Obsesja, kajdanki, medialna burza - historia Joyce McKinney i „skutego mormona”

Dawna Miss Wyoming, kobieta o wyjątkowej inteligencji i nieposkromionej determinacji, stała się bohaterką skandalu, który w latach 70. był jednym z ulubionych tematów brytyjskich tabloidów. Czy sympatyczna blondynka rzeczywiście porwała i zgwałciła młodego misjonarza? A może była ofiarą nieszczęśliwej miłości i medialnej nagonki? Historia Joyce McKinney może wydawać się dziwna, niesmaczna, szokująca, ale jest też szalenie interesująca. Pokazuje, jak cienka bywa granica między obsesyjnym uczuciem a przestępstwem oraz jak bardzo media potrafią zniekształcić rzeczywistość w pogoni za sensacją.
Z tego artykułu dowiesz się:
Jesień w Devon
Jesienią 1977 roku policja w angielskim mieście Devon otrzymała nietypowe zgłoszenie. Kirk Anderson, 21-letni misjonarz Kościoła Mormonów, twierdził, że przez trzy dni był więziony i gwałcony przez niejaką Joyce McKinney. Opowiedział, że został przykuty kajdankami do łóżka i zmuszany do aktów seksualnych, których celem miało być zapłodnienie kobiety.
Wkrótce opowiedział znacznie więcej, nie szczędząc szczegółów. Twierdził, że 28-letnia Joyce McKinney przystawiła mu pistolet do głowy i zmusiła, by wszedł do samochodu. Pojechali do małej chatki w Devon, gdzie przez trzy dni był wykorzystywany. Później zeznał w sądzie: „Nie chciałem, żeby to się stało. Byłem niezwykle przygnębiony i zdenerwowany po tym, jak zmuszono mnie do seksu”.
Anderson wyznał, że obiecał Joyce McKinney ślub. Gdy złożył tę obietnicę, zdjęła mu kajdanki, a on natychmiast uciekł i zawiadomił policję. Gazety w całym kraju szybko podchwyciły pikantną historię, a nagłówki o „skutym mormonie” (po angielsku „manacled Mormon”) błyskawicznie obiegły Anglię. Media ujawniły kolejne informacje.
Tymczasem Joyce McKinney przedstawiła zupełnie inną historię.
Misjonarz i Miss Wyoming
Po zatrzymaniu Joyce McKinney i jej domniemanego wspólnika, 24-letniego Keitha Maya (który miał uczestniczyć w porwaniu Andersona), kobieta przedstawiła policji swoją wersję wydarzeń, znacznie odbiegającą od zeznań Kirka.
McKinney przez krótki czas spotykała się z Andersonem, gdy mieszkała w Utah. Była Miss Wyoming twierdziła, że Anderson chciał się z nią ożenić, ale jego kościół nie wyraził zgody, ponieważ nie była mormonką.Wtedy zniknął bez śladu. Po wynajęciu prywatnego detektywa, który namierzył jej zaginionego ukochanego, wyruszyła do Anglii, aby „uratować go z rąk kościoła”, który – jak twierdziła – był kultem, regularnie poddającym chłopaka praniu mózgu.
Joyce utrzymywała, że gdy nawiązała kontakt z Kirkiem Andersonem 14 września w Ewell w hrabstwie Surrey. Według jej zeznań dobrowolnie wsiadł do jej samochodu, a następnie z własnej woli angażował się w czynności seksualne. Twierdziła, że początkowo był impotentem i przerywał stosunek, aby zacząć intonować modlitwę. Dopiero po tym, jak go związała (za jego zgodą), był w stanie przezwyciężyć swoje religijne opory.
Pannie McKinney nie chodziło wyłącznie o seks, ale przede wszystkim o miłość. W sądzie zeznała: „kochała go tak bardzo, że zjechałabym nago na nartach z Mount Everestu z goździkiem w nosie, gdyby mnie o to poprosił”.
Może zainteresuje Cię ten tekst.
Dwie wersje. Dwie prawdy?
Sprawa trafiła do sądu. Zeznania obojga oskarżonych (Joyce i Keitha) oraz pokrzywdzonego Kirka Andersona różniły się diametralnie. Anderson konsekwentnie podtrzymywał, że Joyce go uprowadziła i wykorzystała seksualnie - wbrew jego woli, a w celach prokreacyjnych. McKinney z kolei przedstawiała wizję desperackiej misji ratunkowej, nastawionej na uwolnienie jej ukochanego spod wpływu „sekty”.
W trakcie przesłuchania McKinney powiedziała to, co później było cytowane we wszystkich gazetach: „Kirk musi być związany, żeby osiągnąć orgazm. Przystałam na to, bo go kochałam i chciałam mu pomóc. Seksualne krępowanie podnieca go, bo nie musi czuć się winny. Myśl o byciu bezsilnym wobec kobiety najwidoczniej go ekscytuje”.
Joyce McKinney stanowczo twierdziła, że niemożliwe jest, by kobieta zgwałciła mężczyznę. Porównała tę sytuację do „próby włożenia pianki do parkomatu”. Takie stwierdzenia zainteresowanie tabloidów i dolewały oliwy do ognia skandalu.
Co ciekawe, w tamtym czasie w Wielkiej Brytanii nie można było oskarżyć kobiety o gwałt, gdy ofiarą był mężczyzna. Dlatego, mimo aresztowania i krótkiego pobytu w więzieniu pod zarzutem porwania i napaści (wraz z Keithem Mayem), Joyce McKinney nigdy nie została oskarżona o gwałt na Kirku Andersonie.
Medialna burza
Niezależnie od tego, co tak naprawdę wydarzyło się między Joyce McKinney a Kirkiem Andersonem podczas trzech dni w Devon, nie ulega wątpliwości, że była to żyła złota dla tabloidów.
Dokumentalny film „Tabloid” w reżyserii Errola Morrisa analizuje sprawę „skutego mormona” z perspektywy osób, które jakkolwiek uczestniczyły w całym tym zamieszaniu. Przedstawia też punkty widzenia dziennikarzy, którzy relacjonowali proces. Skandal zainteresował dwa największe brytyjskie tabloidy – „The Daily Express” wspierał McKinney, natomiast „The Daily Mail” próbował przedstawić ją jako „żarłoczną, niezaspokojoną bestię”.
Nawet dziennikarze przepytywani w „Tabloidzie” stwierdzili, że prawda leży prawdopodobnie gdzieś pośrodku i w każdej z dwóch przedstawionych wersji jest trochę przekłamań i przemilczeń, ale i nieco faktów. Nie ulega wątpliwości, że w Utah Kirk Anderson i Joyce McKinney mieli romans. Czy chłopak rzeczywiście zamierzał się ożenić z byłą Miss, to już inna kwestia. Niemniej jednak trudno zaprzeczyć, że miłość McKinney do Andersona, niezależnie od tego, w jakich romantycznych i niewinnych okolicznościach rozkwitała, z czasem przerodziła się w obsesję.
Wkrótce już nie tylko tabloidowi giganci, ale i mniejsze brukowce, jak „The Sun” i „The Mirror”, prześcigały się w publikowaniu sensacyjnych szczegółów, a czytelnicy z zapartym tchem śledzili kolejne odsłony dramatu. Przez kilka miesięcy Amerykanka była jedną z najczęściej pojawiających się postaci na pierwszych stronach gazet w Wielkiej Brytanii.

Byle jak najdalej
Proces miał ruszyć w maju 1978 roku, jednak Joyce McKinney się na nim nie pojawiła. Wpłaciła kaucję, opuściła kraj i przez Irlandię oraz Kanadę wróciła do Stanów Zjednoczonych. Brytyjskie władze nigdy nie zabiegały o jej ekstradycję. W ten sposób sprawa „skutego mormona” zakończyła się bez jednoznacznych konkluzji.
Po ucieczce Joyce tabloidy całkowicie się rozszalały. Bez ograniczeń związanych z toczącym się procesem mogły publikować wszystkie pikantne szczegóły, miesiącami wyszukiwane przez dociekliwych reporterów. Wkrótce czytelnicy dowiedzieli się między innymi o karierze panny McKinney w miękkiej pornografii.
Pismo „The Daily Mirror” było na czele tabloidowego peletonu. Reporterzy „Mirror” pozyskali więcej materiału niż konkurencja. Na dowód swojego zaangażowania w sprawę wydali nawet książkę.
Na tym nie koniec?
W 1984 roku o skandalu sprzed kilku lat znów zrobiło się głośno. Joyce McKinney została aresztowana po tym, jak znaleziono ją w pobliżu miejsca pracy Andersona w Salt Lake City. Pomieszkiwała w swoim aucie, w pobliżu lotniska,na którym pracował Kirk Anderson. Podobno miała w samochodzie linę i kajdanki. Poproszona o złożenie wyjaśnień twierdziła, że po prostu... przejeżdżała.
McKinney ponownie pojawiła się w nagłówkach w 2008 roku, po tym jak stałasię właścicielką pierwszych na świecie sklonowanych szczeniąt. Laboratorium w Seulu w Korei Południowej sklonowało dla niej jej ukochanego psa o imieniu Booger. Temat sam w sobie był ciekawy, ale dziennikarze oczywiście zidentyfikowali Joyce jako bohaterkę dawnego skandalu. Gdy zapytano ją, czy jest tą samą Joyce McKinney ze sprawy „skutego mormona”, podobno warknęła: „Będziesz pytać o moje psy, czy nie? Bo tylko o tym jestem gotowa z tobą rozmawiać”.
Joyce McKinney została zaocznie skazana na rok więzienia. Nigdy nie wróciła do Wielkiej Brytanii.
Obsesja i sensacja
Historia Joyce McKinney i „skutego mormona” niesie ze sobą kilka fascynujących prawd o ludzkiej naturze i społeczeństwie. Po pierwsze, pokazuje, jak cienka jest granica między miłością a obsesją. Intensywne uczucia, które McKinney żywiła do Andersona, przekształciły się w destrukcyjną siłę, która ostatecznie zrujnowała jej życie. Determinacja, by odzyskać ukochanego za wszelką cenę, doprowadziła byłą Miss do przekroczenia granic prawa i moralności.
Po drugie, sprawa ta doskonale ilustruje potęgę mediów oraz ich wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Brytyjskie tabloidy nie tyle relacjonowały sprawę, co ją współtworzyły, podgrzewając atmosferę i eksponując najbardziej szokujące szczegóły. Dla przeciętnego czytelnika Joyce McKinney nie była realną osobą ze skomplikowaną historią, ale jednowymiarową postacią z sensacyjnego nagłówka.
Dziś, prawie pięćdziesiąt lat później, trudno jest oddzielić fakty od fikcji w tej historii. Prawda – jak zauważyli bohaterowie wspomnianego już filmu dokumentalnego – prawdopodobnie leży gdzieś pomiędzy wersjami przedstawionymi przez Joyce McKinney i Kirka Andersona. Kto wie, być może Joyce rzeczywiście wierzyła, że ratowała ukochanego przed zgubnym wpływem religii. Możliwe, on faktycznie czuł się wykorzystany i upokorzony.
Niezależnie od tego, w którą wersję jesteśmy skłonni uwierzyć, sprawa „skutego mormona” może być dla nas fascynującym studium ludzkiej obsesji, medialnej manipulacji i niejednoznacznych odpowiedzi. Historia ta przypomina nam, że rzeczywistość rzadko bywa czarno-biała, a w pogoni za sensacją często gubimy niuanse, które składają się na złożoność ludzkich emocji i motywacji.
A może najbardziej fascynujący aspekt tej historii to fakt, że do dziś nie znamy jej prawdziwego zakończenia? Joyce McKinney zniknęła od dawna nie jest osobą publiczną. Wydaje się, że o skandalu z lat 70. próbuje zapomnieć. Pozostawiła po sobie jedynie legendę, którą brytyjskie tabloidy ochoczo uwieczniły – legendę o obsesyjnej miłości, porwaniu, kajdankach i skutym mormonie.
Stalking i obsesja – brzmi ciekawie?
Źródła
- https://allthatsinteresting.com/joyce-mckinney
- https://knightfoundation.org/articles/the-surreal-life-of-joyce-mckinney/