„Upadłe anioły” czy wygodny medialny potwór? Kobiety na dożywociu, o których opowiada się źle i chętnie

Kiedy w 2013 roku zaledwie 10 kobiet odbywało w polskich więzieniach karę dożywotniego pozbawienia wolności, to zjawisko było już obiektem badań socjologicznych i kryminologicznych. Nie chodziło o liczby – te od zawsze pokazywały, że kobiety rzadziej popełniają najcięższe przestępstwa. Chodziło o coś innego: o mechanizmy społecznej reakcji, która uruchamia się w momencie, gdy kobieta przekracza granice. Trzy głośne sprawy z lat 90. – Moniki Osińskiej, Moniki Szymańskiej i Małgorzaty Rozumeckiej – pozwalają przyjrzeć się, jak społeczeństwo konstruuje obraz kobiety-morderczyni i jaką rolę w tym procesie odgrywa płeć.
- Tak zwana norma
- Monika Osińska – konstruowanie „bestii”
- Monika Szymańska – „królowa zbrodni”
- Anomalia
- Małgorzata Rozumecka – studium zimnej kalkulacji
- Trzy kobiety, trzy narracje
- Społeczna reakcja – od egzekucji medialnej do milczenia
- Bez prostych odpowiedzi
- Fenomen rzadkości
Tak zwana norma
Socjologia od dawna analizuje zjawisko tak zwanej podwójnej stygmatyzacji przestępczyń. Badania wskazują, że kobiety łamiące prawo są postrzegane nie tylko jako przestępczynie, ale także jako osoby łamiące normy przypisane ich płci. W społeczeństwach o tradycyjnym podziale ról, kobieta-morderczyni stanowi podwójne zaprzeczenie: naturalnego porządku i ludzkiej moralności.
Badaczka gender i przestępczości Frances Heidensohn opisała teorię double deviance, według której kobiety w systemie sprawiedliwości karnej są traktowane surowiej, właśnie dlatego, że odstępują od dwóch norm: prawnej oraz społeczno-kulturowej. Gdy kobieta (istota łagodna i dobra, wręcz anielska, przynajmniej według powszechnych wyobrażeń i oczekiwań) popełnia przestępstwo, społeczeństwo nie może zaakceptować faktu, że „anioł” się zbuntował. Powstaje więc narracja kompensacyjna: skoro popełniła zło, to musi być „demonem”, „bestią”, kimś zupełnie odstającym od normalności.
W historii kryminologii było sporo takich przypadków. Interesujące są także polskie realia, szczególnie ostatniej dekady XX wieku.
Lata 90. w Polsce to szczególny kontekst historyczny. Po upadku komunizmu nastąpił gwałtowny wzrost przestępczości, szczególnie zorganizowanej. Media eksponowały brutalność gangsterską, a społeczeństwo domagało się surowych kar dla przestępców, a media szukały tematów. W tym klimacie trzy sprawy zyskały wyjątkowy rozgłos – nie tylko dlatego, że były brutalne, ale dlatego, że ich sprawczynie były kobietami.
Monika Osińska – konstruowanie „bestii”
19 stycznia 1996 roku troje warszawskich maturzystów – Monika „Osa” Osińska, Marcin „Jogi” Murawski i Robert „Gołąb” Gołębiewski – dokonało napadu rabunkowego w biurze firmy Abigel. To, co miało ograniczyć się do zgarnięcia paru groszy na studniówkę, skończyło się zabójstwem 22-letniej Jolanty Brzozowskiej.
Monika Osińska miała wówczas 18 lat. Według ustaleń śledztwa, to koledzy dziewczyny – Marcin Murawski i Robert Gołębiewski – zadawali ciosy nożem i kijem bejsbolowym. Wojciech Tochman, który opisał sprawę w książce „Historia na śmierć i życie”, podkreśla: „Monika Osińska nie zabiła. Świadczą o tym akta sprawy”.
A jednak to Osińska stała się symbolem zła. Szwagier ofiary prowadził intensywną kampanię medialną. Tochman zwrócił uwagę na rozpowszechnianą w mediach informację, że kiedy koledzy mordowali Brzozowską, zobojętniała Monika szukała w lodówce tatara i zjadła go z apetytem. „Ten tatar wlecze się za nią do dzisiaj. Tymczasem to bzdura, kłamstwo” – podkreśla dziennikarz.
Historia z tatarem, która stała się symbolem bezwzględności Osińskiej, mogła być elementem narracji mającej na celu wykreowanie wizerunku kobiety-bestii.
20 marca 1998 roku cała trójka została skazana na dożywocie. Monika Osińska stała się pierwszą polską „dożywotką” po 1989 roku. Opinia psychiatrów była jednak złożona – nie stwierdzono u niej cech przywódczych ani psychopatycznych. Jak podają źródła: „Z badań psychologów wynikało, że Osa była egocentryczką”. Ale mamy tu paradoks złożonej osobowości, bowiem Monika Osińska także „łatwo akceptowała zdanie grupy, przez co odczuwała lęk przed odrzuceniem”. I choć to nie tłumaczy udziału w zbrodni, ma spore znaczenie.
Monika Szymańska – „królowa zbrodni”
Sprawa Moniki Szymańskiej ma inną dynamikę. 13 czerwca 1997 roku 19-letni Tomek Jaworski, wraz z przyjaciółmi, świętował w parku Młocińskim zdaną maturę. Grupa młodych ludzi, zirytowana tym, że ktoś zarysował ich samochód, podeszła do bawiących się maturzystów, po czym porwano Tomka. Chłopaka wrzucono do bagażnika i zawieziono do mieszkania na warszawskim Bródnie. Tam przez 20 godzin był torturowany – przywiązany do kaloryfera, bity, przypalany lokówką, obcinano mu włosy. Wszystko po to, by wyciągnąć z niego nazwisko sprawcy uszkodzenia samochodu. Ale Tomek nic nie wiedział. Na czele bandy oprawców stała 24-letnia kobieta i matka trójki dzieci – Monika Szymańska.
Według ustaleń: „To w jej mieszkaniu przetrzymywano i torturowano porwanego w czerwcu 1997 roku chłopca. To ona kazała go zabić w obawie, że rozpozna blok i mieszkanie, ona wymyśliła sposób i miejsce ukrycia zwłok”.
Sąd stwierdził: „Monika Szymańska była mózgiem zbrodniczego przedsięwzięcia”. W 1998 roku została skazana na dożywocie.
Anomalia
Badania kryminologiczne wskazują, że kobiety rzadko przyjmują role przywódcze w grupach przestępczych. Gdy już to robią, budzą szczególne zainteresowanie – jako odstępstwo od statystycznej normy. Media nadały Szymańskiej pseudonim „królowa zbrodni”, co pokazuje fascynację społeczeństwa kobietą sprawującą władzę w kontekście przestępczym. Jest to jednak złożony rodzaj fascynacji – przebija przez nią strach, pogarda, niezrozumienie. Takie przypadki przyciągają uwagę, bo chcemy pojąć, jak to w ogóle było możliwe.
W przypadku zabójstwa Tomka Jaworskiego istotny jest też kontekst społeczny: Szymańska pochodziła z rodziny patologicznej, miała trudne dzieciństwo, problemy z alkoholem. Biegli stwierdzili: „Brak poczucia odpowiedzialności przy jednoczesnej dobrej sprawności intelektualnej”. Do jakiego stopnia można winić środowisko za ukształtowanie osobowości, która pozwoliła popełnić zbrodnię?
Małgorzata Rozumecka – studium zimnej kalkulacji
18 czerwca 1997 roku Małgorzata Rozumecka zwabiła do lasu w Komorowie dwóch dilerów sieci Era GSM pod pretekstem chęci zakupu 32 telefonów komórkowych. Podszyła się pod przedstawicielkę nieistniejącego klubu filmowego poświęconego aktorowi Bogusławowi Lindzie. Mężczyźni zostali zastrzeleni, ich ciała wrzucono do wcześniej przygotowanego dołu.
Rozumecka miała 22 lata i studiowała resocjalizację. Sędziowie uważali ją za „bardzo inteligentną, silną, która potrafi górować nad innymi, podporządkowywać sobie ludzi”. W styczniu 2001 roku została skazana na dożywocie. Sędzia Jan Krośnicki w uzasadnieniu stwierdził: „To ona była organizatorem, to ona wszystko zaplanowała, to ona wydawała polecenia, to ona była przywódczynią”.
Rozumecka była inteligentna. Studiowała resocjalizację, czyli dziedzinę mającą pomagać przestępcom. Ta sprzeczność fascynowała media. „Anioł śmierci”, „Królowa zbrodni”, „Demon w kobiecej skórze” – pseudonimy mówiły wiele, nie tyle o Małgorzacie, ile o jej wizerunku.

Trzy kobiety, trzy narracje
Trzy sprawy, pokrótce przedstawione, to jedne z najgłośniejszych zbrodni lat 90. Co je łączy? W każdym przypadku to kobiety zostały oskarżone o bycie „mózgiem operacji”, choć w bardzo różnym stopniu było to uzasadnione. Małgorzata Rozumecka faktycznie zaplanowała i zorganizowała zbrodnię. Monika Szymańska> rzeczywiście zlecała tortury i podjęła decyzję o zabójstwie. A Monika Osińska? Według części ekspertów nie miała cech przywódczych, a jej rola była drugorzędna.
A jednak w dyskursie medialnym wszystkie trzy znalazły się w tej samej kategorii: kobiet bezwzględnych, manipulujących mężczyznami, zimnych jak lód, tak bardzo oddalających się od społecznych oczekiwań wobec a) inteligentnej studentki resocjalizacji b) matki trójki dzieci c) maturzystki, która miała całe życie przed sobą. I chyba właśnie to „oddalenie” szokowało najbardziej.
Społeczna reakcja – od egzekucji medialnej do milczenia
W marcu 2023 roku Monika Osińska została zwolniona z zakładu karnego po 27 latach odsiadki. Była w Polsce pierwszą osobą skazaną na dożywocie, która wyszła przedterminowo na wolność. Reakcja społeczna? Nie było społecznego sprzeciwu. Było nowe spojrzenie na sprawę, choćby w książce Wojciecha Tochmana. Również w 2023 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że bezwzględna kara dożywocia narusza zasady poszanowania godności ludzkiej i stanowi torturę. Polski system penitencjarny formalnie daje szansę na warunkowe zwolnienie (dawniej po 25 latach, dziś po 30), ale w praktyce bardzo nieliczni dostają szansę.
Monika Szymańska i Małgorzata Rozumecka nadal odbywają swoje wyroki. Obie mogą ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Czy społeczeństwo będzie gotowe je przyjąć? W ich sprawach jest znacznie mniej wątpliwości dotyczących winy. Czy gdyby starały się o przedterminowe zwolnienie i jakimś cudem opuściły więzienne mury, media ponownie rozpętałyby burzę?
Bez prostych odpowiedzi
Czy Monika Osińska zasługiwała na dożywocie? Czy fakt, że była kobietą, wpłynął na wyrok? Czy społeczeństwo jest w stanie zaakceptować, że kobieta może być zimną, wyrachowaną przestępczynią – bez konstruowania z niej "demona"?
Badania socjologiczne nie dają jednoznacznych odpowiedzi. Pokazują jednak mechanizmy: presję medialną, podwójne standardy, konstruowanie narracji o "upadłym aniele". W przypadku Osińskiej wszystkie te elementy mogły zadziałać. W przypadku Szymańskiej i Rozumeckiej – ich przywódcza rola nie budzi wątpliwości, ale sposób, w jaki media je opisywały („królowa zbrodni”, „krwawa Małgorzata, „anioł śmierci”), nadal pokazuje fascynację kobietą na czele zbrodni.
Fenomen rzadkości
W 2013 roku w Polsce było 10 kobiet skazanych na dożywocie. Statystyki potwierdzają rzadkość, żeby nie powiedzieć „wyjątkowość” polskich „dożywotek”.
Zjawisko rzadkie zawsze budzi zainteresowanie. A gdy coś tak niespotykanego łączy się z łamaniem głęboko zakorzenionych norm płciowych, powstaje materiał na medialną sensację.
Kobiety skazane na dożywocie doświadczają podwójnej stygmatyzacji – jako przestępcy i jako kobiety łamiące normy płciowe. Społeczeństwo trudniej przebacza kobiecie-morderczyni niż mężczyźnie. Od kobiet oczekuje się troski, empatii, łagodności – one nie mogą zabijać. Nie dlatego, że zabrania tego prawo czy poczucie moralności, ale natura. Kobieta zabijająca nie w obronie własnej, nie, żeby ochronić swoich bliskich, ale dla pieniędzy czy bez wyraźnego motywu, zaburza naturalny porządek świata. A przynajmniej taka jest społeczna percepcja.
Badania kryminologiczne pokazują, że kobiety rzeczywiście rzadziej popełniają przestępstwa z użyciem przemocy, a jeśli już, to często są to zbrodnie w afekcie. Dlatego przypadki takie jak sprawy Szymańskiej czy Rozumeckiej – gdzie kobieta działa z zimną kalkulacją, kierując grupą mężczyzn – budzą szczególne emocje i są bardziej medialne.
Poznaj prawdziwą historię bohaterów filmu „Dług”.
Źródła
- https://wiadomosci.onet.pl/na-tropie/krwawa-malgorzata/yb3j9
- https://kobieta.wp.pl/jest-pierwsza-dozywotka-w-polsce-niedawno-wyszla-z-wiezienia-6913780469095136a
- https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1518588,1,wyznania-morderczyni-tomka-jaworskiego.read
- https://wydarzenia.interia.pl/tylko-w-interii/news-kobiety-z-najwyzszymi-wyrokami-w-polsce,nId,1488139
- https://crimsoc.hull.ac.uk/wp-content/uploads/2020/06/2020_Malon_Criminology_Sentencing_Gender.pdf