Rudolf Pleil - seryjny morderca o twarzy dziecka
Rudolf Pleil dorastał w niezwykle trudnych czasach wojennych. To właśnie w tamtym okresie mężczyzna odkrył, że widok ludzkiego cierpienia i śmierci sprawia mu przyjemność. Jako cywil chętnie przyglądał się torturom zadawanym jeńcom przez oficerów Gestapo. Obserwowanie makabry łączyło się z satysfakcją natury seksualnej. Skojarzenie to przyniesie w przyszłości opłakane skutki.
Z tego artykułu dowiesz się:
Dzieciństwo w nieludzkich czasach
Dziewięcioletni żywiciel rodziny
Rudolfowi Pleilowi przyszło żyć w wyjątkowo trudnych okolicznościach. Chłopiec przyszedł na świat 7 lipca 1924 roku w małej niemieckiej wiosce zlokalizowanej przy granicy z Czechosłowacją. Jego ojciec był robotnikiem przemysłowym, sympatyzował z komunistami. Po przejęciu władzy przez nazistów trafił pod lupę służby bezpieczeństwa i wylądował w areszcie.
Po odzyskaniu wolności mężczyzna zdecydował się przenieść wraz z rodziną do miejscowości Vejprty po czeskiej stronie granicy. Na obczyźnie Pleilom wiodło się bardzo źle, nie byli w stanie znaleźć pracy i się utrzymać. W wieku zaledwie dziewięciu lat mały Rudolf został jedynym żywicielem rodziców, brata oraz siostry. Przynosił do domu fanty pochodzące z drobnych kradzieży. Pomagał również w przemycie różnych towarów przez granicę. Z uwagi na przestępczą działalność był wielokrotnie aresztowany.
Na swoim
Kontakt z kryminałem w tak młodym wieku wpłynął destrukcyjnie na morale młodego człowieka. Rudolf nie przykładał się do nauki. Wielokrotnie urywał się ze szkoły, aby zdobyć pieniądze na utrzymanie najbliższych. Wkrótce doświadczył dwóch poważnych wstrząsów. Jednym była śmierć brata, drugim epilepsja siostry. Dziewczynka z uwagi na częste i widoczne ataki została- zgodnie z obowiązującym wtedy nazistowskim prawem- wysterylizowana, aby nie przeniosła choroby na kolejne pokolenia.
W wieku 13 lat chłopak przeżył swoje pierwsze doświadczenie seksualne. Jego partnerką była prostytutka. W 1939 r. kiedy skończył 15 lat, opuścił na dobre rodzinny dom i podjął pracę zarobkową w charakterze rzeźnika. Po kilku tygodniach zrezygnował. Pierwsze niepowodzenie zawodowe nie zrobiło na nastolatku większego wrażenia. Krótko po opuszczeniu jatki zaczął pływać na barkach podróżujących po Łabie i Odrze.
Miłość do mordu
Kombinator
Stanowisko marynarza ułatwiało prowadzenie nielegalnych interesów. Pleil doskonale radził sobie w fachu przemytnika. W zamian za okrągłą sumkę był w stanie załatwić wszystko, od używek po leki. Latem 1939 r. otrzymał ogromną szansę na rozwinięcie szemranej działalności- zaciągnął się na statek handlowy płynący do Ameryki Południowej. Miał na nim pełnić funkcję chłopca maszynowego. Plany pokrzyżował mu wybuch II wojny światowej.
Mężczyzna trafił do Kriegsmarine (nazistowska marynarka wojenna), szybko jednak popadł w kłopoty. Został przyłapany na kradzieży, za co otrzymał karę roku więzienia. 26 października 1943 roku uznano go za niezdolnego do służby z powodu choroby. U Rudolfa, podobnie jak u jego siostry, zdiagnozowano padaczkę. Jako gorszy sort człowieka musiał się liczyć z przymusową sterylizacją.
Po wyjściu do cywila Pleil próbował swoich sił w branży restauracyjnej. Pracował jako kelner, ale musiał zrezygnować z tego zajęcia z uwagi na coraz częstsze napady epilepsji. Nazistowski lekarz wyznaczył pacjentowi termin zabiegu sterylizacji. Rudolf cudem uniknął okaleczenia, gdyż kilka dni przed operacją szpital został doszczętnie zniszczony podczas nalotu bombowego. Jeśli szukasz podobnych tematów, sprawdź także ten artykuł: Zodiak – najbardziej nieuchwytny seryjny morderca XX wieku.
Pierwsza zbrodnia
Doświadczenia w gastronomii na coś się jednak przydały- Pleil został kucharzem w obozie pracy. Ze swoją jowialną twarzą i pulchną sylwetką idealnie pasował do białego kitka i chochli. Nikt się nie spodziewał, że ten sympatyczny człowiek skrywa przed wszystkimi dużo mroczniejszą naturę. Mężczyzna z lubością zabijał, a potem zjadał wałęsające się po obozie koty.
Po zajęciu Niemiec przez Armię Czerwoną Pleil wrócił do rodzinnej wsi, gdzie zgłosił się do służby w policji. Otrzymał stanowisko funkcjonariusza pomocniczego. W 1945 r. popełnił swoje pierwsze morderstwo- zastrzelił pijanego w sztok żołnierza radzieckiego, którego nakrył na kradzieży. Zbrodnia nigdy nie wyszła na jaw. Kilku mieszkańców wioski pomogło świeżo upieczonemu stróżowi prawa zakopać zwłoki w pobliskim lesie.
Zabójstwo przyszło Rudolfowi niezwykle łatwo. W okrutnych czasach wojennych mężczyzna odkrył, że widok ludzkiego cierpienia i śmierci sprawiał mu przyjemność. Jako cywil chętnie przyglądał się torturom zadawanym jeńcom przez oficerów Gestapo. Obserwowanie makabry owocowało osiągnięciem satysfakcji natury seksualnej. Pleil odczuł je po raz pierwszy, kiedy jeszcze jako chłopiec obserwował nagie, poskręcane ciała ofiar nazistów wrzucane do masowych grobów.
Szlak naznaczony krwią
Oprawca kobiet
Po ustabilizowaniu sytuacji zawodowej przyszła pora na ustatkowanie się pod względem matrymonialnym. Pleil oświadczył się i stanął na ślubnym kobiercu. Współżycie z żoną mu jednak nie wystarczało. Mężczyzna zaczął wymykać się nocami z domu, aby polować na bezbronne, samotne kobiety.
Po zrzuceniu munduru Rudolf zatrudnił się jako przedstawiciel handlowy. Jednocześnie próbował rozkręcić własny biznes, ale na obu tych polach ostatecznie poniósł porażkę. Po utracie pracy i bankructwie w 1946 r. przeniósł się do Zorge, miasteczka zlokalizowanego w południowym Harzu, gdzie zatrudnił się jako strażnik graniczny.
Krwiożercze trio
Oprócz oficjalnych obowiązków mężczyzna prowadził również nielegalną działalność. W zamian za spore sumy pieniędzy pomagał nielegalnym imigrantom, przeważnie kobietom, przedostać się na Zachód. W latach 1946-47 korzystając z uprzywilejowanej pozycji, skrzywdził co najmniej 12 bezbronnych, szukających lepszego życia ofiar. Modus operandi zwyrodnialca było zawsze takie samo: najpierw gwałt, a potem morderstwo za pomocą narzędzia, które akurat było pod ręką: toporka, noża lub kamienia. Po wszystkim Pleil porzucał zwłoki i wracał jak gdyby nigdy nic do swojego oficjalnego życia.
W pewnym momencie nawiązał współpracę z dwoma kolegami ze straży granicznej, którzy zajmowali się dostarczaniem mordercy coraz to nowych klientek. Karl Hoffmann i Konrad Schüßler nie brali bezpośredniego udziału w zabójstwach, ale chętnie się im przyglądali. Pewnego razu cała trójka śmiertelnie się poróżniła, ponieważ jeden z mężczyzn zaproponował, by Rudolf odciął głowę swojej ofierze. Pleil wpadł we wściekłość. Takie barbarzyństwo nie mieściło mu się w głowie.
Zeznania niedoszłej ofiary
Przez długi czas kryminalna działalność uchodziła upiornym strażnikom granicznym na sucho. Lata powojenne w regionie przygranicznym były wyjątkowo niespokojne. Między 1945-1950 rokiem w okolicy, w której pracował Pleil, zginęło z rąk bandytów aż 13 policjantów. Kriminalpolizei (policja kryminalna) była jeszcze w powijakach. Wykrycie przestępstwa w tak trudnych warunkach zakrawało na cud.
Funkcjonariusze straży granicznej, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo, chodzili na patrol wyłącznie w grupach. Takie warunki były wręcz idealne dla Pleila i jego kompanów. Cała trójka zawsze trzymała się razem, zapewniając sobie bezkarność. W końcu jednak sprawa zaginionych w tajemniczych okolicznościach kobiet wyszła na jaw. Pewien funkcjonariusz znalazł fragmenty ciał w miejscowej studni, a potem również na jednym ze wzgórz.
Śmiertelny błąd
Wiadomość o odnalezieniu szczątek nie przeraziła Pleila. Przez te wszystkie lata nieskrępowanej przestępczej działalności mężczyzna stracił czujność i poczuł się bezkarny. To z kolei sprawiło, że popełnił poważny błąd i posunął się o krok za daleko.
Pewnego dnia na przejściu granicznym pojawił się biznesmen z Hamburga Hermann Bennen. Pleil i jego towarzysze, którzy byli akurat na służbie, nie chcieli go przepuścić, mimo iż Bennen posiadał legalne dokumenty. Interesant zaczął się denerwować. Krzyczał, że zna wielu wpływowych ludzi i dzięki swoim kontaktom sprawi, że funkcjonariusze będa mieli kłopoty. Pleil z początku słuchał gróźb bez słowa, ale w końcu stracił cierpliwość. Dobył zza paska toporek i zatłukł awanturującego się przybysza na śmierć. Następnie obrabował go, a ciało porąbał na kawałki. Fragmenty zwłok wrzucił do pobliskiego strumienia.
Największy niemiecki zbrodniarz
Mein Kampf
18 kwietnia 1947 r. seryjny morderca Rudolf Pleil został aresztowany pod zarzutem zamordowania biznesmena z Hamburga. W tamtym czasie inne przestępstwa mężczyzny nie były jeszcze znane. Zwyrodnialec otrzymał wyjątkowo łagodną karę 12 lat pozbawienia wolności za nieumyślne spowodowanie śmierci. Sąd uznał za okoliczność łagodzącą fakt, że pogranicznik w trakcie popełniania zbrodni był całkowicie pijany. Podobnie zresztą jak dwóch jego towarzyszy.
W celi Pleil zaczął pisać książkę. Zatytułował ją “Mein Kampf”, co było ukłonem w kierunku Adolfa Hitlera. W memuarach autor dowodził, że w latach 1945- 47 zgwałcił i pozbawił życia co najmniej 25 kobiet. Funkcjonariusze byli wobec tych rewelacji sceptyczni. Wielu stróżów prawa sądziło, że osadzony jest po prostu nieszkodliwym mitomanem.
Z pewnością nie bez znaczenia był mylący wygląd zwyrodnialca - pucołowata twarz, wydatny brzuszek, okrągłe okulary. Czy ten uśmiechnięty człowieczek o aparycji dobrego wojaka Szwejka mógłby popełnić tak straszne czyny? Odpowiedzi na to pytanie pomogła dostarczyć jedna z niedoszłych ofiar krwiożerczego pogranicznika.
Zeznanie Lydii
Kiedy informacja o zwłokach porzuconych przy granicy trafiła do prasy, na policję zgłosiła się Lydia Schmidt. Kobieta opowiedziała śledczym, że zgłosiła się do Pleila z prośbą, aby ten przeszmuglował ją na Zachód. Cena nie grała roli. Mężczyzna zgodził się pomóc.
Kiedy szedł z klientką przez las, nagle obalił ją na ziemię i zaczął bić. Kobieta zorientowała się, że jedyną szansą na przetrwanie jest podstęp. Udała, że traci przytomność. Napastnik od razu stracił zainteresowanie i odszedł. Schmidt na początku bała się zgłosić zdarzenie, gdyż nie chciała odpowiadać za próbę nielegalnego opuszczenia kraju. Kiedy jednak usłyszała o masowym mordercy polującym na zdesperowane kobiety, postanowiła opowiedzieć swoją historię.
Nie doceniacie mnie
Pleil ponownie stanął przed sądem. Niestety policji nie udało się ustalić, czy faktycznie pozbawił życia aż 25 kobiet. Ostatecznie prokurator oskarżył mężczyznę o 9 gwałtów i zabójstw, które miały miejsce w latach 1946-47. Zwyrodnialec nie był z tego faktu zadowolony. Nieustannie poprawiał zabierających głos urzędników: “Dwadzieścia pięć! Zabiłem dwadzieścia pięć [osób]. Pozostałych po prostu nie umiecie odnaleźć”- kwitował z ironicznym uśmieszkiem.
Fakt, że skupiał na sobie uwagę tak wielu ludzi, ewidentnie sprawiał Pleilowi przyjemność. Oskarżony prezentował arogancką, egocentryczną i butną postawę. “Nie doceniacie mnie. Jestem najgroźniejszym niemieckim mordercą”- przechwalał się.
Obrońcy mężczyzny przekonywali, że ich klient jest niepoczytalny i zasługuje co najwyżej na pobyt w zakładzie psychiatrycznym. Zadanie to było iście karkołomne, szczególnie w świetle zeznań samego oskarżonego. Ten z wyraźną irytacją zaprzeczył, jakoby przyświecał mu wyłącznie cel rabunkowy. Przekonywał, że musiał zabijać, aby osiągnąć satysfakcję seksualną. „To, co zrobiłem, nie było tak wielką krzywdą – oświadczył – „w końcu w społeczeństwie przeważają kobiety. Tak czy inaczej, dobrze się bawiłem”.
Podanie o pracę
Sąd nie dał się zwieść opowieściom o chorobie psychicznej. Skazał Rudolfa Pleila i dwóch jego współpracowników Karla Hoffmanna i Konrada Schüßlera na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Za kratami mężczyzna kontynuował pracę nad pamiętnikiem. Słał również dziwaczne listy do lokalnych włodarzy.
Zaoferował na przykład swoją kandydaturę na stanowisko więziennego kata. Napisał list do burmistrza, w którym zachwalał swoje kompetencje w zakresie pozbawiania ludzi życia. W ramach referencji złożył listę swoich ofiar. Polecił również urzędnikowi, aby zaznajomił się z dokumentami z procesu.
Dowcipy Pleila dobiegły końca 16 lutego 1958 r., kiedy to postanowił odebrać sobie życie, wieszając się w swojej celi (wcześniej wielokrotnie zapowiadał, że kiedyś zdecyduje się na ten czyn). Pleil pozostawił po sobie pełen przechwałek i złośliwości list pożegnalny. Podpisał się w nim pseudonimem “TodtMacher”, co można przetłumaczyć na “Czyniący Śmierć”.
Autor: Natalia Grochal
Źródła:
- https://www.youtube.com/watch?v=xNbYKgoHNzI
- https://vocal.media/criminal/rudolf-pleil-the-deathmaker-s-reign-of-terror
- https://murderpedia.org/male.P/p/pleil-rudolf.htm
- https://en.wikipedia.org/wiki/Rudolf_Pleil
- https://www.wikiwand.com/en/Rudolf_Pleil
- https://www.daserste.de/information/reportage-dokumentation/die-grossen-kriminalfaelle/sendung/2007/der-totmacher-rudolf-pleil-100.html
- https://www.crimeandinvestigation.de/blog/detail/rudolf-pleil.html