Niechciana ciąża w Hollywood. Aktor uciekł od odpowiedzialności

W przeciwieństwie do wielu głośnych związków, o tym romansie słyszało niewielu kinomanów, a skrywa on mroczny sekret. Po uniesieniach spędzonych w przerwach od zdjęć do westernu „Destry znowu w siodle” Marlene Dietrich i James Stewart stanęli przed trudnym dylematem. Ona była mężatką, która mimo licznych romansów nie zamierzała oficjalnie się rozwodzić, on – nie chciał wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Gdy aktorka poinformowała kochanka, że spodziewa się jego dziecka, Jimmy – ekranowe sumienie Ameryki, stwierdził, że to nie jego kłopot.
Bohater (nie) bez skazy
James Stewart był jednym z najwybitniejszych aktorów swoich czasów. W złotej erze Hollywood zapisał się rolami idealistów oraz naznaczonych głębokim humanizmem bohaterów. Na ekranie walczył o sprawy beznadziejne i sprawiedliwość, jak w nieco naiwnych, lecz posiadających uniwersalną wartość zaangażowanych filmach Franka Capry ("Pan Smith jedzie do Waszyngtonu", "To wspaniałe życie"). Był szlachetną twarzą westernu i sympatycznym poczciwcem, którego talent cenili twórcy pokroju Alfreda Hitchcocka ("Okno na podwórze", "Zawrót głowy") czy Anthony’go Manna ("Winchester '73", "Naga ostroga").
W życiu prywatnym Jimmy niejednokrotnie dowodził honorowej postawy. Wsławił się czynną walką na rzecz ojczyzny podczas wojny, a bliscy donosili o jego serdecznej i nieszczędzącej pomocą naturze. Z takim portretem „sumienia Ameryki” kłócą się jednak kulisy romansu Jamesa Stewarta z Marlene Dietrich. Na wieść o jej ciąży, potraktował kochankę w najgorszy z możliwych sposobów. Zdaje się, że w dojrzałym wieku, gdy zawarł blisko półwieczne małżeństwo z Glorią McLean, próbował odkupić grzechy młodości.
Od 1949 roku był oddanym mężem i zaangażowanym ojcem, nie szkodził domowemu ognisku skandalami, a wartości rodzinne stawiał ponad hollywoodzki blichtr. Czy nauczył się na własnych błędach? W latach 30. XX wieku zachował się bowiem niczym klasyczny szowinista, uznając, że kwestia macierzyństwa to wyłączny problem kobiety. A ta w obliczu ignorancji kochanka i (zrozumiałej) presji ze strony męża, podjęła jedną z najtrudniejszych decyzji swojego życia.
Zwiedziona femme fatale
W 1939 roku Marlene Dietrich miała ugruntowaną pozycję w Fabryce Snów. W Hollywood przebywała od początku trzeciej dekady XX wieku, po międzynarodowym sukcesie „Błękitnego anioła” Josefa von Sternberga. Dietrich wypracowała niepodrabialny styl kobiety fatalnej, która łączyła androgeniczny wizerunek z kobiecą siłą oraz drapieżnym seksapilem. Urzekała wokalem, ponętną sztuką gestu i garderobą wyprzedzającą swoje czasy (w 1934 roku groziło jej aresztowanie za pokazywanie się w Paryżu w spodniach).
„Destry znowu w siodle” – wspólny film Dietrich i Jamesa Stewarta, był próbą przełamania jej hipnotyzującego portretu femme fatale. W dodatku bardzo udaną, gdyż film okazał się kasowym hitem. Marlene dowiodła tu potencjału komediowego. Wcieliła się w Frenchy, właścicielkę saloonu, a na ekranie pokazała nie tylko charyzmę, ale też… umiejętności walki. Ciągała się z innymi „damami” za włosy, rozbijała krzesło na głowie Jimmy’ego. Prasa okrzyknęła sekwencję: „najlepszą nawalanką od czasów Tunney i Dempsey”.
Jimmy od początku wzdychał do tej niezwykłej pod każdym względem kobiety. Mimo pozostawania na papierze żoną Rudolfa Siebera Marlene słynęła z namiętnych przygód z kolegami po fachu. Tym razem to jednak jej serce miało zostać złamane.
Po płomiennych chwilach spędzonych za kulisami komediowego westernu George’a Marshalla, Marlene zorientowała się, że spodziewa się dziecka Stewarta. Jego reakcja była prawdziwym ciosem. Gdy aktorka poinformowała go o niespodziewanej ciąży, Jimmy miał powiedzieć: „Rany, co zamierzasz z tym zrobić?”. Po latach gwiazda komentowała: „Zauważyłam, że powiedział ty, nie my”.
James Stewart miał sugerować kochance pozbycie się „problemu”. Tuż po zasłyszanej informacji porzucił ponadto kobietę w obawie przed skandalem i wzięciu odpowiedzialności za wspólne czyny. Dietrich – królowej ekranu i łamaczki serc, nie rzucało się pierwszej… Nigdy nie przestała pałać nienawiścią do aktora.

Najtrudniejsza decyzja w życiu
Artystka czuła się osamotniona w swym dylemacie. Jej mąż Rudolf Sieber, sam układający sobie życie z inną kobietą u boku, nie ingerował w sprawy łóżkowe żony. Przestrzegał jednak pozorów. Ich małżeństwo stanowiło osobliwy układ bazujący na przyjaźni oraz wspólnych interesach, a w końcu mamiący prasę i opinię publiczną. Sieber nie dopuszczał do siebie wizji rozwodu, a tym bardziej wychowywania nieślubnego dziecka Marlene.
Aktorka zwróciła się z prośbą o pomoc do zaprzyjaźnionej legendy kina Orsona Wellesa. W obliczu sytuacji rodzinnej (z Rudolfem mieli córkę Marię) oraz ignorancji kochanka zdecydowała się przerwać ciążę. Welles pomógł jej zorganizować zabieg i dał emocjonalne wsparcie. Gdy twórca kręcił w 1958 roku „Dotyk zła”, Marlene odwdzięczyła się przyjęciem epizodu kobiety stawiającej tarota, za który nie wzięła honorarium.
Pamięć o szlachetnych rolach Jamesa Stewarta, a także jego rodzinnym świadectwie tworzy bolesny dysonans w konfrontacji z prawdą o jego romansie z Marlene Dietrich. Jimmy pytany po latach od tragicznego biegu zdarzeń o relację z aktorką odpowiadał, że znajdował się wówczas w innym rozdziale życia. „Dobrze się bawiliśmy. To nie było nic poważnego”, wspominał. Marlene Dietrich do końca skrywała urazę, a zabieg aborcji wzbudził w niej traumę. Z perspektywy czasu ich gorzka historia oddaje patriarchalnego ducha czasów odbierającego sprawiedliwość kobietom.
Źródła:
- C. Chandler, „Marlene Dietrich”, tłum. K. Kwaterska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
- M. Riva, „Marlene Dietrich. Prawdziwe życie legendy kina”, tłum. D. Pomadowska, M. Skowron, N. Wiśniewska, Znak Literanova, Kraków 2021.
- https://www.express.co.uk/entertainment/films/1620949/james-stewart-marlene-dietrich-affair-destry-rides-again-how-the-west-was-won