Na Haiti spotkasz ludzi, którzy mówią: ‘My Polacy’. Niewiarygodna historia sprzed 200 lat

W tropikalnej wiosce pośrodku karaibskiej dżungli spotkasz ludzi o jasnej skórze, zielonych oczach i dumnym stwierdzeniu: „Jesteśmy Polakami”. Jak to możliwe, że potomkowie polskich legionistów Napoleona przetrwali na Haiti przez ponad 200 lat? To historia o wolności, wierności wartościom i… kobiecej sile przekazu międzypokoleniowego.
- W służbie cesarza, czyli jak trafiliśmy na Haiti
- Polacy, którzy stanęli po stronie Haitańczyków
- Cazale – polska enklawa na końcu świata
- Kultura zaklęta w tańcu, warkoczach i... powiedzeniach
- Matka Boska voodoo, czyli polska religijność po haitańsku
- Jan Paweł II i spotkanie po wiekach
- Historia bliska sercu
- Bibliografia
W służbie cesarza, czyli jak trafiliśmy na Haiti
Na początku XIX wieku Napoleon wysłał polskich żołnierzy na Haiti – dziś nazwalibyśmy to „misją stabilizacyjną”. W rzeczywistości była to brutalna próba stłumienia rewolucji niewolników, którzy walczyli o niepodległość. Polacy – wcześniej sami pozbawieni ojczyzny – mieli wspierać francuską kolonię. Było ich ponad 5 tysięcy, głównie młodych chłopaków z Legionów Dąbrowskiego.
Pobyt na wyspie okazał się jednak pułapką. Tropikalne choroby, trudne warunki i brak przygotowania sprawiły, że tylko garstka przeżyła pierwsze miesiące. Ale nie tylko malaria i żółta febra były problemem. Największym dylematem okazało się… sumienie. Czy walczyć przeciwko ludziom, którzy pragnęli wolności – tak jak Polacy? Dla wielu odpowiedź była jasna.
Przeczytaj również: Mazurek Dąbrowskiego – czy na pewno wiesz o nim wszystko?
Polacy, którzy stanęli po stronie Haitańczyków
Nie wszyscy wykonali rozkaz. Gdy padło polecenie brutalnej rozprawy z rebeliantami, część polskich żołnierzy zbuntowała się. Około 400 legionistów przeszło na stronę haitańskich powstańców. Zamiast być najeźdźcami – stali się sojusznikami. Niektórzy twierdzą, że to pierwszy przypadek, gdy biali Europejczycy w masowej liczbie wsparli ruch wyzwoleńczy czarnoskórych.
Ich lojalność została doceniona. Po zwycięstwie rewolucji, Jean-Jacques Dessalines, przywódca nowo powstałego Haiti, nadał Polakom obywatelstwo i uznał ich za „czarnych” – w sensie symbolicznym. To niezwykłe, zważywszy na fakt, że konstytucja nie zezwalała białym na osiedlanie się na wyspie. A jednak – Polacy byli wyjątkiem. Nie za kolor skóry, lecz za swą postawę.
Cazale – polska enklawa na końcu świata
Dziś potomków tamtych legionistów można spotkać m.in. w wiosce Cazale, położonej około 30 kilometrów od Port-au-Prince. Ich rysy – jaśniejsza cera, rude lub blond włosy, zielone oczy – wyróżniają się na tle lokalnej społeczności. Ale nie tylko wygląd jest inny. Przez pokolenia przekazywano tu, że „pradziadek był Polakiem”. I choć nikt już nie mówi po polsku, to świadomość dziedzictwa pozostała.
W Cazale świętuje się rocznice rewolucji i wspomina dawnych bohaterów. Dzieci uczą się, że ich przodkowie nie byli kolonizatorami, lecz „białymi buntownikami”, którzy zdradzili imperium francuskie dla sprawy wolności. To opowieść, która przetrwała nie w podręcznikach, ale w domach – przy kuchennym stole, w pieśniach, w babcinych opowieściach. Bo historia kobiet zawsze była tu historią pamięci.

Kultura zaklęta w tańcu, warkoczach i... powiedzeniach
Choć z biegiem lat zanikła znajomość języka polskiego, pewne elementy kultury przetrwały w zaskakujący sposób. Na przykład taniec „polka” – dziś uważany w Cazale za taniec ludowy, bez świadomości jego europejskiego pochodzenia. Dziewczęta zaplatają włosy w stylu, który łudząco przypomina słowiańskie warkocze. A w kreolskim przetrwały zwroty inspirowane polskimi skojarzeniami.
Jednym z nich jest „M-ap fè Krakow”, czyli „robię jak w Krakowie” – używane, gdy ktoś coś komplikuje. Albo „Chajé kou Lapologn”, czyli „atakować jak Polska”. Choć dla mieszkańców te powiedzenia brzmią po prostu... lokalnie, językoznawcy nie mają wątpliwości: to echa dawnej obecności Polaków. Niewidzialne nici kultury, których nie da się łatwo przerwać.
Matka Boska voodoo, czyli polska religijność po haitańsku
Wśród wielu elementów polskiego dziedzictwa na Haiti, szczególne miejsce zajmuje wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Dla miejscowych przybrała ona postać Erzulie Dantor – wojowniczej bogini w haitańskim voodoo. Na starych obrazach w domach można znaleźć ikony przypominające Czarną Madonnę – tyle że z karaibskim twistem: z liśćmi zamiast korony i perłami wokół szyi.
To przykład niezwykłego synkretyzmu religijnego. Polscy katolicy i afrykańscy wyznawcy voodoo połączyli swoje duchowe światy. Kult Maryi przeniknął się z lokalnymi wierzeniami i stworzył hybrydę, która przetrwała do dziś. Dla kobiet z Cazale Matka Boska to nie tylko święta – to symbol siły, opieki i matczynej obecności.
Jan Paweł II i spotkanie po wiekach
W 1983 roku Haiti odwiedził papież Jan Paweł II. W Port-au-Prince witały go tłumy – ale szczególna grupa zebrała się w Cazale. Tam potomkowie polskich legionistów przygotowali biało-czerwone flagi i specjalną fetę. Dla wielu to było pierwsze realne spotkanie z „ojczyzną przodków” od ponad dwóch wieków. Papież nie tylko ich dostrzegł, ale wspomniał o polskich żołnierzach, którzy wybrali wolność zamiast posłuszeństwa.
To wydarzenie przywróciło Cazale pamięci Polaków. Od tego czasu pojawiły się reportaże, filmy dokumentalne i ekspedycje naukowe. W 2020 roku powstał nawet projekt edukacyjny dla dzieci z tej wioski. I choć droga z Karaibów do Polski nadal jest daleka – symboliczny most między dwiema kulturami znowu stał się widoczny.
Historia bliska sercu
Czy potomkowie polskich legionistów są dziś bardziej Haitańczykami, czy Polakami? Trudno powiedzieć. Nie znają naszej mowy, ale przechowują nasze gesty, symbole i wspomnienia. Z pewnością nie zaczytują się w narodowych wieszczach, ale znają wartość wolności i odwagi – tak dobrze znaną z polskiej historii. I choć ich pamięć bywa pełna luk, jedno wyrażenie powtarzają na pewno: „My Polacy”.
To właśnie takie historie – nieoczywiste, wzruszające, pełne cichych bohaterów – pokazują, że dzieje ludzkości to nie tylko bitwy i traktaty pokojowe. To również opowieść o ludzkich wyborach, uczuciach i przekazach snutych z pokolenia na pokolenie. A czasem wystarczy spojrzeć w zielone oczy dziecka z Cazale, aby zobaczyć w nich... kawałek Polski.
Bibliografia
- Orizio R., Zaginione białe plemiona. Podróż w poszukiwaniu zapomnianych mniejszości, Wołowiec 2009.
- Skałkowski A.M., Polacy na San Domingo 1802-1809, Poznań 1921.
- https://podroze.onet.pl/ciekawe/potomkowie-polakow-wyslanych-na-haiti-przez-napoleona/hq7yb8q
- https://www.national-geographic.pl/historia/polacy-na-haiti-czy-rzeczywiscie-sa-potomkami-legionistow-dabrowskiego/
- https://www.polska-haiti.org/projekty/odbudowa-tozsamosci-narodowej-polonii-na-haiti