Wielki blef - historia Anny Sorokin

Udawała niemiecką dziedziczkę. Przeniknęła do świata nowojorskiej elity i, podobnie jak najbardziej majętni nowojorczycy, pławiła się w luksusach. Planowała wielkie inwestycje i opowiadała o swoim ambitnym projekcie wpływowym osobistościom. Nikomu nie przyszło do głowy, że wszystko, co mówiła, mogło być kłamstwem. Kim naprawdę była Anna? Wyrachowaną socjopatką? Genialną blagierką? Młodą kobietą, która zagubiła się w gąszczu własnych wizji, ambicji i aspiracji? Zgubiło ją samouwielbienie czy kompleksy?
Z tego artykułu dowiesz się:
Anna z Domodiedowa
Anna Sorokin, później znana również jako Anna Delvey, urodziła się 23 stycznia 1991 roku w Domodiedowie, robotniczym mieście niedaleko Moskwy. Jej ojciec, Vadim Sorokin, pracował jako kierowca ciężarówki. Miał jednak smykałkę do interesów i założył firmę zajmującą się ogrzewaniem oraz chłodzeniem. Matka Anny początkowo była właścicielką małego sklepu spożywczego, a następnie skupiła się na prowadzeniu domu. Państwo Sorokin wiedli zwyczajne, prozaiczne życie i zastanawiali się, jak zapewnić dwójce dzieci – Annie i jej bratu – nieco lepszy byt.
W 2007 roku rodzina przeniosła się do Nadrenii Północnej-Westfalii w Niemczech. Anna była nastolatką, nie znała niemieckiego i nie była zachwycona życiem na Zachodzie. Uczęszczała do katolickiego gimnazjum Bischöfliche Liebfrauenschule Eschweiler. Rówieśnicy opisywali ją jako cichą i zauważyli, że miała problem z opanowaniem języka. W tym czasie zainteresowała się modą i namiętnie czytała czasopisma takie jak „Vogue”. Spędzała też długie godziny na przeglądaniu platform internetowych, zwłaszcza LiveJournal i Flickr.
Inny świat
W 2011 roku, po ukończeniu liceum, Sorokin na krótko przeniosła się do Londynu, by uczęszczać do szkoły artystycznej Central Saint Martin. Zrezygnowała i wróciła do Niemiec. Później odbyła staż w firmie public relations w Berlinie, a w 2012 roku przeniosła się do Paryża, by pracować dla francuskiego magazynu modowego „Purple”. Dostawała stypendium w wysokości 400 euro i wciąż brała pieniądze od rodziców. Może nie miała nieograniczonych funduszy, ale była w światowej stolicy mody i stylu, blisko kosztownego piękna i środowiska, do którego pragnęła przeniknąć.
To był inny świat – nic tu nie przypominało sowieckiego i posowieckiego Domodiedowa czy niemieckiego Eschweiler. Kontakt ze światem mody podsycił pragnienie bardziej ekstrawaganckiego życia i wypracowania nowego image’u. Anna zaczęła wybierać garderobę, która odzwierciedlała klasę, dobry smak i dostatek – wszystko, co panna Sorokin chciała prezentować. Nosiła luksusowe marki, takie jak Alaïa, Dior, Valentino i Miu Miu. Wyglądała jak dziedziczka fortuny. To właśnie w tym okresie postanowiła przedstawiać się jako „Anna Delvey”.
Interesuje Cię moda? Poczytaj o Giannim Versace.
Nowy Jork
Latem 2013 roku Anna przybyła do Ameryki na New York Fashion Week. Szybko doszła do wniosku, że w Wielkim Jabłku o wiele łatwiej przychodziło jej nawiązywanie znajomości. Postanowiła więc zaczepić się w nowojorskiej redakcji „Purple”. Wkrótce porzuciła pismo, przekonana, że stać ją na więcej.
W Stanach Zjednoczonych nie tylko przedstawiała się jako Anna Delvey. Jej fikcyjna biografia była znacznie bardziej rozbudowana. Gdy Anna mówiła, że była niemiecką dziedziczką z 60 milionami na funduszu powierniczym – nikt nie śmiał tego kwestionować. A gdy opowiadała o swoich wielkich planach – wszyscy zamieniali się w słuch.
Sieć
Anna potrafiła być czarująca. Była też podstępna i niczym wytrawny strateg tworzyła sieć kontaktów. Niezwykle dbała o swój wizerunek i styl – musiała być uosobieniem dobrego smaku, typowego dla europejskich arystokratów. Pojawiała się na rozmaitych wydarzeniach. Pewna siebie i dobrze ubrana, zwracająca się (na przykład do kelnerów) słowami: „Czy ty w ogóle wiesz, kim ja jestem?”, przykuwała uwagę. Bez trudu nawiązywała kontakty z członkami nowojorskiej elity. Aby nie tracić wiarygodności, sporadycznie płaciła za wystawne kolacje, wręczając obsłudze hojne napiwki.
Z czasem coraz częściej była zapraszana na imprezy zamknięte. Tam spotykała wpływowe postaci świata mody, sztuki i biznesu. Przedstawiła zamożnym znajomym oraz poznanym inwestorom pomysł „Fundacji Anny Delvey” – prywatnego klubu artystycznego, który miałby powstać w wynajętym budynku Church Missions House na Manhattanie, składającym się z sześciu pięter i 4 200 m2. Byłoby to wielofunkcyjne miejsce wydarzeń kulturalnych i studio artystyczne, w którym Anna planowała utworzyć centrum sztuk wizualnych ze sklepami pop-up. Przede wszystkim koncepcja zakładała ekskluzywność (dostęp tylko dla członków), co miało podnieść status i prestiż inwestycji. Brzmiało to wspaniale. I Anna była gotowa swoje wspaniałe plany zrealizować.
Wielki blef
Aby dopiąć swego, Anna utkała gęstą sieć kłamstw oraz iluzji. Po pierwsze, swoich znajomych oraz potencjalnych inwestorów przekonywała, że niebawem odziedziczy fortunę – 60 do 67 milionów dolarów (według niektórych źródeł chodziło o euro). Wpływowym znajomym opowiadała o innych, równie wpływowych przyjaciołach, którzy rzekomo zagwarantowali jej pełne wsparcie na każdym etapie realizacji projektu. Z dumą mówiła, że wybitni artyści, tacy jak Christo i Urs Fischer, wspierali Fundację Anny Delvey. Później publicysta Christo zaprzeczył jakimkolwiek powiązaniom z Anną. Oprócz tego panna Sorokin (czy też Delvey, jak pewnie by sobie życzyła) kazała stworzyć wysokiej klasy, niezwykle estetyczną broszurę prezentującą cele Fundacji i pobudzającą wyobraźnię potencjalnych inwestorów. A że projektant, który nad tą piękną broszurą pracował, nie dostał ani centa, to już szczegół.
Jednocześnie Anna starała się o pożyczkę na wynajem Church Missions House. Jeden z jej znajomych skontaktował ją z prawnikiem Andrew Lance'em z Gibson Dunn, który z kolei skontaktował ją z kilkoma dużymi instytucjami finansowymi, w tym City National Bank i Fortress Investment Group. W listopadzie 2016 roku przedłożyła fałszywe dokumenty w ramach wniosku o pożyczkę w wysokości 22 milionów dolarów w City National. Dodatkowo – aby wzmocnić swoją wiarygodność – powoływała się na nieistniejącego doradcę finansowego, niejakiego „Petera Hennecke”. Później oznajmiła, że „Hennecke” zmarł i przedstawiła nową doradczynię – „Bettinę Wagner”. Odmówiono udzielenia kredytu, gdy Anna nie podała źródła szwajcarskich aktywów. W Fortress zgodzono się rozpatrzyć wniosek, jeśli uiszczona zostanie opłata 100 000 USD na pokrycie kosztów prawnych związanych z rozpatrywaniem wniosku.

Iluzja kosztuje
Anna przywykła do luksusu: do wygód, prawdziwego jedwabiu, kaszmiru i kolacji w najdroższych restauracjach, a jeszcze bardziej do tego, jak była postrzegana. Wizerunek stał się dla niej osobistym priorytetem, ale też – przynajmniej teoretycznie – był jej przepustką do świata ludzi sukcesu.
Aby wciąż żyć na poziomie (na jaki w swoim mniemaniu zasługiwała) i aby wciąż widziano w niej niemiecką dziedziczkę, Anna była gotowa nie tylko kłamać.
Przez wiele miesięcy mieszkała w luksusowym hotelu 11 Howard w SoHo, nie przedstawiając ważnej karty kredytowej. Przekonała personel, że przelewy z jej (nieistniejącego) funduszu powierniczego pokryją wszelkie wydatki. Ostatecznie, po niezapłaceniu rachunku na kwotę 30 000 dolarów, zamknięto wynajmowany przez nią pokój i umieszczono jej rzeczy w magazynie. W odwecie Sorokin kupiła nazwy domen odpowiadające nazwiskom menedżerów hotelu i zażądała po milionie dolarów okupu za każdą domenę. Liczyła, że zapłacą, aby uniknąć negatywnego rozgłosu lub komplikacji wynikających z powiązaniem ich nazwisk z jej oszustwami. Przeliczyła się. Nie dość, że nie dostała ani centa, to jeszcze kierownictwo hotelu poinformowało władze o jej wybrykach.
Po eksmisji z 11 Howard, Anna przeniosła się do innych luksusowych hoteli, w tym The Mercer i The Bowery. Używała fałszywych potwierdzeń przelewów, by rezerwować pokoje, ale nigdy nie płaciła. Personel tych hoteli ostatecznie zażądał alternatywnych metod płatności, gdy jej karty kredytowe zostały odrzucone.
Anna zarezerwowała prywatny odrzutowiec za pośrednictwem Blade Air Mobility, aby wziąć udział w dorocznym spotkaniu Berkshire Hathaway w Omaha w stanie Nebraska. Dostarczyła sfałszowane potwierdzenie przelewu na kwotę 35 390 dolarów. Firma Blade zgłosiła sprawę na policję.
W tym okresie Anna nadal przemieszczała się między luksusowymi hotelami, jadała w eleganckich restauracjach, pozostawiając niezapłacone rachunki i używając fałszywych potwierdzeń przelewów. Biuro prokuratora okręgowego na Manhattanie zaczynało się nią poważnie interesować.
Rachel
Rachel DeLoache Williams, była fotoedytorka w „Vanity Fair”, stała się jedną z najbardziej znanych ofiar Anny Sorokin. Poznały się w lutym 2016 roku przez wspólnych znajomych. Rachel była pod wrażeniem ambicji i charyzmy Anny, a nie jej rzekomego bogactwa. Panie poznawały się lepiej podczas kolacji, wypadów do spa i innych atrakcji finansowanych przez Annę.
W maju 2017 roku Sorokin zaprosiła Williams, trenerkę fitness Kacy Duke i kamerzystę na luksusową wycieczkę do Marrakeszu w Maroku. Zatrzymali się w luksusowym hotelu La Mamounia, gdzie ceny za noc przekraczały 7000 dolarów. Podczas podróży Anna twierdziła, że jej karty kredytowe nie działają. Gdy personel hotelu zażądał zapłaty, Sorokin poprosiła Williams o pokrycie kosztów i zapewniała, że zwróci jej pieniądze. Rachel ostatecznie zapłaciła swoimi osobistymi i służbowymi kartami kredytowymi za loty, posiłki i pobyt w hotelu. Łączne wydatki wyniosły około 62 000 dolarów – znacznie więcej niż roczny dochód Williams w tamtym czasie.
Po powrocie do Nowego Jorku Anna przelała Rachel 5 000 dolarów, ale nigdy nie spłaciła pozostałej kwoty. Zamiast tego dostarczała sfałszowane potwierdzenia przelewów i miesiącami przedstawiała rozmaite wymówki. Wreszcie Williams zorientowała się, że pieniędzy nigdy nie odzyska. Zgłosiła sprawę policji i prokuraturze okręgowej. W październiku pomogła organom ścigania namierzyć i aresztować przebywającą w Malibu Annę Sorokin. Rachel zeznawała przeciw niej w 2019 roku. Napisała też książkę o znajomości z Anną – wspomnienia zatytułowane „My Friend Anna: The true story of Anna Delvey, the fake heiress of New York City” stały się bestsellerem.
Przed sądem, w wielkim stylu
Proces Anny Sorokin rozpoczął się w marcu 2019 roku. Została oskarżona o oszukanie banków, luksusowych hoteli i przyjaciół na kwotę około 275 000 dolarów w latach 2016-2017.
Obrońca Anny, Todd Spodek, argumentował, że oskarżona nie zamierzała popełnić przestępstwa, a jedynie próbowała założyć swoją firmę, „kupując czas”. Przedstawił ją jako ambitnego przedsiębiorcę uwiedzionego blaskiem Nowego Jorku. Jak twierdził, wierzyła, że będzie w stanie spłacić swoje długi, gdy jej fundacja rozpocznie działalność.
Anna Sorokin trafiła na pierwsze strony gazet ze względu na swój prezentowany na sali sądowej image. Miała stylistę, który dostarczał jej stroje. Pojawiła się między innymi w sukience Michaela Korsa i markowych topach takich marek jak Saint Laurent.
25 kwietnia 2019 roku, po dwóch dniach obrad, ława przysięgłych uznała Sorokin winną. Została skazana między innymi za kradzież drugiego stopnia i kradzież usług. Nie uznano jej za winną domniemanej kradzieży od Rachel Williams.
W maju ogłoszono wyrok: cztery do dwunastu lat więzienia. Sędzia podkreślił, że działania Anny stanowiły poważne przestępstwa gospodarcze, a skazana wykorzystała zaufanie i wyrządziła znaczne szkody finansowe wielu osobom.
Po czterech latach w więzieniu Anna została zwolniona warunkowo. Groziła jej deportacja, jednak udało się tego uniknąć z pomocą sprytnego prawnika. Sorokin spędziła sporo czasu w areszcie domowym z elektronicznym monitoringiem. Dziś znów ma ambitne plany i pracuje nad wielkimi projektami.
Gwiazda
Historia wielkiego blefu Anny Sorokin zafascynowała media. Jak to możliwe, że pochodząca z Rosji dziewczyna mogła udawać niemiecką dziedziczkę? Jakim cudem nikt nie podważył jej wiarygodności? Przecież były niepokojące znaki – Annie zdarzyło się na przykład spać w samochodzie, gdy znajomi odmówili jej noclegu – czyż w przypadku córki milionerów nie jest to... osobliwe? Co ta cała afera mówi o nowojorskiej elicie?
Artykuły Rachel DeLoache Williams w „Vanity Fair” i Jessiki Pressler na łamach „New York Magazine” sprawiły, że Anna znalazła się w centrum uwagi. Serial Netflixa „Kim jest Anna” z 2022 roku, choć sam w sobie przeciętny, znów wzbudził zainteresowanie panną Sorokin.
Socjopatka?
Rachel scharakteryzowała Sorokin jako „skrajną narcyzkę” i „socjopatkę”, argumentując to brakiem empatii i lekceważeniem konsekwencji swoich działań. Czy ta diagnoza była trafna?
Psychologowie przeanalizowali zachowanie Anny i zauważyli objawy socjopatii, a także cechy zgodne z narcystycznym zaburzeniem osobowości (NPD), takie jak podwyższone (czy wręcz przesadne) poczucie własnej wartości i potrzeba bycia podziwianą.
Według podcastu „Psychology in Seattle” na temat Anny Delvey, prawdopodobnie znajduje się ona na spektrum psychopatycznym, ponieważ nie dba o zasady społeczne ani uczucia innych. Nie ma nic przeciwko okłamywaniu ludzi ani nie odczuwa wyrzutów sumienia. Jest też mistrzynią manipulacji.
Chociaż nie postawiono formalnej diagnozy, różne analizy wskazują, że zachowanie Anny jest zgodne z cechami wielu zaburzeń osobowości, w tym tendencjami narcystycznymi i antyspołecznymi. Złożoność jej profilu psychologicznego doprowadziła do dyskusji na temat motywacji i czynników społecznych, które pozwoliły Sorokin na podejmowanie ryzykownych, nielegalnych działań. Kim więc jest Anna? To pytanie jest równie interesujące jak fakt, że naprawdę niewiele potrzeba, by samego siebie wymyślić i sprawić, by świat w nas uwierzył.
Zaburzenia osobowości to interesujący temat. Jeśli też tak uważasz, przeczytaj o Andrew Cunananie.
Źródła:
- https://psych2go.net/the-psychology-behind-anna-delvey/
- https://www.thecut.com/article/how-anna-delvey-tricked-new-york.html
- https://www.independent.co.uk/life-style/who-anna-delvey-inventing-sorokin-b2035734.html