Tadeusz Steć - śmierć króla
Tadeusz Steć był nazywany “Przewodnikiem przewodników” i “Królem Sudetów”. W historii Dolnego Śląska trudno o kogoś , który zrobiłby więcej dla popularyzowania turystyki w rejonie Jeleniej Góry. Jednak ten niewątpliwie wybitny człowiek miał również inną, mroczną stronę. Chomikował bezcenne dzieła literatury i sztuki, które znajdował w trakcie górskich wycieczek. Był chorobliwie wręcz oszczędny, nie dbał ani o własny wygląd, ani o stan zajmowanego mieszkania. Współpracował z komunistycznymi władzami. Najgorsze jednak, że jako zdeklarowany homoseksualista wykorzystywał nieletnich. Czy właśnie za to zapłacił w końcu życiem?
Jeśli szukasz więcej informacji i ciekawostek historycznych, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o zagadkach kryminalnych.
Z tego artykułu dowiesz się:
Zatłuczony na śmierć
Szpital
W 1993 roku Tadeusz Steć miał 67 lat. Był nadal aktywny zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej. Zaczął jednak narzekać na zdrowie. Obawiał się o serce. W końcu postanowił zgłosić się do szpitala i poddać dokładnym badaniom.
12 stycznia pod mieszkanie Stecia podjechał jego przyjaciel - student Tadeusz. Miał podwieźć Stecia do placówki medycznej. Młody mężczyzna wysiadł z samochodu i ruszył do kamienicy przy ul. Orlej. O umówionej godzinie zastukał do drzwi lokalu nr 4. Stukał i stukał, ale nikt nie otwierał.
Zaniepokojony Tadeusz zadzwonił na policję. Podejrzewał, że Steć mógł dostać zawału. Funkcjonariusze szybko pojawili się na miejscu i otworzyli drzwi. W głębi mieszkania zauważyli na podłodze ciało legendarnego górskiego przewodnika.
Tępokrawędziste narzędzie
Tadeusz Steć od dziesięcioleci zajmował 52- metrowe mieszkanie przy ul. Orlej. Składało się z kuchni, łazienki, sypialni i przestronnego gabinetu z wielkim biurkiem. To właśnie w tym pomieszczeniu znaleziono jego ciało. Leżało na wznak z głową przykrytą kocem.
Tadeusz Steć nie umarł śmiercią naturalną, ale od uderzenia zadanego tępokrawędzistym narzędziem. Po lewej stronie jego głowy widać było sporą ranę. W trakcie przeszukania mieszkania funkcjonariusze odnaleźli owinięty gazą młotek ze śladami zaschniętej krwi.
Obok zwłok na pełnych obrotach pracowała farelka. Rozgrzane urządzenie zdołało już spowodować poważne oparzenia na jednej z nóg denata. Być może sprawca zostawił ją włączoną po to, by wywołać pożar i zatrzeć tym samym ślady zbrodni. Mógł również myśleć, że grzejące ciało ciepłe podmuchy powietrza utrudnią śledczym ustalenia czasu zgonu ofiary.
Motywy osobiste
Na początku spodziewano się, że motywem zbrodni była chęć zysku. Wszyscy w Jeleniej Górze wiedzieli, że Tadeusz Steć chomikował dzieła sztuki i inne bezcenne przedmioty, które znajdował w trakcie wycieczek po Ziemiach Odzyskanych. Historyk sztuki, który został wezwany na miejsce, nie mógł wręcz uwierzyć w to, co zastał w mieszkaniu.
Mieszkanie Stecia zasłane było różnymi przedmiotami i papierami, z których wiele miało wręcz astronomiczną wartość. W szafce na buty na przykład znajdował się Almanach Krakowski z 1474 roku - najstarszy znany drukowany dokument, jaki powstał na ziemiach polskich.
Almanach, jak i wiele innych, bezcennych artefaktów, nie padł jednak łupem zamachowca. Zginęła tylko niewielka suma pieniędzy, którą Tadeusz Steć trzymał na widoku. W porównaniu do majątku, który znajdował się w lokalu, była to kropla w morzu. Mordercy chodziło więc o coś innego.
Goście
“Przewodnik przewodników” zdawał sobie sprawę, że stanowi atrakcyjny cel dla złodziei. Starał się zachowywać ostrożność. Nie wpuszczał obcych do mieszkania, a jeśli już, to pojedynczo. Każdemu, kto chciał do niego przyjść, kazał najpierw stanąć w świetle żarówki, którą zapalał włącznikiem znajdującym się po jego stronie drzwi.
Z drugiej strony dla nikogo nie było tajemnicą, że Steć często zapraszał do siebie młodych mężczyzn
i chłopców, aby przekazywać im wiedzę o górach. W rzeczywistości były to intymne schadzki, w trakcie których Steć puszczał gościom filmy pornograficzne i uprawiałl z nimi seks. Niektórzy z partnerów mężczyzny byli nieletni. Czy jeden z nich mógł być zabójcą?
Król Sudetów
Tadzio
Tadeusz Kazimierz Steć przyszedł na świat 1 września 1925 r. w Ściance koło Złoczowa (teren dzisiejszej Ukrainy). Ojciec chłopca wyemigrował do USA. Wychowaniem małego Tadzia zajęły się dwie kobiety: matka Anna i jej siostra - Prakseda.
W trakcie wojny Tadeusz przebywał w Warszawie. Pobierał nauki na tajnych kompletach. W podziemiu zdał również maturę. Później trafił do niewielkiego seminarium oo.franciszkanów w Niepokalanowie. Anna, kobieta niezwykle religijna, nie posiadała się z radości. Jeśli szukasz więcej ciekawostek kryminalnych, sprawdź także ten artykuł na temat seryjnego mordercy Bogdana Arnolda.
Student
Zdolny nastolatek uczył się dobrze, szczególnie języków obcych i śpiewu. Nie ukończył jednak seminarium - po dwóch latach został z niego wydalony ze względu na orientację seksualną. Jego matka i ciotka były niepocieszone, mimo iż prawdziwa przyczyna relegowania Tadeusza z placówki nie została im wyjawiona.
Kobiety pozwoliły chłopakowi zamieszkać ze sobą w niewielkim gospodarstwie rolnym w Trzcińsku, na Ziemiach Odzyskanych. Tadeusz musiał na nowo ułożyć sobie życie. Nie chciał iść do wojska, zasilił więc szeregi studentów historii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Młody Steć nie był tak naprawdę zainteresowany nauką. Przez dwa lata udawało mu się tak czarować profesorów, że ci puszczali go dalej bez konieczności zdawania egzaminów. Zamiast ślęczeć nad książkami, wolał chodzić na piesze wycieczki. W trakcie tych wycieczek znajdował różne drogocenne przedmioty pozostawione na Ziemiach Odzyskanych przez Niemców.
Przewodnik górski
W lipcu 1948 roku Steć został oficjalnie przeniesiony do rezerwy. Zachwycony świeżo odzyskaną wolnością zaczął interesować się turystyką. Zaliczył kilka wycieczek w góry i połknął bakcyla. Zakochał się w górskiej przyrodzie, ciszy i wolności.
Chłopak wkrótce zdobył pracę w Dolnośląskiej Spółdzielni Turystycznej. Przed członkami organizacji postawiono niebagatelne zadanie zmiany niemieckich oznaczeń na górskich szlakach na polskie. Dla Tadeusza było to wymarzone zajęcie. Nie tylko odświeżał stare, sudeckie trasy, ale również wytyczał nowe.
Przedsiębiorca
Ziemie Odzyskane stały się wkrótce atrakcją turystyczną dla obywateli z całej Polski. Steć zauważył w tym okazję do zarobienia pieniędzy. Oferował swoje usługi jako lokalny przewodnik i szybko zyskał ogromną sławę.
Turyści uwielbiali wyprawy ze Steciem. Mężczyzna posiadał talent gawędziarski, który umiejętnie podsycał “herbatą z prądem”, którą zawsze nosił w termosie. Opowiadane przez niego historie (niektóre całkowicie zmyślone) budziły podziw i zachwyt.
Persona
Tadeusz Steć szybko stał się lokalną “personą”. Uczyniono go kierownikiem Domu Śląskiego na Równi pod Śnieżką. “Król Sudetów” współtworzył Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, pełnił wiele ważnych funkcji w różnych organach PTTK. Na ich zlecenia wygłaszał prelekcje w placówkach edukacyjnych, za które był sowicie wynagradzany.
Napisał kilkadziesiąt książek i kilkaset artykułów prasowych na temat turystyki górskiej. W 1950 roku zaczął szkolić nowych przewodników. Dzięki tej działalności zyskał zaszczytne miano “Króla Sudetów”. Stworzył rozległą siatkę towarzyską, do której zaliczali się również członkowie ówczesnej nomenklatury. Opiekował się lokalnymi zabytkami, krzewił wiedzę o historii regionu, przy okazji powiększając swój majątek.
Współpracownik SB, bogacz, ekscentryk
Kowalski
Tadeuszem Steciem w końcu zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa. Nakłoniła go do współpracy szantażem. Oficer prowadzący zapowiedział, że jeśli Steć nie zdecyduje się donosić, to SB ujawni kompromitujące go materiały o treści pornograficznej.
Materiały przekazywane przez “Kowalskiego” ( taki pseudonim nadano przewodnikowi) były cenione za wiarygodność i przejrzystość. Pod koniec 1956 roku na postawie jednego z raportów Stecia 3 osoby trafiły do więzienia za próbę ucieczki z kraju. Po tzw. “odwilży gomułkowskiej” Steć zrezygnował ze współpracy z SB. Wykreślono go z listy tajnych współpracowników.
Milioner
Dzięki zmysłowi do interesów Steć stał się wkrótce milionerem. W 1964 roku razem z matką przeniósł się do Cieplic pod Jelenią górą. Tu wpadł na pomysł oprowadzania po górach turystów z Niemiec. Przewodnik biegle posługiwał się językiem niemieckim, preparował mapy na potrzeby zagranicznych podopiecznych, robił im zdjęcia. Za te wszystkie usługi pobierał wynagrodzenie w markach.
Steć chomikował te pieniądze między stronicami książek i w rozmaitych skrytkach rozmieszczonych w całym miekszaniu. Szybko uzbierała się z tego mała fortuna, Steć bowiem nie lubił wydawać zarobionych pieniędzy. Na co dzień ubierał się niezwykle skromnie: w rozciągnięte spodnie, czerwony sweter i granatowy beret z antenką. Nosił to wszystko niezależnie od pogody. Po mieszkaniu zwykł chodzić w kalesonach, podkoszulku i szlafroku.
“Król Sudetów” zajmował lokal nr 4 w kamienicy przy ul. Orlej. Nigdy nie podłączył w nim telefonu. Nie dbał o swoje lokum - z roku na rok mieszkanie popadało w coraz większą ruinę. Znosił do niego rozmaite fanty znalezione podczas górskich wypraw, książki, papiery. Czasem zwykłe śmieci. O skarbach z ul. Orlej krążyły po Jeleniej Górze legendy, a samo mieszkanie nazywano “małym Ossolineum”.
Ekscentryk
“Przewodnik przewodników” nie krył się ze swoim homosekualizmem. Był wręcz z niego dumny. Zwykł mawiać, że gdyby nie homoseksualiści, to ludzkość nadal siedziałaby na drzewach. Żywił przekonanie, że każdy młody chłopiec powinien mieć swojego mentora, tak jak to miało miejsce w starożytnej Grecji.
Steć zapraszał do mieszkania dorosłych mężczyzn, ale także uczniów szkół, w których wygłaszał prelekcje. Na miejscu urządzał swoim gościom seanse filmów pornograficznych, a później uprawiał z nimi seks. Za wszystko oferował wynagrodzenie. Tych, którzy wykazali się dyskrecją, zachęcał do kolejnych odwiedzin.
Wśród ofiar Stecia były również dzieci miejscowych dygnitarzy, czternasto - piętnastolatkowie. Ich rodzice robili wszystko, żeby kompromitujące fakty nigdy nie ujrzały światła dziennego. Sam Steć również zachowywał dyskrecję, nawet wtedy, gdy padł ofiarą pobicia i kradzieży. Wiedział, że jeśli pójdzie na milicję, nikt więcej do niego już nie przyjdzie.
Zbrodnia doskonała?
Hipotezy
Śledczy brali pod uwagę kilka scenariuszy: zabójstwo na tle rabunkowym, morderstwo w afekcie, zemstę jednego z kochanków. Na miejscu zbrodni udało się zabezpieczyć zakrwawiony młotek, czapkę, na której znajdowały się włosy w kolorze blond, a także butelki po napojach z odciskami palców.
Śledczy przesłuchali kilkaset osób. Sąsiedzi Tadeusza Stecia zeznali, że około 23:00 usłyszeli głuchu huk, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Ustalono, że ktokolwiek zamordował starszego mężczyznę, musiał być mu dobrze znany. Zapobiegliwy i rozsądny przewodnik sam wpuścił go do domu prawdopodobnie w okolicach 22:00, wtedy to bowiem zamykano bramę do kamienicy.
Portret pamięciowy
Tadeusz Steć nie umarł od razu. Żył do około godziny 7:00, ale jego obrażenia były tak duże, że nawet jeśli trafiłby do szpitala, to i tak by nie przeżył. Kilku świadków zeznało , że 12 stycznia 1993 roku w późnych godzinach wieczornych widziało w okolicy domu na ul. Orlej czterech młodych mężczyzn, w tym jednego długowłosego blondyna. Na tej podstawie sporządzono portret pamięciowy dwóch podejrzanych.
16 stycznia 1993 roku odbył się pogrzeb Tadeusza Stecia. W całej Jeleniej Górze huczało od plotek na temat jego śmierci. Funkcjonariusze skupili się na wątku homoseksualnym. Odnaleźli ostatniego nieletniego gościa Stecia, który jakiś czas wcześniej wziął udział w seansie pornograficznym u niego w mieszkaniu. Chłopak miał jednak na dzień morderstwa niepodważalne alibi.
Marcin D.
W maju 1993 roku materiał na temat zabójstwa Stecia pojawił się w magazynie “997”. Program oglądali funkcjonariusze policji z Gdańska. Skontaktowali się z kolegami z Jeleniej Góry mówiąc, że niedawno ujęli niejakiego Marcina D. Mężczyzna trudnił się okradaniem homoseksualistów. Niedawno jednego z nich zabił.
Marcin D. przyznał się do zamordowania Tadeusza Stecia chociaż źle opisał narzędzie zbrodni oraz odległość, jaka dzieliła dworzec PKP i mieszkanie ofiary. W trakcie rozprawy sądowej cofnął wcześniejsze zeznania twierdząc, że wymusili je na nim policjanci.
W czerwcu 1993 roku sprawa morderstwa “Króla Sudetów” umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. W 2009 roku pracownicy Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze przejrzeli stare akta. Po wnikliwej lekturze nie zdecydowali się na ponowne otwarcie śledztwa.
Autor: Natalia Grochal
Źródło:
- https://www.youtube.com/watch?v=8ytHZtenGg8
- https://podroze.onet.pl/ciekawe/tadeusz-stec-zagadkowa-smierc-przewodnika-sekrety-jeleniej-gory-ivo-laborewicz/h4907m9
- https://www.jelonka.com/sprawa-zabojstwa-t-stecia-wraca-z-archiwum-x-24181
- https://www.youtube.com/watch?v=iFvOesRFAo4
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Ste%C4%87