Masakra w Sagamiharze - "Osoby z niepełnosprawnościami powinny zniknąć"
26 sierpnia Satoshi Uematsu pojawił się pod ośrodkiem dla osób z niepełnosprawnościami w Sagamiharze. Mężczyzna, niegdyś zatrudniony w placówce w charakterze opiekuna, doskonale znał rozkład pomieszczeń w budynku oraz zwyczaje pracujących na nocną zmianę pielęgniarzy. Wybił okno i wszedł do środka. W rękach trzymał sportową torbę wypełnioną nożami do przygotowywania sushi.
Jeśli szukasz więcej historii tego typu, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Z tego artykułu dowiesz się:
Śmierć we śnie
Okno
Około 2:30 rano pracownik ośrodka opiekuńczego zadzwonił na numer alarmowy. Przerażonym głosem poinformował dyspozytora, że w budynku jest uzbrojony człowiek, który zabija pacjentów. Tragedia miała miejsce w mieście Sagamihara, zlokalizowanym około 40 km na zachód od Tokio (Japonia). To właśnie tam znajdował się luksusowy dom świadczący usługi dla osób z niepełnosprawnościami Tsukui Yamauri Garden. Pensjonat znajdował się na leśnej działce, swoim podopiecznym oferował basen, siłownię i centrum medyczne. Feralnej nocy gościło w nim 150 pacjentów w wieku od 19 do 75 lat. Niektórzy byli całkowicie niesamodzielni i wymagali pomocy w podstawowych czynnościach, takich jak jedzenie, mycie się czy ubieranie.
O 1:37 napastnik zaparkował auto w jednej z sąsiadujących z placówką bocznych uliczek. Wyjął z bagażnika dużą, sportową torbę, a następnie udał się stronę ogrodzenia. Niski płot nie stanowił żadnej przeszkody, pokonał go jednym susem. Około 2:10 wybił okno we wschodnim skrzydle budynku i wszedł do środka. Kilka chwil później natknął się na jednego z pracowników nocnej zmiany. Powalił go na ziemię, obezwładnił, skrępował i odebrał klucze, zyskując tym samym dostęp do wszystkich pomieszczeń.
Krwawe szaleństwo
Agresor, najwyraźniej doskonale obeznany z topografią Tsukui Yamayuri Garden, metodycznie atakował pogrążonych w głębokim śnie pensjonariuszy, z których większość była niepełnosprawna w stopniu ciężkim. Zadawał im rany kłute ostrym nożem do przygotowywania sushi. Ofiary nie potrafiły się obronić, ani nawet wszcząć alarmu tak, aby poinformować o zagrożeniu pozostałych. Wiele z nich konało w wyniku odniesionych ran w całkowitej ciszy.
W trakcie morderczego szału mężczyzna napotkał kilku pracowników. Wszystkich sterroryzował, kazał ustawić się pod ścianą i pozostać w bezruchu. Większość z nich zastosowała się do poleceń w obawie o własne życie. Kiedy Satoshi pokonał cały partner, wszedł na pierwsze piętro, skąd przedostał się do głównego wyjścia z placówki. Około 2:50 dotarł z powrotem do samochodu, wsiadł do środka i odjechał.
19 zabójstw
We wczesnych godzinach porannych pod Tsukui Yamayuri Garden zaroiło się od karetek pogotowia. Dziesiątki ratowników przez długi czas niosło pomoc ciężko poranionym pensjonariuszom. Widok okaleczonych ciał budził grozę i współczucie. Mimo wysiłków 10 kobiet i 9 mężczyzn zmarło, głównie w wyniku wykrwawienia z ran kłutych znajdujących się w okolicach klatki piersiowej i szyi. 25 osób odniosło mniejsze lub większe obrażenia. 20 z nich wymagało natychmiastowej hospitalizacji.
Funkcjonariusze odnaleźli na terenie ośrodka dwa zakrwawione noże yanagiba, służące do przygotowywania sushi i sashimi. Tożsamość używającego ich napastnika nie stanowiła dla nikogo tajemnicy. Był nim 26-letni Satoshi Uematsu, niegdysiejszy pracownik placówki. Byli koledzy natychmiast go rozpoznali. Jeden z nich stwierdził, że w trakcie krwawej masakry Uematsu krzyknął: “Nie przeszkadzaj, jestem tu, by zabijać niepełnosprawnych”. Szaleniec sam zgłosił się na komisariat kilka minut po 3 nad ranem. “Zrobiłem to” - oświadczył bez ogródek.
Z miłego chłopca w bandytę
Wesołek
Uematsu urodził się 20 stycznia 1990 r. w Tokio. Jego ojciec pracował jako nauczyciel rysunku w szkole podstawowej, matka była artystką zawodowo rysującą mangę (japońskie komiksy). Jako uczeń szkoły podstawowej Satoshi był bardzo lubiany. Z uwagi na wesołe usposobienie zyskał miano klasowego żartownisia. Interesował się koszykówką, która regularnie trenował. Bardzo dobrze się uczył i nie sprawiał żadnych problemów.
Te pojawiły się dopiero w gimnazjum. Chłopak związał się ze złym towarzystwem. Zaczął pić alkohol, palić i wchodzić w drobne konflikty z prawem. Kradzieże czy wybryki chuligańskie uchodziły mu właściwie na sucho, ponieważ kończyły się zaledwie reprymendą ze strony funkcjonariuszy. W wieku 17 lat Satoshi pobił młodszego, niepełnosprawnego chłopca. Wdał się również w bójkę w trakcie meczu koszykówki, za co został ukarany zawieszeniem w prawach ucznia.
Być jak ojciec
Po ukończeniu liceum Uematsu postanowił pójść w ślady ojca. Rozpoczął studia na jednym z uniwersytetów pedagogicznych. Wydawało się, że mężczyzna wychodzi na prostą, ale były to złudne nadzieje. Młody student z czasem pił coraz więcej, zaczął również zażywać narkotyki, szczególnie marihuanę. To spowodowało wzrost napięcia między nim a rodzicami.
Oliwy do ognia dolewał fakt, że Satoshi interesował się tatuażem. Spędzał sporo czasu w jednym ze studiów tatuażu, które miało mieć związki z yakuzą (japońską mafią). Pewnego dnia wrócił do domu z ogromną grafiką na plecach, która upodabniała go do członka gangu. Uematsu prawdopodobnie sam nie należał do yakuzy, do której wcale nie jest łatwo się dostać, ale był nią zafascynowany do niezdrowego wręcz stopnia. Decyzja o zrobieniu sobie ogromnego tatuażu nie spotkała się ze zrozumieniem rodziców mężczyzny.
Na rozstaju dróg
W 2012 r. chłopak ukończył studia i odbył praktyki w jednej ze szkół podstawowych. Mimo iż był bardzo lubiany przez małych podopiecznych, to dyrekcja placówki nie zdecydowała się zaoferować mu umowy o pracę na czas nieokreślony. Dodatkowym ciosem dla mężczyzny była niewątpliwie kłótnia z mistrzem tatuażu, u którego terminował. Powodem sprzeczki miały być radykalne poglądy na temat osób niepełnosprawnych, które Uematsu bez skrępowania wygłaszał na głos.
Niezadowolony z obrotu spraw świeżo upieczony pedagog postanowił zmienić ścieżkę kariery. Ukończył kilka kursów uprawniających go do podjęcia pracy w branży opiekuńczej. Od wszystkich wykładowców zebrał bardzo pozytywne oceny. W 2012 r. rozpoczął praktyki w Tsukui Yamayuri Garden w Sagamiharze, gdzie radził sobie doskonale. Współpracownicy chwalili go za zaangażowanie, pogodne usposobienie i empatyczne podejście do pensjonariuszy. W 2013 r. Satoshi dostał angaż na pełen etat.
“Wszyscy niepełnosprawni powinni zniknąć”
Metamorfoza
W 2014 r. postawa Uematsu zaczęła się nieoczekiwanie zmieniać. Mężczyzna coraz częściej był wzywany przez dyrektora placówki z powodu doniesień o jego niewłaściwym, okrutnym zachowaniu wobec podopiecznych. Niektórzy uważali nawet, że mężczyzna się nad nimi znęca. Ostatecznie w 2016 r. ten idealny niegdyś pracownik sam złożył wypowiedzenie.
15 lutego 2016 r., czyli na dwa tygodnie przed podjęciem tej decyzji, wysłał niepokojący list do Oshimy Tadamoriego, spikera japońskiego parlamentu. Zawarł w nim szokującą propozycję oczyszczenia Japonii z osób z niepełnosprawnościami. Oto kilka cytatów:
“Mam pełną świadomość, że moja słowa są ekscentryczne. Kreślę je, mając na uwadze zmęczone twarze opiekunów i przytępione oczy pielęgniarzy, pracujących w ośrodkach dla niepełnosprawnych. Nie mogę się powstrzymać, dlatego postanowiłam już dziś podjąć działania dla dobra Japonii i świata”.
“Wyobrażam sobie świat, w którym osoba z wieloraką niepełnosprawnością może zostać poddana eutanazji, za zgodą opiekunów, gdy ma trudności z wykonywaniem codziennych czynności oraz z pracą na rzecz społeczeństwa[...]. Niepełnosprawni mogą tylko powodować nieszczęście. Myślę, że nadszedł czas, aby przeprowadzić rewolucję i podjąć nieuniknioną, ale trudną decyzję dla dobra całej ludzkości. Niech Japonia zrobi pierwszy krok”.
W dalszej części listu Uematsu opisał ze szczegółami plan ataku na Tsukui Yamayuri Garden. Zaproponował “likwidację” w sumie 470 osób - pensjonariuszy dwóch tego rodzaju placówek, po której sam odda się w ręce policji.
“Powinieniem spędzić w więzieniu maksymalnie dwa lata. Później należy mnie zwolnić na podstawie niepoczytalności. [...] Oczekuję pomocy w przeprowadzeniu operacji plastycznej, abym mógł wrócić do społeczeństwa. Żądam również wsparcia finansowego w wysokości 500 milionów jenów (5 mln dolarów). Proszę obiecać, że te żądania zostaną spełnione” - naciskał.
Pacjent nie stanowi zagrożenia
Nadawca podpisał się pełnym imieniem, nazwiskiem oraz numerem telefonu. Pan Tadamori natychmiast przekazał dokument policji. Funkcjonariusze pojawili się w domu mężczyzny, skąd przewieźli go na przymusową obserwację psychiatryczną do szpitala. Specjaliści stwierdzili u niego liczne zaburzenia o charakterze urojeń oraz psychozy spowodowane nadużywaniem narkotyków. Mimo to Satoshi został po dwóch tygodniach zwolniony z oddziału. Lekarze orzekli bowiem, że nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa. Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że zrealizuje groźby zawarte w liście.
Uematsu miał trafić pod opiekę rodziców, ale ostatecznie tak się nie stało. Z uwagi na to nieporozumienie nie przydzielono nawet opiekuna, który przez jakiś czas po wyjściu ze szpitala powinien kontrolować jego stan zdrowia. Pozbawiony jakiejkolwiek pomocy Satoshi rozmyślał dalej nad swoim planem zbawienia świata. 26 sierpnia 2016 r. zdecydował się wcielić go w życie. Sprawdź także ten artykuł: Kampatimar Shankariya – indyjski seryjny zabójca, który odbierał życie młotkiem.
Bez skruchy
Mężczyzna do końca nie zmienił swoich poglądów. Przekonywał przesłuchujących go policjantów, że “wszyscy niepełnosprawni powinni zniknąć”. Często się uśmiechał i sprawiał wrażenie wręcz dumnego z tego, co zrobił. Uważał się za bohatera, mesjasza, którego wszyscy powinni słuchać. Nic takiego, rzecz jasna, się nie wydarzyło. Szaleniec usłyszał liczne zarzuty, z którymi stanął przed sądem.
Biegli zdiagnozowali u niego narcystyczne zaburzenie osobowości, która predestynuje człowieka do popadania w egocentryzm i odrzucania jakiejkolwiek krytyki. Mimo to oskarżony mógł odpowiadać za popełnione czyny, gdyż był w stanie odróżniać dobro od zła i miał pełną świadomość, że to, co robi, jest niezgodne z prawem.
Kara
Proces rozpoczął się 9 grudnia 2016 r. Uematsu usłyszał 19 zarzutów zabójstwa, 24 zarzuty usiłowania zabójstwa, 5 zarzutów ograniczenia wolności osób trzecich oraz wtargnięcia na teren prywatny i naruszenia ustawy o broni palnej i białej. Nie przyznał się do winy. W trakcie rozpraw wygłaszał sążniste manifesty, próbując przekonać publiczność do swoich racji. Nie czuł najmniejszych wyrzutów sumienia. Twierdził, że rodziny ofiar nie są w stanie go zrozumieć, ponieważ są przyzwyczajone do życia w smutku i depresji.
Obrona podnosiła, że ich klient nie może ponosić pełnej odpowiedzialności za swoje czyny z uwagi na uzależnienie od leków i narkotyków oraz zaburzenia psychiczne. Na próżno. 16 marca 2020 r. morderca usłyszał wyrok śmierci poprzez powieszenie. Czeka na jej wykonanie w więzieniu o zaostrzonym rygorze.
Pokłosie
Makabryczny czyn 26 -latka wstrząsnął społeczeństwem japońskim, w którym fakt posiadania niepełnosprawności jest wciąż często tematem tabu lub powodem do wstydu. Większość rodzin ofiar po dziś dzień nie ujawniać swoich personaliów, aby nie borykać się z odium społecznym. Pojedyncze osoby zdecydowały się jednak na jawne wystąpienie w mediach po to, aby ich ukochani krewni nie zostali zapomniani.
Rok po masakrze w Sagamicharze ojciec jednej z zamordowanych kobiet postanowił opowiedzieć o swoim bolesnym doświadczeniu.
“Chciałbym, aby wszyscy dowiedzieli się, jak wspaniałą osobą była moja córka - powiedział 62 -letni mężczyzna. - Kiedy przychodziłem do niej w odwiedziny, brała mnie za rękę i szliśmy na spacer”.
W wieku 3 lat zdiagnozowano u dziewczynki mózgowe porażenie dziecięce. Dopóki mogła, uczęszczała do szkoły dla niepełnosprawnych, wspierana przez rodziców oraz rodzeństwo.
„Wciąż trudno jest zaakceptować fakt, że nie ma jej już z nami” – dodał starszy mężczyzna. – Do tej pory jeszcze do mnie nie dotarło, że straciła życie w tym strasznym ataku”.
Junji Nishizumi, były pracownik domu opieki uważa, że chęć zachowania anonimowości ofiar ma wpływ wiek ich krewnych. „Przez te wszystkie lata doszli do wniosku, że społeczeństwo japońskie nie akceptuje niepełnosprawności”. Sytuacja, choć powoli, ale jednak się zmienia. Świadczą o tym choćby modyfikacje japońskiego prawa wprowadzające parytety dla osób z niepełnosprawnościami w instytucjach rządowych oraz prywatnych firmach.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=B0QqwTj76Zk
- https://tvn24.pl/swiat/lepiej-zeby-niepelnosprawni-znikneli-nozownik-zabil-w-japonii-19-osob-ra663570
- https://www.dailymail.co.uk/news/article-3707721/Stabbing-horror-Japan-leaves-19-dead-45-injured-knifeman-attacks-centre-disabled-people.html#ixzz4FWo7VWNe
- https://japan-forward.com/a-year-after-sagamihara-killings-victims-have-no-name-to-be-remembered-by/
- https://mainichi.jp/english/articles/20170722/p2a/00m/0na/019000c
- https://japan-forward.com/a-year-after-sagamihara-killings-victims-have-no-name-to-be-remembered-by/
- https://www.mirror.co.uk/news/real-life-stories/care-home-worker-slit-throats-22019087