Kinga Kozak - uciekła, żeby rozpocząć nowe życie czy została zamordowana?
42-letnia Kinga Kozak od dawna nie czuła się dobrze w swoim małżeństwie. Mąż był chorobliwie zazdrosny, nieustannie ją kontrolował. Krzyczał, urządzał awantury. Przeszukiwał rzeczy należące do kobiety, sprawdzał także jej telefon. Związek trzymał się praktycznie na włosku, aż w końcu w 2018 r. Kinga zdecydowała, że chce rozwodu. Zbigniew nie zareagował dobrze na tę informację. Groził, że jeśli Kinga go zostawi, to on popełni samobójstwo. 13 sierpnia para spotkała się w sądzie, ale Zbigniew, zamiast zgodzić się na rozstanie za porozumieniem stron, stwierdził, że chce uratować ten związek. Kinga była wściekła. Po południu tego dnia miała stawić się w pracy. Nigdy tam nie dotarła.
Z tego artykułu dowiesz się:
Nieszczęśliwe małżeństwo
Zakochany wdowiec
Kinga i Zbigniew byli małżeństwem już od 16 lat. Poznali się w 1999 r. Kinga oferowała w tamtym czasie prywatne lekcje języka angielskiego. Pewnego dnia pod jej skrzydła trafiła Dominika, córka Zbigniewa z pierwszego małżeństwa. Młodsza o 12 lat kobieta o zniewalającym uśmiechu i blond włosach błyskawicznie zawróciła niedawno owdowiałemu mężczyźnie w głowie. Para stanęła na ślubnym kobiercu po kilkunastu miesiącach randkowania mimo sprzeciwów Dominiki.
Nastolatka nie zdążyła pogodzić się ze śmiercią matki. Nie wyobrażała sobie zamieszkania pod jednym dachem z macochą. Wyprowadziła się więc z rodzinnego domu i wyjechała do Hiszpanii, gdzie rozpoczęła studia. Nie utrzymywała bliskiego kontaktu z nową rodziną. Kinga i Zbigniew robili jednak wszystko, aby być szczęśliwi. Szukali swojego miejsca na ziemi, aż w końcu zakupili nieruchomość we wsi Buczkowice pod Szczyrkiem.
Koniec rodzinnej sielanki
Okazały dom był stanowczo zbyt duży jak na potrzeby dwojga ludzi, ale wyśmienicie nadawał się na pensjonat. “Pokoje u Kingi” oferowały gościnę dla spragnionych białego szaleństwa turystów przyjeżdżających do Szczyrku. Interes kwitł, zapewniając właścicielom całkiem niezłe dochody. Ale to nie pieniądze przyniosły małżonkom prawdziwą radość, a córeczka Ewa, która przyszła na świat w 2008 r.
Nastał rok 2017 r. Kinga Kozak skończyła 42 lata. Na co dzień pracowała w pensjonacie oraz w oddziale kanadyjskiej firmy zlokalizowanym w Czechowicach- Dziedzicach. Była zadowolona ze swojego życia zawodowego, ale to osobiste nie wyglądało już tak kolorowo. Związek ze Zbigniewem przez te wszystkie lata uległ erozji. Para nieustannie się kłóciła. Mniejsze lub większe utarczki zdarzały się właściwie codziennie. Głównym problemem była zazdrość.
Kinga wręcz dusiła się pod czujnym okiem męża. Jeśli tylko pojawiła się w domu później niż zwykle, musiała się gęsto tłumaczyć. Same słowa jednak nie wystarczały. Zbigniew regularnie przeszukiwał torebkę żony, przeglądał jej telefon, grzebał w rzeczach osobistych. Kobieta czuła, że dłużej tego nie wytrzyma. Nie potrafiła przekonać partnera, że ten nie ma się czego obawiać. W końcu zapragnęła rozwodu.
Decyzję o rozstaniu przyspieszyła nowa znajomość. Pod koniec roku “Pokoje u Kingi” odwiedził Rafał O., turysta z Warszawy. Mężczyzna wpadł w oko gospodyni przybytku, para nawiązała bliższą relację w tajemnicy przed Zbigniewem. O sekrecie córki wiedziała za to jej matka, Ewa Jakubska. Kobiety miały od zawsze bardzo bliską relację, często ze sobą rozmawiały. Kinga zwierzała się swojej rodzicielce z problemów. W marcu 2018 r. powiedziała jej o planach odejścia od męża.
Nie opuszczaj mnie
Bo się zabiję!
Zarówno pani Jakubska, jak i jej małżonek zapewnili, że zawsze staną po stronie swojego dziecka i zaakceptują każdy jej wybór. Przede wszystkim pragnęli, by ich córka była szczęśliwa, a wnuczka wychowywała się w spokoju, bez nieustannego akompaniamentu awantur. – [Kinga i Zbigniew] Byli już piętnaście lat po ślubie i ciągle się kłócili – wspominał Stanisław Jakubski. – Zdarzały się różne sytuacje, również z powodu pasierbicy mojej córki [...]– wtórowała mu żona Ewa. – To nie był dobry człowiek, niestety… Starszy od niej, nie układało się im.
Zbigniew nie chciał nawet słyszeć o rozstaniu. Wielokrotnie powtarzał, że jeśli Kinga naprawdę go zostawi, to on się zabije. Kilka razy udawał, że dostał zawału, aby wywołać w kobiecie strach i litość. Chciał ją za wszelką cenę zatrzymać, choć małżonkowie już od dawna nie mieli ze sobą wiele wspólnego. Żyli jak współlokatorzy, których nie łączy nic poza wspólnym mieszkaniem, rachunkami i obowiązkami.
Kinga dokumentowała sceny, które urządzał jej mąż. Zbierała w ten sposób dowody przydatne w nadchodzącej sprawie rozwodowej. Mimo wszystko z czasem udało jej się dojść ze Zbigniewem do porozumienia. Para doszła do wniosku, że rozstanie się bez orzekania o winie, a wszystkie niezbędne ustalenia, w tym te dotyczące wysokości alimentów, podejmie w sposób polubowny, z wzajemnym zrozumieniem. Sprawdź także ten artykuł: Michaela McAreavey - zamordowana w trakcie podróży poślubnej.
Nieoczekiwany zwrot akcji
Sąd w Bielsku- Białej wyznaczył termin rozprawy rozwodowej na 13 sierpnia 2018 r. Kinga czekała na ten dzień z utęsknieniem. Cieszyła się, że jeszcze tylko jedna niewielka formalność dzieli ją od upragnionej wolności. Przed rozprawą kobieta odebrała z dworca kolejowego swojego ojca, który miał być świadkiem w sprawie. Była dobrej myśli.
Nieoczekiwanie Zbigniew zmienił zdanie. Wycofał wszystkie wcześniejsze deklaracje. Stwierdził, że nie chce rozwodu, a wręcz przeciwnie. Zadeklarował chęć podjęcia pracy na rzecz naprawy związku. Kinga była wściekła. O żadnym ratowaniu małżeństwa nie chciała nawet słyszeć. Kiedy wraz z ojcem wychodziła z sądu, nie kryła oburzenia. Stanisław Jakubski usiłował pocieszać córkę, ale niewiele mógł wskórać. Wsiadł w pociąg i wyruszył w drogę powrotną do domu.
Kinga z kolei udała do pracy. Po drodze wykręciła jeszcze numer matki. Dzwoniła do mnie, że w sądzie nie wyszło, ale nic straconego, mówiła, że ma spotkanie z prawnikiem i jedzie do pracy. Nic nie wskazywało na to, że stanie się coś strasznego. Była wesoła, cieszyła się na wyjazd na wakacje z córką. 21 sierpnia miały razem jechać do Czarnogóry- wspominała Ewa Jakubska.
Gdzie jest mama?
Głuchy telefon
Następnego dnia rano 8-letnia Ewa, która spędzała u dziadków część letnich wakacji, poskarżyła się babci, że jej mama nie odbiera telefonu, mimo iż próbowała się z nią połączyć aż 9 razy. – Mała była zrozpaczona – wspominała pani Jakubska. – Sama zaczęłam więc dzwonić i w końcu odebrał mój zięć. Zapytałam, gdzie jest Kinga, bo mała chce w końcu z nią rozmawiać. Powiedział, że nie ma pojęcia, że Kinga jeszcze poprzedniego dnia wieczorem gdzieś wyszła i nie wróciła. Zapytałam, czy zgłosił to na policję. Ale on się tylko zirytował i burknął, żebyśmy sobie sami jej szukali. Na zakończenie Zbigniew dodał jeszcze, że kobieta musiała poruszać się pieszo, ponieważ jej auto wciąż stało na posesji. Co ciekawe, nie zabrała ze sobą ani torebki, ani dokumentów.
Zdezorientowani państwo Jakubscy zgłosili zaginięcie córki organom ścigania. Funkcjonariusze potraktowali sprawę poważnie i natychmiast zabrali się za ustalanie miejsca pobytu Kingi. Dowiedzieli się, że 13 sierpnia po rozprawie kobieta nie dotarła do pracy. O godzinie 19:20 jej drobną sylwetkę uchwyciły kamery monitoringu zamontowane na terenie miejscowej galerii handlowej. 42-latka miała na sobie ciemną sukienkę, która została następnie znaleziona w jej domu. Oznaczało to, że musiała tego samego dnia wrócić do Buczkowic, przebrać się i wyjść ponownie. Ale dokąd?
Zbigniew
Zbigniew nie był w stanie udzielić na to pytanie odpowiedzi. Ani na żadne inne. Nie wiedział, dokąd poszła jego żona, w końcu od dawna nie utrzymywali ze sobą bliskich kontaktów. Przesłuchanie mężczyzny nie pchnęło śledztwa ani o milimetr do przodu, podobnie jak przeszukanie posesji. Nie znaleziono śladów krwi ani niczego równie podejrzanego. Czyste były również dwa auta Kingi i Zbigniewa. Zabezpieczono za to sprzęt elektroniczny w postaci telefonów i laptopów należących do pary.
Z czasem poszukiwania zaczęły zataczać coraz szersze kręgi. Ekipy z psami tropiącymi przeczesały pobliski las. Płetwonurkowie sprawdzili dwa zbiorniki wodne po tym, jak skierowała ich tam wróżka i tarocistka, z którą skontaktował się kolega Kingi. W akcję zaangażowano również drony, ciała jednak nie znaleziono. Śledczy ustalili natomiast, że krótko przed zagięciem telefon należący do kobiety logował się do wieży BTS w oddalonej o 30 km od Buczkowic Wiśle, zanim znów połączył się z wieżą w pobliżu domu Kingi.
Trzy dni później wydarzyła się kolejna tragedia. 16 sierpnia Zbigniew przestał odbierać telefony od teściów. Podjechała policja do niego i pytali o niego, to im przekazano, że dopiero wszedł do domu. Zajrzeli przez okno, a on już nie żył- opowiadała Ewa Jakubska. Mężczyzna powiesił się na strychu. Nie zostawił listu pożegnalnego. Śledczy zaczęli podejrzewać, że mężczyzna najpierw pozbawił życia żonę, a następnie popełnił samobójstwo, ponieważ nie mógł znieść wyrzutów sumienia. Sprawdź także ten artykuł: Ana Kriegel - zamordowana przez kolegów ze szkoły.
Bez odpowiedzi
Sprawcy nie wykryto
Poszukiwania Kingi trwały cały rok. Pod koniec lutego 2019 roku śledztwo zostało jednak umorzone z uwagi na niewykrycie sprawców. Teoria o mężu- mordercy wciąż obowiązywała, ale państwo Jakubscy chcieli mieć pewność, że ich córka nie żyje. W międzyczasie stali się rodziną zastępczą dla ośmioletniej Ewy.
W kwietniu 2019 r. ich modlitwy zostały wysłuchane. Wtedy właśnie policja wezwała ich na identyfikację czaszki, którą wyłowiono z Wisły na wysokości miasta o tej samej nazwie. Rodzice zaginionej natychmiast zwrócili uwagę, że szczątki wyglądały tak, jakby leżały w ziemi od dawna. [...] nie zgadza się kształt czaszki ani uzębienie. [...] Poza tym Kinga nie miała górnej trójki, nigdy jej nie wyrosła! Kształt głowy ani uzębienie nie zmienia się po śmierci!- komentowali.
Prokuratura miała na ten temat diametralnie odmienne zdanie: Z badań genetycznych wynika, że to czaszka zaginionej Kingi. Mamy 99,9% pewności. Nadal prowadzimy śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci, bo na czaszce nie było żadnych śladów. Nie wykluczamy, że ta kwalifikacja się zmieni– zapewnił Andrzej Hołdys, szef Prokuratury Rejonowej w Cieszynie.
Nadzieja
Ewa i Stanisław Jakubscy przez wszystkie te lata żywili nadzieję, że ich ukochana córka wcale nie umarła, a jedynie uciekła i kiedyś da znać, że żyje. Nadzieję tę podsyciła pewna mieszkanka Warszawy. W styczniu 2020 roku kobieta jadąca tramwajem numer 20 poinformowała zrozpaczonych rodziców zaginionej, że z całą pewnością widziała Kingę. Policja natychmiast zabezpieczyła nagrania z kamer zamontowanych w pojeździe, materiał filmowy był jednak bardzo słabej jakości.
Ewa Jakubska stwierdziła jednak, że kobieta z tramwaju mogła być jej córką. Świadczyć miał o tym m.in. kształt nosa oraz specyficzny sposób układania rąk. To jest moja córka. Twarz, ta charakterystycznie noszona czapka, ręce… To jest moja Kinga. Na tysiąc procent. Matka to wie. Tylko dlaczego nie daje znaku życia…- zastanawiała się pani Ewa. Hipoteza o ucieczce do stolicy była tym bardziej prawdopodobna, że Kinga utrzymywała potajemną znajomość z Rafałem O., turystą z Warszawy. Mężczyzna zaprzeczył jednak jakoby udzielał schronienia zaginionej kobiecie.
Ona gdzieś tam jest…
W maju 2020 r. rzecznik bielskiej policji Roman Szybiak potwierdził, że poszukiwania zaginionej zakończyły się 6 marca tego samego roku. Czynności w sprawie zaginionej Kingi Kozak zostały zakończone, ponieważ nie ma wątpliwości, że zebrany materiał dowodowy w innej sprawie – śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową w Cieszynie, w tym wyniki opinii genetycznej dwóch niezależnych laboratoriów potwierdziły, że zaginiona Kinga Kozak nie żyje – wyjaśnił.
Jednak nawet jeśli odnalezione szczątki należą do 42-letniej mieszkanki Buczkowic, to wciąż nie wiadomo, w jaki sposób kobieta zginęła ani gdzie znajduje się reszta zwłok. Na czaszce nie znaleziono śladów świadczących o przyczynie śmierci. I dlaczego w ogóle głowa oddzieliła się od reszty ciała? Prokuratura podejrzewa, że z powodów naturalnych lub za sprawą dzikich zwierząt.
– Ona gdzieś tam jest… – powtarza niestrudzenie Ewa Jakubska. Kobieta wierzy, że jej córka uciekła, a po śmierci Zbigniewa boi się wrócić, bo mogłaby zostać z nią powiązana. Nie wiadomo jedynie, dlaczego zdecydowała się porzucić ośmioletnią Ewę. Dziewczynka wciąż ma nadzieję, że mama kiedyś jej to wszystko wytłumaczy. Ze względu na trudne przeżycia została objęta pomocą psychologa.
Źródła:
- Polskie Zbrodnie, https://www.youtube.com/watch?v=R6zUh8Ademk
- https://bielskobiala.wyborcza.pl/bielskobiala/7,88025,27639172,zaginiona-kinga-kozak-przestala-byc-poszukiwana-prokuratura.html
- https://www.archiwumzbrodni.pl/3-dni-po-zniknieciu-zony-jej-maz-zostaje-znaleziony-martwy-tragedia-i-zagadka-wokol-zaginiecia-kingi-kozak/
- https://porzadek.org.pl/co-sie-stalo-z-kinga-kozak-597791.html
- https://interwencja.polsatnews.pl/reportaz/2019-05-07/po-zaginieciu-corki-wynajela-detektywa-teraz-walczy-z-nim-o-pieniadze/
- https://londynek.net/wiadomosci/article?jdnews_id=73966
- https://beskidzka24.pl/co-sie-stalo-z-kinga/
- https://zaginieniprzedlaty.com/artykuly/kinga-kozak-zaginela-w-2018-roku-do-kogo-nalezy-znaleziona-czaszka/
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/slask/corka-wciaz-czeka-na-mame-kinga-kozak-zniknela-2-lata-temu-w-buczkowicach/dzw6bky
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/slask/ewa-jakubska-matka-zaginionej-3-lata-temu-kingi-kozak-uwaza-ze-znaleziona-czaszka-nie/50xw9t2