Clark Olofsson i Jan-Erik Olsson - ojcowie "syndromu sztokholmskiego"
Poranek 24 kwietnia był pogodny i dość ciepły. Jan-Erik Olsson ubrany w grubą, nieadekwatną do aury kurtkę, szedł w kierunku placu Norrmalmstorg, gdzie znajdowała się duża placówka Kreditbanken. Po drodze mężczyzna zatrzymał się w publicznej toalecie. Pokrył twarz grubą warstwą ciemnego fluidu, a na głowę założył perukę afro. W takim przebraniu spokojnie wszedł do banku. W głównej sali wyciągnął zza pazuchy pistolet maszynowy i wystrzelił kilka razy w powietrze. Impreza właśnie się zaczyna! - wrzasnął - Wszyscy na ziemię!
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Z tego artykułu dowiesz się:
Początek pięknej przyjaźni
Janne
Jan-Erik “Janne" Olsson urodził się w 1941 r. w niewielkiej miejscowości Ekeby. 48 km na północ od Malmö (Szwecja). Nie miał łatwego dzieciństwa. Kraj w latach powojennych zmagał się z ogromnym kryzysem ekonomicznym. Wielu obywateli klepało biedę, szczególnie ci, którzy zamieszkiwali kiepsko zurbanizowane obszary wiejskie. W związku z tym młody mężczyzna szybko wkroczył na przestępczą ścieżkę.
Na początku lat 70. Olsson został skazany na trzy lata więzienia za napad na starsze małżeństwo w ich własnym domu. W trakcie zdarzenia schorowany gospodarz zasłabł. Jego żona poprosiła napastnika, aby ten zlitował się nad staruszkiem i przyniósł mu leki. Jan-Erik bez problemu dostarczył ofierze odpowiednie tabletki z kuchennej szafki, a następnie wrócił do plądrowania. Uciekł, ale szybko wpadł w ręce funkcjonariuszy. Został osadzony w więzieniu w Kalmar.
Kumple
Podczas odsiadki trzydziestodwuletni “Janne” poznał młodszego o 8 lat Clarka Olofssona - złodzieja i awanturnika, znanego w całej Szwecji z licznych brawurowych napadów na banki i nie mniej spektakularnych ucieczek przed organami ścigania. W tamtym czasie Olofsson odsiadywał sześcioletni wyrok za napad z bronią w ręku. Przystojny, pełen energii mężczyzna o egzotycznie brzmiącym imieniu szybko stał się dla Jana-Erika kimś w rodzaju wzoru do naśladowania. Olsson godzinami słuchał opowieści Clarka, aż w końcu zaczął marzyć o stworzeniu z nim przestępczego tandemu.
Kiedy wyrok Olssona miał się już ku końcowi, skazaniec otrzymał możliwość wychodzenia z zakładu karnego na jednodniowe przepustki. Z jednej z nich nie powrócił. Zamiast tego skombinował na czarnym rynku trochę materiałów wybuchowych, które potajemnie przeszmuglował za mury więzienia w Norrköping, gdzie jego mentor wtedy przebywał. 7 stycznia 1973 r. “Janne” pojawił się pod murami placówki, tym razem w skradzionym wcześniej samochodzie. Był umówiony z Clarkiem. Mężczyzna miał wysadzić fragment ściany, a następnie odjechać z Jan-Erikiem w siną dal. Plan jednak nie wypalił, gdyż materiał wybuchowy okazał się za słaby. To niepowodzenie nie zniechęciło jednak ambitnego złodzieja. Wkrótce w jego głowie zrodził się nowy pomysł…
Przebieraniec
Poranek 24 kwietnia był pogodny i dość ciepły. Jan-Erik Olsson ubrany w grubą, nieadekwatną do aury kurtkę, szedł w kierunku placu Norrmalmstorg. W tym niezwykle ruchliwym punkcie Sztokholmu znajdowała się duża placówka Kreditbanken, która była celem “Jannego”. Po drodze mężczyzna zatrzymał się w publicznej toalecie, aby się przebrać. Pokrył twarz grubą warstwą ciemnego fluidu, ukrył włosy pod peruką afro, a na nos wsadził ciemne okulary. O 10:02 spokojnym krokiem wszedł do banku, ustępując wcześniej miejsca wychodzącej klientce. W ręku dźwigał sporych rozmiarów torbę wypełnioną amunicją, materiałami wybuchowymi i linami do krępowania zakładników. Kiedy dotarł do głównej sali wyciągnął zza pazuchy pistolet maszynowy i wystrzelił kilka razy w powietrze. Impreza właśnie się zaczyna! - wrzasnął po angielsku z amerykańskim akcentem - Wszyscy na ziemię!
W banku wybuchła panika. Jeden z pracowników, korzystając z tej okazji, uruchomił cichy alarm, aby zawiadomić policję. Trzej funkcjonariusze pojawili się na miejscu już o 10:06. Napastnik, kiedy tylko ich zauważył, zaczął strzelać. Jeden z mężczyzn został ciężko ranny. Sytuacja stała się poważna. Niedługo później kolejny mundurowy - Morgan Rylander - dotarł do Kreditbanken i zaoferował swoje usługi jako negocjator. Zamachowiec nie chciał z nim rozmawiać. Sterroryzował gościa bronią, a następnie kazał mu zaśpiewać piosenkę. Przerażony Rylander zaczął więc nucić utwór Elvisa Presleya The Lonesome Cowboy.
Chcę pieniędzy, samochodu i Clarka!
W sukurs nieszczęśnikowi przybył szef sztokholmskiej policji kryminalnej - Sven Thorander. Odbył długą rozmowę z Janem-Erikiem, w wyniku której mężczyzna uwolnił większość zakładników z wyjątkiem trzech kobiet: dwudziestotrzyletniej Kristin Enmark, trzydziestojednoletniej Birgitty Lundblad i dwudziestojenoletniej Elisabeth Oldgren. Następnie przedstawił swoje żądania. Chcę trzech milionów szwedzkich koron w używanych banknotach [1.3 miliona współczesnych funtów, przyp.aut.], szybkiego auta i… Clarka Olofssona- wypalił. - Macie go przywieźć tutaj!
Najsłynniejszy złodziej Szwecji pojawił się w Kreditbanken około godziny 16:00 tego samego dnia. W ręku dzierżył torbę, w której znajdowała się część okupu. Idąc do placówki minął zaparkowanego na chodniku Forda Mustanga, podstawionego wcześniej przez funkcjonariuszy. To właśnie tym autem para rabusiów miała “po wszystkim” odjechać ku wolności. Jednak szanse na to, że tak się właśnie stanie, były niezwykle małe i Olofsson dobrze o tym wiedział.
Sześć dni obławy
Sven
Kiedy tylko Clark pojawił się na miejscu, niemal natychmiast odnalazł dwudziestopięcioletniego Svena Säfströma, ukrywającego się w zakamarkach placówki. Młody mężczyzna dołączył tym samym do grupy kobiet - zakładniczek. Na widok kumpla Olsson, posługujący się ksywą Rabuś, odetchnął z ulgą i się uspokoił. Wszystko wydawało się iść jak z płatka. Tyle że były to jedynie pozory. Władze, rzecz jasna, nie zamierzały puścić porywaczy wolno, mimo iż ci usilnie się tego domagali.
Rozpoczęła się wojna nerwów. Napastnicy raz na jakiś czas urządzali pokazówki przystawiając zakładnikom broń do głowy. Zabijemy ich, jeśli nie dacie nam wyjść - przekonywali. Nic takiego się jednak nie działo. Bogu ducha winni pracownicy banku, po pierwszym etapie paniki, zaczęli się nieco uspokajać. Jak-Erik i Clark traktowali ich z uprzejmością. Pozwalali nawet na samodzielne wycieczki do toalety. Zagrozili jedynie, że jeśli ktoś skorzysta z okazji i ucieknie, to reszcie stanie się krzywda. Tyle wystarczyło, żeby młodzi ludzie trzymali dyscyplinę. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat morderstw znad jeziora Bodom?
Prasa
Następnego dnia o napadzie na Kreditbanken trąbiły już wszystkie szwedzkie media. W prasie publikowano zdjęcia przedstawiające oblężoną placówkę, otoczoną przez policjantów i snajperów. Negocjacje trwały nadal, ale nie doprowadziły do żadnego przełomu. “Janne” zgodził się jedynie na inspekcję stanu zdrowia Kristin, Brigitty, Elizabeth i Svena, której dokonał jeden z policjantów. Cała czwórka siedziała stłoczona w pozbawionym okien skarbcu, odciętym od reszty placówki pancernymi drzwiami. Zakładnicy sprawiali wrażenie dobrze zaopiekowanych. Cierpiąca na klaustrofobię Lundblad mogła nawet odbywać krótkie spacery po Kreditbanken trzymana przez jednego z rabusiów na długiej linie.
Mimo tych wszystkich “uspokajających” sygnałów trzeba było działać. Cała grupa musiała trafić pod kontrolę funkcjonariuszy. W tym celu kilku mundurowych cichcem weszło do banku i zatrzasnęło pancerne drzwi do skarbca, odcinając przebywającym tam ludziom możliwość przemieszczania się. Następny element planu zakładał wpuszczenie do środka gazu łzawiącego przez system wentylacyjny. Niestety, okazało się to niemożliwe z przyczyn technicznych.
Gaz
Szturmujący musieli zatem wymyślić jakiś lepszy pomysł. Na tym etapie ograniczyli się do zainstalowania podsłuchu. Dzięki niemu zorientowali się, że porywacze i zakładnicy nawiązali ze sobą przyjacielskie stosunki. Dużo rozmawiali, śmiali się, żartowali. Kiedy Kristin poskarżyła się na zimno, Jan-Erik otulił ją własną kurtką. Uspokajał również kobietę, kiedy tej przyśnił się w nocy koszmar.
Czwartego dnia policjanci zdecydowali się na odważniejszy krok - zaczęli wiercić otwory w suficie skarbca, aby tą drogą wpompować gaz. Z uwagi na grubość betonowego poszycia (65 cm) prace posuwały się w ślimaczym tempie powodując dodatkowo gigantyczny hałas. Napastnicy w odpowiedzi przywiązali ładunki wybuchowe do zakładników grożąc detonacją. Ponadto zaczęli używać kobiet jako żywych tarcz w obawie przed zaczajonymi na pierwszym piętrze snajperami.
Rozmowy
Sytuacja zaczynała się robić coraz bardziej groteskowa. Zamknięci w czterech betonowych ścianach zakładnicy kontaktowali się z członkami rodziny, udzielali również wywiadów do prasy. W jednym z nich Kristen stwierdziła, że dobrze się czuje w niewoli, bo Clark i Rabuś są dla niej mili. Ufam im bardziej niż policjantom - oznajmiła. A kiedy w negocjacje włączył się nawet szwedzki premier - Olof Palme - Enmark zrugała go za niechęć do spełnienia żądań porywaczy. Powinni dostać to, czego chcą. A ja nawet chętnie z nimi odjadę, jeśli będzie trzeba. Oni na pewno mnie nie skrzywdzą, w przeciwieństwie do policji - przekonywała.
W pewnym momencie “Janne” podjął jednak decyzję, że musi usztywnić swoje stanowisko. Odciągnął na stronę Svena i oznajmił, że zamierza go postrzelić. Nie zrobię ci krzywdy - zapewniał. - Najpierw cię upiję, żebyś nie czuł bólu. Wyceluję w nogę, żebyś nie umarł. Nie mam innego wyjścia. Säfström, zamiast protestować, wyraził pełne zrozumienie, a nawet wdzięczność. W końcu Olsson nie chciał go zabić, a “jedynie” ranić w nogę. Ostatecznie jednak Rabuś nie wcielił swojego zamiaru w życie.
Szturm
Gaz
28 sierpnia o 21:05 mundurowi stracili cierpliwość i wpuścili gaz łzawiący przez otwory wywiercone w suficie skarbca. Zanim ten zaczął działać, Jan-Erik zdołał jeszcze oddać kilka strzałów w stronę atakujących raniąc jednego z policjantów w ramię i twarz. Na niewiele się to jednak zdało, gdyż drażniące opary wkrótce zwaliły wszystkich z nóg. Po 30 minutach napastnicy poddali się. Kristin, Sven, Brigitte i Elisabeth nie zgodzili się jednak zostawić ich samych. Bali się, że ci zostaną zastrzeleni podczas próby aresztowania.
Ostateczne Clark i “Janne” wyszli ze skarbca jako pierwsi. Już na zewnątrz ofiary, które przez pięć długich dni znajdowały się na ich łasce i niełasce, zaczęły ich ściskać i poklepywać po plecach. Ten dziwaczny spektakl okraszony przyjaznymi uśmiechami uwieczniły aparaty fotoreporterów. Kiedy napastnicy znaleźli się w radiowozie czwórka młodych ludzi krzyczała, aby nie wymierzać im zbyt surowej kary. Cała scena szokowała zgromadzonych gapiów, a nawet wzbudziła wątpliwości, czy któryś z zakładników nie był przypadkiem w zmowie z bandytami. Wszystkiemu przyglądał się Olof Palme, który przebywał w tamtym czasie na Norrmalmstorg.
Refleksje po czasie
Postawa Kristin, Elisabeth, Svena i Brigitte stała się przedmiotem licznych badań psychologicznych. Ostatecznie cała czwórka otrząsnęła się ze stanu dziwnej sympatii to napastników, którzy w brutalny sposób pozbawili ich wolności. Młodzi ludzie sami nie wiedzieli dlaczego postąpili tak, a nie inaczej, dlaczego nie czuli strachu, a dziwną sympatię do Clarka i Jana-Erika. W późniejszym czasie przyjacielska relacja na linii oprawca - ofiara zyskała miano syndromu sztokholmskiego.
Jan-Erik Olsson został skazany za napad na Kreditbanken na 10 lat więzienia. Wyszedł na wolność na początku lat 90. Ożenił się z kobietą, z którą przez długi czas wymieniał korespondencję. Wspólnie wyjechali do Tajlandii, gdzie przez 15 lat prowadzili z sukcesem niewielki biznes. Później wrócili do Szwecji, gdzie “Janne” założył warsztat samochodowy. Nigdy więcej nie wszedł w konflikt z prawem i wielokrotnie przeprosił za swój niecny postępek z 1973 r. Doczekał się dwóch synów: jeden trafił za kratki za handel narkotykami, drugi został policjantem.
Clark Oloffson wrócił do więzienia, gdzie odsiedział resztę poprzedniego wyroku. Uniewinniono go od zarzutu współpracy z Olssonem, jako że znalazł się w Kreditbanken nie z własnej woli. 20 marca
1975 r. uciekł z więzienia. W kwietniu dokonał napadu na bank w Kopenhadze. Później wyjechał do Francji, skąd wypłynął jachtem w egzotyczny rejs. Odwiedził m.in. Gibraltar, Azory i Wyspy Karaibskie. W styczniu 1976 r. został ponownie aresztowany. Zdołał się jednak wywinąć policjantom i znów ruszyć w złodziejską trasę. W następnych latach kilkakrotnie wszedł w konflikt z prawem m.in. jako handlarz narkotyków.
W 2018 r. mężczyzna skończył odsiadywać ostatni wyrok. Od tamtego czasu trzyma się z dala od kłopotów. Jest zaręczony. Ma sześcioro dzieci.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.mirror.co.uk/film/ethan-hawke-captor-true-robbery-16258883
- https://www.thetealmango.com/featured/clark-olofsson-the-swedish-criminal-who-inspired-the-stockholm-syndrome/
- https://zbigur.org/2018/10/21/1973-dramat-przy-norrmalmstorg-syndrom-sztokholmski/
- https://en.wikipedia.org/wiki/Clark_Olofsson
- https://www.youtube.com/watch?v=8W7XKGVry7Q