Cindy James - ofiara stalkera, czy własnego szaleństwa?
Blondwłosa pielęgniarka z Vancouver latami zgłaszała na policję przypadki nękania przez psychopatycznego stalkera. Uskarżała się na głuche telefony, listy z pogróżkami, niszczenie mienia, włamania. Kilkukrotnie została znaleziona w swoim własnym domu półżywa, związana, poraniona. Mimo zastosowanych środków zaradczych, nikomu nie udało się namierzyć nieuchwytnego zwyrodnialca, który zamienił życie kobiety w koszmar. W końcu śledczy doszli do wniosku, że Cindy jest chora psychicznie i krzywdzi sama siebie. Jej śmierć zakwalifikowano jako samobójstwo. Czy słusznie?
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Z tego artykułu dowiesz się:
Córka, opiekunka, sprzątaczka
Cynthia Elizabeth Hack
Cynthia Elizabeth, którą wszyscy nazywali po prostu Cindy, urodziła się 12 czerwca 1944 r. w mieście Olivier (Kolumbia Brytyjska, Kanada). Jej ojciec - Otto Hack - był nauczycielem języka angielskiego, a także pułkownikiem kanadyjskich sił powietrznych. Matka - Matylda - zajmowała się domem i wychowaniem szóstki dzieci.
Cindy miała trzech starszych braci i dwie młodsze siostry. Często przejmowała opiekę nad maluchami, a nawet brała na siebie odpowiedzialność za ich wybryki. Gdy nieco podrosła, została obarczona większością obowiązków domowych. Musiała sprzątać, przyrządzać jedzenie, utrzymywać porządek
w domu. Mimo starań, dziewczynka często spotykała się z dezaprobatą i połajankami ze strony ojca.
Samotniczka
Mała Cindy nie miała zbyt wielu przyjaciół. Małżenstwo Hack często zmieniało miejsce zamieszkania i to z tego właśnie powodu nie pozwalało swojej latorośli na nawiązywanie głębokich relacji. Lata nastoletnie Cynthia spędziła częściowo w Ottawie, gdzie ukończyła szkołę średnią. Prowadziła w tamtym czasie pamiętnik. Na jego kartach uskarżała się na zachowanie Ottona, który nie potrafił wyjść z roli musztrującego wojskowego.
Z czasem dziewczyna, jak niczego innego, zapragnęła samodzielności. Okazja nadarzyła się kiedy Cindy ukończyła 18 lat. Otto po raz kolejny dostał przydział w nowej jednostce - tym razem w dalekiej Francji. Młoda kobieta twardo oznajmiła, że chce zostać w Kanadzie i skończyć kurs pielęgniarstwa. Mimo początkowych problemów ostatecznie postawiła na swoim.
Pielęgniarka
W 1962 r. ambitna dziewczyna rozpoczęła naukę w szpitalu w Vancouver. Z rodzicami utrzymywała sporadyczny kontakt listowy. Jeden z nich był szczególnie dramatyczny. Na bitych 10 stronach Cindy opisała w nim związek z kolegą ze szkoły. Nastolatka, co prawda, nie wyjawiła jego imienia, ale zapewniła, że był jej oficjalnym narzeczonym. Chłopak miał niedawno dowiedzieć się, że jest nieuleczalnie chory i popełnić w związku z tym samobójstwo.
Historia opisywana przez pannę Hack zdumiała Ottona i Matildę. Oboje nie mieli pojęcia, że ich córka z kimkolwiek się spotykała, a tym bardziej, że miała aż tak poważne matrymonialne plany. Nigdy wcześniej o tym nie wspominała. Opowieść o dramatycznej śmierci ukochanego była wręcz niewiarygodna. Nikt nie był w stanie jednoznacznie potwierdzić, że naprawdę się wydarzyła.
Mężatka
Latem 1965 r. Cindy poznała Roya Makepeace’a. Mężczyzna był od niej osiemnaście lat starszy, był dyplomowanym psychiatrą i pochodził z RPA. Pięć miesięcy później ta dwójka była już małżeństwem. W tym samym roku kobieta ukończyła kurs pielęgniarstwa i zaczęła pracować na oddziale pediatrycznym Vancouver General Hospital.
Rodzice dziewczyny nie byli zadowoleni z małżeństwa. Otto Hack był przekonany, że Roy wykorzystuje naiwność i brak doświadczenia jego córki. Para miała trudności w porozumiewaniu się. Okresy “miodowe” przeplatały się z cichymi dniami. W końcu Cindy poskarżyła się na agresywne zachowania męża i jego skłonność do rękoczynów. Sam oskarżony utrzymywał, że faktycznie uderzył dwa razy małżonkę otwartą dłonią w twarz, kiedy ta wpadła w atak histerii.
Początek problemów
Kariera zawodowa Cindy dynamicznie rozwijała się. W kwietniu 1975 r. kobieta zyskała posadę koordynatora zespołu opiekunów w Vancouver's Blenheim House, placówce niosącej pomoc dzieciom i młodzieży z zaburzeniami psychicznymi. Koledzy wypowiadali się o niej w samych superlatywach. Pani Makepeace była przez nich opisywana jako profesjonalna i kompetentna.
Jednak jej życie osobiste pozostawiało coraz więcej do życzenia. W czerwcu 1982 r. Roy i Cindy oficjalnie weszli w okres separacji. Cztery miesiące później kobieta zaczęła odbierać niepokojące telefony. 11 października usłyszała w słuchawce jedynie ciężki oddech rozmówcy, ale już następnego dnia męski głos syknął: Pewnej nocy cię dorwę, Cindy. Przerażona kobieta wezwała policję. Kiedy funkcjonariusze wyszli z jej domu, odebrała kolejne połączenie: Głupia suko, dopadnę cię! Wkrótce tego rodzaju incydenty stały się codziennością. Sprawdź także ten artykuł na temat sprawy Kenneki Jenkins.
Polowanie na stalkera
Spirala strachu
Przez kolejne dwa tygodnie pani Makepeace wielokrotnie zgłaszała się na policję twierdząc, że ktoś rzucał kamieniami w jej okna, rozbił lampy stojące na ganku, a nawet wszedł do sypialni pociął leżącą na jej łóżku poduszkę. Nieznajomy wysyłał jej listy z pogróżkami, “napisane” literami wyciętymi z gazet. Jeden z nich ostrzegał: Już wkrótce, Cindy.
W końcu sprawa prześladowanej pielęgniarki stała się głośna wśród funkcjonariuszy Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej. Jeden z jej oficerów - Pat McBride - wprowadził się nawet do domu kobiety, aby ją chronić. Wkrótce po przeprowadzce policjant zauważył samochód zaparkowany w tylnej uliczce, niedaleko domu Cindy. W środku siedział Roy Makepeace. Mężczyzna tłumaczył, że patroluje okolicę, ponieważ martwi się o bezpieczeństwo żony.
W trakcie miesięcznej służby Pat McBride co najmniej raz odebrał niepokojący telefon. Rozmówca nie odezwał się ani słowem, ale z uwagi na hałas w tle funkcjonariusz doszedł do wniosku, że musiał znajdować się na lotnisku. Później okazało się, iż połączenie wykonano z kantoru, zlokalizowanego na przedmieściach Richmond. Cindy nie mogła być za nie odpowiedzialna, gdyż w trakcie zdarzenia stała obok policjanta.
Pierwszy atak
27 stycznia 1983 r. przyjaciółka Cindy, Agnes Woodcock, wybrała się do jej domu na umówione spotkanie. Jako że nikt nie odpowiadał na pukanie, kobieta weszła do środka. Znalazła Cynthię w garażu - kobieta leżała nieruchomo, z parą czarnych rajstop zaciśniętą mocno na szyi. Jej nogi i ręce były pokryte głębokimi nacięciami.
Ofiara natychmiast trafiła do szpitala. Po odzyskaniu przytomności zeznała, że usłyszała pukanie do tylnych drzwi domu. Kiedy je otworzyła, zobaczyła przed sobą nieznajomego mężczyznę. Napastnik błyskawicznie wepchnął Cynthię z powrotem do środka i zaciągnął do garażu. Kazał jej być cicho i zaczął dusić. Groził, że zrobi krzywdę całej jej rodzinie.
Ciąg dalszy koszmaru
Po tym wydarzeniu Cindy przeprowadziła się do domu w zachodniej części Vancouver. Wkrótce również w nowym miejscu zaczęła odbierać niepokojące telefony i listy z pogróżkami. W jednym z nich nadawca pisał: Uciekaj, króliczku, uciekaj. Pokażę ci, jaki jestem dobry. Już wkrótce - pif, paf - i nie żyjesz! W kwietniu 1983 r. pielęgniarka ponownie zmieniła miejsce zamieszkania.
Latem Cindy wyjechała na krótki urlop do Indonezji. Chciała w ten sposób odpocząć od koszmaru, odbijającego się coraz mocniej na jej zdrowiu psychicznym. Nie było jej to jednak dane. Wkrótce stalker znów zaczął ją prześladować. Tym razem pani Makepeace zdecydowała się podjąć bardziej radykalne kroki. Za namową znajomych zatrudniła prywatnego detektywa nazwiskiem Ozzie Kaban.
Kaban miał dobrą prasę w Kanadzie. Świadczył usługi miejscowym celebrytom, a także hollywoodzkim aktorom. Mężczyzna wyposażył swoją nową klientkę w specjalny guzik alarmowy
(“panic button”), dzięki któremu mogła w każdej chwili wezwać pomoc. Kazał jej również nosić przy sobie gaz pieprzowy. Niewiele to jednak zmieniło. Kobbieta wciąż odbierała dziwne telefony. Pewnego jesiennego wieczora znalazła na ganku trzy martwe koty.
Panic button
30 stycznia 1984 r. Cindy po raz pierwszy nacisnęła panic button, w który wyposażył ją Kaban. Mężczyzna szybko pojawił się w domu klientki. Leżała nieprzytomna na podłodze w salonie, z jedną ręką przybitą nożem do podłogi. Na ostrze nabita była kartka papieru. Musisz umrzeć, c..o - głosił wyklejony na niej napis.
Pani Makepeace po raz kolejny trafiła do szpitala. Utrzymywała, że zaatakował ją nieznajomy mężczyzna. Uderzył ją w głowę ciężkim, tępokrawędzistym przedmiotem i zrobił jej zastrzyk w ramię. Faktycznie, lekarze znaleźli ślad po nakłuciu, ale w organizmie pielęgniarki nie wykryto żadnej podejrzanej substancji chemicznej, poza środkami na uspokojenie, które regularnie w tamtym czasie zażywała.
Ofiara czy sprawca?
Podejrzenia
Na tym etapie śledczy stali się nieufni. Na posesji Cindy nie odnaleziono żadnych śladów włamania. Na początku głównym podejrzanym był Roy Makepeace, głównie z uwagi na jego rzekomą skłonność do przemocy. W miarę upływu czasu nie udało się go jednak dostatecznie mocno powiązać ze sprawą.
Z braku innych tropów funkcjonariusze stopniowo zaczęli brać pod uwagę możliwość, że to Cynthia fabrykuje dowody działania rzekomego stalkera. Powodem miały być zaburzenia psychiczne, z powodu których kobieta uczęszczała do psychiatry. Pacjentka jednak nigdy nie otrzymała żadnej niepokojącej diagnozy. Zażywała jedynie leki przeciwlękowe, których przyjmowanie w jej sytuacji było jak najbardziej zrozumiałe.
Zagęszczenie zdarzeń
Pielęgniarka z Vancouver została zaatakowana ponownie w lipcu 1984 r. Znów znaleziono ją nieprzytomną w domu, z rajstopami zaciśniętymi na szyi. Przez kolejnych 30 dni miejsce zamieszkania Cindy znajdowało się pod ścisłą obserwacją policji. Cała akcja kosztowała 1 mln dolarów, a mimo to nie przyniosła żadnego przełomu w śledztwie.
11 grudnia 1985 r. zdezorientowana, półnaga kobieta ocknęła się w rowie 10 km od domu. Na ramieniu miała ślad po igle, a na szyi - czarne rajstopy. Po tym wydarzeniu do domu pani Makepeace wprowadziła się jej przyjaciółka, Agnes Woodcock, wraz z mężem. Pewnej kwietniowej nocy 1986 r. Cindy wbiegła do ich sypialni krzycząc, że słyszała hałas.
Tom Woodcock zbiegł z piętra na dół, by sprawdzić, co się dzieje. W piwnicy zauważył płomienie. Próbował zadzwonić po pomoc, ale linia telefoniczna została wcześniej przecięta. Ostatecznie straż pożarną wezwali sąsiedzi. Thomas zeznał później, że widział mężczyznę oddalającego się biegiem od domu Cindy. Policjancie utrzymywali jednak, że kobieta sama podłożyła ogień.
Światełko w tunelu?
Wkrótce potem pielęgniarka została przyjęta na oddział psychiatryczny, w którym spędziła 10 tygodni. W tym czasie badało ją dwóch niezależnych lekarzy. Orzekli oni, że kobieta doświadcza ataków psychozy, w trakcie których sama siebie krzywdzi. Pacjentka prowadziła w tym czasie notatnik. Napisała w nim między innymi: Sądzę, że samobójstwo jest najlepszym wyjściem, gdyż moja sytuacja stała się nie do zniesienia. Kiedy stąd wyjdę, zrealizuję swój plan.
Po wyjściu z placówki Cindy otrzymała wymówienie z pracy. Kobieta zmieniła nazwisko z Makepeace na James i przeprowadziła się do nowego domu. Zaczęła uczęszczać na terapię, dzięki której jej samopoczucie bardzo się poprawiło. Przez mniej więcej rok nie zgłaszała żadnych ataków. Aż do października 1988 r. kiedy to została znaleziona nieprzytomna i półnaga na przednim siedzeniu własnego samochodu, z czarnymi rajstopami zaciśniętymi na szyi.
Śmierć
25 maja 1989 r. Cindy James zniknęła na dobre. Tego wieczora miała się spotkać z Woodcockami. Przedtem wybrała się jeszcze do banku, by zdeponować czek, a potem na zakupy do lokalnego supermarketu. Agnes i Tom wiedzieli o tych planach, dlatego kiedy nie zastali przyjaciółki w jej domu, od razu pojechali do spożywczaka. Na parkingu odnaleźli jej auto. W środku leżały nietknięte sprawunki. Na drzwiach od strony kierowcy widać było ślady krwi.
Dwa tygodnie później robotnik, który pracował na budowie w Richmond, “wszedł” przez przypadek na ciało kobiety, porzucone na tyłach opuszczonej posesji. Twarz denatki miała czarną barwę, co wskazywało na ciężkie pobicie. Jej ręce i nogi były związane sznurem. To nie mogło być samobójstwo - twierdził później mężczyzna - Nikt nie byłby w stanie sam umieścić się w takiej pozycji.
Śledczy byli jednak innego zdania. W organizmie odnalezionej w ten sposób Cindy James wykryto śmiertelną dawkę morfiny. Substancja zabiła kobietę w ciągu 15 minut od podania. Specjalista od więzów orzekł, że w tym czasie kobieta mogła sama siebie skrępować w ten konkretny sposób. Sprawa wydawała się oczywista i szybko została zamknięta. Otto Hack nie mógł się z tym pogodzić: Śledczy nawet nie próbowali znaleźć innego wytłumaczenia niż samobójstwo.
Wątpliwe konkluzje
Tymczasem można mieć wątpliwości co do konkluzji policji. Skoro Cindy chciała się zabić,to dlaczego zdeponowała czek w banku i poszła na zakupy? Czy mogła osobiście fabrykować dowody rzekomego stalkingu, skoro głuche telefony i inne wypadku działy się również w momentach, kiedy kobieta była wraz z innymi osobami w domu?
Odpowiedzi na te pytania nie otrzymamy już nigdy. W tym kontekście warto przytoczyć słowa psychiatry sądowego, Anthony’ego Marcusa, który badał przypadek James: Nie ulega wątpliwości, że ta kobieta była osaczona. Przez kogo? Albo przez jakąś siłę zewnętrzną, albo przez taką, która pochodziła z wnętrza jej samej.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://allthatsinteresting.com/cindy-james
- https://medium.com/true-crime-addiction/the-bizarre-murder-that-officials-claim-was-suicide-true-crime-b0acf528ba4e
- https://www.youtube.com/watch?v=BFv395_4NLk&t=3207
- https://en.wikipedia.org/wiki/Death_of_Cindy_James