To był hit PRL-u. Dziś znów króluje na Wigilii

Okres świąteczny w czasach PRL różnił się od współczesnych. Nie było szerokiego wyboru, ale tradycja dodawała im szczególnego charakteru. Makowiec, karp w galarecie, śledź w oleju i sałatka jarzynowa pojawiały się na stole bez względu na region czy zasobność finansową. Mimo że niektóre z tych dań zniknęły z codziennego jadłospisu, obecnie wracają w nowoczesnej wersji. Odkryj nasz przepis na wyjątkowego makowca - nie w postaci ciasta.
- Święta w PRL: Między skromnością i tradycją
- Świąteczny stół PRL: tradycje i smaki
- Nowoczesny wymiar dań z PRL
- Deser makowy z twarogiem i pomarańczą
- Makowiec w pucharkach
Święta w PRL: Między skromnością i tradycją
Święta w czasach PRL charakteryzowały się wyjątkowym klimatem. Z jednej strony prostota wynikająca z niedoboru produktów, z drugiej – duże zaangażowanie mieszkańców domu, którzy przez wiele dni przygotowywali każdy element świątecznego stołu. Wigilia nie była ucztą opartą na przepychu, lecz na staranności, ręcznej pracy i rodzinnej współpracy. W domach unosił się zapach przypraw korzennych, smażonego karpia i gotującego się maku, a każda potrawa – bez względu na jej formę – miała znaczenie symboliczne.
Świąteczny stół PRL: tradycje i smaki
W czasach PRL świąteczny stół nie był znany z obfitości, lecz miał swoisty porządek i hierarchię potraw, których nie można było ominąć. Obfitość nie pochodziła z liczby składników, lecz z powtarzalności tradycji, które w każdym domu były prawie takie same. Bez względu na region, stan finansów czy dostępność sklepów – na stołach pojawiały się te same klasyki, tworząc poczucie wspólnoty.
Karp w galarecie lub smażony był niezbędny nie tylko z powodu postnego charakteru świąt, ale także z uwagi na ograniczoną dostępność innych ryb. Kupowany żywy, często w plastikowej torbie, przez kilka dni przebywał w wannie, oczekując na swoje zakończenie w panierce lub galarecie. Serwowany z pieczywem lub plasterkiem cytryny, stanowił punkt kulminacyjny kolacji.
Śledzie w oleju lub śmietanie pełniły funkcję zimnej przystawki, którą można było przygotować wcześniej i odstawić do przegryzienia. W tradycyjnej wersji towarzyszyła im cebula, jabłko lub ogórek kiszony, podane w prostych, przezroczystych salaterkach – bo estetyka nie wynikała z formy podania, lecz z samego faktu, że danie udało się w ogóle zdobyć.
Sałatka jarzynowa była mistrzynią kuchennego recyklingu. Do jednej miski trafiało wszystko, co udało się ugotować lub zdobyć – marchew, ziemniaki, pietruszka, ogórek, groszek i domowy majonez. Układano ją warstwowo, zdobiono plasterkiem jajka i groszkiem niczym biżuterią. Była symbolem dostatku – im więcej składników, tym większy sukces gospodyni.
Makowiec zawijany lub kutia - jako słodkie zakończenie uczty. Oba desery powstawały na bazie maku. Była to rozkosz, która kojarzyła się z bakaliami i aromatycznymi przyprawami.
Do tego dochodziły dodatki, które dziś brzmią niemal archaicznie: kompot z suszu o wędzonym posmaku, kapusta z grochem – twarda, zawiesista, sycąca – oraz kluski z makiem, które często jadło się tylko raz w roku.
Jednak z biegiem czasu kuchnia świąteczna zaczęła się zmieniać. Dzięki otwarciu granic i dostępowi do zagranicznych produktów pojawiła się moda na lekkość, kremowość i estetykę w stylu cukierni. Serniki na zimno, torciki z bitą śmietaną, musy i tiramisu zaczęły wypierać dawne klasyki, a część potraw uznano za „zbyt ciężkie”, „zbyt chłopskie” lub „niemodne”. Dodatkowo zmienił się tryb życia – już nie spędza się trzech dni na lepieniu pierogów i kręceniu maku. Coraz częściej sięga się po gotowe produkty, bo czas stał się nową walutą.

Nowoczesny wymiar dań z PRL
Obecnie wiele dawnych dań wciąż jest w obiegu, jednak częściej spotykamy je w wersji sklepowej niż przygotowanej w domu. Makowiec z supermarketu, śledzie z plastikowego opakowania czy sałatka w pudełku zastępują to, co kiedyś było symbolem rodzinnego trudu. Równocześnie wzrasta pragnienie autentyczności — dlatego coraz częściej pojawia się moda na reinterpretację klasyki w nowoczesnym wydaniu, by zachować smak dzieciństwa, ale przedstawić go w bardziej lekkiej i atrakcyjnej formie.
W ostatnich latach powrót do tradycji stał się wyrazem świadomego wyboru, a nie przymusu. Znowu docenia się to, co domowe, ręcznie robione i oryginalne. Mak, orzechy, miód czy suszone owoce – składniki charakterystyczne dla dawnych świąt – stały się popularne w nowoczesnym cukiernictwie. Dlatego klasyki z czasów PRL zaczynają być urozmaicane. Zamiast ciężkich ciast pojawiają się lżejsze desery warstwowe inspirowane makowcem.
Deser makowy z twarogiem i pomarańczą
Składniki na 4 porcje:
- 200 g zmielonego maku
- 250 g twarogu półtłustego lub mascarpone
- 50 g miodu lub cukru pudru
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 4 biszkopty lub herbatniki
- 100 ml śmietany 30%
- Skórka pomarańczowa lub kandyzowana do dekoracji
- Tarta czekolada lub kakao do posypania
Przygotowanie:
- Połącz mak z miodem i skórką pomarańczową.
- Ubij twaróg z cukrem i wanilią, a następnie wymieszaj z makiem.
- Ubij śmietanę na sztywno i dodaj do masy.
- Pokrusz biszkopty na dno pucharków.
- Nałóż warstwę masy makowej, potem kolejną warstwę biszkoptów i znowu masę.
- Oprósz wierzch czekoladą i udekoruj skórką pomarańczową.
- Schłódź przez co najmniej 2 godziny.
Makowiec w pucharkach
Desery w pucharkach zachowują wszystkie istotne składniki makowca – mak, słodycz, cytrusowe akcenty i warstwową strukturę – ale prezentują je w formie współczesnego deseru. Nie trzeba ich kroić, nie trzeba piec – wystarczy je ułożyć. Każda łyżeczka przywołuje smak dzieciństwa i beztroskich chwil.
Tego typu zmiany ukazują, że świąteczna kuchnia z okresu PRL nie musi być postrzegana jako przeszłość. Może stać się źródłem inspiracji do tworzenia nowoczesnych, eleganckich dań, które łączą tradycję z nowoczesnym podejściem i pozwalają celebrować święta w duchu wspomnień – ale według własnych upodobań.