Rita i Witold Gombrowicz, czyli „nasz dramat erotyczny”
„Jeśli nie spotkałabym Gombrowicza, i tak poświęciłabym się pisarzom” – wyznała w rozmowie z Culture.pl badaczka literatury i wdowa po Witoldzie Gombrowiczu, Rita Gombrowicz. Choć ich miłość nie była tą od pierwszego wejrzenia czy manifestowaną wielkimi porywami romantyzmu ze względu na skrytą naturę pisarza, to okazała się silniejsza od śmierci. Jako spadkobierczyni twórczości Gombrowicza Rita poświęciła resztę swojego życia na badania oraz administrowanie dorobkiem męża. Dzięki niej dzieła Witolda Gombrowicza przetłumaczono na 40 języków, świat poznał ponadto nieznane oblicze powieściopisarza wyłaniające się na kartach intymnego dziennika „Kronos”.
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o ludziach kultury.
Z tego artykułu dowiesz się:
Rita i Witold Gombrowicz: pierwsze spotkanie
Poznali się w 1964 roku w domu Cercle Culturel w Royaumont pod Paryżem, dawnym opactwie cystersów. Skupiał on ludzi kultury: pisarzy, muzyków, studentów oraz artystów będących w trudniejszej sytuacji finansowej. Mogli tam mieszkać przez kilka miesięcy do czasu stabilizacji materialnej, a także prowadzić intelektualne dyskusje. Witold Gombrowicz przebywał w kulturalnej fundacji od maja, po opuszczeniu Berlina Zachodniego. Powracał tam do zdrowia po pobycie w berlińskim szpitalu, przebytej grypie i nasilających się atakach astmy, na którą cierpiał od dzieciństwa. Choroba nie zniechęcała go jednak do palenia papierosów w ilości kilku paczek dziennie, przez co już do końca życia pozostawał w złej kondycji fizycznej.
W Europie przebywał od roku. Od sierpnia 1939 roku mieszkał na emigracji w Argentynie, a na Stary Kontynent powrócił dopiero w 1963 roku dzięki stypendium Fundacji Forda na pobyt w Berlinie Zachodnim, do którego przyczynił się Konstanty A. Jeleński – intelektualista oraz publicysta związany z paryską „Kulturą”. Już wtedy cieszył się renomą uznanego twórcy literatury awangardowej, demaskatora, ba – nawet prowokatora i językowego mistrza igrającego ze słowem. Miał też za sobą pierwsze międzynarodowe sukcesy, które na większą skalę wybrzmią po jego śmierci.
W tym samym czasie 29-letnia Kanadyjka Rita Labrosse studiowała literaturę francuską na Sorbonie i pracowała nad doktoratem o pisarce z kraju nad Sekwaną Sidonie-Gabrielle Colette. Nazwisko Gombrowicza było jej znane z afiszów paryskiego teatru Récamier, gdzie wystawiano jego dramat „Ślub”. Nie spodziewała się, że niedługo później sam autor nie tylko stanie na jej drodze, ale też podbije serce.
Witold Gombrowicz „wielkim pisarzem był”
Witold Marian Gombrowicz urodził się 4 sierpnia 1904 roku w polskiej wsi Małoszyce jako najmłodszy z czworga potomków Jana Onufrego herbu Kościesza i Antoniny (z domu Ścibor-Kotkowskiej) herbu Ostoja. W 1911 roku rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie Gombrowicz uczył się w Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki. Następnie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, co poskutkowało uzyskaniem tytułu magistra w 1927 roku. Aplikacja sędziowska nie była mu jednak po drodze. Wkrótce zaczął próbować swoich sił w literaturze.
Zadebiutował w 1933 roku „Pamiętnikiem z okresu dojrzewania” będącym zbiorem opowiadań. To jednak opublikowana cztery lata później powieść „Ferdydurke” zapewniła mu rozgłos. „Gęby” i „pupy” oraz słynne zakończenie „koniec i bomba. A kto czytał, ten trąba!” to legendarne hasła znane praktycznie wszystkim. Gombrowiczowi posłużyły do zmierzenia się z tradycją, pojęciem tożsamości, absurdem istnienia, zawiłością relacji międzyludzkich, a w końcu uwikłaniem człowieka w innych ludzi.
Później publikował m.in. w „Skamandrze”, gdzie pojawił się dramat „Iwona, księżniczka Burgunda”. Na łamach warszawskiego „Czerwoniaka” oraz „Expressu Porannego” w odcinkach drukowano ponadto jego powieść „Opętani”, którą Gombrowicz podpisywał pseudonimem Z. Niewieski. 29 lipca 1939 roku pisarz wypłynął z Gdyni do Argentyny na pokładzie transatlantyku „Chrobry”. Do Buenos Aires dotarł 20 sierpnia. Już nigdy nie wrócił do Polski – najpierw z powodu wojennej zawieruchy, a później przez wrogość komunistycznej władzy PRL.
Jego argentyńskie losy można określić mianem słodko-gorzkich z naciskiem na… gorycz. Zwłaszcza pierwsze lata na emigracji były dla Gombrowicza wyjątkowo trudne. Często żył na skraju ubóstwa, utrzymując się dzięki zapomogom lub zbiórkom organizowanym przez przyjaciół z artystycznego środowiska, a także pracom dorywczym i okazyjnym artykułom w czasopismach. W latach 1947-1955 pracował w Banco Polaco, aby przetrwać na wygnaniu, tworzył również pod pseudonimem Jorge Alejandro teksty o latynoamerykańskim podejściu do kwestii erotycznych, które po wielu latach Rita Gombrowicz zbierze w antologię „Nasz dramat erotyczny”.
Wszystkie swoje utwory do końca tworzył w ojczystym języku. Kontakt z Jerzym Giedroyciem, redaktorem paryskiej „Kultury” wydawanej przez Instytut Literacki (polskie emigracyjne wydawnictwo), ułatwił mu ponowne publikacje powieści. W 1953 roku w jednym woluminie z dramatem „Ślub” wydano głośny „Trans-Atlantyk”. Później przyszła kolej na owiany legendą „Dziennik” zaczynający się od pamiętnych słów: „Poniedziałek Ja. Wtorek Ja. Środa Ja. Czwartek Ja”. Wojciech Karpiński określił go mianem „najważniejszego dzieła polskiej prozy w całej jej historii”. W 1960 roku światło dzienne ujrzała natomiast „Pornografia”, czyli dzieło ponownie dotykające tematyki Formy i wyrażające fascynację młodością.
Powrót Gombrowicza do Europy w 1963 roku wiązał się dla niego z silnymi odczuciami oraz wieloma dylematami. Jak przyzna później jego żona, emocjonalność polskiego twórcy była skomplikowana i z pewnością nie dało jej się ująć w ramach typowości. Gombrowicz kochał inaczej od reszty ludzi, inaczej również się smucił. Pobyt na Starym Kontynencie po niemal 25 latach nieobecności otworzył dawne rany tęsknoty, ale też wzbudził w pisarzu wątpliwość, czy nie lepiej byłoby dla niego wrócić do Ameryki Południowej. Był schorowany i w słabej kondycji psychicznej. W „Dzienniku” pisał: „jestem zgubiony”. Francja miała dać mu jednak pierwszy od lat młodości dom, w którym spokojnie spędziłby ostatnie lata życia. Nie byłoby to możliwe bez Rity Labrosse. Sprawdź także ten artykuł: James Joyce - życiorys, twórczość, dzieła, wpływy.
Złota jesień życia polskiego pisarza
Wspólnie spędzony czas w Royaumont w 1964 roku zbliżył ich do siebie pod kątem intelektualnym, stanowił ponadto zalążek wspaniałej przyjaźni. Spacerowali, dyskutowali o filozofii i literaturze. Gombrowicz opowiadał młodej doktorantce o Polsce, do której nie miał powrotu z powodu nagonki prowadzonej na jego osobę w czasach PRL-u. Rita była zaintrygowana jego osobą i uważała, że ma do czynienia z prawdziwym geniuszem. Ceniła ponadto jego nieszablonowe poczucie humoru. Gdy dowiedział się, że pisze ona doktorat o Colette (obroniony w 1968 roku), rzucił: „napisz doktorat o mnie! Zrobimy to w dwa tygodnie”.
Po kilku miesiącach znajomości Gombrowicz stwierdził, że Rita musi w końcu przeczytać któreś z jego dzieł. Wybór padł na „Ferdydurke”. Po lekturze jego towarzyszka pozostawała pod tak ogromnym wrażeniem, że czuła się niemal onieśmielona. Gombrowicz słynął jednak z dziecięcego pierwiastka obecnego w jego naturze do końca, a także umiłowania dla młodości. Uwielbiał otaczać się młodymi ludźmi, w ich towarzystwie nie grał wywyższającej się aroganta, żartował, nie prawił morałów, potrafił rozmawiać dosłownie o wszystkim – nie tylko o sprawach intelektualnych, ale też bardziej przyziemnych jak m.in. moda. To wszystko sprawiało, że Rita czuła się w jego towarzystwie komfortowo, a różnica wieku wynosząca 31 lat nie wpływała na niezwykłe porozumienie ich dusz.
W końcu wyjechali razem na południe Francji. Gombrowicz zaproponował młodej kompance, aby została jego sekretarką. Jak przyzna później Rita, prawdopodobnie wcale nie potrzebował asystentki, tylko osoby, z którą mógłby żyć. Kochała go i wierzyła, że to relacja na zawsze. Ich pierwszym wspólnym chwilom daleko było jednak do romantycznych. Pisarz stronił od wielkiej uczuciowości i miłosnych wyznań.
O Ricie pisał: „kocha mnie czule (odkąd zdziadziałem mam wściekłe powodzenie u kobiet). (…) jej obecność zmienia mi samopoczucie”. W tym czasie jego partnerka doskonale wypełniała swoje obowiązki. Była pracowita, punktualna, zaradna i zabawna. Gombrowicz coraz mocniej potrzebował jej obecności. Z każdym dniem stawali się sobie bliżsi. W końcu podjęli decyzję o wspólnym mieszkaniu.
Wybór padł na malownicze miasteczko we francuskiej Prowansji. Vence leży dwadzieścia kilometrów od Nicei, na zboczu Alpes Maritimes. Rita przybyła tam pierwsza, aby wszystko zorganizować na przyjazd Witolda. Znalazła czteropokojowe mieszkanie w Villi Alexandrine, gdzie spędzili najpiękniejsze lata. Tam Gombrowicz ukończył dramat „Operetka” i „Kosmos” (1965) – jedną ze swych najbardziej groteskowych powieści podejmującą problematykę tragizmu ludzkiego losu oraz nieustannych poszukiwań sensu istnienia.
Towarzyszyli im czworonożni pupile – piesek imieniem Psina oraz znaleziony w czasie przejażdżki kot, którego nazwali Autostopowicz. W „Dzienniku” Gombrowicz relacjonował: „zamieszkałem wreszcie w Vence. Mieszkanko przyjemne, pięć balkonów, cztery widoki, trzy kominki. Pomiędzy Alpami, wrącymi od światła, morzem niebieszczącym się w dali, oraz starożytnymi uliczkami ujmującej mieściny z resztką zamku baronów de Villeneuve et de Vence. W sześćdziesiątym pierwszym roku życia osiągnąłem to, co normalnie człowiek zdobywa około trzydziestki: życie rodzinne, mieszkanie, pieska, kotka, wygody”.
„Nasz dramat erotyczny”
Mimo osobnych sypialni, ich relacja zyskała z czasem wymiar erotyczny. W „Kronosie” Witold Gombrowicz notował: „odkąd z Ritą jestem, więcej niż 14 razy, 4- orgazmy”. Choć w poprzednich latach jego kontakty seksualne sprowadzały się głównie do relacji homoerotycznych, Rita mu się podobała – miała zgrabną sylwetkę, błyskotliwe spojrzenie i wyrafinowany styl, w dodatku to, co Gombrowicza przez całe życie fascynowało najmocniej: młodość. Niestety z czasem erotyczny temperament pisarza ostygł głównie przez wzgląd na problemy zdrowotne – chore serce i wzmożoną astmę. W kolejnych latach w intymnym dzienniku przy sprawozdaniu z życia seksualnego będzie notował: „nic”, cytując przy sporadycznych kłótniach Ritę: „żyję jak mniszka”.
„Mam wrażenie, że między nami było dobrze” – wspominała po latach w rozmowie z Culture.pl Rita Gombrowicz. „Zorganizowaliśmy sobie przyjemne życie osób, które żyją razem. To było bardzo ważne przed zakończeniem jego życia, żeby mieć swoje miejsce, stabilne, żyć w spokoju. Okropne, jak pomyślimy, że był wtedy chory”. Do dziś powtarza, że wiele się od niego nauczyła. Uwielbiała słuchać jego wykładów z filozofii, a była słuchaczką uważną i wnikliwą, co spotykało się z odwzajemnioną sympatią pisarza.
Mieli spokojne życie, raczej pozbawione atrakcji, ale szczęśliwe. Czasami przyjmowali gości. Odwiedzał ich m.in. Kot Jeleński, Sławomir Mrożek, Józef Jarema z Marią Sperling, Bohdan i Maria Paczowscy. Na co dzień prowadzili jednak dość samotnicze życie. Skupiali się na pracy – Witold nad pisaniem m.in. ostatniego tomu „Dziennika”, Rita doktoratu. Jeśli zdrowie pisarza na to pozwalało, wychodzili na spacery, które dzięki cudownemu klimatowi Vence pozytywnie wpływały na ataki astmy. Rita wypełniała ponadto obowiązki domowe – porządkowała, robiła zakupy, gotowała obiad, po południu musiała zadbać o herbatę i ciastko.
Dzięki jej protestom w domu Gombrowiczów w końcu pojawił się telewizor, a także samochód, którym jeździli na wycieczki po Lazurowym Wybrzeżu. Zapewne gdyby nie ona, pisarz nigdy nie zgodziłby się na zakup tych konwencjonalnych zdobyczy mieszczaństwa. Ostatnie lata były dla Gombrowicza czasem długo wyczekiwanego uznania. W 1967 roku otrzymał Międzynarodową Nagrodę Wydawców Prix Formentor, na całym świecie wystawiano także sceniczne adaptacje jego dramatów.
Rita i Witold Gombrowicz. Miłość silniejsza od śmierci
W końcu pojawił się temat ślubu. Nie był on jednak motywowany miłosnymi pobudkami, a rozsądkiem. Gdy stan Gombrowicza uległ znacznemu pogorszeniu po przebytym zawale serca, małżeństwo okazało się najlepszym zabezpieczeniem dla jego dorobku na wypadek nieuniknionego, czarnego scenariusza. „Małżeństwo było po to, żeby zorganizować rzeczy w przypadku jego śmierci. I niestety umarł. Chciał, żebym zajęła się jego rodziną, żebym zajęła się jego twórczością, prosząc o pomoc Polaków takich, jak Maria i Bohdan Paczowscy” – wspominała Rita.
Ślub odbył się 28 grudnia 1968 roku w domu w Vence ze względu na chorobę Witolda. Przez kolejne pół roku Rita otaczała ukochanego najlepszą opieką. On coraz częściej poruszał z nią tematy śmierci i samobójstwa. Nasilający się ból oraz problemy z oddychaniem wpływały na jego depresyjny nastrój. Wkrótce problemy z chodzeniem zmusiły parę do przeprowadzki do mieszkania z windą dla wózka inwalidzkiego, które mieściło się w willi Val-Clair na przedmieściach Vence.
Podczas jednej z ich ostatnich przejażdżek Witold Gombrowicz miał wyszeptać, że jego dni są policzone. 34-letnia Rita była zrozpaczona i nie wyobrażała sobie przyszłości bez męża. Niestety stało się najgorsze – jeden z najwybitniejszych pisarzy polskiej literatury odszedł 24 lipca 1969 roku z powodu niewydolności płuc i zawału serca. Gdyby nie jego śmierć, jesienią otrzymałby nagrodę Nobla. Był do niej nominowany już wcześniej w 1966 i 1968 roku.
Rita Gombrowicz opisywała ostatnie chwile męża w liście do Konstantego A. Jeleńskiego słowami: „Witold umarł w czwartek 24, o północy. Dwa dni wcześniej, we wtorek, wstał jeszcze, by pracować przy stole, i napisał do Ciebie długi list po polsku. To był ostatni list napisany jego ręką… Moim jedynym pocieszeniem jest, że nie zdawał sobie sprawy, że umiera. Rano w dzień śmierci powiedział mi, że będzie żył jeszcze rok i winnam się przygotować na rok ciężki. Nie wiedział, jak będzie ciężki – tylko inaczej. W czwartek podyktował także Izie Neyman list do Miłosza, którego nie zdołał ukończyć. W ciągu ostatnich dwóch dni miał ataki astmy, był bardzo słaby. Na godzinę przed śmiercią dałam mu malin, które zjadł z przyjemnością. Poprosił mnie o kieliszek burgunda i powiedział, że jeden łyk go upił. Zasnął. Byłam przy nim. Zmarł we śnie”.
Pierwsze lata życia wdowy były bardzo ciężkie. W chwili śmierci męża Rita Gombrowicz miała zaledwie 34 lata. Nie potrafiła uporać się z pustką i żalem po jego odejściu. Do 1976 roku mieszkała w Mediolanie, następnie przeniosła się do Paryża. Miała jednak do wypełnienia wyjątkową misję – zajęcie się spuścizną męża. To pozwoliło znaleźć jej ukojenie dla własnej rozpaczy. Administrując jego dorobkiem czuła jakby wciąż byli razem. Nigdy nie wyszła drugi raz za mąż. Jako spadkobierczyni twórczości Witolda Gombrowicza Rita poświęciła własne życie na popularyzację sztuki męża. Wydała dwie biografie: „Gombrowicz w Argentynie” (1984) oraz „Gombrowicz w Europie” (1988). Dzięki jej ciężkiej pracy dzieła polskiego pisarza przetłumaczono na 40 języków.
W Polsce okresu komunizmu sławetny „Dziennik” czytano w tajemnicy, a władze aż do 1989 roku cenzurowały fragmenty mówiące o Związku Radzieckim. Po upadku komunizmu dzięki staraniom Rity Gombrowicz przywrócono pierwotny stan utworu, a Polacy mogli w końcu w pełni doświadczyć talentu i genialnego umysłu rodaka. W 2013 roku Rita wydała natomiast „Kronosa” – trzymany przez wiele lat w tajemnicy dziennik powieściopisarza, który wzbudził niemałe kontrowersje za sprawą intymnych szczegółów z jego życia, a także wielu innych sławnych osób. We wrześniu 2017 roku wdowa po Gombrowiczu doprowadziła do otwarcia przestrzeni muzealnej poświęconej pisarzowi Espace Gombrowicz w Willi Alexandrine, w której mieszkali dawniej, spędzając swoje najszczęśliwsze chwile.
Autor: Paula Apanowicz
Bibliografia:
- W. Gombrowicz, „Dziennik 1953-1969”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.
- W. Gombrowicz, „Kronos”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.
- W. Gombrowicz, „Nasz dramat erotyczny”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017.
- A. Sural, „Rita Gombrowicz: I tak poświęciłabym się pisarzom [wywiad]”, Culture.pl (Dostęp: 17.10.2023).
- www. muzeumgombrowicza.pl
- viva.pl