‘Mama, czy myślisz czasem o tym, żeby kogoś skrzywdzić?’ – przerażające pytanie 11-latka

St. Louis Park, Minnesota. Listopad 2010 roku. 17-letni Michael Swanson kradnie samochód matki i wyrusza w podróż, która zakończy się tragedią. W ciągu jednej nocy zabije dwie kobiety podczas napadów na sklepy w Iowa. Po aresztowaniu będzie się śmiał. Podczas procesu – również. Przez ten śmiech, chorobliwy i niepokojący, otrzyma przydomek „Laughing Killer” – „Śmiejący się morderca”. Oto historia chłopca, którego nikt nie potrafił uratować przed nim samym.
- Trudny charakter?
- „Mama, czy myślisz czasami o tym, żeby kogoś skrzywdzić?”
- „Przegrana sprawa”
- Terror
- Próba generalna
- 31 dolarów i paczka papierosów
- Morderca na gigancie
- Śmiech szaleńca
- W zamknięciu
- Czy...?
- W złym miejscu, w złym czasie
- Czy nadal się śmiejesz, Michael?
Trudny charakter?
Michael Richard Swanson przyszedł na świat 11 maja 1993 roku. Dorastał na spokojnym przedmieściu Minneapolis, w St. Louis Park. Rodzice, Bob i Kathy, mieli już dwóch starszych synów. Gdy patrzyło się na Swansonów z boku, sprawiali całkiem dobre wrażenie – ot, zwyczajna, w miarę szczęśliwa amerykańska rodzina z klasy średniej.
Ale Michael już pierwszych dni życia był inny. Nie spał w nocy, nieustannie się wiercił, płakał godzinami. Kathy najpierw myślała, że to problemy typowe dla niektórych noworodków. Potem uznała, że „to tylko trudny charakter” i że z czasem dziecko się uspokoi. Nic z tego.
W żłobku przerażał inne dzieci i opiekunki. Próbował uciekać, jakby żłobek był więzieniem. Kathy, w desperacji, otworzyła prywatny żłobek we własnym domu — żeby zarabiać pieniądze i jednocześnie mieć oko na syna.
To nie rozwiązało wszystkich problemów. Gdy Michael był jeszcze maluchem, matka przyłapała go, jak szykował się do skoku na niemowlę leżące na podłodze. Musiała zamknąć żłobek.
„Mama, czy myślisz czasami o tym, żeby kogoś skrzywdzić?”
W szkole podstawowej Michael stawał się coraz bardziej nieprzewidywalny. Wybuchał gniewem bez powodu, nie potrafił nawiązywać przyjaźni, był agresywny wobec rówieśników. Nauczyciele skarżyli się rodzicom, a ci rozpaczliwie szukali pomocy.
A jak było w domu? Przy rodzicach Michael potrafił być uroczy i czuły. Przyznawał się do swoich niewłaściwych zachowań, dzielił niepokojącymi myślami. Pytał matkę: „Mama, czy myślisz czasami o tym, żeby kogoś skrzywdzić?” Kathy drętwiała. Po raz pierwszy usłyszała to pytanie, gdy jej syn miał 11 lat. Dlaczego przychodziło mu do głowy, żeby komukolwiek zrobić krzywdę?
Babcia bała się wnuka. Ciotka również. Nawet własna matka zaczęła się go obawiać – a Michael o tym wiedział i czasami przyznawał, że rzeczywiście myślał o tym, żeby komuś ze swoich bliskich zadać ból.
„Przegrana sprawa”
Przez lata rodzice Michaela odwiedzili gabinety wielu specjalistów: psychiatrów, psychologów, terapeutów. Każdy miał inną odpowiedź na dręczące Swansonów pytania: a to, że chłopiec cierpiał na zaburzenie dwubiegunowe, a to, że problemem było ADHD, może nawet idące w parze z zaburzeniem opozycyjno-buntowniczym. Ale żadna z tych diagnoz nie wydawała się pewna, każda pozostawiała jakieś wątpliwości.
Niektórzy specjaliści nie prezentowali diagnoz, a jedynie teorie. Jedni twierdzili, że to tylko trudny charakter, faza przejściowa. Inni alarmowali, że Michael potrzebował natychmiastowej hospitalizacji. Jeszcze inni sugerowali, że rodzice przesadzają, a chłopiec po prostu testuje granice.
Kathy Swanson błagała o konkretną pomoc, praktyczne strategie postępowania z synem. Zamiast tego otrzymywała kolejne recepty na leki i rady, które równie dobrze mogła znaleźć w Internecie. Nikt nie potrafił jej powiedzieć, jak żyć z dzieckiem, które budziło strach u wszystkich dorosłych.
Gdy Michael miał 11 lat, jeden z psychiatrów powiedział Kathy wprost: „Pani syn to przegrana sprawa. Trzeba go zamknąć”.
Terror
Rodzice próbowali wszystkiego. Michael już wcześniej uciekał z domu, więc zainstalowali specjalne zamki — można było je otworzyć od środka tylko kluczem, którego chłopak nie miał. Dodatkowo Bob chował ubrania syna. Michael chodził po domu owinięty ręcznikiem, przytrzymywanym agrafką.
Te desperackie środki mogły wydawać się absurdalne, ale z perspektywy żyjących w ciągłym strachu rodziców, były w pełni uzasadnione. Bob i Kathy nie wiedzieli, co mógłby zrobić ich syn. Przychodziły im do głowy różne przerażające wizje: że krzywdził siebie, ich, kogoś innego. Wiedzieli, że nie mogli pozwolić mu na swobodne poruszanie się.
Ojciec ukrył pieniądze i pistolet w sejfie. Jakimś cudem Michael dostał się do sejfu i zabrał gotówkę. Jakiś czas później włamał się do sejfu ponownie – tym razem zabrał i pieniądze i broń. Został znaleziony w domu znajomych. To wtedy wyznał, że myślał o skrzywdzeniu swojej matki. Po tym incydencie trafił na 30 dni na terapię, ale gdy zaatakował członka personelu, kazano Swansonom zabrać chłopaka do domu.
Jego zainteresowanie bronią było szczególnie niepokojące, a kradzieże i ucieczki z domu wydawały się niczym w porównaniu z gromadzeniem broni – Michael zabrał z domu ciotki strzelby należące do jej zmarłego męża. Zdaniem chłopaka nie było powodu, by podnosić alarm – chciał jedynie zorganizować mały napad na Taco Bell.
Próba generalna
W 2008 roku kurator sądowy zalecił umieszczenie Michaela w zakładzie na 6-9 miesięcy. Po konsultacji z psychiatrą Kathy zgodziła się. Swansonowie poszli do sądu w hrabstwie Hennepin. W ostatniej chwili kurator zmienił zdanie. „Czasami wyrwanie dziecka z domu to gorsze rozwiązanie” – stwierdził.
O konsekwencjach tej decyzji będą później mówić media.
W kwietniu 2010 roku Michael ukradł matce samochód Jeep, karty kredytowe i jednego z psów. Pojechał na południe autostradą 169. Gdy skończyły mu się pieniądze, zadzwonił do domu z prośbą o odebranie go z St. Joseph w Missouri – około 7 godzin jazdy od Minneapolis.
Wtedy psychiatra przychylił się do jednej z wcześniejszych diagnoz – choroby afektywnej dwubiegunowej. Gorzej, że nie zaproponowano żadnego leczenia. W międzyczasie podjął pracę w sklepie, chodził grzecznie do kościoła, wydawał się bardziej zrównoważony. Czyżby poprawa?
Nikomu nie przyszło do głowy, jakie plany miał Michael Swanson.
31 dolarów i paczka papierosów
15 listopada 2010 roku Michael, wówczas 17-letni, ponownie ukradł samochód matki – tym razem Jeep Grand Cherokee – i znowu zabrał jej karty. Można się zastanawiać, dlaczego po kwietniowych doświadczeniach nie zabezpieczyła kart ani kluczyków tak, by syn nie miał do nich dostępu. W każdym razie chłopak ukradł je i pojechał do chatki dziadka – włamał się i zabrał broń palną.
Był gotów, by wyruszyć na południe. Przejechał 265 kilometrów do Algona w Iowa. O 21:00 wszedł do sklepu Crossroads. Za ladą stała 47-letnia Vicki Bowman-Hall.
Michael wyciągnął beretta .40 S&W, wycelował w kobietę i zażądał pieniędzy oraz papierosów. Vicki posłusznie wykonała polecenia. Gdy już miała w rękach to, czego żądał, pociągnął za spust. Kobieta umarła na miejscu.
Potem pojechał 40 kilometrów dalej na południe, do Humboldt. O 22:30 wszedł do sklepu Kum & Go. Tam pracowała 61-letnia Sheila Myers. Scenariusz był identyczny: groźba bronią, żądanie pieniędzy, strzał w twarz kobiety. Sheila również zginęła natychmiast.
Łup z obu napadów: 31 dolarów i paczka papierosów.

Morderca na gigancie
Tymczasem rodzice Michaela w St. Louis Park zgłosili policji, że ich 17-letni syn ponownie uciekł z domu. Nie wiedzieli, że w tym samym czasie popełniał morderstwa w Iowa.
Tuż przed północą 15 listopada policja zatrzymała Michaela w McDonald's w Webster City — około 100 kilometrów od miejsca pierwszej zbrodni. Siedział spokojnie w skradzionym Jeep Grand Cherokee. Znaleziono przy nim pieniądze ze sklepów, papierosy i beretta .40.
Michael nie stawiał oporu. Już wtedy zachowywał się dziwnie — był spokojny, obojętny, jakby nic się nie stało.
Podczas przesłuchania przyznał się do obu morderstw. Wyjaśnił, dlaczego zabił kobiety: „Żeby nie mogły wezwać policji ani mnie później zidentyfikować”.
Śmiech szaleńca
Po aresztowaniu Michael się śmiał. Śmiał się podczas przesłuchań, śmiał się w sądzie, śmiał się gdy ogłaszano mu wyrok dożywocia. Ten chory, histeryczny śmiech przerażał wszystkich – policjantów, prawników, dziennikarzy, ławę przysięgłych.
To właśnie przez ten śmiech otrzymał przydomek „Laughing Killer” – „Śmiejący się morderca”.
Czy ten śmiech był objawem choroby psychicznej? Mechanizmem obronnym? A może szczerą radością z dokonanej zbrodni? Eksperci mają na ten temat rozmaite teorie. Jedni widzą w tym symptom manii w przebiegu zaburzenia dwubiegunowego, inni – brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia, charakterystyczny dla psychopatii. Podczas procesu psychiatrzy sądowi przedstawili też odmienne opinie na temat zdrowia psychicznego Michaela. Nie wszyscy byli przekonani, czy u chłopaka rzeczywiście występowała jakakolwiek choroba psychiczna.
W zamknięciu
W 2011 roku Michael został skazany na dożywocie za morderstwo pierwszego stopnia i rozbój. Usłyszał, że o zwolnienie warunkowe będzie mógł się ubiegać w 2089 roku, w wieku 96 lat.
Będąc już za kratami, Michael zaatakował współwięźnia nożem. W związku z tym, 2015 roku, został skazany na dodatkowe 25 lat. Teraz perspektywa zwolnienia przesuwa się na 2114 rok.
Jeśli dożyje – będzie miał wówczas 121 lat.
Zabił swoją matkę, chciał zamordować premiera. Co działo się w umyśle Ryana Granthama?
Czy...?
Historia Michaela Swansona stawia pytania o naturę zła, o kompetencje specjalistów z dziedziny psychologii i psychiatrii, o odpowiedzialność systemu wobec chorych dzieci.
Czy Michael urodził się potworem, czy stał się nim z powodu choroby? Czy system po raz kolejny zawiódł, czy może po prostu niektórych ludzi nie da się uratować? A jeśli sprawa jest przegrana – co wtedy? Czy w ogóle istnieją „beznadziejne przypadki”?
Niektórzy eksperci wskazują na zaburzenie dwubiegunowe jako czynnik, który potęgował naturalną skłonność do impulsywności i agresji. Euforia, nieograniczona energia, lekceważenie konsekwencji – to wszystko mogło przyczynić się do popełnienia zbrodni.
Inni podkreślają, że miliony ludzi cierpią na zaburzenia dwubiegunowe, a nie popełniają morderstw. Michael był inny od początku, praktycznie od chwili narodzin, może więc – zastanawiają się ludzie analizujący sprawę „Śmiejącego się mordercy” – jest to inny, wrodzony i niezbadany rodzaj zła?
W złym miejscu, w złym czasie
Vicki Bowman-Hall pracowała w sklepie, żeby pomóc rodzinie finansowo. Miała dorosłe dzieci, które planowały odwiedzić ją w święto Dziękczynienia.
Sheila Myers była lubianą mieszkanką Humboldt, znaną z życzliwości wobec klientów.
Obie kobiety zginęły za parę dolarów. Michael odebrał im życie bez powodu, bez potrzeby, bez emocji. Po prostu dlatego, że mógł.
Czy nadal się śmiejesz, Michael?
Michael Swanson odbywa karę. Czy zastanawia się nad tym, co zrobił? Czy nadal się śmieje?
Nie udziela wywiadów, nie prowadzi korespondencji z mediami. Jego historia pozostaje przestrogą – dla rodziców, dla lekarzy, dla społeczeństwa. Czasami wszystkie alarmy są prawdziwe. Czasami intuicja mówiąca „to dziecko jest niebezpieczne” okazuje się tragicznie trafna.
To także kolejne zbliżenie na wadliwość systemu. Rodzice desperacko szukali pomocy, ale nikt nie potrafił jej udzielić. Lekarze stawiali diagnozy, ale nie umieli zaproponować skutecznego leczenia. Nie było lub nie wskazano narzędzi odpowiednich do radzenia sobie z niebezpiecznym niepełnoletnim. Dopóki nie popełnił zbrodni.
Historia Happy Face Killer mrozi krew w żyłach – przeczytaj!
Źródła
- https://www.youtube.com/watch?v=-yKjoaQN5T0&t=163s
- https://www.messengernews.net/news/local-news/2015/11/swanson-gets-25-years-for-slashing-inmate/
- https://bingepods.com/podcast/true-crime-psychology-and-personality-narcissism-psychopathy-and-the-minds-of-dangerous-criminals/episode/michael-swanson-laughing-killer-terrorized-family-for-years-but-no-one-listened