwca termometry wskazywały 35°C w cieniu i aż 48°C w słońcu. Upały odsłoniły olbrzymie pokłady odpadów, które gromadziły się w rzece od lat – w niektórych miejscach warstwa zanieczyszczeń osiągała grubość dwóch metrów. Wysoka temperatura przyspieszyła procesy gnilne, co sprawiło, że Londyn spowił niewyobrażalny smród.
Ludzie zaczęli masowo chorować. Woda, którą czerpali bezpośrednio z Tamizy, była pełna śmiercionośnych bakterii. Wybuchły epidemie duru brzusznego, dyzenterii i cholery. W ciągu trzech miesięcy zmarło około 30 tysięcy osób. Powietrze było tak przesiąknięte odorem, że mieszkańcy zakrywali twarze chustami nasączonymi chlorkiem bielącym, a do rzeki wrzucano tony wapna w nadziei na zneutralizowanie jej fetoru. Sytuacja stała się tak dramatyczna, że funkcjonowanie miasta zostało poważnie zakłócone – nawet Parlament nie był w stanie pracować i rozważano jego przeniesienie.
Londyn na krawędzi – jak uratowano miasto?
Skala kryzysu zmusiła władze do natychmiastowego działania. W sierpniu 1858 roku podjęto uchwałę o przeznaczeniu 3 milionów funtów szterlingów na projekt poprawy systemu kanalizacyjnego Londynu. Opracowanie nowoczesnej sieci powierzono inżynierowi Josephowi Bazalgette’owi. Jego plan zakładał budowę nowoczesnych kanałów ściekowych o łącznej długości 130 km, które miały skutecznie odprowadzać zanieczyszczenia poza miasto. Prace rozpoczęły się jeszcze tego samego roku i trwały przez kolejne 16 lat.
Projekt Bazalgette’a był jedną z największych inwestycji XIX wieku. W ciągu dekady powstało 260 km głównych kanałów ściekowych oraz 1760 km rur dopływowych. Nowa infrastruktura skutecznie odprowadzała ścieki, co znacząco poprawiło stan Tamizy i zmniejszyło ryzyko kolejnych epidemii. Od tego momentu Londyn nigdy więcej nie doświadczył katastrofy na taką skalę.
Wielki Smród – lekcja dla przyszłych pokoleń
Wielki Smród 1858 roku był momentem przełomowym w historii Londynu. Katastrofa ekologiczna i humanitarna uświadomiła władzom, jak ważna jest dbałość o infrastrukturę sanitarną i ochronę środowiska. Nowy system kanalizacyjny nie tylko uratował miasto przed kolejną falą epidemii, ale stał się wzorem dla innych europejskich metropolii. Jednak cena, którą zapłaciła za to Wielka Brytania była ogromna.