Rekin, ludzkie ramię i morderstwo, czyli największa tajemnica kryminalna Australii
Rok 1935 był niezwykle trudny dla Australijczyków. Wszystkim dawał się we znaki Wielki Kryzys, który zaowocował powszechną biedą i bezrobociem. Ci, którzy szukali wytchnienia nad brzegiem oceanu, byli z kolei nękani przez rekiny. Jedna z takich bestii, czterometrowy rekin tygrysi, została złowiona i wystawiona na widok publiczny w ogromnym akwarium. Pewnego dnia zwierzę gorzej się poczuło. Jak się niedługo później okazało, cierpiało na niestrawność z powodu… ludzkiej ręki.
Z tego artykułu dowiesz się:
Czterometrowa atrakcja turystyczna
Wielki Kryzys
Był rok 1935. Gospodarki wielu państw zmagały się z kryzysem. Bieda, bezrobocie i powszechny marazm dotknął również mieszkańców Australii. Wielu drobnych przedsiębiorców musiało zamknąć swoje interesy. Równie liczna grupa ledwo wiązała koniec z końcem. Jednym z takich pechowych biznesmenów był Bert Hobson, właściciel Coogee Aquarium and Swimming Baths przemianowanego na Coogee Pavilion. Był to rodzaj akwaparku połączonego z akwarium, który mieścił się przy plaży Coogee Beach zlokalizowanej na wschodnich przedmieściach Sydney.
W ciągu ostatniego roku Hobson obserwował dramatyczne załamanie się ruchu turystycznego w regionie. Zaczęło się od wyburzenia kompleksu Coogee Pier, w skład którego wchodził teatr na 1400 miejsc, duża sala balowa, restauracja i salon gier. Właściciel przybytku zanotował drastyczne zmniejszenie obrotów i musiał zamknąć interes. Brak ciekawej infrastruktury sprawił, że ruch na plaży, a więc również w akwarium Hobsona, spadł niemal do zera.
Na kłopoty rekin
Bert jednak się nie poddawał. Intensywnie myślał jakby tu przywrócić Coogee Beach do dawnej świetności. Okazja sama weszła mu w ręce. A raczej połknęła jego haczyk. W połowie kwietnia Hobson wybrał się wraz z synem Ronem na ryby. Po niedługim czasie udało im się schwytać niewielkiego rekina. Już mieli wyciągnąć zwierzę na brzeg, kiedy znikąd pojawił się gigantyczny, czterometrowy rekin tygrysi.
Olbrzym potraktował mniejszego kuzyna jak przystawkę i połknął go jednym haustem. Zszokowani, ale podekscytowani mężczyźni postanowili działać. Szarpiąc wędkę, wyciągnęli ważącą tonę (sic!) bestię na brzeg, a następnie przetransportowali ją do swojego akwarium. Żywego jeszcze rekina umieścili w wielkim basenie. Wkrótce całe miasto już wiedziało, że niebawem siejące postrach zwierzę zostanie wystawione na widok publiczny.
Ręka
Wielki debiut
Hobson zacierał ręce. Zbliżał się 25 kwietnia. W Australii i Nowej Zelandii obchodzi się wtedy Anzac Day, ustanowione w 1920 r. święto państwowe upamiętniające żołnierzy, którzy oddali życie broniąc swojej ojczyzny. Właściciel Coogee Pavilion liczył na to, że znienawidzona przez jego krajanów bestia przyciągnie do przybytku tłumy. I tak się też stało. Wszyscy chcieli podziwiać przedstawiciela gatunku, który siał postrach wśród plażowiczów.
Początek roku 1935 r. był szczególnie pechowy pod tym względem. Władze Nowej Południowej Walii zdecydowały się nawet zatrudnić wykwalifikowanych myśliwych, których zadaniem było oczyszczenie plaż z zagrożenia. Można zatem powiedzieć, że główna atrakcja akwarium Hobsona dawała każdemu, kto był skłonny zapłacić za bilet, złudzenie tryumfu nad groźną bestią, która w betonowym zbiorniku, zdana na łaskę i niełaskę swoich właścicieli, była zupełnie bezbronna.
Niestrawność
Radość świętujących Anzac Day nie trwała jednak długo. Późnym popołudniem stworzenie zaczęło zdradzać objawy choroby. Było apatyczne, poruszało się wolno, schodząc coraz niżej i niżej. W końcu zaległo na dnie zbiornika. Nikt nie wiedział co jest przyczyną tak gwałtownej zmiany, ani jak pomóc zwierzęciu. Wkrótce jednak zagadka rozwiązała się sama.
Około 16:30 zwierzę zaczęło zdradzać objawy niestrawności. Jego ciałem wstrząsały konwulsje. Z pyska zaczęła wydobywać się brunatna substancja. Wyglądało na to, że rekin wymiotuje. Zwrócił m.in. resztki szczura i ptaka. Obrzydzenie świadków tego mało przyjemnego zdarzenia szybko przerodziło się w przerażenie, kiedy nagle na dnie basenu pojawiła się… ludzka ręka. Główny eksponat Coogee Pavilion zwrócił szczątki należące do człowieka. Zszokowany Bert Hobson zawiadomił policję.
Tatuaż
Na miejscu pojawili się funkcjonariusze z komisariatu policji w Randwick. Na początku dawali wiary historii z wymiotującym rekinem, przekonał ich dopiero widok kończyny spoczywającej na betonowym dnie akwarium. Było to lewe ramię z kawałkiem liny owiniętym wokół nadgarstka. Na wewnętrznej stronie przedramienia widniał 20-centymetrowy tatuaż przedstawiający dwóch boksujących się mężczyzn.
Znalezisko zostało przekazane do analizy, która wykazała, że kończyna nie została odgryziona, ale odcięta tępym narzędziem przez kogoś, kto nie miał doświadczenia w ćwiartowaniu zwłok. Tym samym stało się jasne, że właściciel zwróconej przez rekina części ciała nie był po prostu jednym z pechowych plażowiczów, który wszedł do wody w nieodpowiednim czasie, ale padł ofiarą morderstwa. Rekin jedynie połknął rękę, którą ktoś wrzucił do oceanu, aby zatrzeć ślady zbrodni. Na szczęście szczątki były w tak dobrym stanie (mimo iż soki żołądkowe rekinów są wyjątkowo żrące), że udało się z nich uzyskać odciski palców.
Tajemniczy bokser
Człowiek, który nie miał wroga na świecie
Ustalenie tożsamości denata wcale nie było łatwe. W tym celu śledczy zdecydowali się umieścić fotografię charakterystycznego tatuażu w gazetach. I to był strzał w dziesiątkę. Po kilku dniach zgłosił się do nich niejaki Edwin Smith. Mężczyzna przekonywał, że ramię mogło należeć do jego brata Jamesa, byłego boksera, który od 7 kwietnia nie dawał znaku życia.
45-letni Jimmy był z pochodzenia Anglikiem, urodził się w 1890 roku. Po przybyciu do Australii zamieszkał w Gladesville i próbował się odnaleźć w nowym środowisku. Lokalna gazeta Truth opisała mężczyznę jako „byłego gracza bilardowego w [klubie bilardowym] City Tattersall's Club, słynnego bramkarza salonu bilardowego na przedmieściach, niegdyś obiecującego boksera wagi lekkiej i człowieka, który pozornie nie miał wroga na świecie”.
Człowiek od zadań specjalnych
Prawda była jednak zupełnie inna. Już w trakcie pracy w Tattersall’s, James zwąchał się z lokalnym półświatkiem. Pomogło mu w tym doświadcznie w branży budowlanej. Smith zaczął pracować na australijskich budowach na początku lat 30. Poznał wtedy niejakiego Reginalda Holmesa, oficjalnie szanowanego przedsiębiorcę, nieoficjalnie przestępcę Australii i krętacza.
Reginald Lloyd Holmes, przystojny mężczyzna o wąskich ustach i surowym wyrazie twarzy, zajmował się głównie budową łodzi motorowych. Prowadził rodzinną firmę, którą w 1850 r. założył jego dziadek. Był żonaty, miał dwójkę dzieci. Jadał wykwintne obiady w prestiżowym Royal Sydney Yacht Club. Często można go było spotkać w lokalnym kościele prezbiteriańskim.
Podejrzany pracodawca
Druga twarz tego szanowanego obywatela stolicy była daleko mniej nieskazitelna. Mało kto wiedział, że Holmes wykorzystywał swoje motorówki do szmuglowania kokainy, papierosów i innej kontrabandy, którą następnie sprzedawał na ulicach Sydney. To właśnie ten interes przynosił mu prawdziwie krociowe zyski.
Jakby tego było mało, Reginald Lloyd zajmował się także oszustwami ubezpieczeniowymi. Regularnie nabywał rozmaite dobra lub nieruchomości, następnie celowo je niszczył, aby zainkasować odszkodowanie. W ramach tego “biznesu” nabył, a następnie zatopił krążownik wycieczkowy “Pathfinder”. Jego wspólnikiem w zbrodni był nie kto inny jak Jimmy Smith. To właśnie on posłał “Pathfindera” na dno. Regularnie odbywał również kursy po narkotyki.
Donosiciel
Reginald Holmes miał zaufanie do swojego pracownika. Nie wiedział, że ten w rzeczywistości jest podwójnym agentem. Z jednej strony pomaga pryncypałowi w oszustwach, z drugiej regularnie składa raporty na policji. Póki co jednak współpraca obu panów układała się tak dobrze, że trzeba było zatrudnić kogoś do pomocy. I wtedy na scenę wkroczył niejaki Patrick Brady.
Brady był kiedyś żołnierzem, w przeszłości otrzymał wyrok za fałszerstwo. W spółce z Holmsem i Smithem, zaczął podrabiać czeki opatrując je podpisami zamożnych klientów Holmesa. W ten sposób banda była w stanie w krótkim czasie pozyskać zawrotne sumy gotówki, które następnie inwestowała w kolejne podejrzane biznesy.
Sielanka nie trwała jednak długo. Nowy interes szybko poróżnił Smitha i Holmesa. Jimmy zaczął nawet szantażować swojego pracodawcę, grożąc, że zdemaskuje go przed policją. Były bokser bezlitośnie wykorzystywał słabą pozycję Holmesa, który miał wiele do stracenia. Nie docenił jednak przeciwnika.
Byli przyjaciele, śmiertelni wrogowie
Impreza
7 kwietnia 1935 r. Jimmy Smith umówił się z Patrickiem na męski wieczór przy kartach. Obaj panowie spotkali się w hotelu Cecil w Cronulla. Pili, grali i zachowywali się tak, jakby zapomnieli o bożym świecie. Później zdecydowali się kontynuować imprezę w nieco bardziej kameralnych warunkach. Przenieśli się więc do małego domku przy Tallombi Street, który Brady wynajął jakiś czas wcześniej. To prawdopodobnie tutaj James stracił życie.
Śledczym udało się przesłuchać taksówkarza, który w nocy z 7 na 8 kwietnia wiózł tajemniczego klienta, który później okazał się Bradym. Mężczyzna zeznał, że jego klient był rozczochrany i wyraźnie ukrywał coś pod kurtką. Sprawiał wrażenie wystraszonego. Wsiadł do auta przy ulicy Tallombi i kazał się wieźć na ulicę 3 Bay View Street, gdzie mieszkał Holmes.
Zbrodnia bez ciała
Zaledwie 3 tygodnie po niedyspozycji żołądkowej rekina, Patrick Brady został aresztowany pod zarzutem morderstwa. Śledczy zdecydowali się na ten śmiały krok, mimo iż de facto nie dysponowali niepodważalnymi dowodami zbrodni. Ruch ten okazał się jednak słuszny. Osadzony za kratkami Brady zaczął sypać swoich kompanów.
Jeszcze tego samego dnia funkcjonariusze pojawili się w siedzibie firmy Holmesa w Lavender Bay. Wzięty w krzyżowy ogień pytań mężczyzna kategorycznie wyparł się znajomości Patrickiem. Policjanci byli zmuszeni odpuścić.
Cztery dni później, w poniedziałek rano, szanowany producent motorówek doświadczył czegoś w rodzaju załamania nerwowego. Wsiadł do jednej ze swoich łodzi z butelką whisky w jednej i pistoletem w drugiej ręce. Wypił duszkiem cały alkohol, a następnie strzelił sobie w głowę. Kula jednak odbiła się od czaszki. Mężczyzna zatoczył się pod wpływem siły odrzutu i wpadł do wody, ale… przeżył.
Samobójca
Kiedy wgramolił się z powrotem do łódki, odpalił silnik i ruszył w rajd po porcie Circular Quay. Niedoszłym samobójcą zainteresowali się funkcjonariusze policji wodnej. Przypuścili trwający 4 godziny pościg za desperatem. Zatrzymali go w końcu na pełnym morzu. „Jimmy Smith nie żyje”- wybełkotał pijany Holmes.- “Pozostał tylko drugi. Jeśli dacie mi czas do wieczora, wykończę i jego”.
Kiedy kilka tygodni później Reginald Lloyd wyszedł ze szpitala, złożył śledczym chaotyczne zeznanie, w którym całą winę zrzucił na Brady'ego. Utrzymywał, że pewnego wieczora Patrick stanął jakby nigdy nic na ganku jego domu z odciętym ramieniem Smitha w dłoni. Nieproszony gość opowiedział Holmesowi, że zabił swojego byłego kolegę, poćwiartował jego ciało, a szczątki wrzucił do wód zatoki Gunnamatta. Wytatuowany fragment zwłok zachował na wypadek, gdyby Holmes potrzebował dowodu na prawdziwość powyższej historii. Na koniec zażądał 500 funtów w zamian za milczenie.
Producent łodzi motorowych spełnił żądanie szantażysty. Usatysfakcjonowany Brady oddalił się, zostawiając rękę byłemu wspólnikowi. Ten, spanikowany, udał się pod osłoną nocy w okolice Maroubra i wrzucił kończynę w czeluść oceanu. Resztę załatwiły rekiny. Jeśli szukasz więcej podobnych historii, sprawdź także ten artykuł: Daniel Camargo Barbossa - Bestia z Andów.
Druga śmierć
Holmes zgodził się zeznawać w charakterze świadka. Miał się pojawić w sądzie 12 czerwca 1935 r., ale nigdy nie dotarł na miejsce. Wczesnym rankiem Reginald Lloyd został znaleziony martwy w swoim samochodzie zaparkowanym pod mostem Harbour Bridge. W jego klatce piersiowej tkwiły 3 pociski. Podejrzewano, że zdesperowany biznesmen chciał popełnić samobójstwo i wynajął do tego celu… płatnego mordercę. Był to jednak dość nietypowy sposób na odebranie sobie życia. Więc może w całą sprawę był zamieszany Brady? Na poparcie tej tezy nie było dowodów.
Mimo że poszlaki wskazywały na to, że to właśnie Patrick Brady zabił Jamesa Smitha, to w obliczu braku twardych dowodów mężczyzna został wypuszczony z aresztu. Zmarł jako wolny człowiek w 1965 r. w wieku 75 lat. Do końca wypierał się, jakoby miał jakikolwiek związek z “Shark Arm Case”. Sprawa do dziś pozostaje nierozwiązana.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=WizajA5MAYA&t=932
- https://dictionaryofsydney.org/entry/shark_arm_murder_1935
- https://www.news.com.au/lifestyle/real-life/true-stories/how-severed-arm-regurgitated-by-tiger-shark-led-to-murder-mystery/news-story/183aa1246bdaa589cbc4b28965c04c1a
- https://www.sydneycrimemuseum.com/crime-stories/the-shark-arm-murders/
- https://en.wikipedia.org/wiki/Shark_Arm_case