Morderstwo na kempingu Tulilahti - sprawa, która stworzyła legendę potwora
Sprawa zabójstwa dwóch młodych turystek na kempingu w Tulilahti zmroziła całe fińskie społeczeństwo. Samotne wycieczki rowerowe celem kontemplowania piękna natury były (i są nadal) częścią skandynawskiej kultury. Śmierć Riitty i Eine sprawiła, że ta niewinna rozrywka nagle stała się czymś niebezpiecznym. Mówił o tym cały kraj. I - poniekąd - rozprawia po dziś dzień, gdyż sprawców tej brutalnej zbrodni nigdy nie udało się odnaleźć.
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Z tego artykułu dowiesz się:
Wyprawa w nieznane
Ahoj, przygodo!
18 lipca 1951 r. był piękny i słoneczny. Dwie przyjaciółki - dwudziestotrzyletnia Riitta Aulikki Pakkanen i młodsza o dwa lata Eine Maria Nyyssönen - rozpoczęły tego dnia wymarzoną wyprawę rowerową. Dziewczyny przygotowywały się do niej już od kilku tygodni: regularnie trenowały, kompletowały niezbędny sprzęt, a nawet uszyły własnoręcznie sakwy ze starych koców.
Młode kobiety planowały przejechać z Jyväskylä, gdzie mieszkały, do zapierającego dech w piersiach Parku Narodowego Koli w Karelii Północnej. Wycieczka miała trwać 12 dni i obejmować dystans około 300 km. w jedną stronę. W Finlandii tego rodzaju wyprawy są - można powiedzieć - sportem narodowym. Eine i Riitta zabrały ze sobą aparat fotograficzny, który Pakkanen pożyczyła od brata, ciepłe ubrania, namiot, plastikowe naczynia, zapas jedzenia oraz w sumie około 13 tys. fińskich marek (odpowiednik współczesnych kilkuset złotych).
Pocztówki
Ubrane w szorty, słomkowe kapelusze i baleriny turystki zwracały uwagę przechodniów szerokimi uśmiechami. Szczególnie miło wspominała je pewna rodzina ze wsi w Rantasalmi, której dziewczyny - w zamian za nocleg - pomogły w sianokosach. Z niemal każdego postoju wysyłały do domu pocztówki, aby dać znać najbliższym, że wszystko z nimi w porządku. Z treści tych kartek wynikało na przykład, że rowerzystki wsiadły na prom w miejscowości Savoninna, którym dotarły aż do Joensuu. Stamtąd do Parku Narodowego było już niedaleko.
25 lipca z poczty w Koli, jednej z większych atrakcji turystycznych Karelii Północnej, Riitta nadała pocztówkę o następującej treści: Cześć! Właśnie zdobyłyśmy Koli. Niebawem wracamy do Jyväskylä. Wycieczka jest cudowna, ale tęsknimy trochę za domowym jedzeniem, sauną i wygodnymi łóżkami. Będziemy z powrotem w połowie lub pod koniec przyszłego tygodnia [czyli 29 lub 30 lipca - przyp.aut.] . Pozdrawiamy! Eine w swojej wiadomości dodała, że 27 lipca zamierzają jeszcze odwiedzić przemysłowe miasto Varkaus, w którym mieszkała rodzina Nyyssönen.
Powrót
W drodze powrotnej młode kobiety zatrzymały się w pensjonacie w Polvijärvi. Wieczorem wzięły udział w zabawie tanecznej. Poznały dwóch młodych chłopaków, z którymi spędziły kilka uroczych godzin. Bezpiecznie wróciły na noc do wynajętego wcześniej pokoju. Rano poprosiły gospodarza placówki o ciepłe śniadanie.
Po posiłku wsiadły na swoje granatowe rowery i ruszyły w stronę Varkaus, gdzie czekała już na nie rodzina Eine. Odcinek drogi wynosił 140 km. Po 90 turystki stwierdziły, że muszą się zatrzymać, aby zregenerować siły. Ich wybór padł na wioskę Heinävesi. Przyjaciółki najpierw zrobiły niewielkie zakupy, a następnie w lokalnym barze zapytały o możliwość noclegu. Właściciel wskazał im niewielkie pole namiotowe Tulilahti, zlokalizowane tuż nad jeziorem.
Ostatnia noc
Niechciane zaloty
Do niewielkiego skrawka ziemi przeznaczonego dla turystów przylegała równie mikroskopijna plaża. 27 sierpnia po południu wylegiwały się na niej grupki miejscowych. Eine i Riitta zaczęły się przygotowywać do nocnego odpoczynku. Rozstawiły niewielki zielony namiot, przebrały się w cieplejsze ubrania i zebrały gałęzie na opał. Wieczorem odwiedzili je dwaj młodzi mężczyźni: osiemnastoletni Keijo i dwudziestojednoletni Heikki. Cała czwórka poznała się wcześniej w Heinävesi. Keijo pożyczył od ojca motorówkę, którą obaj młodzieńcy dobili do plaży przy kempingu.
Turystki przywitały kolegów z entuzjazmem. Akurat były w trakcie rozniecania ognia, który nie chciał się dobrze palić. Mężczyźni zaoferowali pomoc i wkrótce wszyscy siedzieli w cieple. Przez kilka godzin rozmawiali, śmiali się i wygłupiali. Zrobili sobie nawet pamiątkowe zdjęcie. Z czasem zachowanie Keijo i Heikkiego stało się natarczywe. Chłopcy namawiali swoje towarzyszki na przytulanki, pocałunki, a w końcu zaproponowali na wspólną noc pod namiotem. Riitta i Eine stanowczo odmówiły. Około 23:30 odprawieni w ten sposób zalotnicy wsiedli do motorówki i odpłynęli.
Pustka
Następnego dnia młodzi mężczyźni uznali, że warto raz jeszcze odwiedzić nowo poznane koleżanki, zanim te ruszą w dalszą drogę. Jednak kiedy po południu pojawili się na kempingu, po obozowisku nie było nawet śladu. Zawiedzeni absztyfikanci musieli obejść się smakiem. Uznali, że dziewczyny nie chciały podtrzymywać z nimi kontaktu, skoro nie zostawiły na miejscu nawet kartki z wiadomością.
Jednak rozczarowanie młodocianych podrywaczy nie było nawet w niewielkim stopniu tak duże, jak niepokój rodziców Riitty i Eine, kiedy te nie pojawiły się w domu nie tylko 30 lipca, ale również
3 sierpnia, kiedy to Pakkanen miała pojawić się w pracy. Tego rodzaju zachowanie było zupełnie niepodobne do obowiązkowej i niezwykle sumiennej kobiety. 4 sierpnia rano jej matka zgłosiła zaginięcie obu dziewcząt na policji.
Po śladach
Zgłoszenie zostało potraktowane poważnie. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania od mozolnego odtwarzania trasy, którą turystki pokonały w tę i z powrotem. Ostatni namacalny ślad ich bytności pochodził z 27 lipca. Tego dnia rano przyjaciółki wyruszyły z pensjonatu w Polvijärvi do Varkaus, gdzie miały spędzić noc. Jako że nigdy tam nie dotarły było jasne, że coś musiało się stać po drodze. Z początku obstawiano nieszczęśliwy wypadek, przypuszczalnie utonięcie w jednym z licznych jezior.
Do akcji poszukiwawczej włączyli się rodzice zaginionych, wolontariusze oraz załoga samolotu typu Stieglitz. Ich działania nie przyniosły jednak rezultatu. 10 lipca na policję zgłosili się Heikki i Keijo. Młodzi mężczyźni usłyszeli radiowe komunikaty, w których spiker informował o zaginięciu turystek. Poruszeni całą sprawą zdecydowali się pomóc. Opisali ze szczegółami swoje spotkanie z Eine i Riittą. Wskazali miejsce, w którym przyjaciółki rozbiły namiot. Co do minuty opisali przebieg wieczora, który cała czwórka spędziła przy ognisku. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat najpopularniejszych kobiet morderców?
Płytki grób
Ciała
Zeznania chłopaków pomogły zawęzić obszar poszukiwań. Jednak dopiero 21 sierpnia udało się zlokalizować ciała obu kobiet. Makabrycznego odkrycia dokonał jeden z zaangażowanych w akcję żołnierzy. Grób był oddalony zaledwie o 215 m. od kempingu, ale był tak dobrze zamaskowany roślinami, że z daleka nie dało się go zauważyć. Morderca wetknął weń - między innymi - świerkowe gałęzie, które uprzednio ściął nożem.
Na dnie długiej na trzy metry dziury w ziemi leżała starsza z dziewczyn. Była całkowicie ubrana. Wyżej spoczywały nagie zwłoki Eine. Morderca zakrył jej twarz nieprzemakalną kurtką niewiadomego pochodzenia, a resztę zasłonił innymi częściami garderoby, które znalazł w namiocie. Całość przykrył warstwą ziemi i roślin.
Ostatnie pożegnanie
Zwłoki ofiar zostały przetransportowane do zakładu medycyny sądowej, gdzie ustalono przyczyny zgonów. Eine była duszona i kilkukrotnie dźgnięta nożem. Jeden z ciosów przebił jej płuco. Kobieta wykrwawiła się na śmierć. Riitta została uderzona w tył głowy tępym przedmiotem, w wyniku czego zmarła. Zwłoki nie nosiły śladów napaści seksualnej.
Sprawa bestialsko zamordowanych turystek poruszyła cały kraj. Na ich pogrzeb przyjechało 8 tys. osób. Trumnę Nyyssönen niosły jej koleżanki ze szkoły pielęgniarstwa. Wszyscy domagali się możliwie szybkiego ujęcia sprawcy, policja działała więc pod ogromną presją. Funkcjonariusze drobiazgowo przeczesywali okolice kempingu odnajdując stopniowo coraz więcej wskazówek.
Wskazówki
Odkryto dół, w którym zwyrodnialec zakopał resztki namiotu i sakwy rowerowe, w których nadal znajdowała się większość rzeczy należących do dziewcząt. Brakowało jedynie aparatu fotograficznego, dwóch granatowych rowerów, słomkowych kapeluszy, strojów kąpielowych oraz pieniędzy, które dziewczyny w tamtym momencie posiadały (przypuszczalnie nie była to jednak oszałamiająca kwota). Znaleziono również metalową łopatę, która - jak się okazało - została wcześniej skradziona z gospodarstwa należącego do grabaża Ferdinanda i jego trzech dorosłych synów.
4 września 1951 r. płetwonurkowie wyłowili z jeziora dwa granatowe rowery. Pojazdy znajdowały się w najgłębszym punkcie zbiornika, co mogło świadczyć o tym, że ten, kto je tam wyrzucił, musiał dobrze znać okolicę. Ustalono najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń: kobiety zostały napadnięte w nocy z 27 na 28 lipca. Morderca zaskoczył je we śnie, nie pozostawiając najmniejszych szans na obronę. Po wszystkim udał się do oddalonego o 250 m. od kempingu gospodarstwa, gdzie ukradł łopatę.
Wykopał grób, a następnie przeniósł do niego ciała dziewcząt. Całość dokładnie zamaskował. Wrócił do namiotu, aby przejrzeć rzeczy turystek. Zabrał to, co przedstawiało większą wartość. Resztę zapakował do toreb, które zakopał w lesie. Łopatę ukrył w innym miejscu. Musiał jeszcze pozbyć się rowerów. W tym celu posłyżył się starą łódką, zacumowaną w pobliżu plaży.
Bo przyjdzie Runar i cię zabierze!
Podejrzani
Mordercą musiał ktoś z lokalnych mieszkańców, dobrze znających topografię terenu. Jako pierwszy został przesłuchany wspomniany grabaż oraz jego trzej synowie, ale cała czwórka została szybko oczyszczona z wszelkich podejrzeń. Nieco więcej wątpliwości wzbudził stolarz Teuvo, znajomy jednego z synów Ferdinanda. W jego domu znaleziono pociętą i poplamioną krwią koszulę. Mężczyzna tłumaczył, że ubranie posłużyło mu za opatrunek kiedy zranił się w rękę. Znalazł się nawet świadek, który potwierdził tę wersję wydarzeń.
Na końcu przyszła kolej na Keijo i Heikkiego. Chłopcy chętnie współpracowali. W trakcie przesłuchań zeznali, że 27 lipca widzieli w okolicy kempingu Tulilahti podejrzanego mężczyznę, który poruszał się na jasnoniebieskim motorowerze marki Solifer, Husqvarna lub Roulette, obciążonym brązową sakwą. Obserwację tę potwierdziło kilku innych świadków. Na tej podstawie stworzono portret pamięciowy jasnowłosego człowieka w wieku 30-40 lat ubranego w skórzaną kurtkę.
Runar
6 listopada 1959 r. policja aresztowała trzydziestopięcioletnie Erika Runara Holmströma. Mężczyzna był już dobrze znany organom ścigania jako drobny złodziej. Wszystkie jego przestępcze wybryki miały miejsce w regionie Vaasa, blisko 450 km na zachód od Tulilahti. Świadek rozpoznał w nim motocyklistę, który 27 lipca 1951 r. śledził Riittę i Eine, mimo iż wygląd podejrzanego nieco różnił się od rysopisu. Miał on ciemne, rzadkie włosy i niski wzrost (170 cm).
W trakcie zatrzymania Holmström posiadał przy sobie dziwny zestaw przedmiotów, składający się m.in. z noża, którego ostrze pasowało do cięć wykonanych na gałęziach znalezionych na grobie turystek, dwie pary damskich majtek, kartkę wyrwaną z czasopisma dla zawodowych pielęgniarek, oraz książeczkę z instrukcją obsługi motoroweru jednej z marek, którą wskazali Keijo i Heiki.
Mężczyzna został zabrany do Tulilahti na wizję lokalną. Był wyraźnie zdenerwowany i wystraszony. Do niczego się jednak nie przyznawał.
W drodze powrotnej konwojenci wciągnęli go w niezobowiązującą rozmowę. Ku ich zadowoleniu Runar (tym imieniem wolał się posługiwać) otworzył się i zaczął opowiadać o wydarzeniach z feralnej nocy. Przyznał, że śledził dziewczyny przez całe popołudnie. Wieczorem zaczaił się w pobliżu kempingu. Widział, jak do brzegu dobijają Kejo i Heikki, jak siadają przy ognisku, i jak następnie zaczynają narzucać się gospodyniom (ta ostatnia informacja nie była podana do wiadomości publicznej). Kiedy wreszcie wszystko ucichło - zaczął działać.
Jestem niewinny
Po powrocie do do aresztu w Vaasa Holmström wyparł się wszystkiego. Stwierdził, że przewożący go policjanci zmyślili całe zeznanie. Wszystko na nic. 8 lipca 1960 r. stanął przed sądem oskarżony o kradzież i dwa morderstwa. Prasa już od dawna uznała go za winnego nazywając “potworem” i “bestią”. Matki straszyły mężczyzną swoje dzieci mówiąc: Bądź grzeczny, bo przyjdzie Runar i cię zabierze!
Podejrzany nie znosił dobrze medialnej nagonki. Dwa razy próbował popełnić samobójstwo połykając duże dawki leków nasennych, które regularnie otrzymywał w areszcie. W końcu 8 maja 1961 r. odebrał sobie życie. Proces zakończył się bez wskazania winnego. Gdyby tak się jednak nie stało, Holmström i tak zapewne nie trafiłby za kratki. Zebrane przeciwko niemu dowody były bowiem zaledwie poszlakowe.
Sprawa morderstwa dwóch turystek, który spędziły swoją ostatnią noc w sielskich okolicach Heinävesi, po dziś dzień pozostaje nierozwiązana.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=8AdmeVmygNs
- https://truecrimedetective.co.uk/unsolved-mysteries-the-double-murder-at-the-tulilahti-campsite-60c18960c12b
- https://medium.com/history-of-yesterday/two-young-women-killed-whilst-camping-in-finland-38a52994a904
- https://finnishcrimestory.tumblr.com/post/627909592196743168/double-murder-in-tulilahti-camping-site
- https://truecrimedetective.co.uk/unsolved-mysteries-the-double-murder-at-the-tulilahti-campsite-60c18960c12b