Kto zabił „dziewczynę z sąsiedztwa”? Brutalne morderstwo Karli Brown i ślad, który zdradził zabójcę

Wood River w stanie Illinois, rok 1978. Małe, senne miasteczko, gdzie ludzie nie zamykali drzwi na klucz, a sąsiedzi znali się z imienia. To właśnie tam, w upalne czerwcowe popołudnie, życie młodej, zakochanej kobiety zostało brutalnie przerwane. Sprawa Karli Brown przez lata spędzała sen z powiek śledczym. To jeden z pierwszych przypadków w historii kryminalistyki, gdzie kluczową rolę odegrała odontologia sądowa.
- Pierwsze gniazdko zakochanych
- Cisza w Wood River
- Ślady zbrodni
- Krąg podejrzanych
- Odontologia sądowa
- Polowanie na drapieżnika
- Przełom technologiczny
- Proces i sprawiedliwość
- Cienie wątpliwości
Pierwsze gniazdko zakochanych
Był 20 czerwca 1978 roku. 22-letnia Karla Brown, promienna blondynka o wyglądzie typowej „dziewczyny z sąsiedztwa”, nie posiadała się ze szczęścia. Wraz ze swoim narzeczonym, Markiem, właśnie wprowadzili się do swojego pierwszego gniazdka – przyjemnego domu przy 979 East Acton Avenue. Zakochani planowali ślub, myśleli już o dzieciach i marzyli o spokojnej przyszłości.
Czerwcowy dzień spędzili na przewożeniu mebli i kartonów. Wieczorem, zmęczeni, ale szczęśliwi, gościli u siebie przyjaciół – ot, kameralna parapetówka. Wśród gości był Tom, przyjaciel Marka, który pomagał im w przeprowadzce. Wszyscy znakomicie się bawili. Nikomu nie przyszło do głowy, że z ciemności ktoś obserwował ten dom.
Rankiem 21 czerwca Mark Fair wstał wcześnie, żeby zdążyć do pracy. Karla, która wciąż studiowała i pracowała dorywczo, postanowiła zostać w domu, by dokończyć rozpakowywanie rzeczy. Pożegnali się około 7.45 rano (według dokumentów sądowych, natomiast niektóre źródła podają w tym kontekście 6:00 rano), Mark pocałował narzeczoną na pożegnanie i wyszedł. Nie wiedział, że miał to być ostatni pocałunek.
Cisza w Wood River
Mark wrócił do domu około godziny 17:30. Towarzyszył mu przyjaciel, z którym planowali dalsze prace przy domu. Już od progu coś wydawało się nie w porządku. Drzwi wejściowe były otwarte, co w Wood River nie było może ewenementem, ale Karla zazwyczaj dbała o bezpieczeństwo. Wewnątrz panowała nienaturalna cisza. Mark wołał narzeczoną, ale odpowiedziało mu tylko echo. Wybiegła z domu i nie zamknęła drzwi? Niemożliwe.
Na górze panował względny porządek, choć widać było ślady niedokończonego rozpakowywania. Zaniepokojony Mark zszedł do piwnicy, gdzie narzeczeni planowali urządzić strefę wypoczynkową. I tam znalazł dziewczynę.
Ciało Karli Brown leżało w rogu pomieszczenia. Widok był makabryczny i sugerował niewyobrażalne cierpienie. Karla była naga od pasa w dół. Jej ręce zostały skrępowane na plecach białym kablem przedłużacza. Najbardziej przerażający był jednak sposób ułożenia ciała – kobieta klęczała, a jej głowa i tułów były zanurzone w dużej pełnej wody beczce służącej do prania ubrań.
Mark, w szoku, wyciągnął ciało narzeczonej z wody, próbując ją ratować, choć było już na to o wiele za późno. Kiedy policja (wezwana przez przyjaciela) przybyła na miejsce, zastała zdruzgotanego mężczyznę tulącego martwe ciało.
Spokojne miasto, miła okolica i porwanie z własnego domu. Oto historia Polly Klaas.
Ślady zbrodni
Detektywi z Wood River, którzy przejęli sprawę, natychmiast zauważyli kilka nietypowych szczegółów, które odróżniały tę zbrodnię od typowego włamania zakończonego morderstwem. W domu nic nie zginęło. Na stole wciąż leżała portmonetka Karli – pieniądze nietknięte. Motyw rabunkowy został wykluczony niemal natychmiast.
Scena zbrodni była chaotyczna, a fakt, że Mark przeniósł ciało, utrudnił pracę technikom. Mimo to, zabezpieczono kilka dowodów. Najdziwniejszym z nich był ubiór ofiary. Karla miała na sobie gruby, wełniany sweter – co było dziwne biorąc pod uwagę czerwcowy upał – a wokół szyi – męskie skarpety.
To właśnie te skarpetki zaintrygowały śledczych. Narzędzie zbrodni? A może element jakiegoś chorego rytuału?
Sekcja zwłok ujawniła brutalną prawdę o ostatnich chwilach dziewczyny. Przyczyną śmierci było uduszenie, a nie utonięcie. Morderca dusił ją, aż straciła przytomność, a potem życie. Zanurzenie głowy w wodzie nastąpiło prawdopodobnie już po śmierci albo w ostatnich momentach agonii. Badania potwierdziły również, że Karla została brutalnie zgwałcona. Na jej ciele znaleziono liczne siniaki i otarcia, świadczące o tym, że walczyła o życie z ogromną determinacją.
Jednak to jeden konkretny ślad na ciele ofiary miał okazać się kluczem do rozwiązania zagadki – choć dopiero lata później. Na prawym ramieniu Karli, w okolicy obojczyka, patolog znalazł wyraźny, krwawy ślad ugryzienia.
Krąg podejrzanych
W sprawach o zabójstwo kobiet statystyka jest bezlitosna – najczęściej winny jest partner. Mark Fair natychmiast znalazł się pod lupą. Był ostatnią osobą, która widziała Karlę i to on znalazł ciało. Przesłuchiwano go godzinami. Badano wariografem. Miał jednak żelazne alibi – koledzy z pracy potwierdzili jego obecność, a czas zgonu Karli (oszacowany między 9:00 a 15:00) pokrywał się z jego godzinami pracy.
Drugim naturalnym podejrzanym był Tom, z którym narzeczeni bawili się poprzedniego wieczoru. Również on przeszedł serię przesłuchań i badań wariografem, z których wyszedł oczyszczony z zarzutów.
Śledczy zaczęli rozglądać się po okolicy. Nowy dom pary znajdował się w spokojnej dzielnicy, ale w pobliżu mieszkał ktoś, kto szybko przykuł uwagę policji. Paul Main, sąsiad, był znany z hulaszczego trybu życia. Jego dom był miejscem spotkań lokalnych wykolejeńców i imprezowiczów. W dniu morderstwa u Maina przebywał jego znajomy – John Prante.
Ten był postacią, która idealnie pasowała do profilu potencjalnego sprawcy. Bezrobotny, z historią drobnych problemów z prawem, znany z agresywnych zachowań po kieliszku. Co więcej, Prante sam zgłosił się na policję kilka dni po morderstwie, twierdząc, że „może mieć informacje”. Jego opowieści były chaotyczne. Twierdził, że znał Karlę (choć Mark nigdy o nim nie słyszał) i że w dniu morderstwa był w domu Paula Maina, skąd rzekomo widział Karlę.
Zachowywał się dziwnie. Był nienaturalnie zainteresowany śledztwem. Zadawał policjantom pytania o szczegóły zbrodni, które nie były podane do publicznej wiadomości. Mimo to, w 1978 roku technologia kryminalistyczna nie była na tyle zaawansowana, by powiązać go bezpośrednio z miejscem zbrodni. Brakowało odcisków palców (morderca prawdopodobnie starł je lub użył rękawiczek/skarpet), a ślady biologiczne (nasienie) były trudne do powiązania z konkretną osobą bez testów DNA, które wtedy jeszcze nie istniały w formie znanej nam dzisiaj.
Sprawa utknęła w martwym punkcie. Morderca Karli Brown pozostawał na wolności, a jej rodzina i Mark Fair pogrążyli się w żałobie.
Odontologia sądowa
Przez dwa lata akta sprawy kurzyły się na półkach. Jednak w 1980 roku nastąpił przełom, nie tyle technologiczny, co ludzki. Do sprawy wrócili agenci wydziału śledczego stanu Illinois (DCI) – Randy Rushing i Alva Busch. Byli młodzi, ambitni i zdeterminowani, by spojrzeć na dowody świeżym okiem.
Ponownie przeanalizowali zdjęcia z sekcji zwłok. Ich uwagę przykuł ten sam szczegół, który zanotował patolog – ślad ugryzienia na ramieniu. W tamtych czasach analiza śladów ugryzień (odontologia sądowa) była nauką raczkującą i często kwestionowaną, ale śledczy czuli, że to ich jedyna szansa.
Skonsultowali się z ekspertami. Doktor Homer Campbell, wybitny stomatolog sądowy, zgodził się pomóc. Aby jednak analiza była możliwa, potrzebowali czegoś więcej niż tylko zdjęć z 1978 roku. Potrzebowali dokładnego odlewu rany. Podjęto drastyczną i bolesną dla rodziny decyzję o ekshumacji ciała Karli Brown.
W 1982 roku, cztery lata po morderstwie, ciało Karli zaczęto poddawać ponownym analizom. Mimo upływu czasu, tkanki zachowały się na tyle dobrze, że eksperci byli w stanie pobrać próbki i wykonać odlewy śladu ugryzienia. Ujawniono, że sprawca miał bardzo charakterystyczne uzębienie – przerwy między zębami i specyficzne ułożenie siekaczy.

Polowanie na drapieżnika
Mając w ręku odcisk zębów mordercy, śledczy wrócili do listy podejrzanych. Skupili się na Johnie Prante. Dlaczego? Ponowna analiza jego zeznań z 1978 roku ujawniła rażące nieścisłości.
Prante twierdził, że w dniu morderstwa był u sąsiada i tylko „przelotnie” widział Karlę. Jednak świadkowie zaczęli sobie przypominać inne szczegóły. Okazało się, że Prante miał obsesję na punkcie Karli. Mówił o niej znajomym, komentował jej wygląd w wulgarny sposób. Mało tego, po morderstwie powiedział jednemu z kolegów, że Karla „miała piękne piersi” i wspomniał, że ciało było w dziwnej pozycji. Skąd mógł to wiedzieć? Szczegóły nie były publikowane w gazetach, a komentarz o piersiach wydawał się jeszcze dziwniejszy.
Śledczy musieli zdobyć odcisk jego szczęki. Uzyskano nakaz sądowy. Kiedy John Prante został doprowadzony do gabinetu stomatologicznego, był pewny siebie, wręcz arogancki. Nie wiedział, że nauka właśnie zaciskała na nim pętlę.
Przełom technologiczny
Historia Karli Brown stała się kamieniem milowym w kryminalistyce. Same odlewy gipsowe mogły nie wystarczyć przed sądem. Prokuratorzy potrzebowali czegoś, co ława przysięgłych zrozumie bez cienia wątpliwości.
Skorzystano z najnowocześniejszej wówczas techniki cyfrowego ulepszania obrazu. Zdjęcie rany na ramieniu Karli zostało zeskanowane i przetworzone komputerowo, aby wydobyć głębię i kontury, które były niewidoczne gołym okiem. Następnie na ten obraz nałożono przezroczystą folię z obrysem zębów podejrzanego. Pasowały idealnie.
Doktor Lowell Levine, kolejny ekspert, zeznał później: „To nie jest kwestia podobieństwa. To są te zęby”. Charakterystyczne ubytki, rotacja zębów, rozstaw – wszystko odpowiadało śladom zostawionym na ciele ofiary w akcie sadystycznej furii.
Proces i sprawiedliwość
Proces rozpoczął się w 1983 roku. Sala sądowa pękała w szwach. Był to pierwszy przypadek w stanie Illinois (i jeden z nielicznych w USA), gdzie oskarżenie o morderstwo opierało się niemal wyłącznie na analizie śladów ugryzień.
Prokurator Don Weber zbudował mocną narrację. Przedstawił mężczyznę siedzącego na ławie oskarżonych jako człowieka sfrustrowanego, odrzuconego, który obserwował „dziewczynę z sąsiedztwa” i zapragnął tego, czego nie mógł mieć.
„John Prante nie mógł znieść myśli, że taka kobieta jak Karla jest szczęśliwa tuż obok niego, podczas gdy on nie ma nic. Wszedł tam nie tylko po to, by zabić, ale by zniszczyć to piękno” – argumentował Weber.
Obrona próbowała podważyć wiarygodność nowej metody analitycznej, nazywając ją „szarlatanerią” i „wróżeniem z fusów”. Wskazywali na brak innych dowodów fizycznych – brak odcisków palców, brak świadków.
Jednak zeznania ekspertów były mocne. Pokazano ławie przysięgłych powiększone zdjęcia: krwawe siniaki na skórze Karli oraz idealnie pasujący do nich wzór zębów oskarżonego. Dodatkowo, świadkowie (w tym Paul Main, który zmienił swoje podejście do sprawy) zeznali, że Prante był dziwnie pobudzony w dniu morderstwa i wielokrotnie zmieniał swoje historie.
Zeznania niejakiej Vickie White również sporo wniosły. Vickie – była dziewczyna jednego ze znajomych oskarżonego – pzypomniała sobie, jak (krótko po morderstwie) na jednej z popijaw Prante ugryzł ją w ramię. Kiedy krzyknęła z bólu, on zaśmiał się i powiedział: „Lubiłem to robić”.
W lipcu 1983 roku, po pięciu latach od śmierci Karli Brown, ława przysięgłych wydała werdykt: winny. John Prante został skazany na 75 lat pozbawienia wolności.
Cienie wątpliwości
John Prante nigdy nie przyznał się do winy. Przez lata składał apelacje, twierdząc, że nauka o śladach ugryzień jest wadliwa. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że współczesna kryminalistyka patrzy na odontologię sądową z dużo większym sceptycyzmem. Wiele spraw opartych wyłącznie na śladach ugryzień zostało w XXI wieku podważonych dzięki badaniom DNA (to idea Innocence Project). Ślady na skórze mogą się deformować, zmieniać kształt z czasem, co czyni tę metodę podatną na błędy interpretacyjne.
Jednak w przypadku zabójstwa Karli Brown istniały również silne poszlaki behawioralne i wiedza o szczegółach zbrodni, której Prante nie powinien posiadać. Mimo kontrowersji wokół samej metody, wyrok utrzymano w mocy.
Karla Brown miała przed sobą całe życie. Była symbolem niewinności i nadziei, brutalnie zniszczonym przez sąsiedzką zawiść i patologiczną żądzę. Jej narzeczony, Mark Fair, choć nigdy nie zapomniał o Karli, ostatecznie ułożył sobie życie na nowo, niosąc jednak brzemię tego, co zobaczył w piwnicy ich wymarzonego domu.
John Prante wyszedł z więzienia w grudniu 2019 roku. W styczniu 2022 roku (w wieku 72 lat) został zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu w Bethalto, Illinois.
Sprawa „dziewczyny z sąsiedztwa” pozostaje przypomnieniem, że zło czasem czai się tuż za rogiem i może zaatakować w biały dzień, w miejscu, które uważamy za najbezpieczniejsze na świecie. Dla mieszkańców Wood River, morderstwo Karli Brown było końcem pewnej epoki. Drzwi domów zaczęto zamykać na dwa spusty, a nieufność zatruła sąsiedzkie relacje.
Kto porwał Evelyn Hartley? Mieszkańcy małego miasta w Wisconsin wciąż czekają na odpowiedź. Poznaj tę historię.
Źródła
- https://www.youtube.com/watch?v=ehkFmrGMH6w
- https://authorcindyparmiter.medium.com/the-girl-next-door-the-horrific-slaying-of-karla-brown-f6ee183487e6