Jim Donnelly - największa zagadka kryminalna Nowej Zelandii
Co roku w Nowej Zelandii ginie 450 osób. Większość odnajduje się w ciągu kilku godzin, dni lub tygodni. I tylko od czasu do czasu zdarza się przypadek, w którym nie ma szczęśliwego zakończenia. Rodziny tych, którzy dosłownie rozpłynęli się w powietrzu, miesiącami, a nawet latami zachodzą w głowę, co mogło się stać. Szukają pomocy. „Ktoś musi coś wiedzieć” - przekonują w rozdzierających serce wywiadach dla prasy. Wśród nich jest Tracey Donnelly, która od 20 lat szuka odpowiedzi na pytanie, co stało się z jej mężem - utalentowanym naukowcem, który pewnego dnia wyszedł do pracy i przepadł bez śladu.
Z tego artykułu dowiesz się:
Byliśmy normalną rodziną…
Rodzinny człowiek
Jim i Tracey Donnelly byli zgodnym, kochającym się małżeństwem. Wraz z dwójką dzieci - siedmioletnim Liamem i pięcioletnią Siobhan - mieszkali w ceglanym domu jednorodzinnym w Auckland (Nowa Zelandia). 43- letni mężczyzna od 19 lat pracował na stanowisku naukowca w hucie stali Glenbrook Steel Mill, która mieściła się w oddalonym o 40 km miasteczku Glenbrook.
Jim był niezwykle ciepłym, łagodnym człowiekiem. Dobrze dogadywał się z innymi ludźmi, koledzy z huty cenili sobie jego towarzystwo. Bardzo kochał swoje dzieci i poświęcał im mnóstwo czasu. Równie silna więź łączyła go z Tracey. Małżonkowie nie mieli przed sobą tajemnic. Sytuacja zmieniła się jednak w połowie 2003 r.
Zmartwienie
Wiosną tego roku mężczyzna zaczął się dziwnie zachowywać. Z dnia na dzień jego nastrój uległ pogorszeniu. Zupełnie tak, jakby nagle spadło mu na głowę wielkie zmartwienie. Często chodził na długie, samotne spacery, w trakcie których intensywnie o czymś rozmyślał. Nie ulegało wątpliwości, że trapi go jakiś poważny problem, z którym nie potrafi sobie poradzić. Jednocześnie nie chciał nikogo prosić o pomoc.
Tracey nie była w stanie wyciągnąć od męża, czym tak bardzo się zamartwiał. Dziś uważam, że Jim sądził, że sam sobie poradzi, jakoś wszystko uporządkuje. Ostatecznie jednak sprawa musiała okazać się trudniejsza, niż zakładał- powiedziała po latach kobieta w jednym z wywiadów prasowych. Tamtej wiosny czuła się jednak bezradna.
Remedium na problemy
Z jednej strony bardzo chciała wesprzeć ukochanego, z drugiej nie była w stanie do niego dotrzeć. Nigdy dotąd nie musiała go prosić o rozmowę, małżonek zawsze sam zwierzał się z problemów. Tym razem jednak nie chciał pisnąć nawet słowa. Ale do czasu. Pewnego dnia niespodziewanie oznajmił, że zamierza wstąpić do masonerii, dzięki czemu wszystkie jego kłopoty znikną.
Tracey była autentycznie zdumiona takim obrotem spraw. Nie rozumiała, dlaczego przystąpienie do loży masońskiej miałoby stanowić remedium na cokolwiek. Jim nigdy nie interesował się masonami, nawet o nich nie wspominał. Niemniej próbowała jakoś zrozumieć tę dziwaczną decyzję. Tym bardziej że Jim obiecał, że wkrótce wszystko jej wytłumaczy.
Dziwne spotkanie
14 czerwca 2003 r. wypadała akurat sobota. Tego dnia małżeństwo Donelly miało w planach randkę połączoną ze szczerą rozmową na temat wydarzeń ostatnich tygodni. Jim jednak ni z tego, ni z owego poinformował Tracey, że wieczorem zamierza się udać na bardzo ważne spotkanie. Uprzedził, że może wrócić w kiepskim stanie. Kiedy przerażona kobieta spytała, co ma na myśli, mężczyzna uściślił, że chodzi mu o stan fizyczny. Przewidywał, że zostanie skrzywdzony.
Pani Donnelly, mimo niepokoju, nie była w stanie zatrzymać męża w domu siłą. Czekała więc z duszą na ramieniu na jego powrót. Po dwóch godzinach nieobecności Jim pojawił się w mieszkaniu cały i zdrowy. Miał jednak na sobie dziwne ubranie- wyjątkowo elegancki garnitur,
wypożyczony specjalnie na tę okazję z wypożyczalni. Tracey łamała sobie później głowę nad tym, jaka to okazja wymagała aż tak formalnego stroju.
Kryzys
Z romantycznej randki ostatecznie nic nie wyszło. Następnego dnia mężczyzna wciąż był niespokojny. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Aby się nieco uspokoić, zabrał Liama na pole golfowe. Po odbiciu kilku piłek ojciec z synem pojechali jeszcze do domu dziadków. Jednak jako, że starszych państwa nie było na miejscu, byli zmuszeni wrócić do domu.
Wieczorem Jim usiadł z żoną przy stole. Powiedział jej, że ma do czynienia z poważnym kryzysem i będzie musiał stawić mu czoła. Wspomniał coś o “niebywałym marnotrawstwie”. Kobieta zrozumiała, że w hucie, w której pracował, doszło do jakiejś defraudacji. 43-latek odkrył niegospodarność i stanął przed dylematem, czy powinien zgłosić ją przełożonym. Tego rodzaju historia wydawała się jak najbardziej logiczna i doskonale tłumaczyła dziwne zachowanie mężczyzny z ostatnich kilku tygodni.
Dzień, w którym wszystko się zmieniło
Głuchy telefon
21 czerwca Jim jak zwykle wstał wcześnie rano i zaczął szykować się do pracy. W międzyczasie poinformował żonę, że ukrył w szafie prezenty urodzinowe dla ich dzieci i że zajmie się nimi, kiedy wróci. Było to o tyle dziwne, że impreza urodzinowa miała się odbyć dopiero za kilka miesięcy, nie było więc potrzeby przygotowywania upominków z takim wyprzedzeniem.
Następnie Donnelly wsiadł w samochód i ruszył w kierunku Glenbrook Steel Mill. Po drodze zatrzymał się jeszcze na stacji benzynowej, aby kupić babeczkę na drugie śniadanie. Po dotarciu na miejsce jak zwykle odbił kartę przy wejściu i poszedł do swojego biura. Położył słodkie ciastko na biurku, a sam udał się do szatni, gdzie włożył strój roboczy. Wszystko wyglądało z grubsza normalnie, jednak kilku kolegów wspominało później, że naukowiec był niespokojny.
Gdzie jest Jim?
O 8:00 Tracey próbowała porozmawiać z mężem przez telefon, ale nie mogła się dodzwonić. Czekała więc, aż mężczyzna oddzwoni, jak to miał w zwyczaju. Kiedy to jednak nie nastąpiło, skontaktowała się z najlepszym przyjacielem Jima, Stephenem Taylorem. Stephen poinformował Tracey, że jej mąż nie pojawił się na zaplanowanym na 9:00 spotkaniu z innymi pracownikami huty i nikt nie miał pojęcia, gdzie mógł przebywać.
Zaniepokojony mężczyzna ruszył na obchód po zakładzie w poszukiwaniu kolegi. Nigdzie go jednak nie było. Samochód Donnelly’ego stał wciąż na parkingu, jednak na innym niż zazwyczaj miejscu. Taylor zwrócił uwagę na ten fakt, ponieważ Jim od 20 lat parkował auto zawsze tak samo. Dlaczego akurat dziś to się zmieniło? Trudno było znaleźć sensowną odpowiedź na to pytanie. W tym samym czasie Tracey usiłowała dodzwonić się do męża na komórkę, ale nikt nie podnosił słuchawki. W końcu o godzinie 18:00 zdecydowała się zgłosić sprawę na policję. Jeśli szukasz więcej ciekawych historii, sprawdź także ten artykuł: Chiara Poggi - zabił ją chłopak czy został wrobiony?
W poszukiwaniu śladów
Wkrótce w hucie zaroiło się od ludzi w policyjnych mundurach. Funkcjonariusze dokładnie przeszukali cały obiekt. W gabinecie naukowca panował idealny porządek. Feralnego dnia mężczyzna nie zdążył jeszcze włączyć komputera, ale na stole wciąż leżała nienaruszona babeczka, którą kupił w drodze do pracy. W następnej kolejności poszukiwania przeniesiono na przyległy teren. Przeczesano okoliczne krzaki i plaże, sprawdzono cieki wodne i zarośla.
Wysiłki te nie dały zbyt dużych rezultatów. Odkryto co prawda ślady butów, które mogły pasować do obuwia Jima, znikające w trawie porastającej jeden ze stawów, jednak w samym zbiorniku nie znaleziono niczego. Przesłuchano również świadka, który twierdził, że widział mężczyznę odpowiadającego rysopisowi Jima, uciekającego w popłochu na widok policjantów kręcących się po hucie. Nie dało się jednak ustalić, czy ta obserwacja miała jakikolwiek związek ze sprawą.
Przesłuchano wszystkich pracowników huty. Wszyscy powtarzali tę samą mało pomocną historię o tym, że mężczyzna jak zwykle przyszedł do biura i zajął się swoimi sprawami. Nikt nie widział, żeby w którymkolwiek momencie opuścił zakład pracy. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu pośród ciężkich maszyn.
Dokładnie sprawdzono również samochód zaginionego. Oprócz faktu, że stał zaparkowany zupełnie gdzieś indziej, niż zazwyczaj, nic nie budziło podejrzeń. Auto było czyste, nieuszkodzone. W środku nie widać było śladów walki ani niczego, co mogłoby choćby naprowadzić na trop zaginionego. W związku z tym szybko uznano, że Jim uległ wypadkowi na terenie huty, choć nie znaleziono żadnych dowodów na poparcie tej hipotezy.
Paranoja?
Tymczasem Tracey opowiedziała funkcjonariuszom o dziwnym zachowaniu jej męża tuż przed zniknięciem. W nocy z 20 na 21 czerwca mężczyzna próbował dostać się do biurowca, w którym pracował Stephen Taylor. Jim najpierw przekradł się przez strzeżony parking, a zatrzymany przez dozorcę budynku wyjaśnił, że szuka przyjaciela, aby „spłacić dług”. Ochroniarz uznał, że nocny gość zachowuje się dziwnie. Wyglądał na zdezorientowanego i roztargnionego. Poproszony o opuszczenie posesji, zgodził się odejść bez większych awantur.
Kobieta przypomniała sobie również, że kiedy raz zapytała męża, co tak naprawdę się dzieje, ten odparł: Gdybyś wiedziała, co mi chodzi po głowie, nie martwiłbyś się. Rodzina jest u mnie na pierwszym miejscu, rodzina jest najważniejsza. Tracey nie była w stanie tego zrozumieć. Poprosiła więc najbliższych przyjaciół mężczyzny o interwencję, ale oni również nie zdołali do niego dotrzeć.
Kto chciał śmierci Jima?
Kwas
Przełom w sprawie nastąpił pięć dni po zaginięciu. Przypadkowy świadek zauważył kask należący do Jima. Przedmiot leżał na podłodze obok wielkiej kadzi z kwasem. Po spuszczeniu żrącego płynu ze zbiornika oczom śledczych ukazały się przedmioty należące do zaginionego, w tym jego karta identyfikacyjna, okulary ochronne, karta kredytowa oraz klucz do biura. Brakowało jedynie breloczka z resztą kluczy, w tym tych do auta.
Co jednak ciekawe, w kadzi nie znaleziono ludzkich szczątków. Kwas był zbyt słaby, aby w tak krótkim czasie całkowicie rozpuścić ciało, zatem jeśli Jim faktycznie by tam wpadł, na przykład chcąc popełnić samobójstwo, to na dnie z pewnością spoczywałby przynajmniej jego szkielet. Podejrzenia śledczych wzbudził również sam kask. Leżał w miejscu, które wcześniej zostało już przeszukane. Wyglądało więc na to, że kilka dni później ktoś go tam celowo zostawił, być może po to, aby zmylić pościg. Sprawdź także ten artykuł: Michaela McAreavey - zamordowana w trakcie podróży poślubnej.
Bez wyjaśnienia
Wbrew nadziejom Tracey odnalezienie przedmiotów należących do jej męża ostatecznie nie przyniosło żadnych odpowiedzi na pytanie, co stało się z mężczyzną. Kierownictwo huty przekonywało, że 43-latek opuścił miejsce pracy w dniu zaginięcia i na tym jego pomoc w rozwiązaniu zagadki praktycznie się zakończyła. Kobieta nie mogła zaakceptować tej obojętności.
Dlaczego w dzisiejszych czasach nie ma lepszych zabezpieczeń w miejscu pracy? - pytała z rozgoryczeniem w jednej z internetowych publikacji -Czy przepisy BHP to jedynie farsa, mająca na celu umycie rąk od ewentualnej odpowiedzialności? Grunt, że informujemy pracowników o zagrożeniach i tyle? Czy szefowie przedsiębiorstw nie są odpowiedzialni za utratę pracownika, który wszedł do zakładu i nigdy go nie opuścił?
20 lat
Od tamtej pory minęło ponad 20 lat. Pani Donnelly zdołała ułożyć sobie życie na nowo, jednak wciąż ma nadzieję, że kiedyś odkryje prawdę. Kobieta przez bardzo długi czas dochodziła do siebie. Spędziłam wiele dni w hucie, czekając na cud. W domu starałam się trzymać fason, zwłaszcza przy dzieciach. Minął cały tydzień od zaginięcia, a ja wciąż trzymałam wszystko w tajemnicy przed Liamem i Shioban. Na wypadek, gdyby ich tata jednak się odnalazł. Byłam pewna, że się odnajdzie, bo byliśmy przecież normalną rodziną. Coś tak złego nie mogło nam się przytrafić. A jednak się przytrafiło- wspomniała.
Policja rozważała kilka różnych scenariuszy tego, co mogło przydarzyć się Jimowi. Wśród nich było samobójstwo, morderstwo, a także celowa ucieczka. W 2010 r. pojawiły się plotki, że 43-letni naukowiec sfingował własną śmierć po to, by rozpocząć nowe życie pod przybraną tożsamością. Na poparcie tej tezy nie ma jednak żadnych dowodów. Od czasu zniknięcia mężczyzna ani razu nie użył żadnej ze swoich kart kredytowych. Wątpliwe jest również, żeby tak po prostu wyszedł z huty. Aby dostać się na zewnątrz, musiałby minąć wielu pracowników. Ktoś z pewnością by go zauważył. Biorąc to wszystko pod uwagę, Jim Donnelly najprawdopodobniej już od dawna już nie żyje.
Źródła:
- Szepthanki Podcast, https://www.youtube.com/watch?v=H2QH6MKRbDc&t=157s
- https://www.rnz.co.nz/programmes/the-lost/story/2018622063/jim-donnelly-the-answer-lies-in-the-mill
- https://newzealandmissing.wordpress.com/jim-donnelly/
- https://journalnews.com.ph/the-mysterious-vanishing-of-jim-donnelly/#gsc.tab=0
- https://www.nzherald.co.nz/nz/mystery-at-the-mill-the-strange-and-unsolved-disappearance-of-scientist-jim-donnelly/LU2YNA44NGTMRAIMHH3UD7JDUU/
- https://www.nzherald.co.nz/nz/a-moment-in-crime-mystery-at-the-mill-the-strange-disappearance-of-scientist-jim-donnelly/OSC5EP56EOBPAVZSLMSATGGYYA/
- https://www.newshub.co.nz/home/new-zealand/2017/10/missing-jim-the-day-an-auckland-father-disappeared-without-a-trace.html
- https://www.missingandmurdered.co.uk/post/jim-donnelly-missing-presumed-murdered-2004