Jak uboga szlachta „pozbywała się” córek bez posagu? "Lądowały za klasztorną kratą"

Dla dziewcząt urodzonych w biedniejszych szlacheckich rodzinach dawnej Rzeczypospolitej życie od początku przypominało partię w szachy, w której pionek nie mógł sam się ruszyć. Wystarczyło jedno: brak posagu - by zadecydowano za nie o wszystkim. Ich przyszłość nie zależała od charakteru, zdolności czy marzeń, ale od majątku i chłodnej kalkulacji ojca lub opiekuna. Wiele z nich kończyło życie w klasztorze, nie dlatego że tego pragnęły, lecz dlatego, że nie miały gdzie indziej pójść. To nie historia duchowego powołania - to historia społecznej konieczności.
- Posag - kobieca waluta
- Kiedy klasztor staje się więzieniem - historia Eleonory Szczawińskiej
- Druga ucieczka i próba ocalenia wolności
- System, który uciszał kobiety
- Kobiecy brak wyboru
- Bibliografia
Posag - kobieca waluta
W XVII i XVIII-wiecznej Polsce los szlachcianki był ściśle związany z jej wartością „rynkową” - a ta określana była niemal wyłącznie przez wysokość posagu. Córki bez wystarczającego majątku stawały się ciężarem dla rodziny, a jednocześnie nie miały prawnego czy społecznego narzędzia, by decydować o swoim losie. Posag to nie był tylko majątek - to była karta przetargowa w negocjacjach matrymonialnych, gwarancja honoru rodu i przepustka do społecznego awansu. Bez niego młoda kobieta nie mogła liczyć na męża, a samotne życie „panny” uznawano za niestosowne i niebezpieczne społecznie.
W tej sytuacji klasztor stawał się instytucją nie tylko religijną, ale przede wszystkim społeczną i ekonomiczną. Przyjmował dziewczęta, dla których nie starczyło miejsca w planach matrymonialnych rodziny. Z perspektywy rodu - problem znikał: córka była bezpieczna, chroniona, nie psuła reputacji i nie musiała być utrzymywana do końca życia. Jednak dla wielu młodych kobiet był to początek życia w izolacji, wyrzeczeniu i psychologicznym wyobcowaniu. Nie każda klasztorna cela była wyborem serca - często była jedynym, co zostało.
Kiedy klasztor staje się więzieniem - historia Eleonory Szczawińskiej
Wśród wielu anonimowych szlachcianek, które wbrew sobie zostały zmuszone do życia zakonnego, historia Eleonory Szczawińskiej wybija się wyjątkową dramaturgią i rzadką pointą. Młoda chorążanka wyszogrodzka, jako półsierota - jej matka ponownie wyszła za mąż - została umieszczona w klasztorze dominikanek w Przemyślu. Jej opiekunką była wdowa po wpływowym staroście Marcinie Krasickim. Choć oficjalnie przygotowywano ją do życia zakonnego, trudno dziś nie dostrzec, że była to decyzja oparta na rodzinnych układach i braku odpowiedniego posagu. Eleonora nie miała innego wyjścia. Nie była wystarczająco „cenna” jako kandydatka na żonę, więc uznano, że najlepiej będzie, jeśli „zostanie panną Bożą”.
Jednak los Eleonory okazał się inny - a wszystko za sprawą Samuela Kurdwanowskiego, krewkiego młodzieńca, który zakochał się w niej bez pamięci. Uczucie to rodziło się w ukryciu - Samuel, by zbliżyć się do ukochanej, udawał brata jednej z zakonnic. W nocy z 12 na 13 listopada 1634 roku, kierowany miłością i determinacją, usunął deski z ogrodzenia klasztoru i pomógł Eleonorze wydostać się na zewnątrz. W pobliskim domu zorganizowano potajemny ślub, na tyle pośpieszny, że obecny ksiądz zapomniał związać ręce nowożeńców stułą. Choć Eleonora wróciła po wszystkim do klasztoru - zapewne z powodu presji i obawy przed skandalem - zakon nie uznał małżeństwa i kontynuował przygotowania do ślubów zakonnych.

Druga ucieczka i próba ocalenia wolności
Ceremonia obłóczyn odbyła się w lutym 1635 roku mimo sprzeciwu Samuela, który nie pogodził się z utratą ukochanej. W jego oczach zakon stał się opresyjnym systemem, który nie tylko ignorował wolę Eleonory, ale i brutalnie przekreślał ich małżeństwo. Postanowił więc działać. W sierpniową noc, kilka miesięcy po pierwszej próbie, ponownie podjął ryzyko. Przebrał Eleonorę w męskie ubrania i pod osłoną nocy przemycił ją łodzią przez San, gdzie czekała na nich zaprzężona karoca. Tym razem ich ucieczka zakończyła się powodzeniem.
Choć sprawa trafiła do sądu biskupiego - a biskupem przemyskim był wówczas Andrzej Szołdrski - ostatecznie zaniechano działań. Można sądzić, że w tej historii „wygrała miłość”, ale też - że wygrała determinacja przeciwstawienia się klasztornej instytucji, która przez wieki uchodziła za świętość, a w rzeczywistości bywała narzędziem społecznego przymusu. Historia Eleonory to wyjątek - ale dzięki niej widzimy mechanizm, który w życiu tysięcy innych kobiet działał po cichu i bez happy endu.
System, który uciszał kobiety
Eleonora miała szczęście: kochającego, odważnego mężczyznę, który nie bał się stawić czoła strukturze religijnej i społecznej. Ale tysiące innych dziewcząt nigdy nie miało takiej szansy. W ich historii nie było miłości, buntu, porwania ani karocy. Była tylko decyzja ojca, zgoda matki, kilka dokumentów podpisanych bez przekonania i pożegnanie ze światem zewnętrznym. W literaturze i źródłach nie ma ich imion - ich los rozgrywał się w milczeniu.
Klasztor był systemem zamknięcia - nie fizycznie brutalnym, ale bezwzględnie skutecznym. Dziewczęta wprowadzane do zakonów jako kilkunastoletnie nowicjuszki miały niewielką świadomość, co je czeka. Nacisk społeczny, poczucie obowiązku, presja religijna i brak alternatyw czyniły z życia zakonnego pułapkę, z której nie dało się wyjść. Jedynie takie historie jak Eleonory rzucają światło na skalę tego zjawiska - i budzą pytania o to, ile z nich cierpiało w milczeniu, a ile nawet nie wiedziało, że mogło żyć inaczej.
Kobiecy brak wyboru
Dziś kobiety mają znacznie większy wpływ na własne życie niż ich poprzedniczki z epoki szlacheckiej. Mogą same podejmować decyzje o małżeństwie, pracy, edukacji czy miejscu zamieszkania. Nie znaczy to jednak, że zawsze jest łatwo - ale różnica polega na tym, że mają wybór, którego ich przodkinie często były pozbawione.
Losy kobiet takich jak Eleonora Szczawińska przypominają, że kiedyś brak majątku mógł oznaczać nie tylko biedę, ale i całkowity brak samodzielności. Wspomnienie takich historii pomaga lepiej zrozumieć, jak działały społeczne mechanizmy wykluczenia i jakie były ich konsekwencje dla jednostek. To spojrzenie wstecz uczy uważności - i wobec historii, i wobec tego, jak wiele się od tego czasu zmieniło.
Bibliografia
- Borkowska M., Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII–XVIII wieku, Kraków 2017.
- Łoziński W., Prawem i lewem: obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku, Warszawa 2005.
- Stefaniak P., Klasztor Sióstr Dominikanek w Przemyślu 1595-1782. Pierwsza na terenie Archidiecezji Przemyskiej Żeńska Wspólnota Zakonna, "Premislia Christiana" tom IX 2001.
- https://kosciol.wiara.pl/doc/2830329.Tajemnice-zza-krat