Zapłacił mordercy 65 tys. dolarów. Liczył na miliony z polisy

Idealne małżeństwo – on odnoszący sukcesy broker, ona kochająca matka trzech synów. Ludzie zazdrościli im pięknego domu i rodzinnych wyjazdów do Atlantic City. W nocy, 7 września 1984 roku, na ciemnej autostradzie w New Jersey, padły dwa strzały. Gdy policjanci przybyli na miejsce, Maria Marshall leżała martwa na przednim siedzeniu cadillaca. Jej mąż, Robert, z niewielkim zadrapaniem na głowie, opowiedział o brutalnym napadzie. Nie było powodów, by mu nie wierzyć. Ale detektyw James A. Churchill zaczął drążyć...
- Strzały w ciemności
- Coś tu nie gra
- Mężczyzna o dwóch twarzach
- Spontaniczny wypad?
- Śledztwo nabiera tempa
- Proces
- Odwołania i kontrowersje
- Synowie
- Śmierć za kratami
- Ślad w kulturze popularnej
- Pytania, które pozostają
Strzały w ciemności
7 września 1984 roku, tuż przed północą, na odludnym odcinku Garden State Parkway w New Jersey rozegrał się dramat, który miał na dekady zawładnąć amerykańskimi mediami. Maria Marshall, 42-letnia matka trzech synów, została śmiertelnie postrzelona. Jej mąż przeżył i to on przekazał funkcjonariuszom szczegóły.
Historia była prosta: małżeństwo wracało z romantycznej kolacji w Atlantic City, gdy Robert zatrzymał się, aby sprawdzić oponę. Pojawił się nieznajomy, zaatakował go od tyłu, potem padły strzały. Robert zeznał, że stracił przytomność, a gdy się ocknął, zobaczył swoją żonę martwą i pobiegł na pobliską stację benzynową Oyster Creek, by wzywać pomoc. W kieszeniach miał 370 dolarów – sporo jak na ofiarę rabunku. Jego zegarek Rolex pozostał na nadgarstku. Z samochodu skradziono jedynie torebkę Marii.
Coś tu nie gra
Prowadzący śledztwo detektyw James A. Churchill z biura prokuratora hrabstwa Ocean od pierwszej chwili czuł, że coś w tej historii nie pasowało.
Dlaczego napastnik zabrał torebkę ofiary, ale zostawił drogie gadżety i nawet nie sięgnął po gotówkę? Dlaczego Marshall miał tylko powierzchowne zadrapanie na głowie po rzekomym brutalnym ataku? Dlaczego zatrzymał się akurat w tym konkretnym, odludnym miejscu? Pytań było sporo. Poza tym mechanicy nie znaleźli żadnych śladów złapanej gumy – to już dowodziło, że Robert Marshall mijał się z prawdą.
Churchill zaczął drążyć. I to, co odkrył, zmieniło wszystko.
Mężczyzna o dwóch twarzach
Robert Oakley Marshall urodził się w 1939 roku. Absolwent Uniwersytetu Villanova, zamożny broker z Toms River, właściciel pięknego domu w ekskluzywnej dzielnicy. Dla sąsiadów był uosobieniem amerykańskiego snu – człowiek sukcesu, oddany mąż, troskliwy ojciec trzech synów: Roby’ego, Chrisa i Johna.
Robert zręcznie stworzył fasadę i dbał o zachowanie pozorów. Jak było naprawdę? Marshall stracił krocie na spekulacjach giełdowych. Niemal drugie tyle przez hazard i ekstrawagancki styl życia. Jego długi sięgały setek tysięcy dolarów.
Maria Marshall, z domu Puszynski, pochodziła z rodziny polskich imigrantów. Była zakochana w swoim mężu, ufała mu i podziwiała go. Nie miała pojęcia o skali finansowej katastrofy. Nie wiedziała też, że Robert romansował z nieco młodszą Sarann Kraushaar – wicedyrektorką Pinelands Regional High School w Tuckerton.
Co zaskakujące, Maria nawet nie przypuszczała, że w 1984 roku jej mąż wykupił na nią szereg polis ubezpieczeniowych na łączną sumę 1,5 miliona dolarów.
Spontaniczny wypad?
7 września 1984 roku Marshallowie wybrali się do Harrah’s Casino w Atlantic City. Robert później twierdził, że był to spontaniczny pomysł. Śledczy odkryli jednak, że planował tę wycieczkę z wyprzedzeniem – i że wcześniej kontaktował się z człowiekiem, którego poznał przez wspólnego znajomego, Roberta Cumbera.
Człowiekiem tym był Billy Wayne McKinnon z Luizjany. Marshall zaoferował mu 65 tysięcy dolarów za zorganizowanie zabójstwa żony. McKinnon przyjął zlecenie i zabrał ze sobą Larry'ego Thompsona – drobnego przestępcę, który nie brzydził się mokrą robotą i miał pociągnąć za spust.
Właśnie 7 września miał zostać zrealizowany brutalny plan. Około 23:30 Marshall zatrzymał cadillaca eldorado na ciemnym odcinku autostrady między zjazdem 80 a 83. Według jego wersji – z powodu złapanej gumy. Maria zmarła z powodu dwóch strzałów w plecy z pistoletu kalibru .45. Strzelał Larry Thompson, podczas gdy McKinnon przeciął oponę nożem i uderzył Marshalla w głowę dla upozorowania napadu.
Śledztwo nabiera tempa
James A. Churchill był nieugięty. Czuł przez skórę, że Robert Marshall kłamał. Jednak przeczucia detektywa i budzące wątpliwości elementy całej historii to za mało, by kogoś oskarżyć. Potrzebne były dowody lub przynajmniej motyw zbrodni. I taki się znalazł.
Dlaczego Marshall wykupił tak wysokie ubezpieczenie zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią żony? Śledczy odkryli długi wynoszące ponad 200 tysięcy dolarów, nieuregulowane pożyczki, desperackie próby pozyskania kapitału. A potem trafili na kolejny trop: romans z Sarann Kraushaar. Kobieta pod presją przyznała się do romantycznej relacji i zeznała, że Marshall wspominał o planach „pozbycia się” żony.
Przełom nastąpił, gdy śledczy namierzyli Billy'ego Wayne'a McKinnona. W zamian za łagodniejszy wyrok (5 lat więzienia zamiast kary śmierci), McKinnon zgodził się zeznawać. Jego szczegółowe zeznania o tym, jak Marshall zlecił morderstwo i jak wyglądały przygotowania, całkowicie pogrążyły Roberta Marshalla.
Proces
Proces rozpoczął się 27 stycznia 1986 roku. Był to prawdziwy medialny cyrk – kamery, dziesiątki dziennikarzy, tłumy gapiów. Prokurator Kevin Kelly budował mozaikę poszlak: kłopoty finansowe, romans, astronomiczne ubezpieczenie, podejrzane okoliczności. Do tego zeznania Billy’ego Wayne’a McKinnona.
Obrona próbowała podważać wiarygodność McKinnona, wskazywała na brak twardych dowodów. Ale góra poszlak była przytłaczająca.
Najbardziej dramatycznym momentem było stawienie się synów jako świadków. Trzej młodzi mężczyźni długo otrząsali się z szoku, nie wiedzieli, komu wierzyć. Roby, najstarszy, początkowo bronił ojca, ale z czasem jego wiara zaczęła się kruszyć.
5 marca 1986 roku, po trzech tygodniach procesu, jury potrzebowało zaledwie dziewięciu godzin na wydanie werdyktu. Uznali Roberta Mashalla winnym morderstwa pierwszego stopnia. Wyrok: kara śmierci.
Larry Thompson, oskarżony jako wykonawca, został uniewinniony dzięki fałszywym zeznaniom rodziny, która zapewniała, że był w Luizjanie w dniu zbrodni.
McKinnon dostał pięć lat, wyszedł po roku.
Odwołania i kontrowersje
Marshall nie zamierzał się poddać. Przez kolejne lata składał apelacje, kwestionując różne aspekty procesu.
W 1992 roku nastąpił przełom: Sąd Najwyższy New Jersey uchylił wyrok śmierci, uznając błędy proceduralne. Marshall został skazany na dożywocie bez możliwości warunkowego zwolnienia. To było zwycięstwo, ale pyrrusowe – wciąż miał spędzić resztę życia za kratkami.

Synowie
Największymi ofiarami – poza Marią – byli trzej synowie. Stracili matkę w brutalnym morderstwie, a później odkryli, że prawdopodobnie to ich własny ojciec zlecił zabójstwo.
Roby regularnie odwiedzał ojca go w więzieniu. Przynajmniej do czasu ogłoszenia wyroku. Chris i John znacznie wcześniej zaczęli się dystansować. Ostatecznie wszyscy trzej odwrócili się od człowieka, który zapłacił za zamordowanie ich matki – nie mieli wątpliwości co do jego winy.
Śmierć za kratami
Robert Marshall spędził w więzieniu ponad trzydzieści lat, konsekwentnie odmawiając przyznania się do winy.
W 2015 roku Marshall, wówczas 75-letni, ciężko zachorował. Zdiagnozowano u niego zaawansowanego raka. Prawnicy złożyli wniosek o zwolnienie ze względów humanitarnych. Biuro prokuratora generalnego kategorycznie się sprzeciwiło, wskazując, że Marshall nigdy nie okazał skruchy.
Sąd odrzucił wniosek.
21 lutego 2015 roku Robert Marshall zmarł. Do końca utrzymywał swoją niewinność. Jego synowie nie pojawili się na pogrzebie.
Ślad w kulturze popularnej
Sprawa stała się sławna dzięki kulturze popularnej. W 1990 roku zaprezentowano „Blind Faith” z Robertem Urichem w roli Marshalla. Film był oparty na bestsellerowej książce Joe McGinnissa, który miał bezprecedensowy dostęp do Marshalla podczas przygotowań do procesu.
Książka i film wywołały kontrowersje. Marshall próbował zablokować publikację, ale nie udało się. Książka „Blind Faith” stała się bestsellerem i utrwaliła wizerunek Marshalla jako bezwzględnego mordercy.
Dla mediów, później dla wydawców i filmowców, była to „historia idealna” – miała wszystkie elementy dobrego kryminału. Choć schemat nie był szczególnie oryginalny – wizerunek człowieka sukcesu, romans, długi, morderstwo to motywy główne wielu kryminalnych historii.
Dla wymiaru sprawiedliwości sprawa Marshalla była ważnym precedensem w zakresie dowodów poszlakowych. Mimo braku „smoking gun” – bezpośredniego dowodu materialnego łączącego oskarżonego z przestępstwem – prokuratura zbudowała przekonującą narrację opartą na: motywie (pieniądze i romans), okazji (wycieczka do Atlantic City), metodzie (wynajęty zabójca), nieudolnej próbie inscenizacji (rzekomy rabunek). I to wystarczyło, by Marshall trafił do więzienia. Pozostał jednak margines do postawienia znaków zapytania, co czyni sprawę jeszcze bardziej interesującą.
Pytania, które pozostają
Mimo że Marshall nie żyje, niektóre pytania pozostają bez odpowiedzi. Skazany nigdy się nie przyznał i mimo całej lawiny poszlak, niektórzy uważają, że brak twardych dowodów to jednak podstawa do wątpliwości. Jednak najbardziej prawdopodobny scenariusz jest przerażająco prosty: Robert Marshall, zadłużony po uszy, uznał, że życie jego żony jest warte mniej niż 1,5 miliona dolarów z ubezpieczenia. Skontaktował się z kimś, zlecił morderstwo i zapłacił niewielki procent oczekiwanej kwoty za upozorowanie napadu. Tylko tyle i aż tyle.
Ale nie przewidział jednego: śledczy byli czujni, poszlaki oczywiste, a jego wersja miała zbyt wiele dziur. Nie był tak przebiegły, jak mu się zdawało. Spędził ostatnie trzydzieści lat życia za kratkami. Umarł jako skazany morderca, odrzucony przez własnych synów. Został zapamiętany jako jeden z tych, którzy w pogoni za pieniędzmi przekroczyli granicę
Źródła
- https://en.wikipedia.org/wiki/Robert_O._Marshall
- https://www.nytimes.com/topic/person/robert-o-marshall