Kapsułki śmierci, czyli sprawa zatrutego Tylenolu
Był wczesny poranek 2 września 1982 r. 12-letnia Mary Kellerman nie spała tej nocy zbyt dobrze. Źle się czuła, bolało ją gardło, przez zatkany katarem nos nie mogła oddychać. Dziewczynka poszła do sypialni rodziców po pomoc. Matka zmierzyła jej temperaturę, a następnie podała córce kapsułkę leku Tylenol Extra Strenght- popularnego specyfiku na bazie paracetamolu, sprzedawanego w USA bez recepty. Chwilę później jej dziecko już nie żyło.
Jeśli szukasz więcej informacji i podobnych historii, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Z tego artykułu dowiesz się:
Pomór w Chicago
Najpopularniejszy lek Ameryki
Tylenol to jeden z najbardziej popularnych leków w Stanach Zjednoczonych. Trafił do obiegu w 1955 r. jako jeden z produktów firmy McNeil Laboratories. W 1959 r. przedsiębiorstwo przejął koncern farmaceutyczny Johnson&Johnson. Rok później Tylenol zyskał status leku OTC, co oznaczało, że mógł być sprzedawany bez recepty. Miał postać żelatynowych kapsułek z porcją białego proszku w środku.
Specyfik był (i jest nadal) jednym z najczęściej stosowanych środków na przeziębienie i różnego rodzaju bóle. Codziennie brały go miliony Amerykanów. Jego głównym składnikiem jest paracetamol. W ciągu lat doczekał się licznych wariantów, m.in. Extra Strenght, czyli supermocny oraz wersji dla dzieci. W latach 80. lek sprzedawano w plastikowych słoiczkach nieposiadających żadnych szczególnych zabezpieczeń (folii, aluminiowego wieczka czy plastikowej “zawleczki”, których naruszenie oznaczałoby, że opakowanie zostało otwarte).
Atak serca
Słoiczek Tylenolu znajdował się również w domu należącym do Kellermanów, rodziny zamieszkałej na przedmieściach Chicago. Kiedy 2 września 1982 r. mama Mary podała jej wypełnioną białym proszkiem kapsułkę, nie przypuszczała, co wydarzy się za chwilę. Po połknięciu leku dziecko straciło przytomność i upadło na podłogę. Oczy uciekły mu w tył głowy, oddech stał się bardzo płytki.
Wezwano pogotowie, 12-latka trafiła do szpitala. Lekarze nie mieli pojęcia co mogło się wydarzyć. Podejrzewali zawał serca. Nikt nie łączył zapaści dziewczynki z Tylenolem. Zatrucie paracetamolem dawało bowiem zupełnie inne objawy. Zabiegi lecznicze nie przyniosły skutku. Dziecko zmarło.
Adam
Tego samego dnia 27-letni Adam Janus, Polak mieszkający w Arlington Heights (północnozachodnie przedmieścia Chicago), również czuł się niewyraźnie. Podejrzewał przeziębienie, postanowił więc wspomóc organizm dwiema kapsułkami Tylenolu Extra Strenght. Zażył lek w łazience, a następnie skierował się w stronę sypialni, aby się zdrzemnąć. Dotarł do celu trzymając się za serce. Po chwili osunął się na podłogę i wpadł w konwulsje. Z ust zaczęła mu lecieć piana.
Żona Adama- Teresa- nie potrafiła pomóc małżonkowi. Sąsiedzi pomogli jej wezwać karetkę. Janus trafił na oddział intensywnej terapii. Personel szpitala nie wiedział co było przyczyną tak gwałtownego pogorszenia stanu zdrowia pacjenta. Młody mężczyzna nie uskarżał się wcześniej na żadne dolegliwości. Około godziny 15 zmarł.
Śmiertelne żniwo
Teresa była w szoku. Nie wiedziała, jak poradzić sobie z nieoczekiwaną stratą. Musiała zorganizować pogrzeb, a także przekazać okropne nowiny dzieciom. Na ratunek pospieszyli członkowie dalszej rodziny. Był wśród nich 25-letni szwagier Teresy- Stanley- wraz ze świeżo poślubioną małżonką Theresą. Para również ciężko przeżyła śmierć Adama. Narzekała na okropny ból głowy spowodowany stresem.
Stanley zobaczył w mieszkaniu szwagierki opakowanie Tylenolu. Tego samego, z którego wcześniej korzystał Adam. Bez zastanowienia połknął jedną kapsułkę, a drugą podał żonie. Po chwili oboje upadli na podłogę ogarnięci drgawkami, tocząc pianę z ust. Teresa Janus krzyknęła, że małżeństwo dopadła ta sama choroba, która kilka godzin wcześniej zabrała jej męża.
Paragon
Na miejscu po raz kolejny pojawiła się karetka. Wszyscy obecni w mieszkaniu żałobnicy zostali przewiezieni do szpitala, gdzie trafili do izolatek na obserwację. Przerażeni i zdezorientowani czekali na rozwój wydarzeń. Stanley zmarł bardzo szybko, jego żona odeszła 2 dni później nie odzyskawszy przytomności.
Medycy byli skonsternowani. Nie wiedzieli, dlaczego jednego dnia troje członków tej samej rodziny odeszło nagle w tajemniczych okolicznościach. Podejrzewali m.in. zatrucie gazem, infekcję wywołaną nowym, nieznanym dotąd ludzkości, wirusem. Na trop faktycznej przyczyny zgonów trafiła pielęgniarka, która w mieszkaniu rodziny Janus odnalazła Tylenol oraz sklepowy paragon potwierdzający, że lek zakupiono tego samego dnia. Kobieta szybko przeliczyła kapsułki- brakowało dokładnie trzech.
Panika
Cyjanek
Przełożeni kobiety na początku byli sceptyczni. Zatrucie paracetamolem nie dawało przecież takich objawów, jakie wystąpiły u Adama i pozostałych ofiar. Kapsułki trafiły jednak do analizy. Zanim badania się zakończyły, w podobnie dramatycznych okolicznościach zmarły jeszcze trzy mieszkanki Chicago i okolic: Mary McFarland, Paula Prince i Mary Reiner. Wszystkie po zażyciu Tylenolu Extra Strenght.
Po przebadaniu próbek leku pobranych również z ich mieszkań ustalono, co stało za tragicznymi zgonami siedmiorga niewinnych osób. Nie był to Tylenol, ale śmiertelnie niebezpieczna trucizna- cyjanek potasu, którymi ktoś wypełnił oryginalne kapsułki, a potem podrzucił je do słoiczków. Cyjanek zabija szybko, nie ma na niego odtrutki. Nikt nie wiedział ile skażonych opakowań znajdowało się w sklepach. Należało jak najszybciej uprzedzić mieszkańców Chicago przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Błyskawiczna akcja
Władze musiały działać błyskawicznie. W ciągu 48 godzin zorganizowano sztab kryzysowy złożony z różnej maści specjalistów i urzędników. Tylenol miał natychmiast zniknąć ze sklepowych półek i mieszkań, a następnie trafić do analizy. Operacja była iście gargantuiczna. W 1982 r. do obiegu trafiło aż 31 mln opakowań specyfiku! Produkt był dostępny nie tylko w aptekach, ale i sklepach spożywczych, drogeriach, na stacjach benzynowych.
Wystosowano komunikaty do mieszkańców miasta, aby wyrzucili potencjalnie niebezpieczny lek lub odnieśli go na najbliższy komisariat. Do akcji włączyła się również firma Johnson&Johnson. Zapewniła, że wymieni wszystkie zwrócone kapsułki na nowe. Zaoferowała również nagrodę dla osoby, która pomoże w ujęciu truciciela.
Przedstawiciele władz nie mieli pojęcia z jak szeroko występującym zjawiskiem mają do czynienia. Czy zatruty Tylenol pojawił się tylko w Chicago, a może zagraża również obywatelom innych miast? Kto zdecydował się na tak desperacki krok? Działający w pojedynkę szaleniec, desperat, a może dobrze zorganizowana siatka terrorystyczna? Jaki przyświeca zabójcy motyw? A przede wszystkim- jak go powstrzymać? W mieście wybuchła panika. Krążyła plotka, że kapsułek nie można spuszczać w toalecie, ponieważ zatrują wodę pitną. Sprawdź także ten artykuł: Tillie Klimek – polska seryjna morderczyni, która zabijała zatrutym jedzeniem.
Kto zatruł Tylenol?
Cyjanek nie był produktem dostępnym dla każdego, to handel nim nie był w żaden sposób kontrolowany. Nabywca nie musiał się na przykład rejestrować, aby dokonać zakupu.
Ta śmiertelna w swoim działaniu substancja znajdowała zastosowanie w różnych dziedzinach przemysłu, m.in. chemicznym i złotniczym.
W toku skrupulatnie prowadzonego śledztwa ustalono ponad wszelką wątpliwość, że do zatrucia nie doszło na linii produkcyjnej firmy Johnson&Johnson. Śledczy skłaniali się ku hipotezie, że kapsułki z Tylenolem zostały podmienione ręcznie przez kogoś, kto albo najpierw je kupił bądź ukradł, a potem zatruciu odłożył z powrotem na półkę. FDA (Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków) przebadała w sumie milion kapsułek i orzekła, że sprawca działał wyłącznie na obszarze Chicago.
40 lat bez odpowiedzi
Ósma ofiara
Śledztwo trwało, ale w miarę upływu czasu pojawiało się w nim więcej pytań niż odpowiedzi. Na zorganizowane specjalnie do tego celu infolinie zgłaszały się osoby, które przekazywały policjantom różnorakie wskazówki. Codziennie zgłoszenia odbierało kilkunastu funkcjonariuszy. Żadne z nich nie pomogło pchnąć sprawy do przodu.
Producent Tylenolu odnotował gigantyczne straty. Przed kryzysem w 1982 r. specyfik stanowił ponad 35 procent rynku leków przeciwbólowych dostępnych bez recepty. Kilka tygodni po morderstwach udział ten spadł do niecałych 8 procent. Firma Johnson&Johnson nie uchylała się jednak od odpowiedzialności. Współpracowała z organami ścigania i prowadziła maksymalnie przejrzystą politykę informowania o postępach w podjętych działaniach przekonując, że dobro pacjentów jest dla niej najważniejsze. Po jakimś czasie zyskała status kolejnej ofiary truciciela.
Koncern wpompował 100 milionów dolarów w operację zażegnywania kryzysu. Wydatki objęły m.in. projekt nowego opakowania wyposażonego w dodatkowe zabezpieczenia znane konsumentom do dziś (m.in. folia na słoiczku, aluminiowe wieczko na szyjce). W 1983 r. sprzedaż Tylenolu osiągnęła stan wyjściowy, a lek odzyskał zaufanie Amerykanów. Postępowanie firmy Johnson&Johnson jest po dziś dzień chwalone w wielu szkołach biznesu.
John Lewis
Mimo zakrojonego na szeroką skalę śledztwa nie udało się odnaleźć nikogo, komu z całą pewnością dałoby się przypisać odpowiedzialność za zatrucie Tylenolu. Śledczy wiązali przez dłuższy czas nadzieje z anonimowym listem przesłanym do firmy Johnson&Johnson. Jego autor domagał się od koncernu okupu w wysokości miliona dolarów w zamian za zapewnienie, że już nigdy nie dosypie cyjanku do żadnej kapsułki.
Nadawcę udało się namierzyć. Był nim mieszkający w okolicach Nowego Jorku James W.Levis, drobny oszust i krętacz, skazany w przeszłości za malwersacje podatkowe. Kiedy trafił na przesłuchanie, zaprzeczył, jakoby miał jakikolwiek związek z morderstwami. Przekonywał, że napisał list, ponieważ chciał się zemścić na byłym pracodawcy swojej żony. Kiedy w Chicago umierali otruci cyjankiem ludzie, Levis mieszkał wraz z małżonką w Nowym Jorku. Jako że nie udało się zgromadzić przeciwko mężczyźnie wystarczających dowodów, odsiedział jedynie karę za próbę wyłudzenia okupu.
Roger Arnold
Przez jakiś czas na celowniku śledczych znajdował się również niejaki Roger Arnold, domorosły miłośnik chemii i były żołnierz amerykańskiej armii. W latach 80. chętnie przesiadywał w chicagowskich barach chwaląc się swoimi dokonaniami na służbie oraz eksperymentami chemicznymi. Właściciel jednego z przybytków, które odwiedzał Arnold- Marty Sinclair- uznał mężczyznę za podejrzanego.
W tydzień po wybuchu afery z Tylenolem Sinclair zgłosił się na policję. Twierdził, że Arnold ma w domu cyjanek, ponieważ od momentu, w którym odeszła od niego żona, pracował nad jakimś tajemniczym “projektem”. Podejrzany trafił na przesłuchanie. Współpracował, bez problemu pozwolił policjantom przeszukać mieszkanie. Kiedy jednak dowiedział się, że za wszystkie nieprzyjemności, jakie na niego spadły, odpowiadał Sinclair, zapałał żądzą zemsty.
Pewnego dnia spotkał Marty’ego na ulicy. Bez zastanowienia wyciągnął broń i strzelił. Jak się później okazało, zabił niewinnego człowieka, który miał to nieszczęście, że był bliźniaczo do donosiciela podobny. Roger Arnold nigdy nie trafił przed sąd za otrucie mieszkańców Tylenolem. Odsiedział za to karę za zastrzelenie Johna Stanishy. Nigdy nie pozbył się wyrzutów sumienia z powodu bezsensownej tragedii, którą spowodował. Zmarł w 2008 r. z przyczyn naturalnych.
Naśladowcy
Mimo iż truciciel z Chicago po dziś dzień pozostaje niewykryty, to szybko doczekał się naśladowców. 4 lutego 1986 r. kobieta imieniem Hariett Notarnicola zakupiła słoiczek Tylenolu Extra Strength. Trzy dni później poczęstowała lekiem dziewczynę swojego syna, która uskarżała się na ból głowy. Diane Elsroth bez wahania połknęła dwie kapsułki i położyła się spać. Następnego dnia odnaleziono ją martwą. Przyczyną śmieci było zatrucie cyjankiem potasu.
W tym samym roku nieszczęśliwa pani domuStella Nickell zaprawiła cyjankiem potasu inny lek na ból głowy- Excedrin. Zatrute opakowania trafiły do męża Stelli- Bruce’a- i przypadkowej kobiety nazwiskiem Sue Snow. Oboje umarli po zażyciu podmienionych kapsułek z trucizną. Morderczynię złapano i skazano na 90 lat pozbawienia wolności na podstawie Federal Anti-Tampering Act, aktu prawnego dotyczącego fałszowania produktów, ustanowionego właśnie po sprawie Tylenolu.
Wielu specjalistów podkreślało, że za pojawienie się trucicieli- naśladowców odpowiedzialność w dużej mierze ponosiły media, które nazbyt zbyt szeroko rozpisywały się na temat szczegółów sprawy.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=NEVNMk722rw
- https://www.chicagohistory.org/tylenol-murders/
- https://www.pbs.org/newshour/health/tylenol-murders-1982
- https://mgr.farm/opinie/z-aptecznego-archiwum-x-historia-tylenolu-c-d-n/
- https://en.wikipedia.org/wiki/Stella_Nickell
- https://www.chicagotribune.com/investigations/ct-tylenol-murders-chicago-police-roger-arnold-20220929-jbxjioufmzay3g2fmvxsn54gru-htmlstory.html
- https://mgr.farm/opinie/z-aptecznego-archiwum-x-historia-tylenolu-c-d-n/
- https://home.heinonline.org/blog/2020/11/poison-on-the-shelves-federal-product-tampering-laws-and-the-chicago-tylenol-murders/