Agnieszka R. - mąż chciał, by zapłaciła mu 17 tysięcy zł za widzenie z córką
16 października 2014 r. policja otrzymała wiadomość o tragicznym wypadku drogowym. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko było dziełem tragicznego zbiegu okoliczności. Po kolizji z drzewem zasilane gazem cinquecento zapaliło się, nie dając siedzącej za kierownicą kobiecie żadnych szans na ratunek. Po wykonaniu zdjęć ciało przewieziono do prosektorium celem wykonania sekcji. W tylnej kieszeni spodni ofiary lekarze znaleźli notatkę, która wyglądała na list samobójczy: Cześć, kochanie. To mój ostatni list do ciebie. Chciałam cię bardzo przeprosić za wszystko, bo nic nie wychodziło tak, jak trzeba. Zawsze bardzo mocno cię kochałam, chociaż w to nie wierzyłeś. Dlatego będzie ci lepiej beze mnie. Jakoś sobie życie ułożysz na nowo, może spotkasz kiedyś dziewczynę, która będzie ciebie godna. Przepraszam i kocham cię. Agnieszka.
Z tego artykułu dowiesz się:
Nie jestem ciebie godna
Auto na drzewie
16 października 2014 r., kiedy na dworze robiło się już ciemno, policja otrzymała zgłoszenie o tragicznym wypadku drogowym, który wydarzył się na drodze wojewódzkiej nr 139 w okolicach Rzepina (miasto w woj. lubuskim, w powiecie słubickim). Wyglądało na to, że kierowca fiata cinquecento z jakiegoś powodu zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Samochód następnie stanął w płomieniach.
Funkcjonariusze przybyli na miejsce po 30 minutach. Zaczęli od dokładnych oględzin miejsca wypadku. Na siedzeniu kierowcy odkryli zwęglone zwłoki kierowcy. Jak się później okazało, była nim 33-letnia Agnieszka R., mieszkanka pobliskiego Gądkowa Wielkiego w powiecie sulęcińskim.
Przepraszam i kocham cię
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że kobieta zginęła w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Po kolizji z drzewem jej zasilane gazem auto zapaliło się, nie dając jej żadnych szans na ratunek. Jednak po dokładniejszym sprawdzeniu wszystkich śladów policjanci nabrali wątpliwości. Przede wszystkim drzewo, w które uderzył samochód, nie miało na sobie nawet najmniejszego zadrapania. W przypadku tak poważnego zdarzenia uszkodzenia byłyby dobrze widoczne.
Nie udało się znaleźć żadnych świadków zdarzenia. Droga, po której poruszała się kobieta, biegła przez dość odludny teren. Po wykonaniu zdjęć ciało Agnieszki przewieziono do prosektorium celem wykonania sekcji. W tylnej kieszeni spodni kobiety lekarze znaleźli notatkę, która wyglądała na list samobójczy:
Cześć, kochanie. To mój ostatni list do ciebie. Chciałam cię bardzo przeprosić za wszystko, bo nic nie wychodziło tak, jak trzeba. Zawsze bardzo mocno cię kochałam, chociaż w to nie wierzyłeś. Dlatego będzie ci lepiej beze mnie. Jakoś sobie życie ułożysz na nowo, może spotkasz kiedyś dziewczynę, która będzie ciebie godna. Przepraszam i kocham cię. Agnieszka.
Nie wypadek, a morderstwo
Czyżby więc młoda kobieta celowo odebrała sobie życie? Lekarze nie mieli wątpliwości- nic takiego nie miało miejsca. Sekcja wykazała, że ofiara zginęła od ciosów w głowę zadanych ciężkim narzędziem, prawdopodobnie siekierą. Morderca zapakował następnie jej ciało do samochodu i upozorował wypadek celem zatarcia śladów.
Wersję tę potwierdziły również dokładne badania wraku cinquecento. Okazało się, że auto nie zapaliło się w wyniku kolizji z drzewem, ale zostało oblane benzyną w dwóch miejscach (na desce rozdzielczej i tylnej kanapie) i podpalone. To wszystko wystarczyło, by status dochodzenia zmieniono z “wypadek” na “morderstwo”. Pozostawało jedynie wykrycie sprawcy.
Nieszczęśliwa para
Miłość i marzenia
W takich przypadkach pierwszym podejrzanym staje się z miejsca życiowy partner ofiary. W tym przypadku był to mąż Agnieszki, Karol R. Para poznała się w 2004 r. kiedy oboje przebywali w Niemczech. Kobieta wyjechała za granicę, aby zarobić na swoje utrzymanie. Mężczyzna posiadający podwójne obywatelstwo zrobił na niej bardzo dobre wrażenie. Po pół roku randkowania stanęła wraz z nim na ślubnym kobiercu.
Krótko po ślubie, Agnieszka i Karol postanowili wrócić do kraju. Postanowili osiedlić się w Gądkowie Wielkim– niewielkiej wsi w pobliżu Gorzowa Wielkopolskiego. Kupili stary dom z czerwonej cegły. Karol marzył, że w przyszłości otworzy tu pensjonat dla turystów. Trzy lata później małżonkowie powitali na świecie swoje pierwsze dziecko – córeczkę Anię. Niedługo później ich związek zaczął się psuć.
Piekło na ziemi
Karol urządzał awantury. Demolował mieszkanie, niszczył znajdujące się w nim sprzęty, posuwał się nawet do rękoczynów. Bił ją po rękach, twarzy. Kiedyś przeciągnął żonę za włosy po korytarzu, a potem wrzucił do samochodowego kanału. Kobieta była cała w siniakach. Często chodziła w ciemnych okularach, nawet w zimie, aby ukryć podbite oczy. Rany zasłaniała długimi rękawami, ale sąsiedzi i tak wiedzieli, co się święci.
Jednocześnie mężczyzna coraz bardziej odcinał kobietę od znajomych i rodziny. Zabraniał jej dzwonić do matki, którą nazywał kur..ą”, zabierał Agnieszce telefon. Ona jednak znajdowała sposoby na kontakt z rodzicielką. Spotykała się z nią w tajemnicy na pobliskiej stacji benzynowej. Skarżyła sie na nieudane małżeństwo, zostawiając drastyczne szczegóły dla siebie, pomieważ nie chciała martwić starszej pani. Przekonywała, że jeśli odejdzie, to Karol uniemożliwi jej kontakty z Anią, którą kochała ponad życie. Sprawdź także ten artykuł: Anna G. - tajemnicze zaginięcie, które okazało się morderstwem.
Tylko razem z córką
Szantażysta
Mężczyzna skwapliwie wykorzystywał wielką miłość matki do córki, aby zarobić na niej pieniądze. Regularnie porywał Anię, żądając od swojej ślubnej pieniędzy za powrót z dzieckiem do domu. Na początku były to relatywnie niewielkie kwoty: 1000, 3000, a potem 5000 tys. złotych. Groził, że wywiezie dziecko za granicę i zniknie wraz z nim na dobre. Pracująca w fabryce mebli kobieta stawała na głowie, by pozyskać te środki. Brała pożyczki, prosiła o pomoc znajomych.
W maju 2014 r. Karol po raz kolejny uprowadził Anię. Zamieszkał z nią w Niemczech i tym razem w zamian za powrót zażądał zawrotnej sumy 17 tys. zł okupu. Agnieszka nie była w stanie zadośćuczynić jego roszczeniom, dlatego nigdy więcej nie zobaczyła już córki. Postanowiła jednak w inny sposób zawalczyć o siebie. Wniosła pozew o rozwód, wyprowadziła się z Gądkowa i zamieszkała u koleżanki. Nie wiedziała, że Karol porobił w międzyczasie dokumenty, aby wymeldować ją z ich wspólnego domu.
Czekając na pierwszą rozprawę rozwodową, usiłowała skontaktować się z Anią. Szukała jej na własną rękę we wszystkich przygranicznych miejscowościach. Rozpytywała o nią w lokalnych szkołach. W akcie desperacji poprosiła o pomoc właściciela biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego. - Prowadziliśmy czynności na terenie Słubic i okolic i ustaliliśmy jego [Karola R.- przyp.red.] miejsce pobytu. Próbował roztrzaskać samochód naszych ludzi, taranował nasze auto, na pokładzie mając swoją córkę – wspominał Rutkowski.
Niezbite dowody
Zeznania rodziny i znajomych ofiary, a także dowody rzeczowe w postaci odcisków palców Karola R. na wraku cinquecento wystarczyły, by podjąć decyzję o aresztowaniu Karola R. Mężczyzna jednak zniknął. Nie czekając nawet na pogrzeb, mężczyzna zabrał Anię i ponownie wyjechał do Niemiec. Sąd wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Po dwóch latach od okrutnego morderstwa udało się go odnaleźć w okolicach Kolonii. Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim przedstawiła mu zarzut zabójstwa. Mężczyzna, który zmienił w międzyczasie imię na Paul W., nie przyznał się do winy. Groziło mu dożywocie.
Mieszkanie podejrzanego zostało przeszukane. Śledczy znaleźli w nim zakrwawioną siekierę ze śladami włosów Agnieszki. Zabezpieczono również plik z “listem samobójczym”, który Agnieszka miała rzekomo napisać przed śmiercią, a który okazał się zwykłym wydrukiem, a także sfałszowane dokumenty wymeldowania z domu w Gądkowie oraz pełnomocnictwo do wypłaty ubezpieczenia po śmierci kobiety.
Śmiertelna pułapka
Aresztowany nie przyznał się do winy. Ale na podstawie zebranych informacji śledczy ustalili, co wydarzyło się feralnego 16 października. Tego dnia Karol R. zadzwonił do żony z informacją, że ktoś potrącił jej psa, który został w Gądkowie. Poinformował, że nie zamierza pomagać zwierzęciu, więc Agnieszka postanowiła natychmiast je odebrać. Wsiadła do auta i pojechała na spotkanie z byłym partnerem.
Przechodząc przez próg, nie miała pojęcia, że wpadła w pułapkę. Mężczyzna zaatakował ją siekierą, zadając kilka ciosów w głowę. Następnie zapakował zwłoki do białego cinquecento kobiety i wyjechał na trasę do Rzepina. W upatrzonym miejscu ostro zahamował, a następnie ustawił auto przy drzewie tak, by cała scena wyglądała na wypadek. Oblał pojazd benzyną, licząc na to, że auto wybuchnie, zacierając tym samym wszystkie ślady. Tak się jednak nie stało.
Gorszący spektakl
Polak czy Niemiec?
Oskarżony twierdził, że w dniu, w którym zginęła Agnieszka, on przebywał w Niemczech u brata i jego żony Moniki W. Wezwana na świadka kobieta zeznała, że w pewnym momencie Karol postanowił jechać do Polski, zostawiając Anię pod ich opieką. - Powiedział, że jedzie na dwa dni. Potem zadzwonił i mi powiedział, że potrzebuje jeszcze więcej czasu. Przyjechał z Polski po tygodniu i po dwóch dniach w Niemczech powiedział mi, że Agnieszka nie żyje - opowiedziała.
Karol R. vel Paul W. bronił się w bezczelny sposób. Udawał, że nie rozumie ani słowa po polsku, nawet kiedy wyszło na jaw, że urodził się, uczył i studiował w Polsce. Mimo wszystko zażądał tłumacza i co jakiś czas wypowiadał różne zdania po niemiecku. Sąd jednak nieustannie przywoływał go do porządku. Sprawdź także ten artykuł: Zbrodnia w Jiczynie - haniebny postępek polskiego żołnierza.
Informator
Przed sądem zeznawał również detektyw Rutkowski. - Na moje przesłuchanie przed sądem przygotował 100 pytań. Przedstawił wersję, że za zabójstwem Agnieszki może stać pracownik Biura Rutkowski, który się w niej zakochał – mówił.
Nie była to jednak jedyna wersja zdarzeń, jaką przedstawił oskarżony. Innym razem przekonywał, że Agnieszka przed laty pracowała dla niemieckich służb specjalnych i inwigilowała Rutkowskiego. Według kolejnej wersji mężczyzna obawiał się mafii, która ścigała jego żonę i dlatego postanowił uciec z córką do Niemiec, gdzie zgłosił się do tamtejszej policji, prosząc o przyznanie ochrony dla świadków.
- Informował tamtejsze organy ścigania o wiedzy, jaką rzekomo miał posiadać na temat przestępstw popełnionych na terenie Polski. Zdaniem prokuratury nie miały one miejsca. To była jedna z przyjętych przez niego taktyk, by uniknąć odpowiedzialności karnej - przekonywał prokurator Miaciej Mielcarek z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim. - Z akt wynika, że przygotowywał się kilka miesięcy. Zbierał narzędzia, zacierał ślady. Utrudniał późniejsze wykrycie jego, jako sprawcy. Prokuratura nie ma wątpliwości, kto jest zabójcą Agnieszki R. stąd akt oskarżenia.
Po aresztowaniu Karola R. vel Paula W. opiekę nad 9-letnią Anią przejął niemiecki Jugendamt. Potem dziewczynka trafiła do rodziny zastępczej. Matka Agnieszki nie miała z nią kontaktu. Urzędnicy nie zgodzili się na żadne kontakty ani osobiste, ani telefoniczne.
Bez wątpliwości
W trakcie mowy końcowej prokurator Mielcarek nie miał wątpliwości, że mężczyzna jest winny zabójstwa żony i wnioskował o karę dożywotniego pozbawienia wolności. Z kolei obrońca oskarżonego Karola R. wnosił o uniewinnienie. Również sam oskarżony podkreślał, że nie zabił Agnieszki i że ogóle nie wierzy w to, że to było zabójstwo. Przekonywał, że został niesłusznie obwiniony w wyniku manipulacji mediów oraz matactwa ze strony prokuratury.
11 grudnia 2020 r. w Sądzie Okręgowym w Gorzowie Wlkp. zapadł wyrok w sprawie 41-letniego mieszkańca Gądkowa Wielkiego. Mężczyzna został uznany za winnego zarzucanych mu czynów, czyli zabójstwa żony, wyłudzenia poświadczenia nieprawdy przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego oraz podrobienia dokumentu w celu użycia za autentyczny. Otrzymał za to karę dożywocia z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 35 latach.
Karol R. vel Paul W. został też pozbawiony praw publicznych na 10 lat, a także zobowiązany do zapłaty na rzecz matki pokrzywdzonej nawiązki w kwocie 100 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia za krzywdę, jakiej doznała z powodu śmierci córki. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródła:
- Zbrodnie Prowincjonalne, #podcast 69. Wszyscy kłamią (Gądków Wielki 2014), https://www.youtube.com/watch?v=5xtRuDXrPqI
- https://gorzow.tvp.pl/43561205/agnieszka-r-zginela-od-uderzen-siekiera-wlasnie-zaczyna-sie-proces-jej-meza
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/gorzow-wielkopolski-sprawa-zabojstwa-agnieszki-rams-maz-zamordowanej-nie-przyznaje/tz393h5?utm_source=www.zbrodnie-prowincjonalne.com_viasg_fakt&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2
- https://interwencja.polsatnews.pl/reportaz/2019-12-30/mial-zabic-zone-upozorowac-wypadek-i-podpalic-auto/
- https://gorzow.tvp.pl/43576163/zatlukl-agnieszke-siekiera-i-spalil-w-aucie-o-okrutny-mord-jest-oskarzony-jej-maz
- https://gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl/porwal-corke-zabil-zone-i-upozorowal-jej-wypadek/ar/c16-4967286
- https://gorzowianin.com/wiadomosc/16345-zabil-zone-i-upozorowal-wypadek-mezczyzna-skazany-na-dozywocie.html
- https://tvn24.pl/polska/uwaga-tvn-to-jest-morderca-mojego-dziecka-ra715335-ls2460347
- https://gazetalubuska.pl/zabojstwo-w-gadkowie-wielkim-maz-zabil-zone-i-upozorowal-wypadek-znamy-juz-wyrok-sadu/ar/c1-15341138
- https://uwaga.tvn.pl/reportaze/zabil-zone-i-spalil-zwloki-ruszyl-proces-meza-agnieszki-rams-ls6695384