Kiedyś to była święta. Jak ubierano choinkę w czasach PRL

Choinka jest centralnym elementem dekoracji każdego domu w czasie świąt. To przy niej gromadzimy się śpiewając kolędy, to pod nią znajdujemy prezenty od Mikołaja (Gwiazdora lub Dzieciątka, w zależności w której części Polski akurat się znajdujemy). Choinki, jak ubrania, podlegają modom i trendom. Te z PRL-u wyglądały zupełnie inaczej niż teraz. Chociaż może to nie tyle kwestia mody co… ciągłego braku.
- Choinka w salonie przy oknie
- Brak pożaru, czyli wielka zaleta sztucznej choinki
- Świąteczne bombki z dawnych lat
Choinka w salonie przy oknie
Jedno się nie zmieniło – choinka zawsze jest najważniejszym elementem świąt. Dlatego zawsze stawia się ją w salonie lub jadalni, tam gdzie odbywa się rodzinne świętowanie. W PRL-u było tak samo, choinka najczęściej stała w dużym pokoju, jako najważniejsza dekoracja. Do lat 50-tych w wielu częściach Polski choinkę lub drzewko zrobione z sosnowych gałązek, wieszało się pod sufitem. Potem jednak stojące drzewko w stojaku lub doniczce stało się bardziej popularne.
W latach 60-tych stało się trudno o żywe drzewko. Łatwiej było kupić je w dużych miastach, w mniejszych miejscowościach pozostawały mniej lub bardziej legalne wyprawy po drzewko do lasu. Dlatego od lat 60-tych zaczęły pojawiać się sztuczne choinki z plastiku. Były szeroko reklamowane w prasie, w „Ty i Ja” można znaleźć ogłoszenie
Święta za pasem! Na gwiazdkę 1970 współczesny Święty Mikołaj przyniesie dzieciom zgrabną i wiecznie zieloną choinkę z tworzywa sztucznego wraz z kompletem lampek elektrycznych. Choinka z tworzywa: nie gubi szpilek na dywan, zdobić będzie mieszkanie przez wiele następnych świąt i dzięki lampkom nie zagrozi pożarem domu.
Brak pożaru, czyli wielka zaleta sztucznej choinki
Pierwsze choinki sztuczne nie były najpiękniejsze na świecie. Przypominały raczej krzywy parasol z kilkoma gałązkami na krzyż, ale miały wiele zalet. Przede wszystkim można było łatwo je złożyć i nie zajmowały dużo miejsca, co w M-2 czy M-3 zajmowanym przez kilkuosobową rodzinę było zaletą nie do przecenienia.
Poza tym nie można nie zauważyć, że reklama z „Ty i Ja” obiecuje brak pożaru. Faktycznie – pożary choinek, a następnie firan, dywanów i mebli – zdarzały się naprawdę często. Drzewka były zdobione prawdziwymi świeczkami, które trzeba było zapalić. Żywe choinki, już trochę przysuszone, mogły łatwo zająć się ogniem. Plastikowe jednak bardziej się paliły niż topiły. A na dodatek choinki reklamowane w gazecie były wyposażone w elektryczne lampki – niezwykły powiew nowoczesności.

Świąteczne bombki z dawnych lat
W PRL dekoracje choinkowe nie były tak dostępne jak teraz. Oczywiście w większości domów było kilka pudełek wspaniałych ozdób, które do teraz są przechowywane na strychach z dużym sentymentem. Grzybki, sople, kuliste bombki ozdobione kolorowymi paskami, szklane mikołaje, gwiazdki – teraz niektóre z nich osiągają zawrotne ceny na aukcjach internetowych.
Ozdób jednak nie było wiele, więc na choince lądowały także ręcznie robione dekoracje z papieru lub bibuły (to prawdziwy rarytas, gdyż bibuła, zwłaszcza w latach 80-tych, była prawie niedostępna). Blask rzucały gwiazdki obciągnięte tak zwanym „złotkiem”, czyli folią aluminiową zbieraną przez cały rok z czekolad. Chętnie sięgano także po masę solną.
Nie można zapomnieć także o łańcuchach – zrobionych z kolorowych papierów lub kupionych w sklepie, lśniących i srebrnych „harmonijkach”. Dodatkową ozdobą były także „włosy anielskie” – cieniutkie niteczki z celofanu o srebrnym kolorze, które rozrzucało się po drzewku.
Na choinkę wieszało się także jadalne ozdoby, jak cukierki w kolorowych papierkach, orzechy włoskie malowane na różne kolory i pierniczki. Wszystkie dzieci musiały ćwiczyć się w sztuce cierpliwości, by nie podebrać słodkości z zielonych gałązek – w końcu choinka musiała przetrwać piękna przez całe święta.