Jej matka grała w filmach nazistowskich. Ona zaczynała jako niewinna Sissi. Zmarła jako kobieta złamana przez życie

Na wielkim ekranie pozostawała jedną z najjaśniejszych gwiazd europejskiego kina. Za kulisami skrywała jednak życiowy dramat. Pasmo tragedii naznaczało losy Romy Schneider od maleńkości. Zrodzony w dzieciństwie głód miłości potęgował się z każdym kolejnym rozczarowaniem w związkach z toksycznymi mężczyznami. Romy cierpiała przez utratę kolejnych partnerów, ale nic nie było w stanie równać się z bólem po stracie ukochanego synka. Po jego tragicznej śmierci aktorka popadła w autodestrukcję.
Niezrozumiana
Od cesarzowej Elżbiety do tętniącej seksapilem Marianne z „Basenu” (1969)– Romy Schneider zapisała się w pamięci widzów jako jedna z najwybitniejszych aktorek w swoim pokoleniu. Za fenomenem gwiazdy kryła się rzadka w środowisku umiejętność przełamywania ograniczającej łatki. A tę dzierżyła jako nastoletnia Sissi, zrywając jednak w dojrzałych latach kariery z niewinnym wizerunkiem. Z czasem stała się ikoną kina psychologicznego, a także płomienną femme fatale.
Intensywna kariera Romy Schneider wypełniała jej krótkie i tragiczne życie. Gwiazda pochodziła z rodziny o aktorskich tradycjach. Bodźcem do rozpoczęcia przez nastoletnią Romy przygody z aktorstwem była jej despotyczna matka, Magdalena. Kobieta na własne życzenie zniszczyła swoją karierę, dołączając bez wyrzutów sumienia do obsady filmów propagandowych III Rzeszy podczas II wojny światowej. Po zakończeniu konfliktu została wpisana w szereg zdrajców. Niespełnione ambicje przelała na córkę, którą prowadziła z castingu na casting, ignorując doniesienia córki o molestowaniu przez podstarzałych producentów.
Od początku czuła się samotna. Matka nie dawała jej ani ciepła, ani zrozumienia, a biologiczny ojciec po rozwodzie przestał interesować się córką. Dzieciństwo pozbawione miłości miało otworzyć w sercu Romy Schneider ranę, która w kolejnych latach będzie się wyłącznie pogłębiać z powodu bolesnych wyborów i toksycznych mężczyzn.
Przełom w jej nastoletniej karierze nastąpił w 1955 roku, kiedy to po raz pierwszy wcieliła się w cesarzową Elżbietę Bawarską. Jako słodka i niewinna Sissi podbiła serca publiczności, zdobywając tytuł „skarbu narodowego Niemiec”. Powstały dwie kontynuacje, a kres kolejnym położyła sama gwiazda. Romy obawiała się bowiem zaszufladkowania własnego talentu.
Z chęcią grała uroczą Sissi, póki sama liczyła sobie kilkanaście lat, ale wraz ze wkroczeniem w dorosłość zapragnęła dowieść nie tylko własnej kobiecości, ale też potencjału dramatycznego. Jej późniejsza filmografia dowodzi, że usilnie starała się zerwać z eterycznym portretem cesarzowej, sięgając po angaże wymagające pod względem psychologicznym, a także odsłaniające ambiwalencję jej (anty)bohaterek.

Alain Delon i wielka rozpacz
Pod koniec piątej dekady XX wieku Romy Schneider przybyła do Paryża. Tam z pomocą zaprzyjaźnionej projektantki Coco Chanel wypracowała unikalny styl łączący minimalizm i klasyczną elegancję ze świadomością ciała oraz nutą niezależności. Miasto miłości miało okazać się ponadto źródłem jej największego uczucia – i przekleństwa w jednym.
Podczas pracy nad filmem „Christine” (1958) serce Romy zabiło mocniej do niepoprawnego amanta Alaina Delona. Nazywany aniołem o diabelskiej duszy aktor szybko zawrócił w głowie młodziutkiej dziewczynie. Schneider w końcu poczuła, że ma szansę na bycie kochaną. Nie mogła pomylić się mocniej – Delon, choć później wyrzucający samemu sobie okrutne potraktowanie partnerki, nie potrafił dochować jej wierności. Zdaje się, że odwzajemniał romantyczne uczucia Romy, ale jednocześnie nie znalazł w sobie siły i determinacji, aby oddać się wyłącznie w jej ramiona.
Alain zdobywał coraz większą popularność i był największym bożyszczem kobiet swoich czasów. Fanki miały sypiać na schodach jego domu. Romy cierpiała, ale wybaczała mu każdą zdradę. On czuł, że może zrobić wszystko, a ukochana i tak przyjmie go z powrotem. Ostatecznie złamał jej serce w najgorszy z możliwych sposobów. Po blisko pięciu latach burzliwej relacji i zwodzenia ożenił się z inną. Zdruzgotana Romy Schneider próbowała popełnić samobójstwo.
Sprawdź również: Carole Lombard była miłością życia Clarka Gable'a. Ukochana gwiazdora "Przeminęło z wiatrem" zginęła w katastrofie lotniczej
Głód miłości
Długo nie mogła pozbierać się po nagłym rozstaniu. Romy Schneider triumfowała na ekranie w dziełach „Proces” (1962), „Kardynał” (1963) czy „Okruchy życia” (1970), ale w jej życiu prywatnym nieprzerwane pasmo tragedii w dalszym ciągu zbierało żniwo. W 1965 roku Romy spotkała starszego o 14 lat reżysera Henry’ego Meyena. W przeciwieństwie do Delona mężczyzna nie widział poza nią świata. Był jednak pewien problem – Meyen nosił już obrączkę na palcu…
Ich romans, z którym nie zamierzali kryć się przed wścibskimi paparazzi, wywołał skandal. Dla Romy Meyen rozwiódł się z aktorką Anneliese Römer. W 1966 roku kochankowie sami stanęli na ślubnym kobiercu. Pierwsze lata ich związku były szczęśliwe. Ślub odbył się na Lazurowym Wybrzeżu, a Romy z dumą nosiła na sobie stworzoną specjalnie na tę okazję stylizację od Coco Chanel. Para doczekała się syna Davida.
Niestety, niedługo później do głosu doszła dominująca natura Henry’ego. Angażował się w kierowanie życiem zawodowym żony aż nazbyt i niejednokrotnie wymuszał na niej, jak później się okazało, błędne decyzje. Z zazdrości o sukcesy żony potrafił upokarzać ją publicznie. Rozstali się w 1973 roku, a dwa lata później uzyskali rozwód.
Romy Schneider nie składała broni w walce o miłość. Tuż po uzyskaniu rozwodu z pierwszym mężem, poślubiła młodszego o 11 lat prywatnego sekretarza Daniela Biasiniego. W tym przypadku początki również były radosne, czego kulminację stanowiło powitanie na świecie córki Sary.
Wkrótce mroczny cień ponownie położył się nad życiem Romy. W 1979 roku dowiedziała się, że jej pierwszy mąż popełnił samobójstwo. Choć nie miała powodów, obwiniała się o tę tragedię, co z kolei przypłaciła załamaniem nerwowym. Biasini nie wytrzymywał – nie wiadomo, czy przerosło go przytłoczenie żony, czy może był zazdrosny, że ta opłakuje śmierć dawnego partnera. Niemniej jednak sytuacja stała się przyczyną ich rozwodu dwa lata później.

Powolne umieranie
Największy cios w życiu Romy Schneider był jednak przed nią. Latem 1981 roku jej czternastoletni syn David zginął w tragicznych okolicznościach. Chłopiec zranił się dotkliwie podczas próby przejścia przez płot na posesji przyszywanych dziadków Biasini pod Paryżem. Doszło do uszkodzenia tętnicy udowej. David został przewieziony do szpitala, w którym zmarł w trakcie operacji. Romy Schneider nigdy nie podniosła się po tej tragedii. Ostatnie miesiące jej życia bliscy nazwali „powolnym umieraniem”.
Aktorka próbowała wszystkiego, aby zagłuszyć rozdzierające cierpienie. Jej codziennością stały się leki, alkohol i narkotyki. Niespełna rok po rodzinnej tragedii 29 maja 1982 roku 43-letnia Romy została znaleziona martwa przez ostatniego partnera Laurenta Petina. Przyjaciele i biografowie gwiazdy zarzucali mu brak odpowiedniej troski względem partnerki w psychicznym kryzysie.
Romy osierociła córkę z drugiego małżeństwa i pozostawiła górę długów. Z tego względu organizacją jej pogrzebu zajął się wstrząśnięty historią Alain Delon – w ten sposób odkupił własne grzechy przeszłości. Dawny ukochany Romy czuwał przy zmarłej, opłacił wszelkie koszty ceremonii i zorganizował przeniesienie ciała jej syna do wspólnego grobu.
Przeczytaj też: Wyrzucili go ze studiów za pijaństwo. Dziś jest legendą Hollywood
Źródła:
- M. Marly, „Romy i droga do Paryża”, tłum. U. Pawlik, Marginesy, Warszawa 2022.
- https://polskieradio24.pl/artykul/2520818,romy-schneider-wybitna-i-nieszczesliwa
- https://www.onet.pl/styl-zycia/plejada/romy-schneider-zaplacila-za-rozwod-ukochanego-byla-skarbem-narodowym-niemiec/l01c12q,0898b825