To nie praca ponad siły była największym brzemieniem chłopek. W domu przeżywały większy koszmar

Premier Wincenty Witos w swoich wspomnieniach pisał: „Mąż był uważany za nieograniczonego pana gospodarstwa, domu i wszystkiego, co się w nich znajdowało”. Wszystkiego, łącznie z żoną i dziećmi. Mógł decydować o ich losie, przeznaczeniu, pracy, którą mają wykonywać. Panowało także powszechne przekonanie, że kobiety są z natury leniwe i próżne, a te „złe” cechy można z nich wyplenić tylko za pomocą pięści.
Z tego artykułu dowiesz się:
Życie polskich chłopek było pasmem udręki
O tym, jak wyglądał codzienny dzień wypełniony pracą polskiej chłopki na przełomie XIX i XX wieku pisaliśmy tutaj. Nierzadko kobieta miała na głowie więcej obowiązków niż jej mąż, a wszystko robiła z dzieckiem przy piersi, mając jeszcze kilka innych maluchów do przypilnowania. Jednak to wcale nie praca była największym brzemieniem polskiej chłopki, a jej pozycja w domu.
Jeszcze 100-150 lat temu kobieta miała do powiedzenia w domu. Także w kwestii wyboru męża, bo o tym decydował jej ojciec lub wujowie i bracia. Dziewczyna była traktowana raczej jako dodatek do „morgów”. Celem mariażu była bowiem najczęściej ziemia, a najbardziej atrakcyjnym rozwiązaniem było połączenie znajdujących się obok siebie pól. Uroda czy umiejętności dziewczyny były tylko dodatkiem.
Janina Kaźmierczak, nauczycielka urodzona w 1933 roku wspomina o swojej rodzinie: „Jak powiedzieli Mamusi, że się Płaczek o nią oświadczył, to się nawet ucieszyła. Myślała, że chodzi o Franka Płaczka, jej rówieśnika, którego naprawdę lubiła. Ale chodziło o Piotra, jego starszego brata, którego nawet nie znała. Wyszła za niego i dobrze się ułożyło, bo tatuś był dobrym człowiekiem”.
Jej matka miała szczęście do pierwszego męża, bo miał ponoć łagodny charakter i nigdy nikogo nie uderzył. Za to jej siostry i koleżanki miały o wiele trudniej.
Mąż był panem wszystkiego
W dobie patriarchatu mąż był uważany za pana gospodarstwa i właściciela wszystkiego, co się w nim znajdowało. Nawet kobiet i dzieci. Mógł decydować o nich i o ich losie. Mógł stosować też przemoc, która stawała się codziennością. Jak pisał premier Wincenty Witos w swoich wspomnieniach: „Obowiązkiem żony było go słuchać i ulegać we wszystkim. Tak nakazywały stare zwyczaje, do tego zmuszał ślub kościelny, którego formułę przy każdej okazji przypominano”.
Kobieta składała wtedy przysięgę posłuszeństwa podczas ślubu. Mężowie natomiast mogli domagać się go za pomocą pięści. Witos pisał też: „Nikt się też nie dziwił, gdy żona nosiła oczy popodbijane, albo gdy zaufanym kumoszkom pokazywała sine znaki na ciele, pozostałe po odebranych razach dla „odnowienia jej skóry”. To odnowienie skóry kobietom, nieraz nawet okrutne, uważano nie tylko za naturalne, ale nawet konieczne, bo <<baba ma już taką naturę, że jakby mąż nie wziął nad nią góry, to ona zaczęłaby nad nim panować>>.”

Skala była ogromna
Od tej reguły były oczywiście wyjątki, ale skala przemocy domowej w tamtym czasie była ogromna. Historyk Kamil Janicki w podkaście Didaskalia tłumaczył to spiralą przemocy: „Jeśli szlachcic daje chłopu przykład, że wszystko można wymóc przemocą, to w chłopstwie też przemoc dominuje, to chłop będzie bić żonę często bez pamięci.”
Najlepszym dowodem na to, że skala tego zjawiska była ogromna są instrukcje spowiednicze – dokument przygotowany dla plebanów, by wiedzieli, o co pytać chłopów w czasie spowiedzi. Jedno z pytań, które kazano zadawać każdemu chłopu przychodzącemu do spowiedzi brzmi: „Czy nie pobiłeś tak żony, że poroniła”.
„Jeśli sugerowano każdemu plebanowi, żeby każdego chłopa pytał o to, to możemy zakładać że to nie było rzadkie zjawisko” – podkreślił Kamil Janicki.
Źródła
https://www.youtube.com/watch?v=umvWM1f0_lA
https://wielkahistoria.pl/los-galicyjskich-chlopek-150-lat-temu-nieustanna-harowka-nie-byla-najgorszym-co-spotykalo-wiejskie-kobiety/
Wspomnienia Janiny Kaźmierczak pochodzą z rodzinnego archiwum autorki