Kamil M. - zamordował po latach upokorzeń i krzywd
Kamil od urodzenia był oczkiem w głowie swoich rodziców. Jako jedynak mógł liczyć na wszystko, co najlepsze. Uczył się dobrze, napawając wszystkich dumą. Kiedy jednak zdecydował, że nie chce przejąć rodzinnej firmy budowlanej, a w zamian za to zostać marynarzem, coś zaczęło się psuć. Ojciec chłopaka zaczął mieć do niego pretensje. Uważał, że Kamil z powodu fanaberii zmarnuje sobie życie oraz pogrzebie interes, który senior rodu z takim trudem rozkręcił. Na tym tle między mężczyznami powstał konflikt, który nie skończył się nawet po tym, kiedy Kamil zrezygnował z marzeń o morzu. Kłótnie zmieniły się w groźby, a potem rękoczyny. Tragedia wydawała się kwestią czasu.
Z tego artykułu dowiesz się:
Rodzina na swoim
Zostać kimś
Małżeństwo M. mieszkało w niewielkiej miejscowości Tarło-Kolonia położonej 13 km na południowy zachód od Lubartowa. Głowa rodziny Przemysław M. urodził się i wychował w okolicy. Od małego imponował otoczeniu inteligencją i poważnym podejściem do życia. Bardzo dobrze się uczył, ze szkoły przynosił dobre oceny, napawając swoich rodziców dumą. Wiedział, że aby do czegoś w życiu dojść, trzeba ciężko pracować.
Z takim samym nastawieniem ukończył technikum budowlane. Przez cały ten czas dbał o to, by osiągać jak najlepsze wyniki w nauce. Nie marnował wolnego czasu na bezcelowe włóczenie się po okolicy jak niektórzy jego koledzy. Stronił od ludzi bez życiowych ambicji. Chciał, aby w przyszłości rodzice byli z niego dumni. I tak też się stało.
Ku lepszej przyszłości
Ze świadectwem maturalnym w garści zatrudnił się w firmie budowlanej. Pracodawca cenił Przemka za obowiązkowość, dokładność i poważne podejście do obowiązków. Nie płacił jednak wystarczająco dużo, aby zaspokoić ambicje młodego mężczyzny. Ten zaczął więc myśleć o wyjeździe za granicę, gdzie mógł liczyć na dużo lepsze wynagrodzenie.
Przez kolejne 5 lat Przemysław dorabiał się na emigracji jako pracownik firmy wykańczającej mieszkania. Harował jak wół od rana do wieczora, stroniąc od rozrywek i oszczędzając każdy grosz. Kiedy odłożył wystarczająco dużo pieniędzy, by móc pozwolić sobie na własne lokum, wrócił do Polski. Osiadł we wsi Tarło-Kolonia, gdzie założył firmę i wybudował dom.
Rodzina
Młody, majętny kawaler, prowadzący z sukcesem niewielkie przedsiębiorstwo budowlane, stanowił doskonałą partię i przyciągał uwagę miejscowych dziewczyn. Przemysław mógł w końcu nacieszyć się życiem towarzyskim, odbijając sobie 5 lat przymusowej ascezy na obczyźnie. Wkrótce poznał dwa lata starszą Joannę, która całkowicie zawróciła mu w głowie.
Od tamtej pory wszystko zaczęło układać się jak w bajce. Joanna nie tylko spotykała się z Przemkiem prywatnie, pracowała również w jego firmie jako księgowa. Niedługo później okazało się, że jest w ciąży, co przyspieszyło decyzję o ślubie. Po roku od pierwszej randki para zamieszkała w wybudowanym przez Przemysława domu otoczonym niewielkim ogródkiem.
Sielanka
Przyjście na świat syna wydawało się dopełnieniem sielanki. Mały Kamil z miejsca stał się oczkiem w głowie dumnych rodziców. Oboje dokładali wszelkich starań, by niczego mu nie brakowało. Wysokie zarobki Przemka pozwalały na zakup dobrych ciuszków dla chłopca, zabawek i akcesoriów. Państwo M. sprawiali wrażenie najszczęśliwszej rodziny pod słońcem.
We wsi cieszyli się powszechnym szacunkiem. Nigdy nie odmawiali pomocy, jeśli ktoś ich o nią poprosił. Przemysław udzielał się charytatywnie w lokalnej społeczności, świadcząc na jej rzecz drobne przysługi. Joanna była podobnie życzliwie nastawiona do ludzi. Wydawało się, że nad przyszłością tych dwojga nigdy nie zawisną czarne chmury. Było to jednak tylko złudzenie.
W szponach nałogu
Utopić stres
Nowe obowiązki związane z powiększeniem rodziny z czasem zaczęły odbijać się na kondycji psychicznej Przemysława. Mężczyzna bardzo ciężko pracował, aby zapewnić byt żonie i dziecku, co sprawiło, że znalazł się pod nieustająco rosnącą presją. Aby rozładować stres, coraz częściej zaglądał do kieliszka.
Na początku problem nie wydawał się poważny. W końcu dla wielu mężczyzn piwo czy dwa wieczorem to idealny sposób na rozluźnienie. W przypadku Przemysława jednak problem z miesiąca na miesiąc narastał, ciągnąc za sobą dalsze konsekwencje w postaci nadwagi i chorób. Szczupły i sprawny niegdyś mężczyzna stał się słaby, zmęczony i miał trudności z wykonywaniem fizycznej pracy. Jego biznes zaczął podupadać. Wraz z tymi wszystkimi problemami przyszło rozdrażnienie i zmienność nastrojów.
Marzenie o morzu
Tymczasem mały Kamil rósł i dojrzewał bez świadomości tych wszystkich kłopotów. Jako jedyne dziecko pary miał wszystko, czego tylko zapragnął. W szkole uczył się dobrze tak jak kiedyś jego ojciec. Na koniec roku często przynosił świadectwa z czerwonym paskiem. Rodzice byli z niego bardzo dumni.
Jednak z czasem ich relacje zaczęły się psuć. Kamil chciał w przyszłości zostać marynarzem, z kolei Przemysław liczył na to, że pierworodny przejmie kiedyś jego firmę i zapewni w ten sposób jej dalszy rozwój. Zupełnie nie mógł przyjąć do wiadomości, że chłopak nie interesuje się budowlanką i nie ma do niej smykałki. Usiłował wyperswadować mu miłość do żeglowania, twierdząc, że jego realizacja będzie życiową pomyłką. Sprzeciw syna traktował niemal jak osobistą zniewagę. Sprawdź także ten artykuł: Izabela M. - 16-latka wracała z dyskoteki, została zamordowana tuż pod własnym domem.
Chłopiec do bicia
Na tym tle coraz częściej w domu M. wybuchały awantury, często podlewane alkoholem. Przemysław usiłował wymóc na Kamilu posłuszeństwo, ubliżając mu i umniejszając jego wartości. Chłopak obstawał jednak przy swoim, wspierany przez matkę. W związku z tym również Joanna dostała się na celownik męża, który zaczął stosować przemoc słowną również wobec niej.
Mimo niesprzyjających okoliczności Kamil dopiął swego i zdał egzamin do szkoły morskiej w Szczecinie. Cieszył się, że dzięki odebranej tu edukacji spełni swoje największe marzenie o pracy na morzu. Niestety jego plany pokrzyżowało tragiczne wydarzenie. Pewnego dnia na statku, na którym pływał, miał miejsce wypadek. Kolega chłopaka zginął na miejscu. Trauma spowodowała, że Kamil z dnia na dzień zrezygnował z pływania i wrócił do domu.
A nie mówiłem?
Przemysław triumfował. Mógł teraz oficjalnie głosić wszem wobec, że od początku miał rację i syn powinien był go słuchać. Mężczyzna nie przepuścił żadnej okazji, by dogryźć Kamilowi i Joannie. Kiedy wypił, stawał się jeszcze bardziej nieprzyjemny. Mieszkanie z nim pod jednym dachem zaczęło przypominać koszmar.
Kamil próbował się jakoś odnaleźć. Miał kłopoty ze zdobyciem pracy. Radził sobie ze stresem w podobny sposób, co jego ojciec- pił. Problem alkoholowy rodziny M. oraz dziejąca się pod ich dachem przemoc wkrótce stał się we wsi tajemnicą poliszynela. Sąsiedzi wspominali później, że cała trójka otrzymała skierowanie na terapie odwykowe.
Tragedia w rodzinnym domu
Pijatyka
Był 19 sierpnia 2020 r. 31-letni Kamil niedawno wrócił do rodzinnego domu z pobytu za granicą. Nie pracował, całymi dniami siedział w swoim pokoju. Wraz z ojcem działali na siebie jak czerwona płachta na byka. Starali się schodzić sobie nawzajem z drogi. Dużo pili. Tak samo było i tego dnia. Kamil już od rana zajął się opróżnianiem butelek z piwem.
Kiedy 54-letni Przemysław wrócił do domu z pracy, również zaczął pić. Stał się agresywny, zaczepiał syna. Groził, że go zabije. - “Ty skur...!, Spier... z domu! Zabiję cię ch...!” Tego rodzaju słowa nie robiły na Kamilu większego wrażenia. Ojciec często mówił takie rzeczy. I nie można powiedzieć, że był gołosłowny. W przeszłości dwa razy złamał 31-latkowi nos i raz kostkę, kopiąc w nią ciężkim butem tak mocno, że aż potrzebna była operacja. Czasami rzucał się na niego z pięściami, ale wtedy wystarczyło pogrozić mu nożem, żeby odpuścił. Kamil dobrze znał tę procedurę.
Kłótnia na korytarzu
Około godziny 23 mężczyźni wpadli na siebie w wąskim korytarzu rodzinnego domu. Przemysław rzucił się na Kamila, który chwycił jak zwykle nóż, żeby go nastraszyć. Tym razem jednak sztuczka nie zadziałała. 54-latek przewrócił syna na ziemię i zaczął dusić przedramieniem. Młodszy z mężczyzn zaczął tracić przytomność, zrobiło mu się ciemno przed oczami. Odruchowo zadał napastnikowi dwa szybkie ciosy w łopatkę i szyję. Drugi trafił prosto w tętnicę.
Po wszystkim przerażony Kamil zerwał się na równe nogi i uciekł do swojego pokoju. Nie wiedział, co się dalej działo. Rano ciało męża odkryła jego żona. Leżało na pokrytym krwią dywaniku. Było zimne. Joanna błyskawicznie zorientowała się, co się stało. Postanowiła pomóc synowi uniknąć odpowiedzialności.
Wypadek po pijaku
Kobieta rozebrała męża, a jego poplamione czerwoną cieczą ubrania i wraz z brudnym dywanikiem wrzuciła do pralki. Następnie zaciągnęła ciało do wanny i dokładnie umyła. Przebrała zwłoki Przemysława w czysty strój i położyła na łóżku, uprzednio gniotąc pościel. Chciała, by cała scena wyglądała tak, jakby mężczyzna umarł we śnie. Ułożyła jego głowę w taki sposóby, by fałdy skóry zasłoniły ranę na szyi. Kiedy uznała, że wszystko jest gotowe, zadzwoniła na pogotowie.
Joanna wytłumaczyła przybyłemu na miejsce lekarzowi, że jej mąż wrócił późno do domu po libacji alkoholowej. Ledwo trzymał się na nogach. W pewnym momencie stracił równowagę i uderzył się głową o piec. Potem poszedł do łóżka i zasnął. Rano już nie żył. Z początku wersja ta wydawała się prawdopodobna. Przemysław od lat nadużywał alkoholu, miał nadwagę i chorował. Jego serce mogło w końcu nie wytrzymać. Lekarz był jednak wyjątkowo dociekliwy. W trakcie oględzin zauważył niewielką ranę na szyi zmarłego. Nabrawszy podejrzeń, że M. został zamordowany, wezwał policję. Joanna i Kamil trafili do aresztu.
W obronie własnej
Morderca i wspólniczka
Po przewiezieniu na komisariat Joanna konsekwentnie nie przyznawała się do winy. Powiedziała, że sprzątnęła dom z powodu przyjazdu lekarza. Kamil również zaprzeczył, jakoby zabił ojca z premedytacją. Twierdził, że bronił się przed agresywnym rodzicem, który przewrócił go na podłogę i zaczął dusić. Przyznał, że faktycznie posłużył się nożem, ale nie miał świadomości, że tak poważnie zranił napastnika, ponieważ po pierwsze nie widział krwi, a po drugie po wszystkim Przemysław jak gdyby nigdy nic usiadł pod ścianą.
Kamil czekał na proces w areszcie, za morderstwo z premedytacją groziło mu dożywocie. Joanna wyszła na wolność, otrzymawszy uprzednio dozór policyjny. Oskarżono ją o pomoc w zacieraniu śladów zbrodni oraz utrudnianie śledztwa.
Niewinny
Pierwszy proces odbył się w 2021 r. Kamil zeznawał łamiącym się głosem, często miał łzy w oczach. Opowiadał o przemocy, której latami doświadczał wraz z matką. “Od trzech lat [Przemysław] był coraz agresywniejszy, wiele razy zamykaliśmy się przed nim w pokoju na klucz”– mówił. I dodawał, że nie ma dnia, żeby nie żałował tego, co się stało. Sąd dał oskarżonemu wiarę i ostatecznie uniewinnił go od zarzutu zabójstwa.
“Oskarżony został przez ojca brutalnie zaatakowany. Zadał mu dwa ciosy nożem w momencie, gdy na skutek duszenia ojca nie mógł oddychać i zaczął tracić świadomość. Uderzając nożem, walczył o własne życie. Tym samym działał w obronie koniecznej, odpierając bezpośredni i bezprawny zamach na swoje życie” – uzasadniał wyrok sędzia Łukasz Obłoza.
Joanna M. również została uznana za niewinną .“Rzecz jednak w tym, że Kamil M. nie popełnił przestępstwa. Jego zachowanie, choć polegające na pozbawieniu życia człowieka, było zgodne z prawem. Wobec tego Joanna M. nie zacierała śladów przestępstwa” - powiedział sędzia Obłoza. Sprawdź także ten artykuł: Gaby Petito - zamordowana z miłości?
A jednak winny!
Na tym sprawa się jednak bynajmniej nie skończyła, ponieważ prokurator odwołał się od wyroku do sądu wyższej instancji, a ten przychylił się do jego wniosku. Kamil M. i jego matka ponownie zasiedli w ławie oskarżonych. 1 czerwca 2023 r. mężczyzna został uznany za winnego zabójstwa z zamiarem ewentualnym i skazany na 8 lat pozbawienia wolności. Joanna M. otrzymała karę roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
Kamil M. był zaskoczony. Nie chciał iść do więzienia. Uciekł z rodzinnego domu i ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości w jednej z miejscowości na terenie powiatu lubartowskiego. Kiedy nie stawił się wyznaczonego dnia w zakładzie karnym, policja zaczęła go ścigać. Namierzenie mężczyzny nie zajęło wiele czasu. 34-latek był zaskoczony, kiedy pewnego dnia zobaczył na progu domu funkcjonariuszy z nakazem doprowadzenia go do więzienia. Nie stawiał oporu.
Źródła:
- Kanał Kryminalny, PRAWIE MI SIĘ UDAŁO!, https://www.youtube.com/watch?v=DS7IVJVUJiQ
- https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26240784,kolonia-tarlo-syn-zabil-nozem-swojego-ojca-w-ukryciu-zbrodni.html
- https://lublin.se.pl/tarlo-kolonia-kamil-zabil-ojca-proces-ujawnil-rodzinne-pieklo-aa-F9CA-PXhB-Zwrs.html
- https://lubartow.24wspolnota.pl/informacje-lubartowskie/a-jednak-winny-zabojstwa-ojca-radykalny-zwrot-w-sprawie-tragedii-z-kolonii-tarlo/VJlywSNI054uKCV7Ufln
- https://natemat.pl/351847,zabil-ojca-a-matka-zacierala-slady-tragedia-w-okolicach-lubartowa
- https://www.wprost.pl/kraj/10356516/rodzinny-horror-na-lubelszczyznie-myla-zwloki-meza-by-ukryc-co-zrobil-syn.html
- https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-08-25/syn-mial-zabic-ojca-i-umyc-zwloki-by-zmylic-policje-pomagala-mu-matka/
- https://www.o2.pl/informacje/kamil-zabil-ojca-a-mama-umyla-zwloki-i-oklamala-lekarza-nie-pojda-siedziec-6682698876963328a
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/lublin/kolonia-tarlo-w-lubelskiem-kamil-m-zabil-ojca-w-obronie-koniecznej-sad-go-uniewinnil/bsxl1n7
- https://lublin.se.pl/kamil-zabil-ojca-ktory-terroryzowal-rodzine-34-latek-swoje-najlepsze-lata-spedzi-w-wiezieniu-aa-UKnf-pdvT-oP24.html
- https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-09-10/zabil-wlasnego-ojca-zostal-uniewinniony/
- https://www.dziennikwschodni.pl/lubartow/mial-do-odsiadki-osiem-lat-za-zabojstwo-ojca-byl-zaskoczony-wizyta-policjantow,n,1000331129.html
- https://lublinews.pl/region/lubartow/tarlo-kolonia-kamil-m-skazany-za-zabojstwo-ojca-doprowadzony-do-zakladu-karnego/
- https://www.lublin112.pl/syn-zabil-ojca-ktory-od-lat-sie-nad-nim-znecal-najpierw-zostal-uniewinniony-teraz-skazany-na-kare-wiezienia/
- https://kurierlubelski.pl/kiedy-syn-zabija-ojca-dramatyczna-sprawa-wraca-przed-sad/ar/c1-16916455 https://lublin24.pl/informacje-lubartowskie/gmina-niedzwiada-kamil-przyznal-sie-do-zabicia-ojca-joanna-twierdzi-ze-nie-zacierala-sladow-galeria/pHJWzVN5cW6k7AhB7rfk