Mleko Maryi, pępowina Jezusa i święty napletek. Tym handlowano w średniowieczu

Relikwie świętych od wieków otaczane były czcią, stanowiąc dla wiernych namacalne świadectwo świętości i obecności sacrum w świecie doczesnym. Jednak średniowieczna gorączka na „święte pamiątki” - choć zakorzeniona w autentycznej potrzebie duchowej - doprowadziła do zjawisk, które z dzisiejszej perspektywy mogą wywoływać zdumienie i uśmiech. Nie jest to jednak opowieść o religii, lecz o ludzkiej naturze: wierze, nadziei, naiwności i przedsiębiorczości, które w średniowieczu spotkały się w jednym miejscu - na jarmarku relikwii.
- Kult relikwii – między sacrum a biznesem
- Sanderus i kopyto osiołka – kiedy fikcja spotyka rzeczywistość
- Rozmnażanie relikwii: pars pro toto i cudowne kopiowanie
- Fałszywe cuda i prawdziwe pieniądze
- Kościół reaguje: porządek w relikwiowym chaosie
- Potrzeba duchowości i… odrobina ostrożności
Kult relikwii – między sacrum a biznesem
W średniowieczu relikwie były czymś znacznie więcej niż tylko pamiątką po świętych. Dla ludzi tamtych czasów miały realną, duchową moc. Uważano, że kontakt z relikwią mógł przynieść uzdrowienie, ochronę przed nieszczęściem, a nawet zbawienie. Wiara była autentyczna i powszechna – ludzie pielgrzymowali tysiące kilometrów, by ucałować fragment szaty świętego lub dotknąć drzazgi z krzyża Chrystusa.
Ale za tym duchowym pragnieniem stała też... chłodna kalkulacja. Władcy i biskupi dobrze wiedzieli, że obecność „świętej kości” potrafiła przyciągnąć tłumy wiernych, a wraz z nimi – pieniądze. Władcy zbierali relikwie, by podkreślić swoją boską legitymację, a miasta inwestowały w nie jak w turystyczną atrakcję. W końcu kto miał w ołtarzu święty gwóźdź, ten liczył się w świecie.
Więcej na temat słynnych relikwii i związanych z nimi cudów znajdziesz tutaj.
Sanderus i kopyto osiołka – kiedy fikcja spotyka rzeczywistość
Henryk Sienkiewicz, pisząc „Krzyżaków”, nie mógł się oprzeć pokusie przedstawienia tej tematyki z nutą ironii. W powieści pojawia się postać Sanderusa – wędrownego handlarza relikwiami, który oferuje między innymi kopyto osła Świętej Rodziny, pióro Archanioła Gabriela czy szczebel z biblijnej drabiny Jakuba. Choć postać jest fikcyjna, to jej oferta wcale nie tak bardzo odbiegała od średniowiecznej rzeczywistości.
Wśród historycznie udokumentowanych „relikwii” można znaleźć równie osobliwe artefakty: mleko Matki Boskiej, pępowinę Jezusa, a nawet… święty napletek (którego posiadaniem chwaliło się kilkanaście świątyń). Zdarzało się też, że ten sam święty miał kilka głów, kilkanaście palców i dziesiątki rąk – wszystko zależało od tego, kto akurat deklarował, że jest w posiadaniu oryginału.
Rozmnażanie relikwii: pars pro toto i cudowne kopiowanie
Jak to możliwe, że tak wiele miejsc posiadało fragmenty tego samego przedmiotu? Średniowieczne wyjaśnienie opierało się na zasadzie pars pro toto – „część reprezentuje całość”. Wierzono, że każda, nawet najmniejsza cząstka relikwii zawiera pełnię jej sakralnej mocy. Dzięki temu nawet niewielki odprysk krzyża Chrystusa mógł stać się nową, pełnoprawną relikwią.
Z czasem praktyka ta przerodziła się w regularne „rozmnażanie” relikwii – do nowej kopii relikwii dokładano drobinkę oryginału, co miało czynić ją równie świętą. I choć z dzisiejszej perspektywy może to brzmieć kuriozalnie, dla ówczesnych było to logiczne i pełne duchowego znaczenia. Problem w tym, że metoda ta otwierała również furtkę dla nieuczciwych praktyk i nadużyć.

Fałszywe cuda i prawdziwe pieniądze
Nie każdy, kto trudnił się relikwiami, robił to z pobożności. Popyt był ogromny, a podaż – mocno ograniczona. Nic więc dziwnego, że szybko pojawili się hurtowi „producenci” relikwii. Praktyki takie, jak pocieranie zwykłej kości o święty grób czy rozczłonkowywanie ciał zmarłych świątobliwych osób zaczęły być coraz powszechniejsze.
W XI i XII wieku, w czasie krucjat, relikwiowy biznes rozkwitł. Krzyżowcy wracali z Jerozolimy z całymi skrzyniami świętych „pamiątek”, a grabież Konstantynopola przez chrześcijańskich rycerzy dostarczyła Europie kolejne fale cudownych przedmiotów. Czasem były to rzeczywiście szczątki męczenników, ale nierzadko – fragmenty ciał zupełnie przypadkowych osób, odpowiednio „poświęcone”.
Kościół reaguje: porządek w relikwiowym chaosie
W pewnym momencie nawet władze kościelne zaczęły dostrzegać, że coś poszło nie tak. Już w XIII wieku papież Innocenty III zakazał wystawiania relikwii bez jego zgody. Później kolejne sobory potępiały „odrażające nadużycia”, takie jak humiliacja relikwii (czyli ich... karcenie za nieskuteczne orędownictwo). Oficjalnie zakazano też handlu i przechowywania relikwii w domach.
Jednak nawet te działania nie powstrzymały problemu całkowicie. Przez kolejne wieki relikwie były przedmiotem sporów, będąc podrabiane, wykradane, a nawet... licytowane. Dopiero w nowożytności Kościół wprowadził bardziej rygorystyczne regulacje. Dziś każda relikwia dopuszczona do kultu musi być oficjalnie zatwierdzona przez Stolicę Apostolską i posiadać dokument potwierdzający jej autentyczność.
Potrzeba duchowości i… odrobina ostrożności
Z dzisiejszej perspektywy średniowieczny handel relikwiami może wydawać się kuriozalny, wręcz groteskowy. Ale warto pamiętać, że w tamtej epoce – pełnej niepewności, wojen i chorób – kontakt z czymś świętym był dla wielu ludzi źródłem otuchy i nadziei. Relikwie nie były tylko przedmiotami – były fizycznym dowodem obecności Boga na ziemi.
Choć wiele praktyk budzi dziś uśmiech (albo niedowierzanie), nie można zapominać o ich duchowym wymiarze. Tak jak i o tym, że nawet w świecie przesyconym wiarą zawsze znajdzie się ktoś, kto próbuje wykorzystać ją dla własnego zysku. I być może właśnie dlatego Sanderus – oszukańczy, ale rozbrajająco sympatyczny – wciąż pozostaje jedną z najbarwniejszych postaci polskiej literatury.
Źródła:
- Huizinga J., Jesień średniowiecza, Warszawa 2016.
- Sienkiewicz H., Krzyżacy, wyd. Bellona, Warszawa 2017.
- https://bazhum.muzhp.pl/media/texts/saeculum-christianum-pismo-historyczne/1994-tom-1-numer-2/saeculum_christianum_pismo_historyczne-r1994-t1-n2-s95-107.pdf
- https://www.polskieradio.pl/8/4822/artykul/1981807,sredniowieczne-wojny-na-relikwie