Dr Janusz Lewczuk - pozostał ból, łzy i poczucie bezsilności
Doktor Lewczuk był zapalonym wędkarzem. Kiedy chciał się odstresować, pakował łódkę na dach auta i jechał nad jezioro Kąty. Jako że robił to od co najmniej kilkunastu lat, był doskonale znany w okolicy. Czasem dawał zarobić parę złotych lokalnym mieszkańcom, prosząc ich o drobne przysługi. 2 października 2005 r. znów wybrał się na ryby. Wieczorem spotkał nad jeziorem dwóch młodych chłopaków. Chcieli pomóc 51-latkowi przy pakowaniu sprzętu. Jeden z nich chował za pazuchą siekierę.
Z tego artykułu dowiesz się:
Lekarz z powołania
Samokrytyczny i surowy
Dr Janusz Lewczuk przyszedł na świat 21 lutego 1954 r. w Radzyniu Podlaskim, 15-tysięcznym mieście położonym 60 km na północ od Lublina. W 1979 r. ukończył Akademię Medyczną w Lublinie, a potem zatrudnił się w Specjalistycznym Szpitalu w Brzozowie. To właśnie tam uzyskał I stopień specjalizacji w dziedzinie chirurgii ogólnej.
W 1986 r. przeniósł się do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Ciechanowie. W 1987 r. otrzymał II stopień specjalizacji. Od 1991 r. pracował na oddziale chirurgii onkologicznej, został również kierownikiem Wojewódzkiej Poradni Onkologicznej. Późną jesienią 1993 r. mężczyzna objął funkcję ordynatora Oddziału Chirurgii Ogólnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Ciechanowie.
“Samokrytyczny i surowy w stosunku do swojej osoby, nieustannie dążący do perfekcji w zawodzie. Ofiarny i sumienny lekarz, niedościgniony wzór dla młodych adeptów chirurgii. Przeprowadzał operacje z niebywałym talentem i kunsztem”- tak wspominali go znajomi po fachu.
Wzór do naśladowania
Był rok 2006 r. Życie doktora 51-letniego Lewczuka biegło prostym torem. Mężczyzna już dwunasty z kolei rok piastował stanowisko ordynatora w szpitalu w Ciechanowie. Na co dzień bardzo ciężko pracował: operował pacjentów (potrafił przeprowadzić nawet trzy zabiegi w ciągu jednego dyżuru), szkolił młody narybek lekarski, starał się zdobywać nowe umiejętności. Pacjenci darzyli go niekłamaną sympatią.
Ale nie tylko oni. “Był wspaniałym lekarzem, chirurgiem o jakim się mówi, że ma wyczucie. Wymagający od innych, ale przede wszystkim od siebie. Pracę rozpoczynałam w ciechanowskim szpitalu razem z Nim i z roku na rok rósł mój szacunek dla Jego stale pogłębionej wiedzy, doskonalszych umiejętności i odwagi w byciu sobą”- tak ordynatora z Ciechanowa wspominała jedna z jego koleżanek (pisownia oryginalna).
Wędkarz
Prywatnie dr Lewczuk był mężem i ojcem dwójki dzieci. I chociaż nie mógł narzekać na zbyt wiele wolnego czasu, to starał się wywiązywać z obowiązków domowych najlepiej, jak umiał. A kiedy tylko mógł, oddawał się swojej drugiej pasji- wędkarstwu. Pakował łódkę na dach swojego ciemnoszarego audi A4 i jechał nad oddalone o 100 km. jezioro Kąty, które znajduje się niedaleko wsi Januszkowo pod Nidzicą. Zazwyczaj wyprawiał się na ryby sam, chociaż od czasu do zabierał ze sobą bliskiego kolegę.
Mieszkańcy Januszkowa doskonale znali gościa z Ciechanowa. W końcu doktor pojawiał się u nich regularnie od kilkunastu lat. W trakcie wypadów mężczyzna pragnął przede wszystkim ciszy i spokoju, nigdy jednak nie odmawiał, kiedy ktoś z miejscowych zwracał się do niego z prośbą o pomoc, poradę czy po prostu krótką rozmowę.
Sytuacja we wsi nie wyglądała kolorowo. Jej głównym problemem było bezrobocie. Kiedyś w okolicy działał PGR, ale gdy przestał funkcjonować, wielu zatrudnionych w nim robotników zostało na lodzie. Brak perspektyw pociągnął za sobą kolejne problemy, czyli biedę i alkoholizm, które niczym choroba infekowały kolejne pokolenia.
Doktorek
Po spędzeniu kilku godzin na wodzie doktor Janusz dobijał do brzegu, a następnie rozpalał ognisko. I to właśnie w tych momentach najczęściej był zgadywany przez miejscowych. Ci potajemnie nazywali go pieszczotliwie “doktorkiem”, co w tym przypadku nie stanowiło przejawu braku szacunku, ale sympatii i zażyłości.
Lekarz cierpliwie przysłuchiwał się opowiadanym przez rozczarowanych kapitalistyczną rzeczywistością wieśniaków. Nie był w stanie pomóc im w niedoli, ale mógł służyć życzliwością i zrozumieniem. Pewnie dlatego przyciągał do siebie różne nieszczęśliwe dusze. Czasem też poratował którąś z nich groszem, prosząc o przyniesienie napoju z miejscowego sklepu. Wciskał rozmówcy do ręki 10 czy 20 złotych i nigdy nie chciał reszty. Jeśli szukasz więcej historii kryminalnych, sprawdź także: Największa niewyjaśniona seria morderstw w Polsce. Morderca gejów z Łodzi.
Droga w jedną stronę
Samotna wycieczka
Była niedziela 2 października 2005 r., ostatni dzień urlopu ciechanowskiego lekarza. Aby go uczcić, dr Lewczuk zamierzał wybrać się na ryby. Wstał już o 5 rano, aby w spokoju przygotować się do drogi. Zamontował na dachu samochodu łódkę i pożegnał się z żoną. Kobieta doskonale rozumiała potrzebę spokoju i relaksu swojego męża, dlatego nie robiła mu wyrzutów, że pragnie samotnie spędzić dzień. Wiedziała, że w godzinach wieczornych mężczyzna będzie z powrotem w domu.
Tym razem doktor Janusz dotarł nad jezioro nadspodziewanie szybko. Dzięki temu mógł poświęcić swojemu hobby nieco więcej czasu. Wypłynął na środek jeziora, zarzucił przynętę, a następnie rozkoszował się upragnioną ciszą i spokojem. Wyłączył nawet telefon komórkowy, ponieważ nie chciał, aby ktokolwiek przerwał mu ten wyjątkowy czas.
Kilka groszy
Mężczyzna nie zdawał sobie jednak sprawy, że wcale nie był sam. Z przybrzeżnych krzaków obserwowało go dwóch chłopaków: 19-letni Kamil i 17-letni upośledzony umysłowo Andrzej. Na miejsce zwabiło ich charakterystyczne ciemnoszare audi A4 z ciemnozieloną łódką na dachu jadące przez Januszkowo. Samochód oznaczał możliwość zarobku. A nóż właściciel odpali chłopcom kilka groszy za jakąś drobną usługę. A gdyby nie chciał… no cóż. Na tę okoliczność Kamil i Andrzej przygotowali siekierę, która jeden z nich trzymał za pazuchą.
Młodzi mężczyźni w milczeniu przyglądali się tafli wody. Czekali, aż lekarz z Ciechanowa w końcu skieruje się ku brzegowi. - Jak tam ryby?- zagadnął przyjacielsko Kamil, kiedy 51-latek w końcu znalazł się na stałym lądzie. - Może pomóc?- dodał, spoglądając wymownie na ciemnozieloną szalupę.
Lewczuk nie odpowiedział. Odwrócił się tyłem do 19-latka, aby zająć się pakowaniem sprzętu. Robiło się już ciemno, ale doktor chciał wrócić do domu na czas, aby nie niepokoić małżonki. Nagle poczuł silny ból w tyle głowy. Świat zawirował pod wpływem ciosu obuchem siekiery, którą jego rozmówca wyjął zza pazuchy. Kamil zamachnął się i uderzył ponownie. Tym razem metalowym ostrzem. Na trawę pod nogami ofiary trysnęła krew.
Podczas gdy Kamil bił, gdzie popadnie, jego kolega stał jak zahipnotyzowany. W pewnym momencie jednak poczuł, że nie zniesie dłużej tego makabrycznego widoku i zaczął uciekać. W miejscu zatrzymał go ostry krzyk kompana, który kazał mu natychmiast wrócić i pomóc w zacieraniu śladów zbrodni.
Łupy
Kiedy było już po wszystkim, nastolatkowie zatopili łódkę i narzędzie zbrodni, a zwłoki 51-letniego lekarza zaciągnęli w krzaki. Zanim ostatecznie je porzucili, zabrali ofierze portfel z 350 złotymi w środku. Następnie wsiedli do ciemnoszarego audi i odjechali. Podróż nie przebiegała jednak gładko, gdyż potężna maszyna nie chciała współpracować z niedoświadczonym kierowcą.
W trakcie jazdy Kamil zagroził Andrzejowi, że jeśli ten zdecyduje się pójść na policję, to może już pożegnać się z życiem. Aby lepiej przypieczętować zmowę milczenia, odpalił towarzyszowi jego dolę w postaci 160 zł wyjętych z portfela ofiary. 17-latek był autentycznie przerażony. Zdawał sobie sprawę, że jego kumpel nie żartuje.
Jak Bonnie i Clyde
Zraniony tępym narzędziem
Kiedy późnym wieczorem doktor Janusz nie pojawił się w domu, jego żona zaczęła się niepokoić. Już od dłuższego czasu próbowała się z nim skontaktować telefonicznie, ale komórka mężczyzny nie odpowiadała. Kobieta zaalarmowała najpierw najbliższych znajomych męża. Jeden z nich zgodził się pojechać z nią do Januszkowa. Pani Lewczuk doskonale wiedziała, w którym miejscu jej partner łowił ryby. Próbowała go odnaleźć, ale nad Kątami panowały już egipskie ciemności. Zrezygnowana zawiadomiła policję.
Funkcjonariusze pojawili się przy łowisku następnego dnia rano. - Około 80 metrów od brzegu w zaroślach znaleźliśmy ciało ofiary- powiedział “Gazecie Wyborczej” zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie Janusz Rybicki. - Z oględzin biegłego wynikało, że został zraniony tępym narzędziem. Znaleźliśmy też jego łódź, a na dnie jeziora siekierę. Rozpoczęło się poszukiwanie sprawcy.
Władcy świata
W tym samym czasie Kamil realizował marzenie swojego życia. Podjechał szarym audi pod szkołę we wsi Samino, w której uczyła się jego dziewczyna Patrycja. Przekonał ją, aby urwała się z lekcji i uciekła z nim w nieznane. Pokazał jej pieniądze i szykowne auto. Nastolatki nie trzeba było zbyt długo namawiać. Zgodziła się pojechać z chłopakiem do Olsztyna.
Na miejscu Kamil uprosił swojego wujka, aby ten wynajął dla niego mieszkanie. Wujek się zgodził, nastolatkowie mogli więc rozpocząć zabawę. Za ukradzione doktorowi Lewczukowi pieniądze kupowali alkohol i papierosy. Pili, uprawiali seks, cieszyli się życiem. Przez chwilę czuli się absolutnymi panami świata. Ale nie na długo. Wkrótce rodzice Patrycji zorientowali się, że ich córka zniknęła. Zgłosili więc ten fakt policji. Sprawdź także ten artykuł: Marcin Majerczyk - zabity przez polskiego Teda Bundy.
List gończy
Tymczasem śledczy zdołali zabezpieczyć nad brzegiem jeziora dowody, dzięki którym już we wtorek rano dotarli do 17-letniego upośledzonego umysłowo Andrzeja. Chłopak nie miał czystej kartoteki, ponieważ w przeszłości był zatrzymany w związku z pobiciem. Nastolatek od razu przyznał się do winy. Zgodził się wziąć udział w wizji lokalnej, w trakcie której dokładnie odtworzył przebieg zdarzeń. Zdradził również personalia swojego przyjaciela. Za zbiegami rozesłano list gończy o następującej treści:
Poszukiwani:
Kamil M. ma 185 cm wzrostu, waży 90 kg, jest dobrze zbudowany. Znaki szczególne: charakterystyczny garbaty nos.
Patrycja F. - 17 lat, 160 cm wzrostu, waży 65 kg, włosy krótkie z blond pasemkami, oczy niebieskie, twarz owalna. Ma bliznę po oparzeniu na dwóch palcach lewej ręki.
Noże i maczeta
19-latek o niczym jednak nie wiedział. Wraz z Patrycją wciąż imprezował w wynajętym mieszkaniu przy ulicy Grunwaldzkiej, z którego wychodził tylko na drobne zakupy. W tym samym czasie mieszkańcy jego rodzinnej miejscowości bali się wychodzić z domów. Obawiali się, że morderca wróci i zrobi krzywdę Bogu ducha winnym sąsiadom.
Na szczęście po siedmiu dniach dolce vita zbrodniarza i jego dziewczyny się skończyła. Kamil został aresztowany. W trakcie zatrzymania nie stawiał oporu, pluł za to na dziennikarzy. Nie przyznał się do morderstwa, jedynie do kradzieży samochodu. Obstawał przy tej wersji do samego końca.
W trakcie przeszukania mieszkania mundurowi zabezpieczyli dwa noże oraz maczetę. Na odnalezionym na olsztyńskim osiedlu Pieczewo audi ofiary wykryto ślady jej krwi. Nad Kamilem i Andrzejem zebrały się czarne chmury. Groziła im kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Parę latek
W więzieniu Kamil zaczął grypsować. W jednej z przechwyconych przez strażników wiadomości poinformował swojego kolegę, że jeśli kiedyś wyjdzie na wolność, to powróci do rodzinnej wioski w glorii i chwale, a "wszystkie psy ze strachu kryć się będą po budach". Wyraził dumę z faktu, że stał się sławny. W końcu pisali o nim nie tylko w gazetach, ale także pokazywali w telewizji. Chłopak rozumiał, że za 5 minut sławy będzie musiał "oddać parę latek".
Za kraty trafił również Andrzej. Dla upośledzonego chłopaka pobyt w więzieniu skończył się jednak traumą. Współosadzeni regularnie znęcali się nad nim seksualnie, a nastolatek znosił to wszystko w milczeniu. Zdawał sobie sprawę, że nikt nie jest w stanie mu pomóc. Dopiero podczas rozprawy zdecydował się powiedzieć o swoich doświadczeniach.
Wysoki, dobrze zbudowany Kamil nawet zakuty w kajdanki wciąż wzbudzał strach. Kiedy pojawiał się na sali sądowej, jego znajomi truchleli. Patrycja wezwana przez prokuraturę na świadka widząc swojego byłego już ukochanego zemdlała. 19-latek słał do niej z więzienia niepokojące listy. Groził, że jeśli dziewczyna zdecyduje się na związek z kimś innym, to on ją zabije. Nawet jeśli miałby na to czekać 25 lat.
Na szczęście dorosła już dziś kobieta może raczej spać spokojnie. Sąd skazał mordercę ordynatora z Ciechanowa na dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 40 latach odsiadki. To najsurowszy wyrok, jaki zapadł w Olsztynie, od czasu likwidacji w Polsce kary śmierci. Andrzej otrzymał karę 12 lat pozbawienia wolności.
Doktor Janusz Lewczuk został pochowany na cmentarzu komunalnym w Ciechanowie.
Źródła:
- POLSKIE ZBRODNIE, ,,KRWAWE ŁOWY'' Historia dr Zbigniewa odc. 25 (Podcast kryminalny), https://www.youtube.com/watch?v=T1PvifdoLd4
- https://izba-lekarska.pl/numer/numer-200512/epitafium/
- https://olsztyn.wyborcza.pl/olsztyn/7,48726,2958050.html
- https://www.eska.pl/hotplota/news/19-latek-podejrzany-o-wspoludzial-w-zabojstwie-aa-EQ2B-81tt-T68C.html
- https://forum.gazeta.pl/forum/w,16442,30157355,30157355,Morderstwo_lekarza_.html
- https://archiwum.rp.pl/artykul/574352-Morderca-poszukiwany.html
- https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-warmia-poszukiwania-mordercy-lekarza,nId,81529#crp_state=1
- https://forum.gazeta.pl/forum/w,557,29893242,29893242,Dr_Lewczuk_.html
- https://wiadomosci.wp.pl/policja-zatrzymala-podejrzewanego-o-udzial-w-zabojstwie-6037060531229825a
- https://wydarzenia.interia.pl/warminsko-mazurskie/news-zatrzymani-po-zabojstwie-lekarza,nId,1127476
- https://gazetaolsztynska.pl/Na-ryby-po-smierc,71503
- https://wiadomosci.wp.pl/19-latek-podejrzany-o-wspoludzial-w-zabojstwie-6039125907878529a
- https://forum.gazeta.pl/forum/w,16442,30157355,30157355,Morderstwo_lekarza_.html