Zabójcza zieleń Scheelego. Pigment z arszenikiem dla ofiar mody

Pojęcie ofiary mody nie zawsze nosiło symboliczne znamiona… XIX-wieczne damy podążające za trendem szmaragdowych sukni ryzykowały życiem, mierzyły się z dusznościami i reakcjami alergicznymi skóry. Przyczyną była zieleń Scheelego – odcień, który pozyskiwano na bazie śmiercionośnego arszeniku.
Szwedzki chemik, którego pokochali styliści
Na przestrzeni wieków ludzkość w pogoni za modą niejednokrotnie narażała własne zdrowie, a nawet życie. Damy mdlały i deformowały swoje organy wewnętrzne od zbyt ciasno zawiązanych gorsetów, bogacze z epoki georgiańskiej „wybielali” zęby kwasem siarkowym, w rezultacie tracąc swoje uzębienie.
Jednym z trendów grozy był szmaragdowy odcień zieleni, który zdominował styl epoki wiktoriańskiej. Panie prezentowały go na majestatycznych sukniach. Zielenią Scheelego, bo tak okrzyknięto niesławny odcień, barwiono także pończochy, świece czy zabawki dla dzieci. Wykorzystywano ją ponadto do malowania ścian. Pod koniec życia Napoleon Bonaparte zabarwił tak ściany sypialni, co zdaniem badaczy miało przyczynić się do jego nowotworu żołądka i śmierci.
Za wynalezieniem zabójczego koloru, na którego punkcie oszalał XIX wiek, stał niemiecko-szwedzki aptekarz i chemik Carl Scheele. W swojej pracowni uzyskał wodoroarsenin miedzi (II). Stosowanie pigmentów na bazie wspomnianego związku barwiło produkty na wyjątkowy odcień zieleni – prezentujący się wytwornie tak na ozdobach, jak odzieży.
Przeczytaj też o Napoleonie Bonaparte, do którego śmierci przyczyniła się zieleń Scheelego.

Arszenik i stare koronki
Nieświadomość ówczesnych ludzi prowadziła do tragicznych konsekwencji. Pigmenty z arszenikiem powodowały silne reakcje skórne, zaburzenia neurologiczne i układu pokarmowego. Szczególnie niebezpieczne były pończochy barwione zielenią Scheelego, zakładane bezpośrednio na skórę. Toksyczne związki przenikały do organizmu i stanowiły nierozpoznane wówczas niebezpieczeństwo. Pozyskiwane w ten sposób zielone suknie królowały na wiktoriańskich bankietach.
Warto wspomnieć, że do zatrucia wystarczało 10 mg barwnika, dawka 70 mg była zaś śmiertelna. Damy wybierające spódnice do ziemi w tym kolorze chronił wyłącznie konwenans zakładania sporej ilości odzieży pod suknię w tym krynolin, halek czy gorsetów. Te dawały skórze dodatkową osłonę i zapobiegały przenikaniu szkodliwych substancji do krwiobiegu.
Do zatrucia dochodziło również poprzez wdychanie toksycznych oparów, które wytwarzały się podczas palenia zielonych świec zawierających arsen. Pigment stosowano także do dekorowania żywności. Popularnością cieszyły się zwłaszcza cukrowe listki barwione we wspomniany sposób, które upiększały desery i torty. Kuszące kwiatowym motywem przekąski trafiały zwłaszcza do rąk dzieci, które przypłacały degustację życiem.
Zieleń Scheelego podbijała wystawne przyjęcia, garderoby i stoły. Inspirowała również artystów. O jej głębi i symbolicznej nostalgii rozpisywali się romantycy, z kolei mistrzowie pędzla odwzorowywali jej niesamowite oblicze na płótnie: od George'a Friedricha Kerstinga do postimpresjonisty Vincenta van Gogha. Barwnik wykorzystywano również do produkcji popularnych w XIX-wiecznej Europie kwiatów z papieru, które dekorowały salony, a nawet same kreacje. Do ich produkcji zatrudniano dzieci – te ponownie były najbardziej narażone na zatrucie arszenikiem.

Zielona gorączka
W połowie XIX wieku społeczeństwo i medycy zaczęli zwracać coraz większą uwagę na związek zieleni Scheelego ze śmiercią. W 1861 roku w londyńskiej prasie rozpisywano się o śmierci w męczarniach młodej florystki, która miała na co dzień styczność z zabójczym pigmentem. Z czasem zrobiło się głośno o ciężkiej chorobie wśród pielęgniarek pewnego szpitala psychiatrycznego, w którego oknach wisiały zielone zasłony. Podobny wypadek spotkał studentów na jednej z uczelni wyższych, gdzie również nie brakowało draperii w niesławnym kolorze.
Wiele osób narażonych na stały kontakt z zielenią Scheelego latami borykało się z szeregiem wyniszczających objawów. Zawroty głowy, biegunki, podrażnienia skóry, bóle głowy i brzucha, wypadanie włosów, symptomy uszkodzenia układu nerwowego – minęło wiele czasu, zanim odkryto przyczynę niepokojących reakcji. Trudnością w rozpoznaniu był fakt, że tego typu objawy pozostają charakterystyczne dla wielu innych schorzeń, co wprowadzało ówczesnych lekarzy w błąd. Przypadki zatrucia wywołane produktami barwionymi zielenią Scheelego, a dokładniej – zawartymi w niej związkami arsenu, udokumentował jako pierwszy higienista Maxime Vernois.
Wraz z początkiem XX wieku i nagłośnieniem śmiertelnych przypadków użytkowników stroi i innych przedmiotów barwionych zielenią Scheelego wywołało powszechną panikę. Europejskie społeczności na długie lata odrzuciły zielone ubrania, a zaszczepiony lęk przejawiał się także obawą przed żywnością w zielonym odcieniu. Zieleń Scheelego nie zniknęła jednak całkowicie. Jeszcze po II wojnie światowej w niektórych miejscach były dostępne zielone farby do ścian z arszenikiem. Odcień wprowadzał wiosenny klimat do czterech ścian, ale jednocześnie stawał się cichym zabójcą ich właścicieli.
Odkryj pozostałe fascynujące fakty o XIX wieku.
Źródła:
- https://www.robertopoetichimica.it/en/the-story-of-the-green-scheele-pigment-by-swedish-chemist-carl-scheele-2/
- https://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/09/06/lubisz-zielony-kolor-ciesz-sie-ze-w-ogole-zyjesz/
- https://www.google.com/url?q=https://envhistnow.com/2020/04/30/toxic-beauty-poisonous-colours-in-the-artificial-flower-industry/&source=gmail&ust=1754770695669000&usg=AOvVaw19-MhVC_AhQNQFJ4BSn_ck