Dobiesław T. - nie kochał żony, ale nie mógł z niej zrezygnować
Iwonie nie było dane spędzić tego popołudnia w spokoju. Kiedy tylko weszła po pracy do mieszkania, została zaatakowana przez wściekłego męża. Chwilę wcześniej Dobiesław znalazł w jej rzeczach opakowanie tabletek antykoncepcyjnych oraz paragon dokumentujący zakup męskiej koszuli. Mężczyzna błyskawicznie dodał dwa do dwóch. Nabrał pewności, że żona go zdradza i wpadł w szał. Domagał się odpowiedzi na pytania, gdzie i z kim to robi. Kobieta nie zamierzała się jednak tłumaczyć. Nie czuła żadnych zobowiązań wobec człowieka, z którym już dawno nie dzieliła ani sypialni, ani życia. Jej nieugięta postawa podziałała na Dobiesława jak płachta na byka.
Z tego artykułu dowiesz się:
Rodzinne perypetie
Nieuczciwy wspólnik
Dobiesław był chrześniakiem słynnego piłkarza Grzegorza Laty i lubił się tym chwalić. Kiedy poznał Iwonę, zakochał się i zapragnął założyć z nią rodzinę. Po ślubie para zamieszkała w wynajętej kawalerce na jednym z mieleckich osiedli, nie mogąc sobie pozwolić na własne, większe lokum. Oboje mieli wykształcenie średnie, kobieta ukończyła liceum ogólnokształcące i została ekspedientką. Mężczyzna zaliczywszy szkołę zawodową, zatrudnił się w firmie dobrego kolegi.
Długo nie zagrzał tam jednak miejsca. Przyjaciele rozstali się z hukiem po tym, kiedy wyszło na jaw, że Dobiesław zaciągnął na konto przedsiębiorstwa długi, których nie zamierzał spłacać. Wiadomości o nieuczciwym znajomym rozeszły się po Mielcu lotem błyskawicy. Iwona zrozumiała, że jej małżonek nie znajdzie już w mieście pracy. Zaproponowała więc przeprowadzkę do Poznania.
Na stare śmieci
Zmiana miejsca zamieszkania na niewiele się zdała. Dobiesław znalazł co prawda pracę w akwizycji, ale nie był w stanie długo się w niej utrzymać. Znów doszła do głosu jego nieuczciwa natura. Mężczyzna oszukiwał pracodawcę, za co w końcu został zwolniony dyscyplinarnie. Iwona starała się zarobić na ich oboje, ale nie dała rady. Para musiała wrócić do Mielca, gdzie zamieszkała wraz z dziadkiem męża w użyczonym przez niego pokoju.
Kobieta robiła wszystko, by wyjść na prostą. Zdobyła zatrudnienie w biurze supermarketu, a po trzech miesiącach została opiekunką w żłobku. Współprowadziła również komis z używaną odzieżą. Mając jednak świadomość, że te zajęcia nie zapewnią jej spokojnej przyszłości, podjęła decyzję o rozpoczęciu studiów pedagogicznych.
We własnych światach
Leń
Dobiesław tymczasem zajmował się głównie sobą. Nie szukał żadnego zajęcia, utrzymywał się dzięki zarobkom żony. Spał do późna, wieczorami przesiadywał w salonach gier. Coraz częściej kłócił się z małżonką o pieniądze. Złościł się, że kobieta nie chciała mu wypłacać kieszonkowego. Wyzywał ją od najgorszych, nazywał szmatą.
Mężczyzna skonfliktował się również z bratem, który coraz częściej upominał się o zajmowany przez rodzinę T. pokój. W mieszkaniu regularnie pojawiała się policja. Iwona rozumiała, że nie dadzą rady dłużej tak funkcjonować. W końcu podjęła heroiczną wręcz decyzję- wzięła kredyt na zakup własnego mieszkania. W 2010 r. przeprowadziła się na swoje, nie zameldowawszy w nowym miejscu Dobiesława.
Papierowe małżeństwo
W ten sposób małżeństwo de facto się rozpadło, choć formalnie istniało nadal. Para funkcjonowała jednak pod jednym dachem. Dobiesław regularnie uprzykrzał życie Iwonie. Brudził odchodami łazienkę, pluł na podłogę, urządzał też swojej partnerce sceny zazdrości. Podejrzewał ją o romans, choć ta poświęcała cały swój czas na pracę i naukę.
-Choć mieszkali razem, żyli zupełnie osobno, każdy w swoim świecie. On nigdzie nie pracował, bo po prostu nie chciał. Wszystko było na głowie Iwony. Utrzymanie domu, wychowywanie córek i zarabianie pieniędzy- wspominała przyjaciółka kobiety. Bliscy doradzali Iwonie, żeby wzięła rozwód, zaczęła nowe życie. Ale ona nie chciała.
Za wszelką cenę za to starała się zachować zimną krew i pogodę ducha. Dbała o siebie, o swój wygląd i nastrój. - Nie chciała rezygnować z życia i poświęcać się dla nieudanego związku. Starała się być zawsze elegancka i atrakcyjna. Udzielała się towarzysko, chętnie spotykała się ze znajomymi - opowiadała koleżanka. Dobiesław nie mógł tego znieść. Bał się, że w końcu żona pozna innego mężczyznę i na dobre go zostawi. Szalał ze strachu i zazdrości. Chciał za wszelką cenę sprawować nad nią kontrolę. Sprawdź także ten artykuł: Morderstwo rodziny Browning - krwawa zbrodnia bez motywu.
Kiedyś was pozabijam
W ciągu 14 lat pożycia para doczekała się dwóch córek: Dominiki i Alicji. Z biegiem lat one również zaczęły cierpieć z powodu konfliktu między rodzicami. Kiedy Iwona straciła uczucia do Dobiesława i wyprowadziła się z małżeńskiej sypialni, spały z nią w jednym pokoju. Często ubrane w dresy, by być przygotowane do szybkiej ucieczki, na wypadek, gdyby tata znów wpadł w szał.
- Rodzice często się kłócili, przeważnie o pieniądze – zeznała w trakcie późniejszego procesu Dominika- Awantury wszczynał tato. Czasem nawet mówił, że nie jestem jego córką. Gdy pytałam, czyją, nie odpowiadał. Dziewczynka próbowała stawać w obronie matki, czym ściągała na siebie gniew ojca. Pewnego dnia Dobiesław oznajmił jednej z koleżanek dziewczynki, że kiedyś zabije żonę, potem starsze dziecko, a potem siebie.
Zazdrość nie zna granic
Czas dla siebie
Był 19 października 2012 r. Iwona T. punktualnie o 13:00 zakończyła dzień pracy. Wyszła ze żłobka, w którym piastowała stanowisko kierownika i wróciła do domu. Chciała spokojnie spakować walizkę i przygotować się do wycieczki integracyjnej do Kazimierza Dolnego. Planowała ten wyjazd już od dawna. Zarówno mąż, jak i córki doskonale o tym wiedziały.
Kobieta wytłumaczyła, że potrzebuje trochę czasu dla siebie. Postanowiła, że starsze dziecko zostanie z ojcem, a młodsze pojedzie do babci. Ugotowała obiad, by wszyscy mieli co jeść w trakcie jej nieobecności. Cieszyła się, że spędzi czas w miłym towarzystwie kolegów z pracy. Wręcz nie mogła się już doczekać.
Z kim to robisz?
Iwonie nie było jednak dane spędzić tego popołudnia w spokoju. Kiedy tylko weszła do mieszkania, została zaatakowana przez wściekłego męża. Chwilę wcześniej Dobiesław znalazł w jej rzeczach opakowanie tabletek antykoncepcyjnych oraz paragon dokumentujący zakup męskiej koszuli. Mężczyzna błyskawicznie dodał dwa do dwóch. Nabrał pewności, że żona go zdradza i wpadł w szał. Domagał się odpowiedzi na pytania, gdzie i z kim to robi.
Kobieta nie zamierzała się jednak tłumaczyć. Nie czuła żadnych zobowiązań wobec człowieka, z którym już dawno nie dzieliła ani sypialni, ani życia. Jej nieugięta postawa podziałała na Dobiesława jak płachta na byka. Poczuł, że nie ma żadnej kontroli nad ślubną i to wyprowadziło go z równowagi. Pobiegł do kuchni i chwycił za jeden z leżących tam noży.
Atak szału
Zaślepiony szałem mężczyzna dopadł Iwonę w łazience. Zamachnął się i zadał pierwszy cios, a potem następny i kolejny. Nie pomyślał o 10-letniej córce Alicji, która w tym czasie przebywała w mieszkaniu. Dziewczynka zorientowawszy się w sytuacji, zaczęła błagać ojca, żeby przestał. Próbowała ją nawet zasłonić. Ojciec odepchnął ją i kontynuował zbrodniczy proceder. Przewrócił Iwonę na podłogę i wciąż dźgał ją bez opamiętania. Po wszystkim przebrał się i wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.
W tym samym czasie Ala nieco oprzytomniała. Próbowała nawiązać kontakt z matką. Potem poszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku. Płakała, nie wiedziała, co robić. Wieczorem w mieszkaniu pojawiła się policja. Przestraszona dziewczynka schowała się przed funkcjonariuszami za łóżkiem. Dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że mężczyźni przyszli, by jej pomóc. Opiekę nad dzieckiem przejął policyjny psycholog.
Kiedy śledczy rozpoczęli oględziny mieszkania, ze szkoły wróciła starsza córka pary, 13-letnia Dominika. - Obie siostrzyczki były w szoku. Całe blade siedziały na ławce przed blokiem, zanim podjechał samochód i je stamtąd zabrał - opowiadała jedna z sąsiadek.
Chyba ją zaj…łem
Dokonawszy zabójstwa, Dobiesław udał się do zakładu pracy swojego dobrego znajomego, który prowadził w Mielcu skup złomu. – Widziałem Dobka w dniu zabójstwa – zeznał później mężczyzna przed sądem – Powiedział mi, że Iwona zapisała się na wycieczkę z zakładu pracy do Kazimierza. Zamówiony autobus z Mielca był w sobotę, ale ona chciała wyjechać sama dzień wcześniej. Dobek podejrzewał, że zamierzała spędzić z kochankiem noc. Nie wiedział, kto to jest. Prosił, abym przyjechał, gdy żona będzie wychodzić z domu, może uda się ją powstrzymać. Obiecałem mu pomóc. Niestety, w przeddzień tej akcji Dobiesław wszedł rozdygotany do mojego biura, aby wyznać: „Chyba ją zajebałem”.
Dobiesław miał płakać i rozpaczać z powodu ohydnego czynu, który popełnił. Roztrzęsiony rozważał nawet popełnienie samobójstwa poprzez skok z wysokości, ale ostatecznie się rozmyślił. Znajomy przekonał mężczyznę, żeby poszedł na policję i przyznał się do zbrodni. T. posłuchał i poszedł na komisariat. W trakcie przesłuchania stwierdził, że prawie nie pamięta wydarzeń z tamtego feralnego popołudnia, tylko tyle, że kłócił się z żoną w łazience, a potem widział ją leżącą na podłodze. Sprawdź także ten artykuł: Kinga Kozak - uciekła, żeby rozpocząć nowe życie czy została zamordowana?
Mąż z piekła rodem
Nieprawidłowa osobowość
Dobiesław T. trafił na obserwację psychiatryczną. Biegli nie stwierdzili u podejrzanego żadnej konkretnej choroby psychicznej. Orzekli jednak, że mężczyzna ma nieprawidłową osobowość i w trakcie zabijania swojej żony był w stanie, który znacznie ograniczał jego zdolność do rozpoznania czynu. Opinia ta mogła, ale nie musiała wpłynąć na nadzwyczajne złagodzenie kary.
Prokurator zaprzeczał opinii psychiatrów, podnosząc, że tuż po dokonaniu zabójstwa T. zupełnie przytomnie rozmawiał z młodszą córką. Kazał jej zostać w mieszkaniu i trzymać się z daleka od telefonu. Po wyjściu zamknął drzwi na klucz, a następnie bez zbędnych przystanków czy objazdów pojechał do kolegi. – Oskarżony mógł się odezwać do dziecka w sposób logiczny, ale nie oznacza to, że kontrolował swe emocje w odniesieniu do żony- tłumaczył w trakcie rozprawy jeden z biegłych.
Koszmar dzieci
W trakcie procesu na niekorzyść oskarżonego zeznawały obie jego córki. Dziewczynki po wszystkim trafiły do domu siostry ofiary, która rozpoczęła również starania o przejęcie nad nimi wyłącznej opieki. – On wychodził z domu, mówił, że idzie poszukać pracy, a tak naprawdę szedł grać na automatach. Kiedyś obudziłam się w nocy, gdy krzyczał do mamy, że jeśli będzie chciała odejść, to ją poćwiartuje i zakopie jak psa. Gdy się kłócili, ja wchodziłam między nich, żeby nie uderzył mamy. Raz uciekłam w nocy na klatkę, chciałam wezwać policję, ale on do mnie zadzwonił, żebym wracała, bo inaczej zabije mamę. Ojciec często mi mówił, że nie jestem jego córką. Ja uważam, że on nas nie kochał, był z nami tylko dlatego, aby nie wylądować na ulicy. Często po awanturze, którą sam zaczynał, przepraszał mamę, ale to było udawane, bo nie miał gdzie iść. Ja bym chciała, aby on dostał dożywocie. Podarłam wszystkie zdjęcia, na których on jest. Również te ślubne rodziców- mówiła Alicja.
Siostra zmarłej wiedziała, że małżonkowie ustanowili u notariusza rozdzielność majątkową. Naciskała na to sama Iwona, dowiedziawszy się o długach, których jej mąż narobił w firmie jego przyjaciela. Po narodzinach córek mężczyzna zobowiązał się notarialnie, że będzie na nie łożył 400 zł. Nigdy nie wywiązał się z obietnicy. Alimenty w wysokości połowy tej kwoty uiścił tylko raz. Bez skrępowania za to korzystał z pieniędzy zarobionych przez małżonkę.
Mogła żyć
Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu skazał 40 -letniego Dobiesława T. na 12 lat więzienia. Prokurator zaskarżył część wyroku traktującą o karze, którą uznał za „rażącą swoją łagodnością i niespełniającą celów wychowawczych w stosunku do oskarżonego, a także potrzeb w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa”. Podobnego zdania był kurator córek Iwony. Sąd Apelacyjny podwyższył karę pozbawienia wolności do lat 15.
Okolicznością szczególnie obciążającą Dobiesława T. był fakt, że Iwona nie zmarła od razu po ataku. Zasłaniała się przed nożem rękami i próbowała negocjować. Zapewniała nawet, że kocha męża, żeby tylko jakoś go udobruchać. Po wszystkim żyła jeszcze jakiś czas i gdyby mężczyzna zdecydował się wezwać pomoc, miałaby szansę wyjść z opresji cało.
Źródła:
- POLSKIE ZBRODNIE, ,,MOJA ALBO NICZYJA'' Historia Iwony i Dobiesława T. odc. 62, https://www.youtube.com/watch?v=4V7HhM1Am5c
- https://sport.fakt.pl/pilka-nozna/dramat-rodzinny-chrzesniak-grzegorza-laty-z-zazdrosci-zabil-swoja-zone/ppjb4qg
- https://newsbook.pl/2019/10/04/zony-nie-oddam-nikomu-2/
- https://leliwa.pl/2013/11/mielec-zapadl-wyrok-za-zabojstwo/
- https://korso.pl/wiadomosci/zabil-i-poszedl-na-policje/HMHC2c6BQkm2Q4qlqGfj
- https://sport.fakt.pl/pilka-nozna/prezes-pzpn-i-rodzinny-dramat-syn-chrzestny-prezesa-pzpn-grzegorza-laty-zabil-swoja/m40p262
- https://uwaga.tvn.pl/reportaze/zamordowal-zone-na-oczach-corki-ls6689981