Krzysztof Rogus i Dawid Pędzik - mordowali, żeby mieć na alkohol
13 lutego 2009 r. Krzysztof i Dawid udali się do domu szwagra jednego z nich- Krzysztofa K.- aby popić w męskim towarzystwie. Libacja trwała długo, w końcu zamroczony gospodarz usnął na krześle. Goście uznali, że to świetna okazja, by zdobyć fundusze na dalszą biesiadę. Oprawcy najpierw ogłuszyli ofiarę młotkiem, a potem właściwie odcięli jej głowę piłą motorową. “Krew trysnęła na stół i krzesło. Rogus powiedział do mnie, popatrz, jaką mu zrobiłem ranę” - opowiadał później Dawid.
Z tego artykułu dowiesz się:
Krwawa łaźnia
Szczęść Boże
Siedliska- Bogusz to całkiem spora wieś położona w województwie podkarpackim. Jej historia sięga XIV wieku. W 1910 r. stanął tu pomnik upamiętniający bitwę pod Grunwaldem. W miejscowości funkcjonuje Parafia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, szkoła oraz jednostka ochotniczej straży pożarnej. W 2021 r. ten urokliwy zakątek Polski zamieszkiwało blisko 1000 osób, z czego ponad 50% stanowili mężczyźni.
W Siedliskach życie toczy się powtarzalnym rytmem. Sąsiedzi dobrze się tu znają, wiedzą, jakie kto ma rytuały, z kim dobrze żyje, a z kim jest skonfliktowany. Nie inaczej było w 2009 r. “Tu nigdy nic złego się nie działo, nawet utarczek między sąsiadami nie było. Jeśli ktoś do kogoś coś głośniej powiedział, to tylko "Szczęść Boże" w polu. Ludzie ogólnym szacunkiem się darzyli. A staruszkowie umierali ze starości, w spokoju i poszanowaniu od bliźnich” - opowiadała sołtys Elżbieta Gąsior w rozmowie z “Dziennikiem Polskim”.
To prawda, poważna przestępczość w gminie Brzostek, do której należy wieś, właściwie nie występuje. Jedynym problemem może być… nuda, prowokująca- jak to zwykle bywa- okoliczną młodzież do rozmaitych ekscesów. Zdarzały się chuligańskie wybryki nastolatków pod wpływem alkoholu, głównie związane z zaśmiecaniem obiektów użyteczności publicznej. Nic, z czym nie można byłoby sobie poradzić szkolnymi pogadankami czy interwencją dzielnicowego. Luty 2009 r. należał do niechlubnych wyjątków…
Zofia
78-letnia Zofia N. mieszkała w mniej ruchliwej części wsi. Jej drewniany niebieski domek stał przy bocznej drodze odchodzącej od głównej arterii. W zimie jezdnię pokrywała zazwyczaj gruba pierzyna białego puchu, ale nawet latem wąska ścieżka utrudniała odwiedziny. Mimo wszystko nie było to koniec świata. Kościół parafialny widać było z okien.
Kobieta mimo zaawansowanego wieku mieszkała sama. Nie chciała przeprowadzić się do rodziny, najwyraźniej chwaliła sobie niezależność i życie podług własnego upodobania. Czasem do jej chatynki zachodził bratanek, pracownica opieki społecznej lub sąsiedzi. Ci, którzy mieszkali najbliżej, wozili staruszkę do kościoła.
Aniela
Kawałek dalej w domku z pustaków mieszkała 27-letnia Aniela K. znana we wsi jako Danusia. Podobnie jak Zofia dość dobrze radziła sobie z życiem w pojedynkę. Regularnie chodziła do sklepu, brała również udział we mszach. Sąsiedzi sprawowali nad nią niepisaną pieczę, więc kiedy przez kilka dni Aniela nie okazywała się na zewnątrz, zaczęli się niepokoić.
We środę 18 lutego przed południem jeden z mieszkańców wioski zapukał do drzwi Anieli. Kiedy odpowiedziała mu jedynie cisza, postanowił sprawdzić, czy staruszce nie przytrafiło się coś złego. Traf chciał, że niemal w tym samym momencie na posesji Zofii N. pojawiła się pracownica opieki społecznej, aby przeprowadzić rutynową wizytę kontrolną. Ani ona, ani sąsiad pani K. nie mogli przypuszczać, jakiego koszmaru przyjdzie im tego dnia doświadczyć.
Zwłoki
Obie staruszki nie żyły. Co więcej, obie straciły życie w ten sam sposób- w wyniku niezwykle brutalnego i okrutnego ataku. Napastnik pobił kobiety, a następnie rozbił ich głowy jakimś narzędziem. Na miejsce została wezwana policja. Śledczy rozpoczęli dochodzenie od przesłuchania mieszkających najbliżej sąsiadów. Niespotykane było to, że mimo iż atak przebiegł z użyciem ogromnej przemocy, to nikt niczego podejrzanego nie widział ani nie słyszał.
W końcu funkcjonariusze zapukali do drzwi 33-letniego Krzysztofa, którego posesja znajdowała się nieco dalej od miejsca zbrodni. Mężczyzna był rencistą, ale jednocześnie nie migał się od pracy. Uprawiał pole, hodował również zwierzęta. Nie miał jednak szczęścia w miłości. Jego małżeństwo rozpadło się po 3 latach. Niedługo przed feralnym 18 lutego małżonka wyprowadziła się z domu, zabierając ze sobą malutką córeczkę.
Komu on zawinił?
Krzysztof nie odpowiadał na pukania. Zaniepokojeni policjanci weszli więc do domu bez zaproszenia i odkryli tym samym trzecie ciało. Leżało w pobliżu wejścia do łazienki. Było przykryte kołdrą. Oprawcy obeszli się z ofiarą w wyjątkowo okrutny sposób- podcięli mu gardło w taki sposób, że niemal oddzielili głowę od tułowia.
“Koń, trzy świnie, kozy, kot, pies - i co tu teraz z tym wszystkim zrobić? Co on komu zawinił? Chłopak na rencie, jak mógł, tak sobie gospodarzył” - komentowała Danuta Kurcz, matka zamordowanego. Przez kilka dni próbowała bezskutecznie dodzwonić się do syna. W końcu postanowiła go odwiedzić. Kiedy przyjechała na miejsce, zobaczyła kręcących się po posesji policjantów. Nie przypuszczała, że jej dziecko straciło życie i to w tak strasznych okolicznościach.
Oględziny wszystkich trzech ciał wykazały, że sprawca działał z niespotykanym wręcz okrucieństwem. Krzysztofa pozbawił życia za pomocą piły motorowej. Jedną z kobiet pobił na śmierć trzonkiem od siekiery. Drugą, której ciało było dodatkowo skrępowane sznurem i kablami, dodatkowo zgwałcił. Coś takiego nikomu nie mogło zmieścić się w głowie. Mieszkańcy Siedlisk byli przerażeni. Jeśli szukasz podobnych historii, sprawdź także ten artykuł: Bogdan Arnold – polski seryjny morderca, który ćwiartował swoje ofiary.
Sąsiedzi - mordercy
Krzysiek i Dawid
Śledztwo potoczyło się błyskawicznie. Już po kilku godzinach wytężonej pracy policjanci wytypowali dwóch podejrzanych, a następnie ustalili ich miejsce pobytu. Późnym popołudniem w oddalonej o niecałe 13 km wsi Gębiczyna zatrzymano dwóch młodych chłopaków- jednego w sklepie, drugiego w okolicznym lesie. Obaj mieli już na koncie konflikty z prawem.
27-letni Dawid Pędzik, z zawodu kucharz, przeszłości był aż 12-krotnie karany. Jego 22- letni kompan Krzysztof Rogus był szwagrem zamordowanego Krzysztofa. Nie umiał czytać ani pisać. W wieku zaledwie 16 lat usiłował zamordować starszą kobietę siekierą. Ofiara zmarła krótko po ataku, a mimo to chłopak nie odpowiedział za morderstwo. Trafił do poprawczaka.
Takich ludzi się nie zapomina
“Takich ludzi się nie zapomina – mówił były wychowawca Krzysztofa w wywiadzie dla “Uwagi” TVN. – [...] Miał zaburzoną psychikę. Musiał czuć silną rękę nad sobą, wtedy mógł w miarę normalnie funkcjonować. Nie ma nic gorszego, gdy ktoś taki wraca na wolność do patologicznego środowiska”. W zakładzie chłopak ukończył gimnazjum, uczył się również na stolarza. Nie chciał jednak skorzystać z okazji i wyjść na ludzi. Samowolnie przedłużał sobie przepustki, ściągając sobie tym samym na głowę policję.
W końcu nastolatek sam wystąpił o warunkowe zwolnienie. Otrzymał- co zaskakujące- bardzo dobrą opinię od dyrektora zakładu poprawczego i wkrótce wyszedł na wolność, chociaż pod nadzorem kuratora. Wrócił do rodzinnej wsi, gdzie kontynuował poprzedni styl życia. Urządzał najbliższym awantury. Policjanci pojawiała się w jego domu co najmniej cztery razy.
W grudniu 2008 r. chłopak przeprowadził się do noclegowni dla bezdomnych w Dębicy. Nie pracował, nie zamierzał się zmieniać. W schronisku poznał recydywistę Dawida Pędzika, z którym szybko nawiązał coś w rodzaju przyjaźni. Jako że Dawid nie zgłosił się na czas do zakładu karnego, aby odbyć zasądzony wyrok, postanowił uciec gdzieś, gdzie sprawiedliwość go nie dopadnie wraz z nowo poznanym kumplem. Obaj mężczyźni pojechali do rodzinnej miejscowości Krzysztofa. Spędzali czas głównie na piciu alkoholu.
Z zimną krwią
By mieć za co pić
13 lutego 2009 r. obaj towarzysze udali się do domu Krzysztofa K. na alkoholową imprezę. Mężczyzna kiepsko znosił rozstanie z żoną. Libacja trwała długo, w końcu zamroczony gospodarz usnął na krześle. Goście uznali, że to świetna okazja, by zdobyć fundusze na dalszą biesiadę. “Ustaliśmy z Krzyśkiem, że to on będzie ciął Krzysztofa piłą motorową, a ja uderzę go młotkiem” - zeznał później Pędzik.
Oprawcy najpierw ogłuszyli ofiarę, a potem zmasakrowali jej ciało ostrym narzędziem tak, że niemal odcięli jej głowę. “Krew trysnęła na stół i krzesło. Rogus powiedział do mnie, popatrz, jaką mu zrobiłem ranę” - dodał Pędzik już na sali sądowej. Mimo upojenia obaj mężczyźni działali niezwykle trzeźwo. Krzysztof Rogus zauważył, że krew szwagra poplamiła mu obuwie, wrzucił je więc do pieca. Potem obaj kompani udali się nad rzekę, aby pozbyć się narzędzi zbrodni. W drodze powrotnej do domu zakupili w miejscowym sklepie alkohol. Przeznaczyli na ten cel 100 zł ukradzione zamordowanemu.
Przez kolejnych kilka dni pili nabytą w monopolowym wódkę. Ciało ofiary przykryli kołdrą, aby widok zalanego krwią Krzysztofa nie psuł imprezowego nastroju. Trunek jednak szybko się skończył, podobnie jak pieniądze. Młodzi mężczyźni doszli do wniosku, że nie mają jeszcze dość. Ruszyli na poszukiwania kolejnej ofiary. Jeśli szukasz podobnych tematów, sprawdź także: Największa niewyjaśniona seria morderstw w Polsce. Morderca gejów z Łodzi.
Łatwe zdobycze
Uznali, że najłatwiej będzie okraść słabą, samotną staruszkę. Najpierw odwiedzili 72-letnią Anielę. Nie dość, że brutalnie zamordowali ją siekierą, to przed śmiercią dokonali gwałtu. Dawid przytrzymywał przerażoną kobietę, podczas gdy Krzysztof zaspokajał swoją chorą żądzę. Łupem zwyrodnialców padła kwota 2,5 tys złotych. Choć trudno w to uwierzyć, przepili ją w jeden dzień.
Następnego dnia zapukali do drzwi 78-letniej Zofii. Poprosili gospodynię, aby przyniosła im wody, potrzebnej rzekomo do samochodowej chłodnicy. Starowinka nie wiedziała, że właśnie udziela pomocy największym bestiom, jakie w życiu spotkała. Kiedy napastnicy zorientowali się, że nikt postronny im nie przeszkodzi, wtargnęli do mieszkania i przywiązali ofiarę do krzesła.
Potem pastwili się nad Bogu ducha winną kobietą, krzycząc, by oddała im wszystkie pieniądze. Musieli się zadowolić tysiącem złotych oszczędności, które 78-latka trzymała w domu. Wiedzieli, że nie mogą zostawić jej przy życiu, ponieważ z pewnością by ich zidentyfikowała. Pozbyli się więc niewygodnego świadka, uderzając go trzonkiem siekiery w głowę. Gdyby nie zostali w porę ujęci, z pewnością zaatakowaliby ponownie.
Działali z pełną świadomością
Dawid i Krzysztof stanęli przed sądem wiosną 2010 r. Obaj oskarżeni przyznali się do winy. Nie chcieli składać kolejnych zeznań, podtrzymali jedynie te, które już wcześniej przekazali policji. Pędzik dodatkowo zarzekał się, że zabił Krzysztofa K. dlatego, że był zakochany w jego żonie Agnieszce. Kobieta skarżyła się kochankowi, że mąż ją maltretuje. Rewelacje te nie znalazły jednak poparcia w dowodach.
Cały proces trwał błyskawicznie, bo zaledwie tydzień. Oskarżonym groziło im dożywocie. I taką właśnie karę otrzymali. “Działali z pełną świadomością. Wiedzieli, co robią i do czego może ich doprowadzić ten czyn. Dlatego zacierali ślady”- podkreślił sędzia Piotr Popek z Sądu Okręgowego w Rzeszowie. “[Zgwałcona Aniela K.] Była panną. Dla kobiety w tym wieku taka zbrodnia jest szczególnie okrutna” - dodał.
Sędzia Popek motywował surowość wyroku faktem, że obaj mężczyźni mimo młodego wieku byli już w znacznym stopniu zdemoralizowani. Chociaż nie cierpieli na żadną chorobę psychiczną, to ze względu na skrzywioną osobowość stanowią zagrożenie dla społeczeństwa i powinni zostać od niego odizolowani.
Ciarki przechodzą
Obrońcy obu mężczyzn złożyli apelację, domagając się zmniejszenia wyroku do 25 lat. Obrońca Krzysztofa Rogusa podkreślał, że jego klient przyznał się do winy, co powinno zostać przez sąd uznane za okoliczność łagodzącą. “To są seryjni mordercy. Drapieżnik zabija, by zdobyć pożywienie. Oni zrobili to dla dzikiej przyjemności. Czy można każdego z nich nazwać człowiekiem. Jedyna słuszna kara to całkowita eliminacja ze społeczeństwa”- przekonywał prokurator Stanisław Rokita z Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie.
Apelacja obu oskarżonych została odrzucona. Krzysztof Rogus będzie mógł się starać o przedterminowe po spędzeniu 45, a Daniel Pędzik 40 lat za kratami. Obaj przestępcy zostali również zobowiązani do wypłacenia matce zamordowanego Krzysztofa K. po 10 tys. zł. “To były trzy egzekucje” - powiedział sędzia Zbigniew Śnigórski z Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. - “Szwagier był tak pijany, że nawet dźwięk piły motorowej go nie obudził. Nie trzeba było go zabijać. Wystarczyło sięgnąć do jego kieszeni. Staruszki można było tylko przytrzymać i też zdobyliby pieniądze. Trudno o tym mówić bez załamania głosu, ciarki przechodzą”.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://dziennikpolski24.pl/mordercy-przychodzili-trzy-razy/ar/2554736
- https://www.polskawliczbach.pl/wies_Siedliska_Bogusz
- https://www.youtube.com/watch?v=A-xDZJahITA
- https://uwaga.tvn.pl/reportaze/morderstwa-na-zwolnieniu-warunkowym-ls6691592
- https://gazetakrakowska.pl/mordercy-z-siedlisk-bogusz-przed-sadem/ar/234618
- https://wspolczesna.pl/podcial-synowi-gardlo-pila-motorowa-dla-przyjemnosci/ar/5758447
- https://nowiny24.pl/szli-od-domu-do-domu-zabijali-dla-przyjemnosci/ar/6112569
- https://podkarpacka.policja.gov.pl/rze/aktualnosci/65574,Nie-zyje-troje-mieszkancow-Siedliska-Bogusz.html
- https://nowiny24.pl/z-zimna-krwia-zamordowali-trzy-osoby-w-siedliskachbogusz-dostali-dozywocie/ar/6078087