Rozczarowanie na królewskim dworze. Król poniżył żonę przy pierwszym spotkaniu

Małżeństwo Ludwiki Marii Gonzagi z Władysławem IV Wazą być może nie zajmuje pierwszego miejsca w rankingu tych najbardziej nieudanych królewskich mariaży. Ale na pewno jest na tej liście. Już od pierwszego spotkania było wiadomo, że nie zapałają do siebie sympatią. Chociaż królowa miała dobre chęci, zachowanie króla było oburzające. Poniżył ją wśród wszystkich dostojnych gości, a jego słowa odbiły się echem w całej Europie.
Z tego artykułu dowiesz się:
Francuska księżniczka na polskim tronie
Dla Ludwiki Marii Gonzagi podróż do Polski miała być spełnieniem marzeń. Wychowana na francuskim dworze arystokratka miała ambicje rządzenia i wielkie nadzieje na nowy etap życia. Jej małżeństwo z Władysławem IV Wazą zostało zawarte z powodów politycznych, negocjowanych przez kardynała Mazzariniego i królową matkę Annę Austriaczkę.
Nie widząc nigdy swojego przyszłego męża, Ludwika Maria była gotowa na to poświęcenie. Wiedziała, że król jest starszy i schorowany, ale liczyła na szacunek i możliwość wpływania na rządy. Słyszała, że Władysław IV jest światłym i oczytanym człowiekiem i puszczała mimo uszu doniesienia o jego „ogromnym brzuszysku”, zniekształconej sylwetce i zrzędliwym charakterze.
Na paryskim dworze trochę jej dokuczano, śmiejąc się z tego, że tak piękna i młoda dziewczyna, którą przedstawiano jako spadkobierczynię cesarzy bizantyjskich, wychodzi za mąż za starca. Maria wiedziała jednak, że jej przyszłość w Polsce będzie pełna splendoru. Chciała być królową i po koronę pojechała do Polski. Miała nadzieję, że jej relacje z królem się ułożą. Rzeczywistość okazała się brutalna – jej nowy mąż nie tylko nie był nią zainteresowany, ale wręcz odrzucił ją w wyjątkowo upokarzający sposób.
Spotkanie, które przyniosło wstyd
Do pierwszego spotkania nowożeńców doszło 10 marca 1646 roku. Po długiej i wyczerpującej podróży Ludwika Maria dotarła do Warszawy, gdzie miała w końcu stanąć twarzą w twarz z królem. Chciała zaprezentować się jak najlepiej – zatrzymała się w domu w okolicach zamku, by poprawić strój i fryzurę, jednak czas i trud podróży pozostawiły ślady na jej wyglądzie.
Władysław IV, znany ze swojej porywczości i szorstkiego charakteru, nie był w najlepszym nastroju. Zmęczony chorobą i podagrą, nie ukrywał irytacji. Gdy zobaczył żonę, którą znał tylko z upiększonego portretu sprzed lat, nie potrafił ukryć rozczarowania. Nie powiedział do niej ani słowa, zamiast tego, w obecności dworzan i dyplomatów, zwrócił się do francuskiego ambasadora: „I to ma być ta wspaniała piękność, o której tyle mi pan opowiadał?”.
Kobieta była wstrząśnięta. Tak naprawdę Ludwika Maria mogła się podobać. Kronikarze piszą o jej ładnych zębach i cerze, była też smukła i ubrana zgodnie z nowoczesną modą. Król nie znał jej wcześniej – widział ją tylko na namalowanym 10 lat wcześniej portrecie, który bardzo mu się spodobał. Jednak w momencie spotkania Maria nie była już dwudziestoparoletnią dziewczyną, nie można też wykluczyć, że portrecista nieco „podrasował” wizerunek francuskiej księżniczki.
Słowa te były publiczną zniewagą i ciosem dla Ludwiki Marii. W jednej chwili straciła nie tylko marzenia o miłości czy przyjaźni z mężem, ale również wszelkie nadzieje na udane życie na polskim dworze.

Życie w cieniu upokorzenia
Początek małżeństwa Władysława IV i Ludwiki Marii zapowiadał chłodne relacje, które nigdy nie uległy poprawie. Królowa próbowała zachować godność i angażować się w życie polityczne, jednak obojętność i niechęć męża skutecznie podcinały jej skrzydła. Pierwsza wspólna kolacja małżonków odbyła się w napiętej atmosferze, w milczeniu i melancholii. Nie było weselnej uczty, zabawy i tańca. Władysław IV od razu po jedzeniu udał się do swoich komnat, nie poświęcając żonie większej uwagi.
Francuska dama dworu Ludwiki Marii, pani de Motteville, zapisała w swoich pamiętnikach, że królowa przyznała szeptem już pierwszego dnia, że „wolałaby wrócić do Francji”. Na to nie było już szans, jej los został przypieczętowany. Musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości i walczyć o wpływy na polskim dworze, pomimo lodowatego przyjęcia. Ale to, jak sobie poradziła to już materiał na całkiem inną opowieść.