Tragiczna historia „Radowych Dziewczyn”. Uważano, że mają najlepszą pracę na świecie
Uważano, że te kobiety złapały Pana Boga na nogi. Otrzymywały naprawdę wysokie wynagrodzenie, za pracę która była łatwa i przyjemna – malowały pędzelkami cyfry na tarczy zegarków. Farba radowa, którą to robiły, miała im dodawać urody, uroku i zdrowia. I tak się czuły, kiedy wracając z pracy przyciągały spojrzenia swoją lekko połyskującą skórą. Zapłaciły za to ogromną cenę – zdrowia i niewyobrażalnego cierpienia.
Z tego artykułu dowiesz się:
Moda na rad
Na początku XX wieku rad uchodził za cudowny pierwiastek. Po jego odkryciu przez Marię Skłodowską-Curie i jej męża Piotra w 1898 roku, świat oszalał na jego punkcie. Sławna polska uczona nazywała go „pięknym pierwiastkiem”, a jego domniemane właściwości lecznicze sprawiły, że znalazł zastosowanie w medycynie, kosmetyce, a nawet… w produktach codziennego użytku.
Woda z radem miała dodawać energii, czekolada z jego dodatkiem wzmacniać organizm. W tamtym czasie nikt nie podejrzewał, że promieniotwórczy pierwiastek może być tak niebezpieczny. Rad trafiał do prezerwatyw, środków czyszczących, a nawet wełny dla niemowląt. Kobiety malowały nim zęby, by nadać im śnieżnobiały blask, a firmy produkowały specjalne naczynia, które miały „wzbogacać” wodę pitną o dobroczynne pierwiastki. Wynaleziono nawet luminescencyjną farbę z radem, która pięknie świeciła. Była używana na wiele sposobów, ale przede wszystkim zrewolucjonizowała przemysł zegarmistrzowski. Zainteresowała się tym amerykańska armia, która chciała zapewnić żołnierzom zegarek, na którym będą mogli odczytać godzinę w ciemności.
Tak zaczęła się masowa produkcji zegarków z farbą zrobioną na podstawie radu. Do tego zadania zatrudniono tysiące kobiet.
Praca marzeń, która prowadziła do śmierci
W latach 1917–1926 tysiące młodych kobiet podjęło pracę w zakładach U.S. Radium Corporation. Ich zadaniem było malowanie wskazówek i tarcz zegarków farbą zawierającą rad. Była to praca dobrze płatna, oferowano kilkadziesiąt dolarów miesięcznie. W tamtym czasie, tuż przed wielkim kryzysem to była bardzo dobra pensja dla kobiety.
Sposób nanoszenia farby był daleki od dzisiaj rozumianego BHP. Aby precyzyjnie nanosić cienkie linie farby, stosowano metodę „obliż, zanurz, maluj” – kobiety zwilżały pędzelki ustami, by uformować idealnie cieniutki szpic. Za każdym razem połykały mikroskopijne ilości radu, nieświadome zagrożenia.
Początkowo nic nie wskazywało na nadchodzącą tragedię. Jednak po kilku miesiącach u wielu pracownic zaczęły pojawiać się tajemnicze dolegliwości – bóle zębów, choroby dziąseł, a potem złamania kości bez wyraźnej przyczyny. Najbardziej przerażające były przypadki, gdy zęby dziewcząt wypadały razem z fragmentami szczęki. Lekarze byli bezradni – nie potrafili powiązać tych przypadłości z pracą, tym bardziej, że firma U.S. Radium zapewniała, że radowa farba jest całkowicie bezpieczna. Pracownice zaczynały mieć coraz wyraźniejsze dolegliwości, straszliwie cierpiały, a koncern nadal zaprzeczał istnieniu zagrożenia.
Walka o sprawiedliwość i zmiana prawa
Pierwszą kobietą, która odważyła się stawić czoła potężnej korporacji, była Grace Fryer. Po latach pogarszającego się zdrowia, w 1927 roku udało jej się znaleźć prawnika, który zgodził się reprezentować ją w sądzie. Dołączyło do niej pięć innych kobiet – wszystkie cierpiały na poważne schorzenia kości i układu odpornościowego. Ich sprawa stała się jednym z najgłośniejszych procesów dotyczących praw pracowniczych w historii USA.
Mimo że U.S. Radium próbowało unikać odpowiedzialności, presja społeczna i medialna sprawiła, że firma została zmuszona do zawarcia ugody. Pracownice otrzymały odszkodowania. Ta sprawa była decydującym głosem do wprowadzenia zmian w przepisach dotyczących bezpieczeństwa pracy. Wprowadzono surowe normy ochrony zdrowia i utworzono instytucje, które zaczęły kontrolować firmy i przedsiębiorstwa.
Niestety, dla „radowych dziewczyn” to było za wiele. Ten przydomek przyległ do nich, ponieważ kiedy wracały po zmierzchu do domu, ich skóra emitowała delikatne światło.