Trzy razy zadzwoniła pod 911, następnego dnia zniknęła. Co się stało z Kayelyn Louder?

Kayelyn Louder planowała spędzić deszczową, wrześniową sobotę, sprzątając mieszkanie i pracując nad swoim CV. Właśnie straciła pracę w szkole i marzył się jej świeży start. Po południu wyprowadziła na spacer swojego mopsa. Później kamery monitoringu zarejestrowały Kayelyn wybiegającą z budynku – boso, bez okrycia wierzchniego, bez jakichkolwiek rzeczy osobistych. Gdy zniknęła z pola widzenia kamery, rozpłynęła się w powietrzu. Czy była w niebezpieczeństwie? Miała urojenia? Postanowiła zakończyć swoje życie?
Spokojne życie w Utah
Kayelyn Louder urodziła się 21 stycznia 1984 roku w American Fork w stanie Utah, jako córka Jesse Lelanda Loudera i Suzanne Ackerman Louder. Miała brata bliźniaka o imieniu Colton oraz inne rodzeństwo, w tym brata Parleya i siostrę Madi. Była także troskliwa babcia, mnóstwo ciotek, wyjków, kuzynów – wielka, zżyta, kochająca się rodzina.
W dzieciństwie Kayelyn była znana z miłości do zwierząt. Po szkole jeździła na nieosiodłanym koniu po rodzinnym sadzie. Uwielbiała czytać (gdy coś przeskrobała, za karę miała zakaz chodzenia do biblioteki), była niezwykle towarzyska, choć miewała tendencje do ostrej rywalizacji – na przykład grając w Scrabble. W tej grze była absolutną mistrzynią. Doszło do tego, że już nikt nie miał ochoty z nią grać, a jej zabawa dla samej zabawy nie interesowała – grała, by wygrać. Nie uchodziła jednak za konfliktową, wręcz przeciwnie.Cechowała ją życzliwość, empatia i chęć zrozumienia drugiej strony, bez pospiesznego osądzania. Miała też poczucie humoru (w stanie uśpienia podczas gry w Scrabble).
Kayelyn dorastała w Lehi w stanie Utah, gdzie uczęszczała do Lehi High School, a w 2006 roku ukończyła Utah State University. Była dyplomowanym pracownikiem socjalnym. Dla osoby tak otwartej na ludzi i chętnej do niesienia pomocy był to całkiem naturalny wybór ścieżki zawodowej.
Colton
Colton Louder, brat bliźniak Kayelyn, już w czasach licealnych sięgał po narkotyki. Z czasem eksperymentowanie przerodziło się w poważny nałóg. Rodzina miała nadzieję, że małżeństwo go uratuje. Nic z tego. Żona nie miała siły, by walczyć z uzależnieniem Coltona i odeszła, co pogłębiło jego depresję.
Będąc pod wpływem amfetaminy, zastrzelił wujka, Jeffreya Ackermana. To wydarzenie rozegrało się w małej dzielnicy w Utah, gdzie Colton był podobno zaangażowany w włamania i kradzieże, prawdopodobnie pod wpływem i w stanie paranoi. Szczegóły tragicznego incydentu nie były szczegółowo opisywane w mediach. Colton przyznał się do winy w sprawie nieumyślnego zabójstwa i został skazany na pięć lat więzienia. Jego siostra liczyła, że trauma, poczucie winy i pobyt w więzieniu przynajmniej zmotywują go do zerwania z nałogiem. I znowu –nic z tego.
Rodzinna tragedia miała głęboki wpływ na Kayelyn. Stres związany ze śmiercią wujka i procesem brata był kolejnym emocjonalnym ciężarem, a Kayelyn i tak już nie miała lekko.
Zła passa
Po zabójstwie i procesie rodzina próbowała żyć dalej. Kayelyn miała jednak złą passę, która nie zamierzała minąć. Pojawiały się stany depresyjne. Najlepszym antydepresantem był pies, Phyllis.
Życie uczuciowe Kayelyn było podobno skomplikowane i nie układało się tak, jak by sobie tego życzyła. Na polu zawodowym również nie działo się najlepiej. W latach 2013-2014 miała poważne problemy ze znalezieniem pracy. Dopiero w połowie 2014 roku udało jej się znaleźć posadę w szkole dla chłopców. Zaledwie pół etatu, ale jednak. Z uczniami miała świetny kontakt, a mimo to jesienią szefostwo podziękowało jej za współpracę.
Dla Kayelyn strata pracy była ciosem. Dziewczyna wynajmowała (razem ze współlokatorką) mieszkanie w Murray, nieopodal Salt Lake City. Nie chciała wracać do domu rodzinnego – była to wyłącznie kwestia ambicji, ponieważ z rodzicami była bardzo zżyta i samo mieszkanie z nimi, bez kontekstu zawodowej i finansowej porażki, w ogóle jej nie odstręczało. Zdeterminowana, by stanąć na nogi, dalej szukała zatrudnienia. Podobno sprawiała wrażenie „patrzącej w przyszłość z optymizmem” – takie wrażenie odnosili sąsiedzi, którzy zwykle widzieli ją uśmiechniętą i z którymi chętnie gawędziła.
Telefony
26 września 2014 roku pogoda w Murray była nieprzyjemna. Ponura aura idealnie pasowała do nastroju Kayelyn. Dziewczyna liczyła na pewną posadę, której ostatecznie nie dostała. Nie miała więc powodów do radości i brakowało jej siły, by robić dobrą minę do złej gry. Rozmawiała z mamą, ze znajomymi. Może nawet poczuła się nieco lepiej. Zamierzała podszlifować CV i próbować dalej.
Wieczorem Kayelyn wykonała kilka dziwnych połączeń alarmowych. Zadzwoniła pod 911, aby zgłosić bójkę toczącą się w klubie w pobliżu jej mieszkania. „Słyszałam bójkę, która była bardzo brutalna” – powiedziała, później wspominając jeszcze o użytej w czasie bójki broni. Kiedy policja przybyła do klubu, zastała spokojne wesele.
Godzinę później Kayelyn znów zadzwoniła pod 911, ale tym razem rozłączyła się. Gdy dyspozytorzy oddzwonili do niej, wyjaśniła: „Moja przyjaciółka (współlokatorka) powiedziała mi, że mam urojenia i paranoję”.
Następnego ranka ponownie zadzwoniła pod 911 i powiedziała, że „w domu ktoś jest”. Mówiła, że nie czuła się bezpiecznie, kilka razy przerywała rozmowę z dyspozytorem, by krzyknąć: „Wynoście się z mojego domu!”. Kiedy jej współlokatorka zwróciła uwagę, że przecież zamek w drzwiach był zamknięty i nikogo oprócz nich tam nie było, Kayelyn odpowiedziała: „Cóż, nie potrafię tego wyjaśnić, ale słyszałam dwoje ludzi rozmawiających”. Cała rozmowa trwała około 9 minut. Przyjechała policja. Nie znaleziono żadnych śladów włamania. Nic niepokojącego. Oprócz stanu Kayelyn.
Deszczowa sobota
27 września pogoda nadal była nieprzyjemna. Mimo deszczu i chłodu, lekko ubrana Kayelyn zabrała Phyllis na spacer. Zarejestrowały ją kamery.
Na nagraniu z monitoringu (opublikowanym później przez policję) widać Louder wyprowadzającą swojego psa. Policja twierdzi, że dziewczyna „prowadziła ożywioną rozmowę, mimo że nikogo nie było w pobliżu”. Czyżby sugerowali chorobę psychiczną? Członkowie rodziny Kayelyn najwidoczniej tak właśnie to zrozumieli i zakwestionowali tę interpretację. „Właściwie widzę, jak schyla się i mówi do swojego psa, Phyllis: 'Chodź tutaj, wyjdź na zewnątrz, żebyśmy mogli skorzystać z toalety'” – powiedział brat Kayelyn, Parley Louder, w rozmowie z KUTV.
Na ostatnim nagraniu z monitoringu widać, jak dziewczyna wybiega ze swojego mieszkania, oglądając się za siebie. Nie ma torebki, portfela, komórki, psa. Jest boso, bez kurtki. W pewnym momencie wychodzi poza zasięg kamery monitoringu. To był ostatni raz, kiedy została widziana.
To najsłynniejsze porwanie w Utah. Poznaj historię Elizabeth Smart.
Gdzie jest Kayelyn?
W niedzielę matka próbowała dodzwonić się do Kayelyn. Bez skutku. Rodzice zastanawiają się, czy nie powinni podjechać do Murray i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Po wtorkowym telefonie od współlokatorki Kayelyn byli już bardzo zaniepokojeni.
Ojciec pojechał do mieszkania dziewczyny i znalazł wszystkie jej osobiste rzeczy. Jej samochód był na miejscu. Policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu, ale nie spieszyli się z podjęciem konkretnych działań. Tymczasem rodzice zmobilizowali 170 ochotników, którzy rozpoczęli poszukiwania Kayelyn.
Rozwieszano plakaty, rozdawano ulotki. Do akcji poszukiwawczej zaangażowała się lokalna telewizja. Rodzice wyznaczyli 5 tysięcy dolarów nagrody za jakąkolwiek informację.
Z czasem mieszkańcom okolicy zaczęło przeszkadzać to zamieszanie. Nawet ci, którzy na początku służyli pomocą i okazywali Louderom współczucie, zaczynali mieć dość. Zarząd dzielnicy interweniował i prosił ekipę poszukiwawczą o wstrzymanie działań.
A policja? Zaczęła działać dopiero 10 dni po zgłoszeniu zaginięcia Kayelyn. Za późno, by psy tropiące mogły cokolwiek wywąchać. Funkcjonariusze przeszukali okolicę, łącznie z pobliskim strumieniem. Rozmawiali z byłym chłopakiem Kayelyn. Żadnych śladów. Dziewczyna rozpłynęła się w powietrzu.
Zaginęła na Arubie. Co się stało z Natalee Holloway?
Samobójstwo?
Policja brała pod uwagę, że tuż przed i w trakcie zaginięcia Kayelyn Louder mogła mieć zaburzenia psychiczne. Już same telefony pod numer 911 zgłaszanie włamania i bójki (które nigdy nie zostały potwierdzone przez policję), mogły nasuwać takie przypuszczenia.
Współlokatorka również opisywała zachowanie Kayelyn jako „stan pobudzenia”, „paranoję”, „urojenia”. Nagrania z monitoringu pokazywały Louder idącą boso w deszczu i rozmawiającą ze sobą. Nie miała znanej historii chorób psychicznych, może oprócz lekkich stanów depresyjnych, jednak brak dokumentacji potwierdzającej zaburzenia nie wykluczał istnienia tych zaburzeń. Może to były pierwsze objawy schizofrenii? Atak paniki?
Fakt, że Kayelyn nie przedłużyła wygasającej licencji pracownika socjalnego, także wydawał się niepokojący. Czy nie zrobiła tego, bo i tak planowała popełnić samobójstwo? Policja nie wykluczyła samobójstwa, ale nie była to główna teoria. Dziewczyna nie uporządkowała swoich spraw. Zostawiła wszystkie rzeczy i ukochanego psa, co było nietypowe dla kogoś, kto zamierzał zniknąć lub zabić się. Co więc się stało?
Odkrycie
1 grudnia robotnicy West Valley City sprawdzający rurę odwadniającą w pobliżu 3300 South i 1200 West zauważyli ciało ledwo wystające z rzeki. Znajdowało się pod mostem i było częściowo ukryte przez wodną roślinność. Z powodu zaawansowanego rozkładu policja nie była w stanie natychmiast określić wieku ani płci. Ostatecznie, dzięki badaniom DNA, udało się ustalić, że było to ciało Kayelyn Louder.
W raporcie z sekcji zwłok można znaleźć stwierdzenie, że „przyczyna śmierci była nieokreślona”. W kwietniu 2015 przyszły wyniki toksykologii. W organizmie Kayelyn nie wykryto żadnych nielegalnych substancji – nic, co mogłoby wywołać urojenia. Nie można jednak wykluczyć, że przyjmowała legalne antydepresanty, które w nieodpowiedniej dawce lub źle dobrane mogły wywołać omamy. A może to odstawienie leków na depresję okazało się niebezpieczne?
„Wiemy, że za tą historią kryje się więcej. Jej rodzina zasługuje na odpowiedzi, a ona zasługuje na sprawiedliwość. Bez pomocy wpływowych ludzi czy głębokich kieszeni, obawiamy się, że pozostaje nam zaakceptować to, co spekulują władze” – powiedziała Amy Fugal, rzeczniczka Louderów. Dodała: „Ale wiemy, że to nie był wypadek. Będziemy kontynuować śledztwo i zrobimy wszystko, co możemy, aby szukać prawdy i sprawiedliwości dla słodkiej Kayelyn”.
Detektyw policji w Murray, Kenney Bass, jeszcze w 2015 roku utrzymywał, że nie znaleziono żadnych dowodów sugerujących, że doszło do przestępstwa. Zaskakująco dużo pewności w tym stwierdzeniu, zważywszy, że zwłoki znaleziono w niebezpiecznej części miasta. Rodzina, zdesperowana, by znaleźć odpowiedzi, wynajęła prywatnego detektywa, jednak i on nie rozwiązał zagadki.
Teorii dotyczących tragicznego zaginięcia Kayelyn Louder jest wiele. Wątki samobójstwa i urojeń wracają w kolejnych hipotezach. Czy istnieje szansa, że sprawa kiedykolwiek zostanie wyjaśniona?

Źródła
- https://people.com/crime/utah-social-worker-kayelyn-louder-vanishes/
- https://www.youtube.com/watch?v=H4bRXJXz2mk&t=4707s