Największa niewyjaśniona seria morderstw w Polsce. Morderca gejów z Łodzi
Morderca gejów z Łodzi poszukiwał swoich ofiar wyłącznie na terenie tego dużego, polskiego miasta. Seryjny morderca w latach 1988-1993 zabił siedmiu homoseksualistów. Dlaczego zabójca pozostał nieujęty? Czy niewyjaśnione stare zbrodnie zostały już wytłumaczone? Kim były ofiary, które zamordował tajemniczy sprawca? Poznaj historię największej niewyjaśnionej serii morderstw w Polsce.
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o znanych zabójcach.
Z tego artykułu dowiesz się:
Kim był morderca gejów z Łodzi? Kto zamordował homoseksualistów?
Okoliczności morderstwa – co o nich wiadomo?
W Łodzi w latach 1988-1993 doszło do serii zabójstw homoseksualistów. Wszystkie ofiary nieznanego sprawcy (poza jedną) zostały zamordowane w swoich domach, zawsze niedługo po stosunku seksualnym bądź w jego trakcie. Oprócz popełniania zbrodni nieznany morderca okradał również mieszkania swoich ofiar. Zabierał z nich, co tylko miało większą wartość – biżuterię, pieniądze czy telewizory. W jaki sposób zabójca pozbawiał ofiar życia? Najczęściej dusił mężczyzn, katował ich na śmierć bądź zadawał śmiertelne ciosy nożem. Żaden z nich nie był gotowy na takie okoliczności. Morderca bowiem pozbawiał mężczyzn życia przedmiotami, które znajdował w ich mieszkaniach.
W którym miejscu zamordowani widziani byli po raz ostatni? Okazuje się, że na pikiecie – głównie dworcowej. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku w dużych miastach Polski takich, jak Łódź, homoseksualiści najczęściej spotykali się bowiem na pikietach właśnie. Tam nawiązywali nowe znajomości. W Łodzi głównym miejscem pikiet był dworzec Fabryczny albo park im. Stanisława Moniuszki w pobliżu dworca. Mężczyźni czasami spotykali się też na placu Henryka Dąbrowskiego. Wszystkich zamordowanych homoseksualistów po raz ostatni widziano na pikiecie dworcowej.
Kim były ofiary tajemniczego mordercy? Pierwsze zabójstwo
Nieznany sprawca, który w Polsce okrył się niechlubną sławą niczym Charles Sobhraj, zabił siedmiu gejów. Jego pierwszą ofiarą był niejaki Stefan W., 35-letni mężczyzna. Jego ciało znaleziono 19 czerwca 1988 roku w kamienicy przy ul. Grabowej. Z początku nikt nie podejrzewał, że za morderstwem może stać seryjny zabójca. Stanisław W. nie miał bowiem zbyt pochlebnej opinii wśród sąsiadów. Żył z renty i nie miał żony – odeszła od niego z nieznanych nikomu powodów. Mężczyzna leczył się w ośrodku dla chorych psychicznie (właśnie dlatego pobierał rentę). W domu zamordowanego często odbywały się głośne imprezy, w których uczestniczyli wyłącznie mężczyźni. Grała głośna muzyka, alkohol lał się strumieniami, a sąsiedzi mieli już Stanisława serdecznie dość. Pewnego dnia w kamienicy zapanowała błoga cisza. Trwała ona jednak bardzo długo, co zaczęło zastanawiać sąsiadów. Jak to możliwe, aby taki głośny imprezowicz nagle spotulniał jak baranek?
Jedna z sąsiadek postanowiła sprawdzić, co dzieje się ze Stefanem. Przechodząc obok jego mieszkania, zauważyła, że drzwi są uchylone. Kobieta zwołała sąsiadów i w kilka osób wtargnęli do mieszkania mężczyzny. Okazało się, że Stefan nie żyje – jego ciało przysypane było stertą mebli. Sekcja zwłok wykazała, iż mężczyzna został uduszony. Milicja przesłuchała ponad setkę osób w sprawie zamordowania Stefana. Niestety nie udało się trafić na żaden ślad, który wskazałby na mordercę. Jeśli szukasz więcej ciekawych historii, sprawdź także ten artykuł na temat Rzeźnika z Rostowa.
Kolejne zbrodnie mordercy gejów z Łodzi
30 lipca 1989 roku zginęła kolejna ofiara, tym razem Jacek C. – 40-letni homoseksualista z Łodzi. Znaleziono go martwego przy ul. Thealmanna. Mężczyzna miał sporą ilość pieniędzy. Był przewodnikiem PTTK i mógł poszczycić się wieloma znajomościami z „wyższą sferą”. Jacek czekał w domu na przybycie kuzyna – choć śledczy mówią, że chodziło jednak o kochanka, którego Jacek poznał na pikiecie. Sąsiedzi, nie widząc Jacka od kilku dni, weszli do jego mieszkania. Udało się bowiem zdobyć klucze od osoby, która jako jedyna poza Jackiem je posiadała. Mężczyzna leżał martwy na środku pokoju. Śledczy ustalili, że Jacek C. został uduszony. W sprawie tego morderstwa przesłuchano kilkadziesiąt osób, jednak w dalszym ciągu nie udało się złapać sprawcy.
Śmierć z rąk łódzkiego mordercy poniósł również 50-letni Bogdan Juszczyk – aktor z Teofilowa. Mężczyzna przebywał na domówce u przyjaciół. Wyszedł z mieszkania razem z kolegą. Po drodze mężczyźni zabrali ze sobą jeszcze jednego młodego chłopaka i pojechali do domu aktora. Bogdan wieczorem wykonał telefon do znajomego, mówiąc, że „wszystko się udało”. Następnego dnia Bogdan został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Śledczy próbowali sporządzić portret pamięciowy spotkanego nieznajomego chłopaka, którego Bogdan zaprosił do domu. Mimo dziesiątek przesłuchań podejrzanych, w dalszym ciągu nie udało się nic ustalić. Sprawa zaczęła robić się coraz trudniejsza do rozwikłania.
25 lutego 1990 roku morderca zaatakował ponownie. Tym razem jego ofiarą padł Andrzej S., 41-latek mieszkający przy ul. Gładkiej. Andrzej był chory na schizofrenię i każdego dnia brał leki. Gdy pewnego dnia nie pojawił się w przychodni, personel się zaniepokoił. Jedna z pracujących w przychodni pielęgniarek postanowiła odwiedzić Andrzeja w domu. Mimo że nikt nie otwierał, kobieta złapała za klamkę i weszła do środka. W środku mieszkania znalazła ciało nieżyjącego pacjenta. Sprawca odpowiedzialny za zbrodnie wciąż pozostawał nieujęty. Ofiar przybywało. Milicja postanowiła powołać specjalną grupę, która miała od tej pory zajmować się sprawą morderstw homoseksualistów w Łodzi. Dopiero wtedy zaczęto podejrzewać, że za serią zabójstw stoi jeden człowiek. Być może pokroju morderców takich jak Paweł Tuchlin bądź Henryk Moruś.
Dlaczego nie złapano mordercy gejów z Łodzi? Tajemnicza seria morderstw
Następne ofiary nieznanego zabójcy
31 lipca 1990 roku seryjny morderca zabił 41-letniego przedsiębiorcę, Jakuba M. z Łodzi. Mężczyzna przyprowadził do domu rodzinnego pewnego nieznajomego, a później postanowił odwieźć go do mieszkania. Niestety, wyprawa się nie udała. Ciało Jakuba zostało znalezione w rowie, porzucone na skraju lasu. Odnaleziono również jego auto. Kolejną ofiarą seryjnego zabójcy był Jan D., właściciel smażalni ryb. Mężczyzna często pisał ogłoszenia do gazety – szukał bowiem młodych mężczyzn do pracy. Oferował im także noclegi. 20 lutego 1992 Jan został znaleziony martwy na środku swojego mieszkania.
Ostatnią, siódmą ofiarą nieznanego sprawcy, był Kazimierz K. – 62-latek mieszkający przy ul. Konstytucyjnej. Mężczyzna był stałym bywalcem pikiet. Na jednej z nich poznał zresztą swojego nowego towarzysza. Dwa dni później, a dokładnie 11 lipca 1993 roku, znaleziono Kazimierza martwego we własnym mieszkaniu. Milicjanci sądzili, że niebawem uda im się schwytać mordercę. Wielu osobom udało się go bowiem opisać, a niektórzy widzieli nieznajomego podejrzanego na pikiecie. W dalszym ciągu brakowało jednak wystarczających dowodów, aby oskarżyć kogokolwiek o serię morderstw gejów w Łodzi.
Czy morderca homoseksualistów wciąż żyje?
Przesłuchiwane osoby twierdziły, że morderca mógł mieć na imię Roman i mieszkać przy ul. Rzgowskiej wraz z matką. Sprawca prawdopodobnie pracował w zakładach „Eskimo”, a jego znakiem charakterystycznym była kropka w okolicy lewego oka – pamiątka w postaci tatuażu po pobycie w zakładzie karnym. W sprawie tajemniczego nieznajomego przesłuchano łącznie ponad… 400 osób! W dalszym ciągu nie udało się jednak zebrać wystarczająco dużej liczby dowodów na to, aby skazać kogokolwiek za niewyjaśnione zbrodnie gejów.
Łódzkie środowisko homoseksualistów było dość hermetyczne, dlatego też ciężko było przeprowadzać śledczym śledztwo. Podejrzewano, iż niejaki Roman sam nienawidzi swojej orientacji bądź jeden z homoseksualistów skrzywdził go w przeszłości, za co Roman chce się zemścić. Portrety pamięciowe wskazywały na 20-parolatka o krępej budowie ciała, średnim wzroście, ciemno-blond włosach zaczesanych na bok i piwnych oczach. Niejaki Roman mógł mieć również wytatuowane litery na palcach jednej z dłoni oraz niewielką kropkę na krtani. Mimo uzyskania tych wszystkich danych, do dziś nie udało się schwytać seryjnego mordercy.
Czy to możliwe, że okrutny oprawca homoseksualistów wciąż krąży gdzieś wokół nas? Jeden ze świadków, który ponoć miał kontakt z Romanem, uważa, iż zabójca już nie żyje. Twierdzi, że niedługo po dokonaniu ostatniego zabójstwa zmarł na AIDS. Niektórzy mówią, że morderca mógł już dawno wiedzieć, iż jest chory. Może dlatego też postanowił wykorzystać ostanie lata życia i zabijać homoseksualistów, którzy zarazili go wirusem. Czy taka wersja wydarzeń jest prawdopodobna? Po zamordowaniu Kazimierza K. seria zabójstw nagle się zakończyła. Czy bezwzględny morderca wciąż przebywa gdzieś na wolności? To niewykluczone. O sprawcy wciąż bowiem wiadomo… niewiele.
Autor: Paulina Zambrzycka
Bibliografia:
- Kryminalne Historie: Odcinek 85, Morderca gejów z Łodzi
- Stephen J. Giannangelo, Jarosław Groth (tłum.): Psychopatologia seryjnego morderstwa, Wydawnictwo Jeżeli P to Q, Poznań 2007