Aborcja w PRL - jakie były przepisy i jak wyglądała w praktyce?
Prawo do aborcji od dawna budzi kontrowersje. Jedni chcą to prawo ograniczyć, inni zaś zliberalizować. Co ciekawe, w czasach PRL prawo do aborcji było znacznie bardziej liberalne niż obecnie. Władza ludowa zwalczała tylko nielegalne podziemie aborcyjne, zaś całkowicie zwalniała kobietę z karalności. Przedstawiamy, jak w PRL wyglądał stan prawny dotyczący aborcji. Czy mimo znacznej liberalizacji, aborcja była tak łatwo dostępna dla każdej kobiety?
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o PRL.
Z tego artykułu dowiesz się:
Prawo do aborcji w PRL - przepisy prawne
Historia przepisów prawnych dotyczących aborcji w Polsce
W Polsce pod zaborami istniało ustawodawstwo państw zaborczych, które uznawało aborcję za przestępstwo. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę wprowadzono nowy Kodeks Karny, który obowiązywał od 11 lipca 1932.
Według Kodeksu Karnego z roku 1932 za aborcję karana była zarówno matka, jak i aborter. Ustanowiono jednak dwa wyjątki od karalności. Aborcja była dopuszczalna z powodu ścisłych wskazań medycznych oraz jeśli do ciąży doszło w wyniku zgwałcenia, kazirodztwa lub współżycia z nieletnią poniżej lat 15. Kodeks wprowadził wymaganie, aby zabieg był wykonany przez lekarza. Wskazania medyczne musiały być potwierdzone przez 2 dodatkowych lekarzy, zaś zaświadczenie prokuratora było konieczne, aby udowodnić, że ciąża powstała w wyniku przestępstwa. Na owe czasy takie ustawodawstwo było jednym z najbardziej liberalnych w ówczesnej Europie. Bardziej liberalne było tylko prawo w ZSRR w latach 1920 - 1936.
Jedynym okresem, kiedy w Polsce obowiązywało nieograniczone prawo do aborcji na życzenie, była okupacja hitlerowska. Wypowiadał się na ten temat Adolf Hitler, który uznał za korzystne, aby umożliwić jak najwięcej aborcji w celu zmniejszenia liczebności rodzin na terenach okupowanych. W tym samym czasie, w Niemczech, kobieta była karana śmiercią za dokonanie aborcji.
Przepisy prawne na temat aborcji w PRL
Prawo do aborcji w PRL było stopniowo liberalizowane kolejnymi ustawami i rozporządzeniami. Dnia 28 października 1950 weszła w życie Ustawa o zawodzie lekarza, która utrzymywała stan prawny sprzed wojny. Wprowadzono jednak wymaganie, aby konieczność aborcji ze względu na zdrowie kobiety musiała być zbadana przez komisję lekarską.
Dnia 27 kwietnia 1956 r. weszła w życie Ustawa o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, która dodawała trzeci wyjątek od karalności aborcji. Liberalizacja była możliwa po śmierci Stalina, który spowodował zakaz aborcji w ZSRR w latach 1936 - 1954, aby ograniczyć rewolucję seksualną i zwiększyć ilość obywateli radzieckich.
W myśl ustawy z 1956 roku aborcja mogła być wykonana z powodu trudnych warunków życiowych kobiety ciężarnej. W zasadzie oznaczało to aborcję na życzenie kobiety, gdyż wystarczyło, aby kobieta złożyła odpowiednie oświadczenie. Lekarze mieli obowiązek weryfikowania tych oświadczeń do 1959 roku.
Ustawa z 1956 zaniosła całkowicie karanie kobiet za aborcję. Była natomiast wymierzona w podziemie aborcyjne. Legalna aborcja mogła być wykonana w szpitalu po uzyskaniu odpowiedniej zgody lekarza. Ponieważ jednak nie były wystarczających możliwości, aby wszystkie zabiegi były wykonywane w szpitalach przez odpowiednio przeszkolonych lekarzy, zezwolono, aby kobieta posiadająca skierowanie mogła dokonać zabiegu prywatnie u wykwalifikowanego lekarza.
Osoby pomagające w aborcji nielegalnie, nawet za zgodą kobiety, podlegały karze od 3 do 5 lat więzienia. Jednocześnie ustawa ta zabraniała nakłaniania kobiet do aborcji.
Dostęp do aborcji na życzenie ograniczyła ustawa o planowaniu rodziny w 1993 roku, która przewidywała możliwość aborcji w trzech przypadkach:
- ciąży zagrażającej zdrowiu lub życiu kobiety,
- ciężkiego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu potwierdzonego badaniami prenatalnymi,
- ciąży w wyniku czynu zabronionego.
Jeśli szukasz więcej ciekawostek, sprawdź także ten artykuł na temat seksu w PRL.
Jak wyglądała aborcja w PRL
Czy aborcja w PRL była łatwo dostępna dla każdej kobiety
W latach 1956 - 1993, w PRL, istniało w zasadzie prawo do aborcji na życzenie. Wystarczyło, aby kobieta przedstawiła oświadczenie o trudnej sytuacji życiowej i mogła zostać skierowana do szpitala na aborcję. Jeśli lekarz nie akceptował tego oświadczenia, kobieta mogła się odwołać. Miała prawo zażądać od lekarza uzasadnienia na piśmie, a następnie udać się do Wydziału Zdrowia w Radzie Narodowej, gdzie sprawę musiała rozpatrzyć komisja. Ale czy rzeczywiście zabieg aborcji był tak łatwo dostępny?
Możliwość legalnego usunięcia ciąży była ograniczana przez brak łóżek w szpitalach ginekologicznych. Ponadto kobiety pragnące usunąć ciążę spotykały się z lekarzami, którzy odmawiali wykonania zabiegu z przyczyn światopoglądowych.
W PRL liczba aborcji zaczęła rosnąć od 1961 roku, zaś w latach 70-tych wynosiła około 300 - 500 tysięcy rocznie. Mimo że aborcja w PRL była dozwolona, przeprowadzano ogromne ilości nielegalnych zabiegów. Dokładna liczba nielegalnych aborcji w PRL nie jest znana. Źródła podają liczby od 300 do 800 tysięcy nielegalnych zabiegów rocznie.
Jak traktowano zabieg aborcji w PRL
Mimo w zasadzie łatwego dostępu do aborcji, inaczej wyglądała sprawa przyzwolenia społecznego. W owych czasach był to temat tabu. O sprawach seksu się nie rozmawiało, z wyjątkiem rubasznych przyśpiewek na weselach. Nie było tego rodzaju edukacji w szkołach, zaś rodzice byli zbyt zażenowani, aby o tym rozmawiać z dziećmi.
W czasach PRL antykoncepcja była trudno dostępna i kosztowna. Dostępne w PRL środki antykoncepcyjne, takie jak spirale, globulki Zet, czy prezerwatywy, były niskiej jakości. Już w latach 60-tych pojawiły się pigułki antykoncepcyjne, najpierw niemieckiej produkcji, a później produkowane przez zakłady Polfa. Jednak był to temat wstydliwy. W czasach PRL, kobiety wstydziły się pytać w aptece o podpaski, a co dopiero o środki antykoncepcyjne. Dlatego też aborcję wybierały mężatki, które nie decydowały się na rodzinę wielodzietną.
Niechciana ciąża stanowiła temat wstydliwy. Młode dziewczęta, które „wpadły” nie mogły po prostu chodzić do szkoły, aby nie budzić zgorszenia. Usuwano je ze szkoły i mogły kontynuować naukę w szkołach wieczorowych. Ciężka sytuacja mieszkaniowa sprawiała, że młodzi ludzie bardzo często mieszkali z rodzicami. Córka w ciąży stanowiła wstyd dla rodziny. Odium wstydu panowało też w rodzinach wiejskich, gdzie zdarzało się, że dziewczyny były namawiane do aborcji, aby nie stanąć na ślubnym kobiercu z brzuchem. Aborcją nikt się nie chwalił. Jednak uznawano to za mniejszy wstyd niż urodzenie nieślubnego dziecka. Z biegiem lat, jednak podejście do kobiet samotnie wychowujących dziecko zmieniało się i były one coraz mniej narażone na wytykanie palcami.